Poprzednie częściNefilim-PROLOG

Nefilim-ROZDZIAŁ III

ROZDZIAŁ III

-Nessy- tata wypowiada moje imię właśnie tym tonem,który zawsze oznacza kłopoty- Ja na prawdę nie mam problemu z tym, że zdarzy Ci się napić czegoś mocniejszego, jesteś w końcu dorosła, ale coś takiego? Wypić, aż tyle żebym musiał Cię zabierać ze szpitala z powodu, jak wy to teraz mówicie... z powodu "zgonowania"? Myślałem, że jesteś bardziej odpowiedzialna.-patrzy na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem, a ja nie wiem jak się mam zacząć tłumaczyć. Prawda? Odpada, tak samo jak z Ali. Chwilę się waham i mówię:

-Tato przepraszam, koncert był naprawdę świetny, dobrze się bawiłam, poniosło mnie. To się nie powtórzy, możesz mi wierzyć.-odparłam z udawaną pokorą. Nie ma sensu kłócić się z Billym Prescotem. Jest tak jak mówi i już. Tata odwraca się ode mnie plecami, nalewa sok do szklanki i nic już nie mówi. Stwierdzam, że dyskusja jest już skończona, więc postanawiam wycofać się do swojego pokoju. Robię krok gdy nagle tata zadaje mi pytanie, którego tak bardzo chciałam uniknąć.

-Ness, chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć? Jeśli masz jakieś problemy...

-Tato-przerywam mu-powiedziałam, że to był jednorazowy, głupi wyczyn. Nie mam żadnych problemów-oprócz tego, że już nie mogę odróżnić snu ad jawy, nie wiem co jest prawdziwe ani co się ze mną dzieje, dodaje w myślach-Jeszcze raz przepraszam. Mogę już iść do swojego pokoju?

Tata dobrze mnie zna. Wie o tym, że jak się uprę to choćby nie wiem co, nie powiem co mi leży na sercu. Jestem mu wdzięczna za to, że zawsze szanował moje decyzje i prywatność. Tak jak teraz gdy nie drążąc dalej tego tematu pozwala mi odejść. Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o tą całą sytuację z koncertem, "zgonowaniem" i szpitalem spodziewałam się czegoś w stylu wielkiej awantury domowej itd. A tu proszę... Obeszło się bez wrzasków i wystarczyło tylko jedno przepraszam. To dobrze... Nie chce mieć jeszcze problemów z jedynym członkiem rodziny jakiego znam. Idąc po schodach na górę do swojej sypialni zastanawiam się jak zareagowałby tata, gdybym powiedziała co naprawdę się zdarzyło. Pewnie wtedy rozpętałabym wielką kłótnię, w której tata zarzuciłby mi, że nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje czyny i tylko wykręcam się niestworzonymi historiami. Nagle wpada mi do głowy pewien pomysł. Schodzę z powrotem ze schodów i idę do kuchni, tam gdzie zostawiłam tatę. Gdy czuje, że stoję obok, podnosi wzrok z nad szklanki z sokiem i pytająco unosi brew. Chwilę się waham, bo nie wiem jak zacząć, ale w końcu postanawiam zapytać prosto z mostu:

-Tato, nigdy nie powiedziałeś mi jak miała na imię mama. Dlaczego?

Nie odpowiada. Patrzy mnie swoimi zielonymi oczami,szerokimi ze zdziwienia, że akurat teraz o to pytam. Chyba miał nadzieję, że nigdy na to nie wpadnę, żeby się zapytać. Dalej milczy więc kontynuuje:

-Przez dziewiętnaście lat nie wypowiedziałeś jej imienia, zawsze tylko "twoja mama" lub "ta nieodpowiedzialna kobieta". Nigdy o to nie pytałam, bo myślałam, że nie jest mi do niczego potrzebne. Po co znać imię osoby, której się wcale nie zna. Nawet jeśli to moja mama. Ale teraz chcę wiedzieć. Jak miała na imię kobieta, która mnie nie chciała?- Proszę tato, odpowiedz mi, błagam w myślach. Nie odpuszczę. Nie teraz kiedy już to pytanie padło. Nawet jeśli zawisło w powietrzu obok nas. Muszę się dowiedzieć chociaż tej jednej rzeczy. Ale myślę, że chyba już znam odpowiedź. I tego boję się najbardziej. Tata przeniósł wzrok z powrotem na szklankę. Widzę jak bije się z myślami, chce powiedzieć, ale czegoś się obawia. Kładę mu rękę na ramieniu, żeby dodać otuchy. Czekam minutę, dwie, trzy... Zaczynam żałować, że zadałam to pytanie. To było głupie... Co ja sobie myślałam, że po dziewiętnastu latach ojciec nagle się przełamie i jakby nigdy nic zdradzi mi jej imię? Oj jak bardzo się myliłam. Zrezygnowana odwracam się na pięcie i ruszam znowu w stronę schodów.

-Valerie.

Staję jak wryta.

-Co?

-Twoja matka. Miała na imię Valerie. -mówi tata ze śmiertelną powagą.

To są chyba jakieś jaja. To samo imię padło z ust tamtego mężczyzny we śnie. Ale... jak to możliwe, że przyśniło mi się to jeszcze zanim się tego dowiedziałam. Nie mogę zebrać myśli. Jestem ciągle odwrócona tyłem do ojca. Nie mogę spojrzeć mu w oczy, bo zobaczy w nich tylko przerażenie. Dowie się, że coś ukrywam.

-Dziękuję. -tylko tyle zdołam z siebie wyrzucić i idę w stronę pokoju. Wchodzę, zamykam drzwi. Jestem zdezorientowana. Postanawiam, że zadzwonię do Alison. Może mi nie uwierzy, ale przynajmniej rzuci jakimś głupim żartem na ten temat i wszystko wróci do normy. Tak, tak zrobię. Sięgam po telefon, wybieram jej numer i czekam, aż odbierze.

-Ness? Cześć! Opowiadaj, straszna lipa? Jaki wyrok? Dostałaś w zawieszeniu?- Cała Ali. Nigdy niczego nieświadoma, ale za to taka kochana. Od razu się rozluźniam, chociaż głos nadal mam niespokojny, kiedy opowiadam jej przebieg rozmowy z tatą.

-Wow, twój tata chyba na serio Cię kocha, skoro nie dał Ci 25 w dożywociu. -ech Aliii żartuj, żartuj, bo zaraz powiem Ci coś jeszcze, myślę sobie.

-Tak, wiem. Słuchaj musisz mnie teraz bardzo uważnie wysłuchać okej? Chcę żebyś mi powiedziała, że ja nie zwariowałam i to wszystko to jest tylko zbieg okoliczności.

-Eee no dobrze dobrze, dawaj co tam masz. -Kocham moją przyjaciółkę.

-Wiesz o tych moich snach i tak dalej, prawda? Widzisz... Wtedy jak leżałam w szpitalu przyśnił mi się bardzo podobny. Byłam tam gdzie zawsze, wszystko był o takie samo, ale niezupełnie... -zaczynam opowiadać o, tym jak nie mogłam się ruszyć, o dwóch mężczyznach, którzy mnie nie widzieli i o rozmowie jaką między sobą prowadzili, a raczej o tym co udało mi się dosłyszeć. Powiedziałam o Valerie, której imię przemknęło się do moich uszu i, że w pewien sposób czułam, że jest ono ważne.- I teraz będzie najlepsze.-biorę głęboki wdech i mówię- przed chwilą dowiedziałam się od taty, że moja pseudo matka miała na imię Valerie.

Cisza.

-Ali,jesteś tam?

-Tak, jestem Ness. Po prostu mnie zaskoczyłaś. Czyli mówisz, że to imię śniło Ci się zanim jeszcze się o niej dowiedziałaś? Słuchaj... Może to rzeczywiście zbieg okoliczności. -To chciałam usłyszeć, nawet jeśli wiem, że to nie prawda. Nie ma zbiegów okoliczności. -Jest jeszcze druga opcja -mówi po chwili.

-Jaka? -Pytam zaciekawiona jej teorią.

-Jesteś czarownicą. -Mogłam się tego spodziewać. Nie mogę się na nią gniewać, naprawdę. To nie jej wina w końcu, że jest osobą mocno stąpającą po ziemi i zawsze znajdzie jakieś wytłumaczenie. Słyszę w słuchawce chichot i po chwili też zaczynam się śmiać. Wcale nie jest zabawnie. Chcę tylko żeby myślała, że mnie uspokoiła i, że zdałam sobie sprawę z własnych szalonych obsesji. Po chwili już gadamy o czym innym, w zasadzie skaczemy z tematu na temat, ale głównie to ona mówi. Ja nadal jestem myślami na tamtej polanie.

-Ali, muszę kończyć, tata woła mnie na obiad. Dzięki za wysłuchanie mnie i do zobaczenia jutro w szkole! Całuski.- żegnam się i odkładam telefon na szafkę nocną. Oczywiście to z obiadem to ściema. Po prostu nagle mnie olśniło. Już wiem co muszę zrobić. Tej nocy wejdę do tego przeklętego lasu i znajdę miejsce z moich snów. Wiem, że tam jest odpowiedź na wszystko.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Neikoo 22.10.2016
    Napiszę zwięźle, lecz na temat: ŚWIETNE, przedstawiasz nam postacie z taką dokładnością, że mogę zamknąć oczy i zobaczyć Nessy. Oczywiście piąteczka ;)
    Pozdrawiam ^^
  • Dziękuję, ze moja praca jest doceniona :) pozdrawiam również :)
  • Angela 22.10.2016
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej. Masz lekki styl i nie przynudzasz, a to ważne.
    Mam tylko małą uwagę: spacja przed i po myślniku : ) 5
  • Oki dziękuję za uwagę :)
  • katharina182 24.10.2016
    Jak narazie doszlam tutaj i podoba mi sie poki co coraz bardziej. Daje 5 oczywiscie. Jutro bede dalej czytac.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania