Poprzednie częściDadosesani

Dadosesani. Saga słowiańsko - wikińska. Opowiadanie X

Drakkary młodego jarla Racibora napędzane silnymi ramionami Wikingów z Jombsborga leniwie przeszywały fale szeroko rozlanej rzeki Odry. Dzicy wojownicy, w żyłach których płynęła zimna krew północy z niepokojem przyglądali się prastarej puszczy. Stare dęby, buki, graby i olchy oraz powyginane wierzby budziły lęk, którego nie zaznali na morzach. Racibor wydawał się spokojny, na twarzy miał wymalowany lekki uśmiech, ale w sercu tliła się jeszcze niepewność, czy dobrze postępuje, czy wybrał właściwą drogę. Chciał wyruszyć do nieznanej krainy, pchało go przeznaczenie, którego do końca nie rozumiał, wiedział że tak musi uczynić, ale lęk był i wciskał się jak kolec i ranił rozdartą duszę. W głowie tkwiły słowa przepowiedni, dziwne słowa, które przygnały go na odrzańskie wody w krainie Dziadoszyców.

 

Z zamyślenia wyrwał do ostry głos Ragnara.

 

-Jarlu widać grodzisko Bytom ku któremu wysyła nas Odyn.

 

Racibor ujrzał przez biała mgłę palisadę grodową i port, gdy spojrzał w kierunku zachodzącego słońca zdawało mu się, że widzi jakby lwa biegnącego po zielonym wzgórzu górującym nad doliną rzeki Odry. Stał i patrzył, gdy nagle świst przelatującego ptactwa wodnego wskazał mu inne zjawisko dziejące się na wodami rzeki. Z dąbrowy wyłoniła się grupa słowiański wojów a głos rogu wyraźnie oznajmił komunikat skierowany do Waregów.

 

Jarl nakazał przybicie do jednej z większych zatok odrzańskich i wspólnie z starym Ragnarem zszedł na piaszczysty brzeg. Przewodzący zbrojnej drużynie, stary wojownik słowiański,skłonił się i rzekł:

 

-Wyście Panie Racibor, jarl nad wojownikami z Wolina.

 

-Tak, jam Jarl Racibor.

 

-Mam dla was wiadomość od kasztelana grodowego, oczekuje Was na polanie pod starym dębem, ma Wam do przekazania polecenie naszego Knezia. Ruszajmy – konie czekają!

 

Racibor i Ragnar dosiedli wierzchowców i udali się wraz z pocztem zbrojnych w wskazane miejsce. Jarl dosiadał pięknego czarnego ogiera o krwistych, ognistych oczach i zdał sobie sprawę, że na końskim grzbiecie czuje się tak samo dobrze jak na drakkarze podczas mocnego wiatru rozwiewającego włosy. Podczas galopu przez pokrytą rosą łąkę wydawało mu się, że rosa osiadająca na brodzie ma słony smak morskiej wody. Wjechali na polanę, pod dębem stało dwóch mężczyzn – jeden stary i przygarbiony o długiej, siwej brodzie w dziwnym, długim i poszarpanym płaszczu z kosturem w dłoni. Drugi mężczyzna był w wieku Racibora, ale włos miał płowy i nie nosił brody, był wysoki i dobrze zbudowany a postura wskazywał na wrodzoną siłę i witalność. U boku przypasany miecz nie był mieczem używanym przez słowiańskich wojowników był to....ulfberth, taki sam jak nosił młody wiking.

 

-Witaj Raciborze synu Chociemira, Pana na ziemi Dziadoszyców. Witaj w domu!

 

Racibor nic nie odpowiedział postąpił dwa kroki, pot sperlił jego czoło, podparł się o ramię Ragnara, ale stary Wareg nie utrzymał bezwładnej postaci i Wiking osunął się na wilgotna murawę świętej polany mieszkańców nadodrzańskiego grodu. Chciał się podnieść, gdy strzała utkwiła mu w lewym przedramieniu – zerwał się jak żbik z mieczem w dłoni i skoczył w kierunku młodego wojownika. Ten powstrzymał go wymownym gestem wskazując chmarę wojów wybiegających z puszczy.

 

Świsnęły strzały i kilku grodowych z Bytomia przeszył ból, ale stali dzielnie otaczając Racibora i swojego dowódcę. Napastnicy z przerażającym wyciem wpadli na polanę, iskry posypały się na wilgotna trawę świętej polany. Prastary dąb w milczeniu obserwował zmagania i gdyby mógł opowiedzieć co zobaczył, to z pewnością opisał by historię młodego Wikinga o słowiańskim imieniu i jasnowłosego Dziadoszyca, którzy z furią odpierali cięcia napastników i sami zadawali śmiertelne ciosy a ich ulfberthy pokrywała warstwa krwi.

 

Stary Ragnar padł jako jeden z ostatnich, nie chciał umierać, ale bogowie postanowili inaczej. Przywiódł jarla do ziemi przodków, ale miał mu jeszcze tyle do powiedzenia...kiedy nieznośny ból odejmował mu oddech, stary wiking poczuł na twarzy miękki dotyk, przymknął powieki i zobaczył lwa a za nim kroczyła śmierć.

 

„Racibor obudził się zlany potem, paliła go gorączka i pragnienie, kobieta o płowym warkoczu podał mu kubek, pił ale nie była to woda, nie znał tego smaku, nie wiedział co to za napitek, ale nie odczuwał lęku – tylko bój. Wychowany na morskich falach nie mógł poznać smaku soku z siwej brzozy, pił i czuł jak trawiące go pragnienie ustępuje. Leżał na niedźwiedziej skórze i próbował przypomnieć sobie wszystko co zdarzyło się na polanie pod dębem, młodego wojownika z magicznym mieczem, wspomniał jego dziwne słowa i to co wydarzyło się później. Widział twarze wojowników, których odesłał tam, gdzie przebywają duchy ich ojców i dziadów. Rozmyślał, był słaby, żył ale nie wiedział gdzie jest i co stało się z Regnarem i jego drużyną. Nie miał siły wstać, gdy drzwi zaskrzypiały i ukazał się w nich Słowianin o płowych włosach i znajome oblicza wareskich wojowników”.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 09.01.2015
    Nie moje klimaty, nadal. Ale jakoś zaciekawiasz mnie, całość jest taka zgrabnie napisana 4:)
  • Dzięki za komentarz. Pierwszy rozdział będzie miał XIII opowiadań. Pozdrawiam
  • Bardzo lubię takie klimaty. Fajnie napisane.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania