Poprzednie częściBaile. 1. Początek

Baile, 5.Wilk

ELENA

 

Zamrugałam nieporadnie.

Oślepiało mnie jakieś intensywne, białe światło.

Jestem w niebie, o Bożę! Jestem w niebie- przemknęło mi przez myśl

Później obraz stał się ostrzejszy. Byłam w jakimś ciemnym pomieszczeniu, a nade mną stała lampa i rzucała światło na moją twarz.

O, cholera! Jednak piekło! No pewnie! Pocieszające jest to, że dzięki mnie David też trafi do piekła!

Wzięłam głęboki oddech, bolały mnie płuca. W głowie mi huczało i wirowało, a w uszach dzwoniło. Na dodatek mdliło mnie, byłam bliska zwymiotowania wczorajszej kolacji.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Było wielkie i ciemne. Lampa nade mną była jedynym źródłem światła. A ponieważ dawała go dość niewiele, więc zewsząd otaczał mnie mrok.

Spróbowałam się poruszyć, to był błąd.

Jęknęłam cicho z bólu.

Spróbowałam odgarnąć włosy z twarzy. Powstrzymały mnie kajdanki przyczepione do stołu na którym leżałam.

Owy stół był szerokim i długim przedmiotem rodem z sali operacyjnej. Różnił się tylko tym iż przypięte były do niego kajdanki, które przygwożdżały mnie do niego.

Szarpnęłam rękami, tak jak się spodziewałam nic nie pomogło.

Ubrana byłam w te same ubrania w których spałam w domu Kellerów. Czarna koszulka z krótkim rękawem i czarne dresy. Nogi miałam bose.

Poczułam lodowaty powiew na swojej skórze i usłyszałam czyjeś ciche rozmowy.

Poruszyłam się niespokojnie.

Do pomieszczenia weszło parę osób, jedna z nich zapaliła światło.

Pomieszczenie wyglądało niczym podziemna grota, było z niej wiele wyjść.

Do mojego miejsca uwięzi podszedł jakiś wysoki mężczyzna. Miał jasne włosy i delikatny zarost. Spojrzał na mnie zimnymi, niebieskimi oczami.

- Obudziłaś się?- spytał spokojnie

Odchrząknęłam.

- Gdzie? Gdzie ja jestem?- spytałam cicho, w gardle miałam wielką kluchę, a przełyk mnie piekł

Mężczyzna zignorował mnie.

Machnął ręką na jakiegoś, muskularnego faceta. Ten podszedł do nas z kluczykiem w ręce. Rozpiął moje kajdanki, a następnie postawił mnie na równe nogi.

Potrzebowałam chwili zanim złapałam równowagę.

Stałam na zimnych płytkach, boso.

Spojrzałam na swoje ręce, były podrapane w miejscach kajdanek.

Facet złapał mnie za przedramię. Nie mocno, najwyraźniej był pewien swojej siły, a mojej słabości. Zaczął mnie prowadzić w stronę jakiegoś fotela, jakby dentystycznego.

W tej chwili musiałam podziękować Arii za to, że nauczyła mnie kilku chwytów.

Gwałtownie się odwróciłam w jego stronę i uderzyłam go pięścią w brzuch. Ten zdziwił się a potem zdenerwował, uderzył mnie otwartą dłonią w twarz. Poczułam pieczenie i to jak krew spływa mi po policzku. Kopnęłam go wtedy w krocze. Facet zgiął się z bólu i puścił moją rękę.

Pobiegłam w stronę z którego przysiedli oni. Byłam prawie przy drzwiach gdy te się uchyliły i ktoś wszedł do pokoju. Wpadłam na niego z impetem, nawet się nie zatoczył. Złapał mnie w silnym uścisku za nadgarstki.

- Ptaszek próbował wylecieć z klatki?- zaśmiała się Susan Morley

- Co pani tu robi?- spytałam zdezorientowana

- Och, nawet tu nie zapominasz o dobrych manierach. To miłe!- kpiła ze mnie

Próbowałam wyrwać jej się.

- Puść!- rozkazałam jej zimnym głosem

- Już nie jestem pani?- zaśmiała się- Moja droga, ty nie wiesz z kim rozmawiasz!

-Wydaje mi się, że z Susan Morley. Ale od kiedy ona jest taką suką?- spytałam z przekąsem

- Och, to gryzie- zaśmiała się drwiąco

Puściła jedną z moich rąk i złapała mnie za brodę, obróciła delikatnie moją twarz i przyjrzała się rozcięciu.

- Wygląda paskudnie- stwierdziła, a potem dodała chłodno- Hank! Ile mam ją trzymać?

Ten pierwszy mężczyzna ponownie skiną głową na tego którego walnęłam. Podszedł do mnie i podniósł mnie do góry. W tym momencie Susan puściła moje dłonie. Facet zaniósł mnie do fotela. Przez cały czas wierzgałam nogami i krzyczałam. Posadził mnie na nim i przypiął mi do niego ręce skórzanymi paskami. Następnie odsunął się ode mnie.

Susan podeszła do mnie i rzuciła kpiące spojrzenie.

- Jak się masz, Eleno?- spytała jakby nigdy nic

- Dla Ciebie panna Bishop!

Susan zaśmiał się głośno.

- Nie zadzieraj noska, moja droga. W Twojej sytuacji nie wypada!

- Po co mnie tu trzymasz? Chodzi o okup? Zapłacę każdą cenę!

- Och dziewczyno! Czy ty myślisz, że ja potrzebuje pieniędzy? Tobie tylko to w głowie!

- To co?- rzuciłam wściekła

Kobieta uśmiechnęła się do mnie. Zauważyłam, że u góry błyszczą jej długie i ostre KŁY.

- O nie! Zaraz wyskoczysz, że jesteś wampirem, a ja mam coś czego ty potrzebujesz!- zaśmiałam się histerycznie

Kobieta nie odpowiedziała tylko dalej się uśmiechała. Wkrótce na dole pojawiły się również kły, tym razem mniejsze.

- A co to do jasnej cholery ma być?- wrzasnęłam

- Nie krzycz, moja droga!

- Tak, tak. Teraz powiesz, że jesteś … wampiro-czymś i chcesz mnie zjeść!

- Skończ już z tym wampirem! Myślisz, ze tylko one istnieją? – zirytowała się kobieta

- To czym ty cholera jesteś?

- Kim!- poprawiła mnie- Wilkiem moja droga!

- Wilkołakiem?- spytałam bezgłośnie

- Och, można tak powiedzieć ale uważam , że brzmi to niezwykle prostacko! Nie uważasz?

Rozdziawiłam usta ze zdziwienia, a Susan zachichotała.

- Ale nie ma pełni!- uparłam się

- Ludzie mają bujną wyobraźnie!- zaśmiała się

- Czyli nie rani was srebro i nie zmieniacie się w złe stwory podczas pełni?

Kobieta pokręciła głową.

Właśnie mój cały świat zadrgał w posadach. Zburzyła go! Same istnienie wilkołaków wydawało się niemożliwe , a to, że nie da się ich zabić srebrem niesprawiedliwe!

- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha!- kobieta zachichotała

W tym czasie podszedł do mnie Henk i zaczął dezynfekować mi ranę na policzku.

- Zobaczyłam wilkołaka!- mruknęłam

- Wilka!- poprawiła mnie Susan

- Czyli to z pełnią i srebrem to nieprawda?

- Z pełnią to wyolbrzymienie faktu, podczas pełni jesteśmy po prostu silniejsi.

- Czyli podczas zaćmienia słabsi- domyśliłam się

- Bystra z Ciebie dziewczynka- Susan już się nie uśmiechała

- A ze srebrem? Jak można was zabić?- spytałam ciekawa

- Myślisz, że będę na tyle głupia i ci powiem?- warknęła

- Jak dla mnie to ty już jesteś głupia!- mruknęłam

Kobieta zaśmiała się głośno.

Nagle ktoś wszedł.

Był to Nick, kolega z liceum. Jest on wysokim, muskularnym facetem o ostrych rysach twarzy. Miał oliwkową karnacje, ciemne oczy i brązowe, krótkie loczki.

Nie znałam go zbyt dobrze.

- Ach tu jesteś, mamo!- powiedział donośnym głosem- Szukałem Cię!

- Mamo? – powtórzyłam bezgłośnie

- Poznaj mojego syna- Susan uśmiechnęła się

- Co ona tu robi?- spytał beznamiętnie

- Jest mi potrzebna- odparła Susan

Wtedy wybuchłam.

- Ty skurwielu! Pomóż mi, a nie będziesz się stał i patrzył! – wrzasnęłam

- No świetnie- wymamrotała Susan

W tym momencie przy fotelu pojawił się Nick, chwycił mnie za gardło i błysnął kłami przed oczami.

- Coś powiedziała?- warknął

Opanowałam napad panicznego kaszlu.

- Coś ty powiedziała?- warknął po raz kolejny

- Nick, uspokój się- powiedziała Susan

- Spieprzaj!- odparłam cicho

- Och masz mocną esencję życiową! Miło będzie ją pożreć!- zaśmiał się gardłowo

- Nick- powiedziała nagannym tonem pani Morley- Ona jest mi potrzebna! Jeszcze nie przyszedł czas na jej śmierć.

- Obraziła mnie!- warknął

- Więc weź wynagrodzenie lecz nie w postaci jej życia!- powiedziała stanowczo

Chłopak spojrzał an mnie, a potem zerwał srebrny krzyżyk z mojej szyi.

- Dobrze , a teraz odejdź!- rozkazała Susan

Chłopak puścił moją rękę i wyszedł z pokoju.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Prue 17.01.2015
    Ilość dialogu mnie zmiażdżyła. A ich rozmowa była dość wymuszona. Ode mnie 3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania