Z odważnym kompanem (część XIII)
Tego dnia budzik był moim największym oczekiwaniem! Kiedy jego cudowny (czyli przez cały rok szkolny - znienawidzony) głos opanował mój pokój, przetarłam oczy i podbiegłam do okna. Niebo było prawie bezchmurne, a jego promienie przedzierały się przez koronę czereśni. Popatrzyłam chwilę na te piękne drzewo, którego nie ujrzę przez 10 dni. Zanim się obejrzałam, Buddy stał już za mną z moimi kapciami.
- Hej piesku! Czy wiesz, co dzisiaj za dzień? - spytałam, biorąc mu je z pyszczka.
- HAU HAU!!!
- Tak, dokładnie ten - odpowiedziałam, po czym zmarszczyłam brwi, uśmiechając się. Pupil już wiedział, o co chodzi. Ruszył do mojej szafeczki i wyciągnął z niej mapę, łapą przymknął szufladę. Biegł jak szalony i położył mapę na mojej walizce. Usiadł przy niej i dał oczywisty znak, że ja mam zacząć się szybciej zbierać, bo on już nie może się doczekać!
Spakowaliśmy więc podręczne rzeczy, wpakowaliśmy walizy do Jeep'a, posprawdzaliśmy kontakty i wyszliśmy z domu trochę wcześniej, aby zajechać jeszcze do sklepu. Musieliśmy kupić coś do jedzenia na drogę, 8 godzin jazdy to nie wycieczka do lasku. Gdy mieliśmy już wchodzić do auta, Buddy zaczął stawiać opór. Stał przy bramce i szturchał ją łapą.
- Co jest Buddy? Wsiadaj bo się spóźnimy - zdenerwował się tata. Pies zaczął szczekać i uparcie chciał wejść na działkę.
- Może zapomniał piłki? - spytałam.
- Nie, jest z tyłu na siedzeniu. O co mu chodzi? Wariacji dostał? Panikuje przed podróżą? - domyślał się Jack.
- No co ty! On uwielbia jeździć, a poza tym głupi nie jest. Wiesz, że czasem jest mądrzejszy od nas. On wie o wiele więcej. Pójdę z nim szybko, zobaczę co się dzieje - powiedziałam i pobiegłam za psem. Buddy szybko ruszył ku drzwiom. Chciał wejść do domu.
- Rzuć klucze - krzyknęłam do taty! Wziął je z kieszeni i przerzucił przez siatkę. Wbiegłam za psem do mieszkania. Pies przyłożył nos do podłogi, nadal biegnąc. Wreszcie zatrzymał się pod barkiem i intensywnie patrzył na...leżące na nim bilety!
- Buddy piesku! Kocham cię - pogłaskałam psa, wzięłam bilety i ruszyliśmy do samochodu, ostatecznie zamykając za sobą dom. Gdy stanęłam przy tacie, bilety miałam schowane za sobą.
- I o co mu chodziło? - poddenerwowany Jack zapytał.
- Mógłbyś sprawdzić jeszcze raz, o której mamy ten pociąg? - ja spytałam, a tata spojrzał na mnie podejrzliwie. Zaczął szukać biletów w swojej saszetce, ale po paru sekundach się zorientował.
- Włóż do plecaka - powiedział, a gdy ja i Buddy wskoczyliśmy na siedzenia, ruszyliśmy ze śmiechem.
Komentarze (4)
gdyby to była książka, to ten rozdział to byłby kolejny słaby niewypał
eloelo ctudud:)
wielki kapłan rząda ludu
on podchodzi, gada kapłan
Rozmawiajo mi tu dranki
hehe he, draśki michaśki
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania