Poprzednie częściNefilim-PROLOG

Nefilim-ROZDZIAŁ IV

ROZDZIAŁ IV

Stoję na skraju lasu. Gdy wychodziłam z pokoju przez okno, zegarek pokazywał 1.00 w nocy, tata już dawno spał niczego nieświadomy. Waham się, gdy widzę nieprzeniknioną ciemność przede mną. Pierwszy raz boję się wejść do tego lasu. A przecież robiłam już to setki razy. Setki razy wymykałam się z domu po to, żeby odnaleźć to miejsce. Teraz już nie jestem taka pewna, czy chcę je odszukać. "Ness, wiesz, że tam jest odpowiedź. Wiesz, że nie możesz dłużej tylko śnić. Valerie..." -w głowie kłębi mi się tyle myśli... W końcu biorę się w garść, wdycham głęboko powietrze i wchodzę w mrok.

Ciemność nie sprawia mi kłopotu. Dobrze wiem, w którą stronę iść, nie potykam się o gałęzie, nie wpadam na drzewa. Można powiedzieć, że tą cześć lasu znam jak własną kieszeń. Co jakiś czas słyszę pohukiwanie sowy i trzask suchych gałęzi, gdy jakieś nocne stworzenie przemyka niedaleko mnie, szelest liści na drzewach,którymi porusza wiatr. Kocham tą wolność. Tą samotność. Las należy do mnie. Czuję się tutaj tak dobrze. Nieważne, że jest noc, wcale nie jest tutaj niebezpiecznie tak jak wielu ludziom się zdaje. Nigdy nie widziałam w, tym nic złego, że odbywam swoje wędrówki ciemną nocą. Z każdym krokiem czuję, że jestem już blisko. Nieświadomie przyspieszam kroku. Nagle zdaję sobie sprawę z tego, że nie słychać już hukania sowy, nie słyszę żadnych innym zwierząt buszujących między drzewami. Jest głucha cisza. Tak jakby nagle cały las zamarł w oczekiwaniu na coś. Tą cisze przerywa tylko mój oddech, który teraz stał się szybszy. Czuję dziwny niepokój. Przystaje na moment i nasłuchuję. Nagle słyszę głośny trzask za moimi plecami. Jakby ktoś się skradał i nagle nastąpił na gałąź. Szybko się odwracam i próbuję przez zmrużone oczy wypatrzeć czegoś pomiędzy drzewami. Serce wali mi coraz mocniej. Niepokój wzbiera na sile. Gdy niczego nie dostrzegam parskam śmiechem, a w myślach karce się za głupotę "Niby kto jeszcze jest na tyle głupi, żeby o tej porze hasać po lesie? To tylko zwierzęta." Ruszam dalej, ale moje mięśnie mimo wszystko nadal są napięte. Jakbym w każdej chwili była gotowa uciekać. Śmiech. Ktoś się śmieje. Nie przesłyszałam się, to na pewno nie był wiatr. Staję. Rozglądam się dookoła. Moje serce wali jak młot. Chichot. Bardzo blisko mnie. Rzucam się szybko biegiem przed siebie. Zaczynam potykać się o wystające konary i o własne nogi. Gałęzie smagają mnie po twarzy. Teraz już nie widzę gdzie biegnę. Na oślep do przodu byleby z daleka od tego przerażającego śmiechu. Mój oddech jest głośny i przyspieszony. Właściwie to dyszę jak stary tramwaj,ale się nie zatrzymuję. Ani nie oglądam za siebie. Boje się. Czuję i słyszę za sobą kroki. Przyspieszam, ale to na nic, bo kroki i tak się zbliżają. Nagle przed sobą widzę jakieś prześwity. Tak! To światło księżyca! Jestem już na skraju lasu. Biegnę co sił w nogach, wynurzam się zza ostatnich drzew i ... Staję jak wryta. Moim oczom ukazuje się spory teren bez drzew ani krzewów. Sama trawa. Polana. Polana w środku lasu. Oglądam się za siebie i nasłuchuję po raz kolejny. Do moich uszu znowu docierają tylko dźwięki nocnej przyrody. Żadnego chichotu, żadnych kroków. Z powrotem odwracam się w stronę polany. To niemożliwe. To totalnie i bez zaprzeczeń niemożliwe. Odnalazłam to. Odnalazłam miejsce z moich snów... Strach został już dawno zastąpiony przez szok. Idę na środek polany i odkręcam się parę razy dookoła. Nie ma wątpliwości. Nawet w nocy potrafię idealnie rozpoznać to miejsce. Przez tyle nocy spędzonych uwięziona w jednym i tym samym śnie zdążyłam już przestudiować każdy cal, każdy milimetr polany. I proszę... niewiarygodne, ale właśnie stoję na niej i to na prawdę. W miejscu, gdzie jawa i sen miały się spotkać. Przez moment nawet zapomniałam o gonitwie w lesie i tym dziwnym śmiechu. Ustawiam się w miejscu, gdzie jak sądzę stoję we śnie i kieruję głowę w stronę drzew zza których zaraz ma ktoś lub coś wyjść. Miałam cichą nadzieję, że może teraz też poczuję to samo co zawsze. Strach pochodzący od tej istoty, swoją siłę i wielką moc. "Oh Ness... Życie to nie science-fiction", myślę "chociaż często to przypomina". Nagle robi mi się niedobrze. Zaczyna kręcić mi się w głowie. Słabnę. Zginam się w pół.

-Co się dzieje?- mówię na głos, sama do siebie, a moje słowa giną gdzieś w mroku nocy.

Całe moje ciało mrowieje. Czuję to samo co przed klubem. Upór... Wielką moc. Jest bardzo blisko. Sen odtwarza się na nowo. Nie wiem co się dzieje. Ta siła mnie miażdży. Nie jestem w stanie utrzymać się na nogach. Upadam. Całe moje ciało odmawia mi posłuszeństwa, czuję jakby nie należało do mnie. Boli mnie każdy mięsień jaki jestem w stanie wyczuć. Leżę na ziemi i jęczę z bólu i strachu. Przekręcam głowę w bok i dostrzegam sylwetkę jakiejś osoby. Mrużę oczy i widzę jak idzie w moim kierunku. Chcę krzyczeć, uciekać. Ale nie mogę zrobić ani jednego ani drugiego. Resztkami sił przetaczam się na brzuch i próbuję się czołgać. Ból przeszywa całe moje ciało i wiem, że nie dam rady nic zrobić. Odkręcam głowę. Postać zbliża się do mnie. " Boże ja zginę. Umrę tutaj i nikt nie będzie wiedział gdzie mnie szukać." Ta myśl wbija się w mój umysł jak ostrze. Nagle widzę coś białego, blask bijący od zbliżającej się do mnie postaci. Obraz staje się coraz bardziej zamazany, w dodatku to światło oślepia. Już nie dam rady.

-Tato, pomóż mi. - Tak brzmią moje ostatnie słowa, po czym zapadam się w ciemność.

*****

Daniel patrzy z góry na piękną istotę leżącą u jego stóp. Ubrana na czarno od stóp do głów. Włosy splątane, gdzieniegdzie są w nie powczepiane suche liście i paprochy. Na jej delikatnej twarzy rysuje się grymas bólu. Policzki ma zaróżowione z zimna, a usta lekko sine. Wygląda jak Śpiąca Królewna, tylko nie pasująca do bajki. "Jest taka krucha", myśli sobie. Kuca nad nią i odgarnia jej włosy za ucho. Chwilę się jej przygląda, po czym dochodzi do wniosku, że urodę bez wątpienia musiała odziedziczyć po matce. Nigdy nie przyzna tego na głos, ale ten Nefilim... Jest piękny. "Ona nie może być zła." Jednak Daniel dobrze wie, że Nefilimy bardzo lubią grać na uczuciach, na emocjach. Są przebiegłe i potrafią dobrze wykorzystywać swoją urodę. Nie można im ufać. Karci w myślach sam siebie za to, że zachwycał się ohydnym demonem. Jego zadaniem tu na ziemi jest unieszkodliwiać takie wynaturzenia, a nie podziwiać je. Chętnie by ją tutaj zostawił, ale musi spełniać rozkazy Hrabiego. Skoro on uważa, że Nessy jest ważna, to tak musi być. Prycha, po czym bierze ją na ręce. Jej głowa bezwiednie zsuwa się do tyłu odsłaniając przy tym piękną szyję. "Biedna, mała dziewczynka", myśli z sarkazmem. Wysuwa swoje białe skrzydła,macha nimi parę razy i bez wysiłku wzbija się w powietrze razem z nieprzytomną dziewczyną w ramionach.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 23.10.2016
    Świetny rozdział podobają mi się opisy; końcówka - Biedna, mała dziewczynka - dokładnie można sobie to samo pomyśleć ; Historia fajnie się rozwija ; 5:)
  • Staram się jak mogę :)
  • Angela 27.10.2016
    Muszę zgodzić się z Natalią, przedstawione przez Ciebie opisy są naprawdę świetne.
    Z przyjemnością zostawiam 5 : )

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania