Dadosesani - opowiadanie VI
Przez bramę, co broniła dostępu do grodu od strony wzgórz starożytnych Dalków wjeżdżało dwóch konnych, po strojach nie można było się rozeznać z jakich stron przybywali. Konie mieli utrudzone i pokryte błotem, na płaszczach dało się rozpoznać, że klika dni byli w drodze. Strażnik z groźnym wyrazem twarzy zagrodził im drogę, celem zwyczajowego ofukania i wypytania się dokąd i po co do grodu. Już miał rozpocząć przemowę, gdy jeden z konnych uchylił połeć płaszcza za którego ukazał się duży, złocisty chrest. Wartownik widywał ten znak, wiedział co oznacza i kto go nosił. Zmieszany powiedział:
-Pan Gniewomir w grodzie oczekuje wieści. Witamy!
Podróżni, nie zwrócili większej uwagi na wojaka i udali się wprost pod duży dębowy dom, który był siedzibą kasztelana na Kożuchowie. W izbie panował półmrok, ogień leniwie dogasał, gdy weszli przybysze Gniewomir dorzucił wiązki łuczywa i bierwion - nagle płomień oświetlił izbę, gospodarza i przybyłych gości.
-Witajcie z czym bogi przygnały w nasze skromne domostwo?
-Witaj kasztelanie, Bóg z Wami.
-Siadajcie, jedzcie i pijcie, mówcie, mówcie jakie wieści, jakie rozkazy?
Przybysze zasiedli na bukowych ławach, świeżo widać heblowanych i przełamali się ciemnym chlebem, rozerwali zimną kuropatwę, uczynili chrest i z pełnymi ustami zaczęli mówić prawie jednocześnie.
-Pani, pani pozdrawia, przesyła pozdrowienia, Księżna pozdrawia Was Gniewomirze. - mówili jeden przez drugiego.
-Oda, knehini nasza umiłowana, pyta czy wszystko gotowe?
- Sygnały gotowe, ludzie pewni i opłaceni?
- Gdzie, gdzie miejsce przeprawy, a wiecie jakie ważne aby brody dobrze oznaczyć, no, no kasztelanie – gotowe?
- Tak wszystko przygotowane, ale wieści, wieści złe, bogi dają znaki, czekać, czekać trzeba.
-Na co czekać, na wasze pogańskie gusła i zabobony, nie trzeba działać!
-Ale Panie Waregi podobno na Odrze się pojawili, źle to dla naszej sprawy.
-Waregi powiadasz, a jakie?
-Z Jomsborga – Wolina Panie.
-Jarl Siglawdi czy inny rozbójnik?
-Nie wiem Panie, nie wiem.
-Jak to nie wiesz, to za co Pani nasza ci złotem płaci!
- Będę wiedział, ludzi posłałem, dowiem się co za jedni, ale bogi znaki, znaki dają!
-Jakie pogańskie znaki?
„Kapłan podobno śmierć widział! No i dobrze widział, to śmierć dla wrażego pomiotu czeskiej ladacznicy. Tfu, tfu. Panie, Panie, dziady po siołach pieśni o lwie na zielonych wzgórzach podobno śpiewają i duchy widują. Pogański kraj ledwie niedawno władza Jezu Krysta tu panuje, pobuduje się kościoły to duchy i widziadła znikną, ale ten lew to ciekawe kto Otto czy Świętopełk, ciekawe, ciekawe.”
Dolej jeszcze wina i słuchaj uważnie bo nie będę szczepił jęzora dwa razy. Wojsko na granicy na Łużycach czeka sygnału, w Miśni hufce naszej Pani z synami, Czechowie też w gotowości pono już stoją – padnie pomiot Dobrawy od naszego ciosu. Chwała knezią i kneżnej, ale siła wojów?
Damy rade jak Wy wsparcie dacie… Musimy zająć ziemię Bobrzan, Dziadoszyców, Odrę utrzymać, jak wytrwamy to inni ruszą a wtedy padnie ścierwo Bolesławowe.
Panie ale znaki, lew…. Nie martwcie się ino wołajcie Mladę, tę niewolną wiecie na co – poigramy sobie przed nocką, dziś dwóch na jedną atakować będziem, no wołaj, ha ha, damy jej w żopu jak bękartowi czeskiemu, no wołaj i wina jeszcze!!!”
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania