Saga Zmrok, Ucieczka po zmroku, rozdział 12

Śmiałam się, ciągnąc za rękę Jamesa. On tylko kręcił głową i uśmiechał się pod nosem. Pewnie nie był przyzwyczajony, że jego rozchichotana przywiązana w euforii, ciągnie go za rękę po chodniku, gdy mijają ich ludzie. Miętowe rurki ściele przylegały do moich nóg, a srebrno-biała tunika połyskiwała w bladym świetle księżyca. Brązowe baleriny na moich stopach delikatne stukały, przy każdym moim radosnym podskoku, a skórzana kurtka idealnie ze wszystkim współgrała. I odniosłam sukces. Udało mi się namówić Jamesa na włożenie czegoś innego, a nie ciągle tylko garnitury od Armaniego. Teraz miał na sobie zwykły podkoszulek i jeansy, a do tego brunatną, skórzaną kurtkę. Wyglądał jak prawdziwy niegrzeczny chłopiec, co sprawiło, że miałam ochotę chichotać jeszcze głośniej.

- Wizyta w tym... kapitalistycznym domu grzechu sprawiła ci tyle radości?- spytał, patrząc na mnie prawie z politowaniem

- To nie kapitalistyczny dom grzechu, tylko centrum handlowe, James- wywróciłam oczami

- A czy to nie jedno i to samo, kochanie?

Puściłam jego złośliwe pytanie mimo uszu.

- Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, oczywiście, że tak. Zwłaszcza kiedy jesteś moim modelem i mam nieograniczony limit na karcie- zaśmiałam się

- To pierwsze było najgorsze. Gdyby zobaczył mnie, ktoś z naszego ludu, miałby ubaw po pach. Wielki Mroczny stał się kukiełką, własnej partnerki.

- Ty to naprawdę umiesz wszystko zepsuć- zarzuciłam- A jakby to twojego ego troszkę się ukruszyło, to nawet wyszłoby ci na dobre!

Przyciągnął mnie do siebie i musnął wargami moje usta.

- Nie spłonąłeś przy pierwszej kasie, więc wyprawa zakończyła się sukcesem- powiedziałam z szerokim uśmiechem

- Oczywiście,- kiwnął głową- A później komornik zajmie nasz dom. Wydałaś fortunę, maleńka.

Trzepnęłam go od piersi i znów pociągnęłam za sobą.

- Miałeś czas ją zgromadzić, a ktoś musi ją w końcu wydać- powiedziałam- Zrobiłam zakupy, załatwiłam prawie wszystkie sprawy związane z firmą. Część pójdzie na ochroniarzy dla naszych ludzi. Specjalnie się ich wyszkoli, ale to już powierzyłam Samowi, który zgodził się być moim zastępcom.

- Mówiłaś to już kilka razu, skarbie- powiedział rozbawiony

- I pojedziemy w podróż poślubną- rozmarzyłam się

- Podroż poślubną?- przystanął

- Ależ oczywiście, że tak- znów go pociągnęłam- A czego ty się spodziewałeś? Skoro juz nas związałeś, to musi być gorąca podróz poślubna pełna dzikiego seksu!

- To ostatnie podoba mi się najbardziej- zamruczał i przyciągnął mnie do siebie

Owinął mnie ramionami w tali i potarł nosem o moje gardło, a później obsypał je pocałunkami. Znów mu uciekłam i pociągnęłam go za rękę, wymijając ludzi na chodniku. Westchnął niczym męczennik i pozwolił się prowadzić.

- Myślałam o Grecji, albo o Włoszech- powiedziałam- Tam gdzie są plaże i morze...

- I wielkie tłumy- dodał

Moje prychnięcie wymieszało się ze śmiechem.

- Bardziej preferowałabym Grecję. Później zahaczylibyśmy o Francję. Zawsze lubiłam wino.

Jego radosny i aksamitny śmiech wypełnił mój umysł.

- A potem Anglię- kontynuowałam

- W ogóle to wyruszmy w podróż dokoła świata- drażnił się, a później dodał na widok moich błyszczących się z podekscytowania oczu- Ja żartowałem, maleńka.

- Wiem, ale to dobry pomysł. Pomyślę nad tym.- odparłam- I dotrzemy do Irlandii i tam zamieszkamy na stałe.

- Irlandia? Myślałem, że preferujesz Stany.

- Przypominają mi o mojej niekończącej się ucieczce- westchnęłam- Chce zamieszkać w Irlandii, James.

- Pomyślimy nad tym- powiedział, uśmiechając się

Mogłam wyczuć w jego umyśle, że sprawa jest już przesądzona. Zrobi cokolwiek byle mnie uszczęśliwić. Hura! Będę miała dom w Irlandii!

- Sama chce urządzić tam dom- plotłam- I ogród. Duży ogród. Ale dom będzie urządzony w typowym stylu skandynawskim. Mówiłam, że musi być ogród? Żeby dzieci miały się gdzie bawić.

- Wspominałaś o ogrodzie, ale wzmianka o dzieciach podoba mi się bardziej- powiedział i znów przyciągnął mnie do siebie

Zostałam uwięziona w jego szerokich ramionach. Potarł brodą o moje jasnobrązowe, mocno falowane włosy. Przytuliłam czoło do jego gardła, a później gwałtownie się odsunęłam i znów ciągnęłam go przez tłum. Westchnął zawiedziony i powalił się prowadzić.

- No i przede wszystkim chce mieć węża- powiedziałam

- Węża?- uniósł brwi- Ale jako gada?

- Nie głuptasie. Jako torebkę- wyjaśniłam- Kupię ją w Paryżu. O Boże! Paryż! Stolica mody!

Obróciłam się dokoła, na jego palcu. Zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy.

- Nawet nie wiesz ile przynosisz mi radości- powiedział

- Martwi mnie tylko Alex. Nie można się z nią skontaktować, zniknęła.- powiedziałam- Boję się, że się zabiła- powiedziałam cicho

- I dlatego zabrała wszystkie swoje rzeczy, tak? Ale masz rację, coś jest nie tak. Jeśli chcesz to poproszę kogoś, by się tym zajął

- Mógłbyś?- spytałam z nadzieję

Kiwnął głową. Podskoczyłam radośnie do niego i pocałowałam go w policzek.

- Dziękuję, jesteś kochany

- Pocałuj mnie jeszcze raz, a kupię ci buty od Prady- zażartował

Pocałowałam go jeszcze raz.

- Wisisz mi buty od Prady. Sandałki- powiedziałam- Będą akurat do Grecji.

Wzniósł oczy do nieba, a ja znów zaczęłam go ciągnąć, mijając coraz mniejsza ilość ludzi na chodniku. Robiło się też coraz ciemniej. Po chwili James nie pozwalał już się ciągnąć. Otoczył mnie ramieniem ( autentycznie uwiesił się na mnie) i szliśmy krok w krok.

A reszta zdarzyła się bardzo szybko. Najpierw poczułam wielki przypływ moc, a James pchnął mną tak mocno w bok, że przeleciałam dobre pięć metrów. Jego natomiast otoczył lew i pantera. Nie trudno się chyba domyśleć, że mówię o zmiennokształtnych. Skoczyły na niego, obydwa na raz, a ja poczułam, że coś chwyta mnie za kostkę i rozrywa mi skórę, aż do kości.

Jeszcze jedna pantera!

- Miało was zostać tylko dwa, a nie trzy- wymamrotałam zdezorientowana, a później ogarnęłam się

Kopnęłam ją/go ( chyba ją, bo pantera to rodzaj żeński. No co? Też chodziłam do szkoły!) w pysk, zaskomlała cicho i puściła moją kostkę,. Później uderzyłam nią falą wody z fontanny za mną, ale to był błąd. Zachwiała się i położyła łapę zakończoną ostrymi szponami na moim brzuchu, aby utrzymać równowagę. Pazury przebiły materiał i skórę, a biała bluzka zabarwiła się na czerwono. Co za cholerny ból!

Później znów złapał mnie za kostkę, a ja ją zdzieliłam (znów!) nogą w nos. Zaskomlała głośniej i wściekła przejechała pazurami po mojej nodze, tworząc na niej głębokie i krwawiące oraz piekielnie bolące szramy.

Zapiszczałam z bólu i straciłam siły do walki. Krwawiłam przynajmniej z trzech miejsc i na dodatek to bolało.

A później było światło, ale nie takie niebiańskie. Nie umarłam. Tylko intensywnie żółte światło, które ogarnęło mnie i powodowało przyjemne ciepło. I nagle zniknęło, a ja ni krwawiłam. Nawet już nic mnie nie bolało. Usiadłam i uderzyłam panterę pięścią w nos, a następnie złapałam jej głowę i skręciłam jej kark. Gdy usłyszałam chrupnięcie przyprawiające o mdłości, złapałam ją silnie i oderwałam głowę od reszty tułowia. A później James znalazł się przy mnie.

- Spóźniłeś się. Poradziłam sobie- oznajmiłam niezwykle dumna

A później wziął mnie w ramiona i zaczął obsypywać buziakami całą moją twarz.

- Ej! - Uderzyłam go w ramię, żeby przestał mnie całować. - Gościu! Nie czas i nie miejsce! Pomóż mi wstać.

Postawił mnie na nogi i zaczął oglądać.

- Żyjesz- odetchnął z wielką ulgą

-Naprawdę?- zakpiłam

Ale on już zaczął mnie ignorować, ponieważ musiał spopielić ciało pantery. Później znów porwał mnie w ramiona i na ręce prz okazji.

- Możesz powiedzieć jakim cudem żyjesz?

- Też cię kocham- mruknęłam- Nie wiem, było świtało, a później bum! Jestem zdrowa.

- Bum?

- No było światło- wywróciłam oczami

Milczał przez chwilę

- Uratowała cię czarownica, skarbie- powiedział

Dopiero teraz zorientowałam się, że już jesteśmy w domu. Zaniósł mnie na górę do sypialni.

- Czarownica? Mylisz się, żadnej nie wypuścili by samej- zauważyłam

- I to mnie martwi- powiedział- Widać wiele wzięło przykład z ciebie i zwiało.

- Bóg jednak istniej- mruknęłam

W tym samym czasie moja bluzka poszła się paść, ponieważ rozerwał ją swoimi silnymi dłońmi.

- Wątpiłaś w to?- spytał pożerając wzrokiem moje piersi

Jego rozpalone, wilgotne usta zbliżyły się do moich piersi. Brzmienie jego głosu było hipnotyzujące i kuszące. Mogłabym zostać pochwycona w sidła na zawsze jedynie przez jego dźwięk. Z powodu intensywnej erotycznej przyjemności, jaką wywołały jego usta na mojej piersi moja rodzona krew zawrzała płomieniem, który zaczął lizać moją skórę. Jęknęłam cicho i miękko, a ten odgłos dotknął jego duszy jak muśnięcie skrzydeł motyla. Moje dłonie zsunęły się po jego grzbiecie, śledząc każdy zarysowany mięsień koniuszkami palców, odciskając go w swojej pamięci. Jego język muskał moją skórę, zmierzał w dół moich piersi, prześledził każde żebro. W tym samym czasie jego dłonie badały moje biodra i nogi ( kiedy ja pozbyłam się spodni?). Jego palce odnalazły swój cel, rozpalone wilgotne wejście, gorące i gotowe, czekające na jego przyjęcie. Wygięłam się w łuk pod jego dłonią, moje ciało żądało rozładowania. Jego palce wsunęły się głębiej upewniając się co do mojej gotowości, znajdując przyjemność w mojej namiętnej reakcji. Moje dłonie na jego nagiej skórze doprowadzały go do szaleństwa.

Jego zęby ugryzły moje udo. Język pieścił wszystkie miejsca zacienione oraz zagłębienia w moim ciele, podążając ścieżką wyznaczoną wcześniej przez jego palce. Krzyknęłam pod wpływem uczuć przelewających się przez moje ciało, burzliwych, niespokojnych, dzikich i nieskrępowanych. Nie byłam już dłużej przykuta do ziemi. Szybowałam wolna, wznosząc się spiralą w górę, wirując i wyrywając spod kontroli. Jamesa poruszało się nade mną, twarde i spragnione. Jego siła była ogromna, ale ręce były czułe i delikatne, kiedy obejmował moją głowę swoją dłonią. Między moje kolana bardzo delikatnie wsunął swoje, aby uzyskać dostęp do mojego ciała.

- Kocham cię, Elizabeth- powiedział czule- Kobieto, nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham!

Westchnęłam, czując jak fale przyjemności prześlizgują się przez moje ciało.

- Ja też cie kocham- powiedziałam zalotnie

Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale zamknął mi buzie pocałunkiem, wsuwając się we mnie.

Byłam szczęśliwa. Niezaprzeczalnie, masakrycznie szczęśliwa i już nic nie mogło tego zmienić!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania