Vigor 40
Dźwięk głośnej pojedynczej przyssawki połączony z równomiernym stukaniem rozbudzał umysł Igora.
Żaden z zegarów , które wisiały na ścianie nie tykały w podobny sposób a pamiętał je wszystkie. Ponad 40 w tej uszczuplonej kolekcji zaraz po przeprowadzce. We wcześniejszym mieszkaniu , które było o wiele mniejsze. Ich liczba przekraczała ponad sto dwadzieścia. Przeróżnych kształtów i wzorów. Wykonane z różnych materiałów, zaczynając od drewna, plastiku, metalu, stali a kończąc na ceramice. Zegary nakręcane, na baterie. Zegary podłączone bezpośrednio do gniazdka. Zegary z kukułką. Zegary z małym bądź dużym wahadłem. Zegary z pozytywką . Zegary grające kolędy co godzinę. Te zawsze robiły furorę na święta. Co godzinę inna ,wliczając w to kolędę „ Wśród nocnej ciszy” , która zawsze rozpoczynała świąteczną kolację wigilijną.
Zegary cykające, szeleszczące, prukające. Zegary, których sekundnik zdawał się emitować jeden niekończący się dźwięk bardzo malutkiego parowozu. Wszystkie jedyne w swoim rodzaju. Niepowtarzalne. Przynajmniej na ścianach mieszkania jego rodziców.
W latach osiemdziesiątych, każdy tak na prawdę mógł zgromadzić podobną kolekcję . Pchle targi, rynki na obrzeżach miasta, przydrożne stragany. Sprzedawały je na pęczki aczkolwiek, nie tylko zegary były w ofercie podejrzanie wyglądających sprzedawców. Dostać prawdopodobnie było można wszystko. To jednak zależało od grubość portfela oraz dobrych znajomość .
Matkę Igora interesowały jedynie zegary. Nowo zakupiony zegary zaraz musiał znaleźć miejsce na którejś ze ścian. W pokoju gościnnym, w jednym z trzech pokojów sypialnych, przedpokoju, kuchni czy nawet łazience. Wisiały wszędzie. Nawet na balkonie.
Koledzy , którzy go odwiedzali nie mogli utrzymać wzroku w jednym miejscu. Zawsze pytali :
- Igor, jak ty możesz wytrzymać w tym miejscu. W tym hałasie ? Wszystko tutaj tyka i cyka. W jednym miejscu szybciej w drugim z kolei wolniej. Można zwariować.
On jednak nie przejmował się tymi docinkami. Wracając po szkole do domu. Siadywał na kanapie w pokoju gościnnym i nasłuchiwał jak płynie czas. Wsłuchiwał się w czas tykających zegarów. Obserwował poruszające się wskazówki czy pozłacane wahadła, które w nieskończoność robiły to samo.
Jedną z rzeczy które lubił robić to wyłapywanie pojedynczych dźwięków konkretnego zegara I synchronizowanie ich z ruchem wskazówki sekundnika czy też dyndającego wahadła.
Nie taka prosta sprawa jeżeli dookoła ciebie jest 50 czy 60 zegarów tykających w podobny sposób.
Sprawiało mu to ogromną przyjemność. Pozwalało się wyciszyć. Skoncentrować. Zrelaksować po dniu niezorganizowanych obrazów i dźwięków jakim była szkoła podstawowa do której uczęszczał.
Na kilka sekund odpływał do miejsca , gdzie nikt inny nie miał dostępu. Gdzie czas stawał się wszechobecny i jeszcze bardziej namacalny. Nic wtedy nie miało znaczenia. Nikt wtedy nie istniał. Tylko on i równomiernie pojawiający się dźwięk.
- Tyk, tyk, tyk , tyk , STUK.
Na krótką chwilę, Igor zacisnął mocniej zamknięte oczy.
- Tyk, tyk, tyk, tyk , CZŁAP, CZŁAP, CZŁAP STUK.
- Hmmm–zamruczał niezadowolony.
- Tyk, tyk, tyk, tyk , CZŁAP, CZŁAP, CZŁAP, STUK.
Tym razem, ostatnie stuknięcie było o wiele głośniejsze . Huknęło niczym eksplozja śmiercionośnej bomby, która rozchodząc się długim echem zagłuszyła dźwięk równomiernie tykający zegarów.
- Nie ! Wykrzyknął, próbując poderwać się z pozycji leżącej.
Jedynie co mógł zrobić to lekko unieść głowę.
Leżał na unoszącym się w powietrzu blacie. Oprócz głowy, całe ciało miał pokryte miękką czarną substancją , która wyglądem przypominała żywą masę drobno sklejonych opiłków.
- Co to takiego ? -wydukał , nie zwracając uwagi na otoczenie.
Głośne człapniencie wyrwało go z tego nagłego wstrząsu zmuszając do podniesienia wzroku.
Zaciągając głośno powietrze do płuc , Igor jednocześnie wydobył z siebie przytłumione :
- Ooooooooo ........-
Wpatrywał się w postać robaka. Rozmiarów przeciętnego człowieka z długimi mackami ,które zakończone były drobnymi przyssawkami na kształt oczka od stetoskopu. Kształt robaka był niemalże taki sam jak kształt gąsienicy. Poprzecinany dużą ilością grubych fałd. Z parą odnóży w górnej części tułowia oraz grubą parą przyssawek w okolicy nóg . Wszystko to dla równowagi utrzymywał krótki ogon zakończony ostrym kolcem , który stukał za każdym razem kiedy istota starała się poruszyć. W przypadku tego osobnika ,wewnętrzna strona tułowia była koloru białego a zewnętrzna zielonego . Całe to cielsko było pokryte niezliczoną ilością samotnie sterczących włosków ,które dodawały jej jeszcze bardziej obrzydliwego tonu.
Jej głowa , przezroczysta w niektórych miejscach. Natrętnie wpatrywała się w jego twarz jednym dużym okiem , które było umieszczone pomiędzy dwoma sztywno stojącymi różkami.
- Glubb , glubb – istota powoli zabulgotała zawiniętym otworem gębowym w kształcie pofałdowanej trąbki.
- Gluuuubb – dodała po chwili .
Jedna z jej macek wysunęła się do przodu w kierunku głowy Igora . Przyssawka w kształcie oczka na końcu tej macki. Rozwarła się maksymalnie ociekając lepkim śluzem.
- Nie – przytłumionym głosem stanowczo zaprzeczał Igor .
- Nie – nie dotykaj mnie. Nawet nie próbuj !
- Nie waż się mnie dotknąć – protestował ,wiercąc głową na boki.
Macka niespodziewanie zmieniła swój kierunek i odpadła delikatnie na sam środek jego klatki piersiowej.
- E.... ? – odparł zaskoczony.
- To wcale nie bolało – odparł z ulgą , kiedy stojąca nad nim gąsienica poraziła go błękitnie
skwierczącym promieniem .
Z wygiętą do tyłu głową , Igor zesztywniał na kilka sekund.
- Aaaa – wykrzyknął z ulgą kiedy przyssawka odczepiła się od jego skóry .
- Aaaa – krzyknął ponownie wpatrując się w istotę rozwścieczonym wzorkiem.
- I po jaką cholerę to zrobiłaś ? -warknął rozgniewany.
- Przecież nic mi nie jest !
Rozglądając się po pomieszczeniu zrozumiał ,że jest ono całkowicie przezroczyste .Ściany , sufit a nawet podłoga. Bryła w której się znajdował , była rozmiarów pokoju szpitalnego . Sąsiadowała ona z innymi pomieszczeniami , w których przebywały inne istoty.
Nie było w nich nic innego jak ; lewitujący blat , na którym leżały dziwnych kształtów organizmy , duża gąsienica oraz zagadkowo wyglądająca tarka do bielizny. Tarka stała na dwóch długich nogach. Chudych jak zapałki. Miała długie chude ramiona oraz małą głowę w kształcie wypukłego trójkąta.
Pokoje rozciągały się w każdym kierunku , którym spojrzał. Każdy miał identyczne ustawienie
Igor wstrząsnął głową.
- Co to za miejsce ? – pomyślał.
Stojąca w pomieszczeniu obok tarka nagle obróciła się w jego stronę .
- O brachu ! – jęknął niepewnie Igor.
- Będą problemy ! – stwierdził kwaśno.
C.D.N.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania