Poprzednie częściNefilim-PROLOG

Nefilim-ROZDZIAŁ IX

ROZDZIAŁ IX

Poczułam ogromną ulgę, gdy przekraczając próg szkoły nikt przede mną nie uciekał, nie rzucał mi wystraszonych spojrzeń, znowu byłam zwykłą Nessy, w zwykłej szkole. Nikt nie pamiętał incydentu z wczoraj, a co najważniejsze - Alison też go nie pamiętała. Zaskoczyła mnie przy szafce i jak zwykle z promiennym uśmiechem na twarzy rzuciła:

-No cześć! Ale mam wieści! Nie uwierzysz! -czasami jej entuzjazm mnie przerażał. Z niczego potrafiła zrobić wielką rzecz.

- No dawaj co tam masz. - odparłam zadowolona, że moja przyjaciółka jest tutaj ze mną, stoi obok i nie patrzy na mnie jak na jakieś wynaturzenie.

- Nasza szkoła od dzisiaj jest bogatsza o dwa gorące towary. - mówi z wielkim bananem na twarzy.

-Heee? Zaopatrzyli kawiarenkę? - pytam zdezorientowana.

- Niee, głuptasie! Do naszego liceum doszło dwóch nowych uczniów! A dokładniej dwa gorące ciacha! - wyrzuca ręce w górę. Zachowuje się co najmniej jakby dostąpiła objawienia. O ironio! Myślę sobie. - A teraz najlepsze - mówi, a ja zastanawiam się co jeszcze może być dla niej lepszego. - Dowiedziałam się od Wendy, która dowiedziała się od Jane, która słyszała w sekretariacie jak jeden z nich wspominał, że ma historię z Panem Brownem. Jest w trzeciej klasie!

- I jesteś szczęśliwa, boo..?

-Nessy! My jesteśmy w trzeciej klasie i mamy historię z Brownem! A nasz nowy kolega prawdopodobnie nazywa się Daniel. To znaczy Jane tak słyszała i wiesz co... - Nie słucham dalej. Mój umysł zatrzymał się na imieniu chłopaka. Moje nogi robią się jak z waty a po moim ciele przebiega dreszcz. Nie, to nie może być prawda. Na pewno chodzi o innego Daniela. No, bo po co Anioł miałby chodzić do liceum? Zaraz mam chemię, a później historię. Boże, proszę jeśli tam jesteś to spraw, żeby to nie był Daniel Mój Irytujący Prześladowca! Gorliwie modlę się w duchu. - Neeeesssyyy! Słuchasz mnie? Ty znowu odpłynęłaś! - oskarża mnie moja przyjaciółka.

- Nie Ali, eee to znaczy przypomniało mi się o pracy domowej z bilogi, muszę lecieć, spotkamy się na historii. Pa! - trzaskam szafką i biegnę korytarzem jak najdalej od Ali. Oczywiście to z pracą domową to była ściema. Po prostu nie chciałam dalej słuchać o nowym uczniu. Coś mi mówi, że nie skończy się to dla mnie dobrze.

Na biologii nie mogłam się skupić. Ciągle nerwowo zerkałam na zegarek i stukałam długopisem w zeszyt. Nauczycielka po paru ostrzegawczych spojrzeniach, w końcu musiała zwrócić mi uwagę. Wymamrotałam "przepraszam" i wbiłam wzrok w boisko za oknem. Ta lekcja okropnie mi się dłużyła, ale w końcu po czterdziestu pięciu minutach, które zdawały się trwać wieczność zabrzmiał dzwonek na przerwę. Wybiegłam z sali i udałam się prosto do łazienki. Muszę się gdzieś schować, jestem tak zdenerwowana, że aż szumi mi w uszach. Pierwsze co robię to moczę ręce w zimnej wodzie i obmywam sobie kark. Spokojnie Nessy, nie panikuj, to tylko przypadek, to nie TEN Daniel, tylko inny. A bo to mało jest chłopaków o tym imieniu? Staram się uspokoić moje walące serce. Przyglądam się sobie w lustrze. Przecież gdyby to był on, chyba bym go wyczuła prawda? Moje rozważania przerywa dzwonek. A więc to już. Chwila prawdy. Wychodzę z łazienki i kieruje się w stronę sali. Widzę uczniów wlewających się do środka, w tym Alison. Nie wychwytuje żadnych nowych twarzy. Powoli znika ze mnie napięcie. Wchodzę do sali i zajmuje miejsce obok kumpeli. Po chwili do mnie dochodzi, że przed sekundą przeszłam obok Misty, a ona nic nie zrobiła. Żadnego chichotu, żadnego pogardliwego spojrzenia, czy komentarza. Nic. Tak jakbym w ogóle dla niej nie istniała. Czyżby Daniel wykasował mnie całkowicie z jej umysłu?

- Nessy, dobrze się czujesz? Dziwnie wyglądasz. - pyta zatroskana Ali, a ja zdobywam się na uśmiech i odpowiadam, że wszystko jest w porządku. Przyjaciółka wydaje się usatysfakcjonowana moją odpowiedzią. Uśmiecha się tylko i zajmuje swoimi notatkami o wojnie secesyjnej. Po chwili do sali wchodzi nauczyciel i lekcja się zaczyna. Ani śladu nowego. Ali musiała coś pokręcić, źle usłyszeć. Rozluźniam się i staram słuchać Pana Browna, który prawi o tym jak wojna secesyjna wpłynęła na handel i politykę. Robię notatki z taką zawziętością, jakby od tych informacji zależało moje życie. Nagle drzwi do klasy się otwierają. Nie podnoszę wzroku, bo jestem zbyt pochłonięta spisywaniem słów pana Browna.

- Eee dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. Nie mogłem znaleźć klasy. - znam ten głos. Zamieram, a moje ciało drętwieje. - Jestem nowy w szkole. Mam na imię Daniel. - Jasna cholera! Podnoszę szybko głowę i wciągam głośno powietrze, przy czym się krztuszę. Ali zaczyna walić mi w plecy, a cała klasa chichocze. Słodki Jezu co za wstyd! Kiedy już udaje mi się opanować kaszel, patrzę zażenowana w stronę Daniela. Wbija we mnie rozbawione spojrzenie, a na jego twarzy znowu pojawia się ten cholerny uśmiech. Widać, ze dobrze się bawi.

- Dzień dobry chłopcze. Proszę zajmij miejsce. Rozmawiamy właśnie o wojnie secesyjnej. - Anioł posłusznie zajmuje wolne miejsce, wyciąga zeszyt i szybko coś notuje. Patrzę na niego otępiała. Ten arogancki, cholerny dupek miał nie wchodzić mi w drogę! Co on sobie wyobraża. Ta szkoła była jedyną normalną rzeczą w moim życiu, a on chce mi to zabrać. Tego już za wiele. Nie zwraca na mnie nawet najmniejszej uwagi, ale to i tak nie sprawia, że czuję się lepiej. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że powietrze w klasie staje się tak gęste, że można by je kroić nożem. Alison zauważa moje zdenerwowanie.

- Wszystko gra? - kiwam głową w odpowiedzi. - Mówiłam ci, boski jest no nie? - Oh, Ali gdybyś tylko wiedziała jaki jest irytujący.

- Zwykły chłopak, nic w nim nadzwyczajnego - Oprócz tego, że jest Aniołem, dodaję już w myślach.

- Ale z ciebie egoistka Ness! - szepcze do mnie, a Pan Brown zwraca nam uwagę.

-Przepraszam - bąka Ali w odpowiedzi, a ja znowu spoglądam na Daniela. Patrzy na mnie, więc szybko się odwracam. To będzie najgorsza lekcja w moim życiu.

Kiedy się kończy, wystrzeliwuje z klasy jak rakieta. Byleby z daleko od niego. Chyba mi się to nie udaje, bo słyszę za sobą:

- Ej skowronku! Nie podziękujesz mi za posprzątanie po tobie? - jak on śmie?! Powoli wzbiera we mnie gniew, odwracam się i podchodzę do niego. Stoję tak blisko, że nasze nosy dzieli dosłownie parę centymetrów.

- Posłuchaj ty... tyy aniołku od siedmiu boleści - cedzę przez zęby - Nie wiem, dlaczego postanowiłeś, że będziesz niszczył moje życie. Miałeś nie wchodzić mi w drogę, a tymczasem przychodzisz do mojej szkoły! Radzę ci lepiej trzymać się ode mnie z daleka. Od Alison też. Z tego co wiem, nasze spotkania mają ograniczać się tylko do treningów, więc niech tak zostanie. Ta szkoła to mój świat, wolny od tych chorych historii o Aniołach. Rozumiesz?! - Sama jestem zaskoczona moją reakcją, a jak po chwili się okazuje połowa uczniów stoi na korytarzu i przygląda się nam w osłupieniu. Też są zaskoczeni. Wśród gapiów stoi też moja kumpela. Patrzy na mnie z niedowierzaniem. Też nie spodziewała się po mnie takiej ostrej reakcji. Tylko Daniel ze wszystkich obecnych jest jak zwykle spokojny i rozbawiony.

- Robisz z siebie wariatkę, wiesz o tym? - pyta. Nie odpowiadam. Rzucam w jego stronę najbardziej wściekły i morderczy wyraz twarzy, a później odchodzę z resztkami honoru jaki mi jeszcze pozostał.

Do końca dnia w szkole nie odzywam się ani razu. Jestem wdzięczna Alison za to, że nie zadaje pytań. Ona czasami na prawdę zdaje się wiedzieć więcej niż to pokazuje. Zna mnie i wie, że kiedy jestem tak zdenerwowana lepiej nie zachodzić mi bardziej za skórę. Tak, więc na w przerwie na lunch jemy swoje posiłki w milczeniu, a dokładniej ona je, bo ja nie jestem w stanie niczego wziąć do ust. Mój żołądek z pewnością ostro by zaprotestował. Od akcji na korytarzu nigdzie nie widziałam Daniela. I bardzo dobrze, myślę sobie. Szkoda tylko, że to ja zostałam tą szaloną dziewczyną, która rzuca się na nowych uczniów z wściekłością.

************

W końcu zabrzmiał ostatni dzwonek oznajmiający koniec moich katuszy. Ruszam w kierunku wyjścia, a po drodze spotykam Ali. Żegnam się z nią i znikam z tego miejsca najszybciej jak się da. Mam wrażenie, że drogę do domu pokonałam w parę sekund, bo kiedy się zorientowałam, byłam już na schodach prowadzących na ganek. Przez całą drogę miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi i jak sądzę, słusznie, bo przecież ten anielski dupek ma za zadanie mnie pilnować. Otwieram drzwi i wchodzę do domu. Do mojego przytulnego i bezpiecznego domku. Tata jest jeszcze w pracy, więc od razu ruszam do salonu i włączam na cały regulator muzykę z odtwarzacza. To jest mój sposób na stres. Głośna muzyka, tak by nie słyszeć swoich własnych myśli i ... bijącego jak dzwon serca. Idę do mojego pokoju, który jest zaraz nad salonem, więc doskonale słyszę stamtąd muzykę płynącą z głośników. Nagle nieruchomieje przed wejściem do środka. To jest dziwne, nie umiem tego wytłumaczyć, ale czuję coś złego. To uczucie podobne do tego, kiedy człowiek czymś się martwi, ale sam tak na prawdę nie wie czym. Stoję przez chwilę z dłonią na klamce. Czuję jak moje dłonie momentalnie robią się zimne. " Uspokój się w końcu. To tylko stres. Twoje emocje jeszcze nie całkiem opadły." mówię w myślach do siebie, po czym otwieram drzwi. Z moich ust wyrywa się pisk. Stoję niezdolna do choćby jednego ruchu. W oknie mojego pokoju, a właściwie na parapecie stoi kobieta. Wygląda dość normalnie,ale kiedy patrzy na mnie dostrzegam w jej oczach tylko czerń... Są jak czarna dziura, która pochłania wszystko dookoła. Każdą radość, miłość, bezpieczeństwo. Stoję i patrzę wprost na nią, a ona na mnie. Jestem jak zahipnotyzowana. Jej twarz jest pozbawiona wszelkich emocji, nie ma wyrazu. Zaczyna szumieć mi w uszach, a kiedy w końcu odzyskuje sprawność w mięśniach i na języku, chcę krzyknąć w jej stronę.

- Co do chole... - nie kończę, bo nagle tajemnicza kobieta wyskakuje z okna i już jej nie ma. Rzucam się biegiem do miejsca, gdzie przed chwilą stała. Wyglądam przez okno, ale nigdzie jej nie ma. Nie pozostał nawet mały, najmniejszy ślad. To niemożliwe, to się nie wydarzyło. Normalny człowiek zeskakując z takiej wysokości prawdopodobnie mocno by się potłukł i już na pewno nie zdołałby tak szybko zniknąć. Patrzę otępiała na swoje podwórko. Kiedy krew do mojego mózgu z powrotem dociera, zdaje sobie sprawę z tego, że Daniel, chociaż tak denerwujący, arogancki i zbyt pewny siebie - jest mi potrzebny. Ktoś wszedł do mojego domu, tak po prostu, jakby to było jego miejsce. Szybko zamknęłam okno, zasunęłam rolety i skierowałam się na dół do salonu, po drodze niemal sfrunęłam ze schodów, żeby wyłączyć muzykę. Pobiegłam do kuchni, wzięłam najostrzejszy nóż jaki mieliśmy w domu i wróciłam do pokoju. Ojca nie będzie jeszcze przez co najmniej cztery godziny. Do tego czasu będę musiała w razie potrzeby bronić się sama. Złapałam się na tym, że przez moją głowę przechodzą prośby, wręcz błagania o pomoc... do Daniela. Zjawi się, musi się zjawić. Siadam na podłodze pod ścianą, w dłoni ściskam nóż. Trzymam go tak mocno, że zbielały mi knykcie. Czekając na pomoc, staram się opanować drżące ciało. Po tym jak spojrzałam tej kobiecie w oczy nie czułam nic prócz strachu, smutku i poczucia, że jestem sama jak palec. Zaczynam wierzyć Danielowi i Hrabiemu. Są na świecie rzeczy, o których nikt nie ma pojęcia. A drzwi do nich właśnie się przede mną otwierają.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • katharina182 30.10.2016
    Tak też myślałam że prędzej czy później Daniel będzie z nią do szkoły chodził. Kurczę przerwalas w takim momencie... no wiesz co: ) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Ciekawe kto to taki wszedł do domu. Danej pewnie przyjdzie z pomocą... he. Zostawiam 5
  • Dobra nie będę kazał długo czekać :D Mam jakąś niezłą faze... Za momencik będzie świeżutki rozdział :D Dziękuję, że jesteś nadal ze mną :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania