Poprzednie części: Więzy rodzinne - Dziedzictwo - Prolog
Więzy rodzinne - Dziedzictwo - Kiedy nikt już nie pamięta - część dziesiąta, ostatnia
Kolejnego dnia o świcie obudziły mnie podjeżdżające pod dom samochody.
Na całość zapraszam do Zeszytu czwartego mojej książki Opowiadania z zakładką :)
Komentarze (29)
Sis, mówiąc ,,ukrywasz'', miałam na myśli, że może z jakiegoś powodu zmieniłaś nik, to się często zdarza. Nie chciałam cię tym urazić, a dopytać :) Serdecznie pozdrawiam :)
Bardzo podobają mi się opisy i nawiązywanie fabuły do przyrody, lasu, fauny i flory i, w ogóle i w szczególe itd. Śmiało strzelam w ciemno, że twoje związki z naturą są bardzo bliskie i dokładnie wiesz i rozumiesz, o co w tym całym ustrojstwie chodzi. Relacje stosunków międzyludzkich, nawet w tych najczarniejszych aspektach znasz tak, że heja. Trudno się do czegoś przyczepić i właściwie mijało by się to z jakimś sprecyzowanym merytorycznie celem.
Poniekąd irytowało mnie; uległe i bardzo zachowawcze dostosowanie się Miriam, do (jak to lubią co niektórzy podkreślać, no ale nic...) - patologicznych realiów z którymi zetknęła się przecież (w swoim rodzinnym domu), mając już określony bagaż doświadczenia. Ale z drugiej mańki; to reprezentowała sobą przykładny wizerunek tzw. "matki Polki" i możliwe, że właśnie taki był zamysł autorski. Huberta można było wyczuć od początku, szczególnie poprzez to, że początkowy jego wizerunek był nieskazitelny aż do przesady.
Tak trochu odnośnie tych genów; to absolutnie nie przekonuje mnie teza jakoby z mlekiem matki i takie tam dmuchawce latawce wiater. Gdyby tak było, to wszyscy bylibyśmy do cna zdegenerowanymi bydlętami (tu przepraszam wszystkie czterokopytniaki i inne stworzenia), bo takie musiałyby być konsekwencje takowego założenia. A znowuż wcale nie można wykluczyć takiej opcji, szczególnie biorąc pod uwagę co niektóre egzemplarze osobnicze.
Jeszcze mi nie pasi sam epilog; ponieważ jest nazbyt optymistyczny i w ogóle łamie, niejako anuluje całą przeszłośc Miriam, której jak dobrze wiemy, to nawet ów mityczny ogień piekielny też by nie zaradził. Mam na myśli szerokie pojęcie takich doświadczeń traumatycznych; odnośnie i w dzidzinie psychologii i takich tam pierdół.
Ogólnie kawał warsztatowo dobrej roboty.
Interesuje mnie ile czasu trwało zapisanie całości, bo przypuszczam, że sam pomysł fabuły, to nie tylko impresja tematyczna bitwy i teges.
Kolejny kwiatek w twoim ogródku. :) Pozdro. :)
Literówki są moją zmorą. Radzę sobie z przecinkami i zapisem dialogów, tak mi się wydaje, nie najgorzej, to literówek nie ogarniam. Posiłkuje się oczywiście czerwonymi szlaczkami w programie Word, ale kiedy słowo posiada inne, poprawne znaczenie, musiałabym czytać tekst dwu, a nawet trzykrotnie przed wstawieniem, a na to nie miałam czasu. Pisałam go, jak mnie pamięć nie myli, od osiemnastego stycznia. Pomysł wpadł mi do głowy po napisaniu na Forum wspomnianego wcześniej postu z trzynastego. Czasu nie maiłam wiele, doliczając pracę, domowe i opowijskie obowiązki :)
O bohaterach: Miriam miała być zwykłą, nieprzebojową, przeciętną dziewczyną ze zwykłego, przeciętnego domu. Nie znała ojca, ale relacje z matą były dobre. Wyznanie matki i nagła śmierć miało zasiać zamęt w jej umyśle.
Hubert, mężczyzna z wyższej półki, miał być zaradnym, inteligentnym facetem z uprzedzeniami rasowymi wpojonymi przez przodka i mocno się tego trzymający. Celowo wplatałam wątki rasistowskie w formie niewinnych żartów, które miały naprowadzić czytelnika na właściwe tory, ale na bohaterce nie miały robić większego wrażenia: miłość, zapatrzenie i zupełna nieświadomość, że ktokolwiek mógłby jej zarzucić nieczystość rasową.
I epilog: Można go rozumieć dwojako, a nawet wielorako. Taki był mój zamysł. Śmiech kobiety może mieć różne podłoże. Jeden może wywnioskować, że to szczęście ,,to teraz ja im pokażę'', inny pomyśleć zwariowała do reszty, o czym bohaterka wspomina wcześniej. Pozwoliłam sobie zostawić otwartą furtkę, bo może kiedyś dopiszę na przykład horror o nocnych koszmarach, straszących ja duchach i cieniach lasu ha, ha :)
Pięknie dziękuję za poświęcony czas i miły komentarz. Jest to dla mnie ogromna radość i nagroda, za mój wysiłek :)
Tu jeszcze o tym pesymistycznym zakończeniu. Jak już wcześniej wspomniałam, każdy może odnieść się do niego według własnych odczuć.
Adam, wracając do całości, starałam się w każdej z części zawrzeć coś, co miało odzwierciedlenie w dalszej części. Choćby przebiśniegi i bezdomne ślimaki, a nawet tak często wspominane spodnie z naszytymi kwiatkami. Nie chciałam natomiast mocno podkreślać przekonania Huberta o eugenice. Uważam, że to, co napisałam i tak zobrazowało go wystarczająco.
Ucieszyło mnie stwierdzenie, że kupiłbyś moją książkę, podejrzewam, że niedoczekanie :) Ja jednak wolałabym zobaczyć to jako film i porównać, czy wyobraźnia czytającego pokrywa się z moją, ale to też zaliczam do niemożliwych tego świata :)
Dziękuję Ci serdecznie za czas poświęcony na przeczytanie i cieszę się, że wywołało emocje.
Pozdrawiam :)
To prawda, że mało jest teraz ciekawych polskich filmów. Do tego, co mnie wyjątkowo przeszkadza w ich oglądaniu jest bardzo słaba jakość dźwięku i często przez to rezygnuję. W tym przypadku nie mamy się jednak o co martwić, bo moje teksty już na starcie są na przegranej pozycji :)
Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa :)
Cóż, wstrząsająca historia, która tragicznie się zaczynając, zakończyła się również tragicznie, a wszystko z powodu tego, co odziedziczyliśmy po swojej rodzinie a czego nie odczuwaliśy. Jakby nie był, kazdy z nas wstydzi się kogoś z rodziny, ale jej się nie wybiera, z niej się poo prostu pochodzi, a to, kim jesteśmy, kim się staniemy wybieramy sami, a nei ktoś za nas, ale niektórzy ludzie nie potrafią tego zrozumieć i bycie innym, choć innym się nie jest, jest jakby wpisane w nasz charakter. Jezli miałeś rodzicow alkoholikow, to automatycznie uważają, ze ty te ż nim bedziesz, a to wcale nie prawda, ale przetlumaczyć innym....
Jak zawse zostawię , bo tekst jest przepełniony emocjmi, a, że zostawiałam krótkie komentarze, to tylo dlatego, że nie chciałam przerywać sobie czytania.
wielkie pięć :)
Ode mnie owacje na stojąco za to opowiadanie. Wyobrażam sobie, jak czytam to w wersji papierowej oprawionej w ładną okładkę. Wtedy nie mógłbym dać co prawda komentarza, ale... i tak sobie wyobrażam. Jeszcze pewnie dużo wniosków pewnie mi się nasunie i refleksji. Póki co, jestem pod wrażeniem. Ocena wiadoma,chociaż piątka to za mało. Super! Super! Super!
Ps. Skąd wytrzasnęłaś takie lekkie pióro? :)
Może kiedyś najdzie mnie ochota i wena, by stworzyć jakąś dalszą część, dlatego zostawiłam sobie takie otwarte zakończenie. Po ostatnim zdaniu, celowo napisanym, może się zdarzyć wszystko. Miriam może pójść w stronę bogactwa i trwonić go na przykład na lewo i prawo, może mieć wielkie wyrzuty sumienia i odbije się to na jej zdrowiu psychicznym i byłby to kolejny punkt do kolekcji przy dziedziczeniu albo coś tam jeszcze innego. Na ten moment muszę w wolnej chwili poprawić literówki, bo jest ich sporo.
Dziękuję za owacje na stojąco, to dla mnie wielka nagroda za poświęcony czas :)
Ps. Z szuflady ha, ha :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania