Niepokorne czarodziejki - rozdział 3

Weronika miała wrażenie, jakby znowu była aresztowana. Szła w milczeniu pomiędzy dwójką magów, kierowali się do lochów. Wtedy miała dłonie skute z tyłu, a oprócz straży towarzyszył jej jeszcze wściekły Piotrek. Pamiętała ten dzień o wiele lepiej, niżby chciała. Potem okazało się, że padła ofiarą paskudnej manipulacji i nic, co zrobiła, nie wynikało z jej woli, ale wtedy czuła się podle: przerażona, winna, zawstydzona, bez nadziei na cokolwiek poza śmiercią w hańbie. Teraz miała zostać zamknięta bez jedzenia na nie wiadomo jak długo w swego rodzaju areszcie prewencyjnym, ale to nie było nawet w jednej czwartej tak złe, jak to, co wydarzyło się osiem lat temu.

Spojrzała na Dominikę, której w głowie namieszała ta sama osoba. Pod jej telepatycznym wpływem czarodziejka wywołała pożar. Zginęło siedem osób… Król też chciał ją zabić, ale na szczęście szybko domyślili się, że w tym przypadku mogło być tak samo. Ale teraz?

– Jak myślisz, czy to Amanda? – zapytała magiczkę.

– Nie wiem. Nie czułam jej aury, ale to jeszcze nic nie znaczy.

– Dokładnie. Ale, moim zdaniem, tym razem to nie ona. To jest za mało osobiste, nie w jej stylu. Za to idealnie pasuje do wszystkich waszych uprzedzeń względem nas i do młodej, narwanej magiczki, która traktuje je trochę zbyt poważnie. Bez obrazy – dodała po krótkiej, lecz jednak zauważalnej chwili wahania.

– Nasze uprzedzenia nie wzięły się znikąd i ty dobrze o tym wiesz – odezwał się Voltalius, czyli Łukasz Wodnicki. Oczywiście Weronika znała jego dane od dawna, zanim jeszcze zwerbowali go do współpracy.

– Jasne – zgodziła się. – Moglibyśmy dyskutować, czy wtrącanie się magiczki w sprawy związane z rządzeniem królestwem nie są naruszeniem Porozumienia, ale to nie ma sensu. Teraz niewiele możemy zrobić. Ja nie mogę. Wy też raczej nie. Piotrek będzie musiał załatwić tę sprawę klasycznymi metodami.

– Zabije ją – ni to stwierdziła, ni spytała Dominika. Volt głośno przełknął ślinę. Głośno, jeśli miało się wampirzy słuch.

– Być może. Nina albo zginie, albo będzie współpracować tak, jak życzy sobie tego nasz król. Nie widzę innej opcji.

Znała Piotrka dobrze i wiedziała, że w tak poważnej sprawie nie będzie półśrodków.

Dotarli do lochów i wampirzyca zamieniła kilka słów ze strażnikami pełniącymi dziś służbę przy wejściu. Jednocześnie delikatnie wpłynęła na ich umysły, by nie przejęli się tym, że do środka weszły trzy osoby, a wyjdą dwie. Magowie mogliby zrobić to samo szybciej i sprawniej, ale Weronika czuła, że to jej obowiązek – w końcu pracowała tu najdłużej, zaczynała w Sekcji Straży i znała wszystkich, niektórych nawet lepiej niż dobrze. Powtórzyła strażnikom królewski rozkaz: nikt bez wyraźnego pozwolenia nie może wchodzić do starego pokoju przesłuchań za ostatnią łazienką dla osadzonych. Pokój nie był używany od lat, teraz do takich celów służyło przyjemniejsze pomieszczenie usytuowane zaraz przy wejściu.

Zeszli w dół, w chłodny półmrok królewskich lochów, potem skręcili w prawo, ku celom. Cztery proste klatki z grubych, żelaznych prętów stały puste, zresztą rzadko miały lokatorów. Żeby znaleźć się tutaj, trzeba było zdradzić królestwo albo, jak w przypadku Weroniki, zostać zdradzonym przez kogoś, komu się ufało. Znów wróciła myślami do tamtego momentu, wpatrując się w celę, w której spędziła przerażające trzydzieści parę godzin.

– To będą tamte drzwi, mogą nie chcieć się ruszyć – powiedziała, by skupić się na teraźniejszości. – Rzadko ktoś tu zagląda.

Volt bez słowa otworzył pokój za pomocą magii, Dominika znalazła włącznik i zapaliła światło. Zakratowany kinkiet pokrywała warstwa kurzu, ale mimo to zdołał oświetlić niewielkie pomieszczenie. Było puste, nie licząc stojącego krzywo na trzech kołach wózka do sprzątania, pozostawionego tu dawno temu przez jakiegoś służącego. Volt machnięciem ręki sprawił, że bezużyteczny grat zniknął. Był zdenerwowany, Weronika nie musiała czytać mu w myślach, by to wiedzieć. Wystarczyło posłuchać oddechu, bicia serca, zobaczyć, jak zaciska zęby i napina mięśnie… Wampirzyca odebrała sytuację z Niną trochę spokojniej. Wiedziała, że czarodziejka nie skrzywdzi ani Piotrka, ani jego rodziny, a to przecież było najważniejsze. Voltalius od początku nauki kładł młodym magom do głów, że są po to, by bronić ludzi. Nina mogła chcieć zabijać wampiry, ludzi nie ruszy, chyba że całkowicie zwariuje. Ale i na magów-morderców były sposoby. Piotrek sobie poradzi, tego też była pewna.

Irytowała się, że mu w tym nie pomoże, że będzie tu siedzieć, otoczona zaklęciami, podczas gdy inni odwalą całą robotę. Ale skoro król uznał, że tak będzie lepiej… Czeka ją tu co najmniej kilka długich, samotnych dni. O głodzie wolała nawet nie myśleć. Dla wampirów pożywna była tylko świeża ludzka krew. W grę nie wchodziły żadne worki ukradzione ze stacji krwiodawstwa ani zwierzęta – te ostatnie zaspokajały głód, ale nie dawały ani grama mocy, zresztą dezaktywacja i aktywacja kręgów przy każdym posiłku byłaby kłopotliwa. Nie chciała marnować czasu magów, nie chciała też zabijać zwierząt. Da radę. Wiedziała, że nic jej się nie stanie, ale to nie będzie przyjemne. Śmiało można było to nazwać antytezą przyjemności, a złośliwi użyliby nawet słowa „tortury”.

– Odsuń się pod ścianę i nie przeszkadzaj – rzucił do niej Volt.

Szanowali się wzajemnie, potrafili współpracować, ale nigdy nie byli w stosunku do siebie zbyt uprzejmi. Teraz jednak Weronika nie miała ochoty na pyskówki i bezzwłocznie wykonała polecenie maga. Dominika zamknęła drzwi, Voltalius w zamyśleniu oglądał kamienną podłogę. W powietrzu zapachniało elektryczną wonią magii i cały nagromadzony przez lata kurz uniósł się i zniknął, jakby nigdy go tam nie było.

– Czemu nie możesz… – zaczęła czarodziejka, powoli cedząc słowa – uciec? Teleportować się stąd… Do Stanów albo gdzieś…

– A kto wie, czy Nina nie stoi gdzieś pod murami i właśnie na to nie czeka? – odpowiedział jej Volt.

Weronika miała podobne zdanie. Namierzenie teleportującego się wampira z odległości nawet kilkuset metrów było dla dobrej magiczki bułką z masłem. Jej starsi pobratymcy przez wieki ukrywali się przed czarodziejami, ograniczając korzystanie z magii do minimum, a nawet całkowicie z niej rezygnując. Ojciec czasem opowiadał historie z czasów przed Porozumieniem, bynajmniej nie szczególnie wesołe. Potrząsnęła więc przecząco głową, co miało potwierdzić słowa maga.

– Narysować kręgi? Mam marker. – Dominika zmieniła temat.

– Sam to zrobię – odparł mag, wyciągając dłoń po pisak. – Pomożesz mi z aktywacją, spleciemy nasze sygnatury.

Blondwłosa magiczka podała mu wyciągnięty z bocznej kieszeni pisak i również cofnęła się pod ścianę, by nie przeszkadzać w tworzeniu kręgów. Stanęła blisko wampirzycy, co było zaskakujące, bo nigdy nie pałała do niej wielką sympatią.

– Czy mogłabyś to odnieść do mojego biura? Albo do twojego, wszystko jedno – Weronika zwróciła się do niej z prośbą i odpięła pas z bronią. Właściwie nie potrzebowała pistoletu, ale była do niego bardzo przywiązana.

– Jasne – odpowiedziała machinalnie Dominika. Wzięła pas, przez chwilę potrzymała go w rękach, po czym delikatnie odłożyła na podłogę. – Zabiorę go na górę, jak będziemy wracać.

– Dziękuję. Odbiorę, kiedy tylko będę mogła – obiecała. – Wiesz, król ma rację, nie powinnaś teraz ruszać się zza biurka. Nie narażaj siebie i dziecka z powodu czegoś takiego jak ja.

Weronika wątpiła, by magiczka choćby rozważała taką możliwość, ale wolała to powiedzieć na głos, by nie było żadnych wątpliwości.

– Król chce, żebyś żyła dalej – odpowiedziała Dominika pozornie obojętnym tonem, pod którym kryło się jednak jakieś niezrozumienie.

– Ale nie za taką cenę.

– Zależy mu na tobie.

– Dominika, daj spokój. – Wampirzyca przerwała jej łagodnie. – Na tobie też. Obie dostałyśmy rozkazy, ja mam siedzieć tutaj, ty za biurkiem. Dla nas ta sprawa jest zamknięta.

– Gdybyśmy mogli coś zrobić, to byśmy zrobili – nieoczekiwanie poparł ją Volt. – Nie spodziewałem się, że zagrożenie przyjdzie z tej strony – dodał powoli i spojrzał na Weronikę w taki sposób, jakby prowokował ją do udzielenia odpowiedzi.

– Nikt nie wiedział – powiedziała, powtarzając słowa Piotra.

– Właź do wewnętrznego kręgu – polecił mag i wskazał jej mniejsze z wymalowanych na podłodze kółek.

Miało średnicę góra dwóch metrów, większe z pięć centymetrów więcej. Volt dodał do nich kilka symboli rozmieszczonych równomiernie po obwodzie, w tym dwa znaki nieskończoności na samym dole każdego z nich. Przestąpiła przez czarne linie, uważając, by na żadną nie nadepnąć i stanęła na samym środku. Niech robią swoje. Im szybciej stąd pójdą, tym lepiej. Dawała się zamknąć i może tu siedzieć, ale nie potrzebowała publiczności.

– Kiedy stąd wyjdziesz, ktoś zginie, prawda? – spytała nagle Dominika.

Wampirzyca potwierdziła skinieniem głowy.

– Chyba, że tu będziesz i mnie powstrzymasz – dopowiedziała. – Nie będę musiała zabijać, to nie przemiana… Chociaż pewnie będę miała na to wielką ochotę. A ty przecież potrafisz wejść mi do głowy bez żadnych problemów.

– I tak któreś z nas tu będzie, żeby dezaktywować krąg – znów wtrącił się Voltalius. – Nie damy ci nikogo zabić.

– Dziękuję – powiedziała tylko.

Wątpiła, by Piotrek zorganizował jej jakiegoś skazańca do zabicia, bo nie było ich tak znowu wielu, a poza tym egzekucje musiały być dobrze udokumentowane. Prawdopodobnie posili się jakimś rosłym strażnikiem, któremu potem wymaże się pamięć i wyśle na urlop.

Magowie w końcu zabrali się do prawdziwej pracy. Przykucnęli przy kręgu, u jej stóp, prawymi dłońmi dotknęli czarnej linii. Dominika położyła lewą rękę na ramieniu Voltaliusa i w tym momencie wampirzyca poczuła magię.

To było jak uderzenie elektryczności, intensywne i pobudzające. Oraz niepokojące, przynajmniej dla Weroniki. Magowie byli jej naturalnymi wrogami, więc kiedy używali swoich umiejętności tak blisko, czuła się odrobinę zagrożona.

Ale to byli „swoi” magowie, stojący po tej samej stronie barykady, zapanowała więc nad odruchami i czekała spokojnie, aż pułapka się zamknie. Teraz mogła jeszcze uciec, odteleportować się do domu czy gdziekolwiek, ale to nie byłoby dobre rozwiązanie. Mogłaby uciekać, lecz Nina w końcu by ją dopadła. Nie miała szans w bezpośredniej walce z tak utalentowaną magiczką.

Na linii wewnętrznego kręgu pojawiło się magiczne, fioletowo-złote światło. Błyskawicznie rozprzestrzeniło się po całym obwodzie, rozbłysło i zgasło, lecz magia pozostała, tworząc nieprzeniknioną barierę i więżąc wampirzycę w środku. Od zewnątrz dałoby się przerwać ją ruchem ręki, dlatego też Volt i Dominika aktywowali drugi krąg, który temu zapobiegał. Nie było już wyjścia, Weronika miała o wiele za mało mocy, by wyrwać się z tego zamknięcia. Powstrzymała się przed położeniem dłoni na niewidzialnej ścianie, nie przy magach. Voltalius obrzucił ją uważnym, oceniającym spojrzeniem a Dominika wyglądała tak, jakby chciała coś powiedzieć, ale rozmyśliła się w ostatniej chwili, więc to wampirzyca przerwała ciszę.

– Jeszcze raz dziękuję – powiedziała. – I proszę, żeby nikt tu nie przychodził.

Wolała, by nie oglądano jej w stanie, do którego za kilkanaście godzin doprowadzi ją brak krwi. Mag z powagą skinął jej głową i wyszedł, przytrzymując drzwi dla młodszej koleżanki po fachu, a potem zatrzasnął je i zablokował za pomocą prostego zaklęcia.

Wampirzyca została sama. Lekko uderzyła pięściami w przejrzystą barierę, solidną niczym betonowa ściana. Wysłała delikatny impuls sondujący, który natychmiast odbił się od kręgu, a także od zabezpieczonej podłogi i sufitu. Przymknęła oczy i usiadła. Nie było sensu używać magii. Nie było sensu robić czegokolwiek. Mogła tylko czekać.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • MKP 7 miesięcy temu
    "Wystarczyło posłuchać oddechu, bicia serca, zobaczyć, jak zaciska zęby i napina mięśnie…" - w moim przypadku wystarczyłoby powąchać powietrze dookoła🤭🤭 Uwielbiam żarty o bąkach.

    "Prawdopodobnie posili się jakimś rosłym strażnikiem, któremu potem wymaże się pamięć i wyśle na urlop." - sam bym się nadstawił😁😁

    Drugi raz czyta się równie przyjemnie😉
  • Zenza 7 miesięcy temu
    Nie czytałem, ale ode mnie, też piąteczka.
  • Vespera 7 miesięcy temu
    Nadstawianie się Weronice jest dość bezpieczne, ale z innym wampirem to już ryzyko... Chyba że wizja urlopu jest ci tak miła, że akceptujesz możliwość wiecznego odpoczynku.
  • Vespera 7 miesięcy temu
    Zenza Dzięki za kredyt zaufania!
  • MKP 7 miesięcy temu
    Vespera Nie bardzo... Za co ja bym nie-żył??
  • Vespera 7 miesięcy temu
    MKP A to akurat martwemu tobie byłoby wszystko jedno.
  • zsrrknight 7 miesięcy temu
    czyli kilka lat temu był incydent i może być powiązany... Ciekawe. Rozdział spokojniejszy, ale przy okazji było trochę o działaniu magii i postaciach, więc same plusy
  • Vespera 7 miesięcy temu
    Działo się tam parę razy już i mam w planach wrócić do niektórych wydarzeń w innych opkach.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania