Poprzednie częściVigor cz1

Vigor cz12

Oglądając zachód słońca z tarasu swojego mieszkania , Igor pomyślał , że ten widok jest naprawdę spektakularny. Tylko jego mieszkanie w całym budynku mogło dostarczyć takich niepowtarzalnych widoków. A wszystko za sprawą skrupulatnie wykonanego projektu pana Jacka Kowalika. Młodego architekta , który w nowatorski sposób otworzył ostatnie piętro, pozbywając się betonowych stropów i zastępując je mieszanką szkła i stali.

Wschodzące jak i zachodzące słońce, majestatyczne rozświetlało to wyjątkowe miejsce . Budząc z rana jak dobrze zaparzona filiżanka świeżej herbaty bądź kawy, czy kojąc też do snu pomarańczowym blaskiem zachodzącego słońca .

- Tak – westchnął Igor , opierając się o przeszkoloną balustradę.

- To wartę jest każdego wysiłku – stwierdził.

Słońce zaszło już za horyzont , pozostawiając za sobą fioletowo- czerwoną poświatę na poszarpanym niebie. Jasno zielony jeszcze przed chwilą park, czerniał powoli od nadchodzącej nocy.

- Niesamowite miejsce – rozmyślał Igor –wciąż jedno z najbardziej zielonych miejsc w Warszawie. I jedno z najspokojniejszych.

Jego rozmyślania przerwał dzwoniący telefon.

Przytłumiony dźwięktelefonu dochodził z salonu. Powolnym krokiem, Igor ruszył w stronę przesuwnych drzwi, które oddzielały salon od otwartego tarasu. Szeroki na kilkanaście metrów salon łączył się z otwartą kuchnią oraz korytarzem , który prowadził do głównej sypialni ,pokoju dziennego, oraz biblioteki .

Na środku salonu, stał stolik do kawy z półką w kolorze czerwonego mahoniu. Za nim zestaw trzy osobowej sofy oraz dwóch foteli marki Chesterfield , również w kolorze czerwonego mahoniu. Uroku dodawała wysoka chromowana lampa oraz szklany wazon sztucznych piwonii, które były ulokowane po bokach tej prostej kompozycji.

Jego grafitowy MiGXR, który imitował dźwięki starych aparatów z nakręcaną tarczą, brzęczał ochoczo leżąc na podłokietniku skórzanej sofy.

Ekran rozświetlał się numerem mecenasa Jana Kaczmarka. Podchodząc bliżej do sofy Vigor przywołał do siebie telefon skinieniem ręki.

Bez żadnych oporów, przelatując nad stolikiem, cienki grafitowy prostokąt wylądował w jego dłoni.

- Tak słucham –powiedział Igor, odbierając połączenie.

- Czy pan Igor Kowalski ? zapytał niepewnie głos.

- Tak , słucham - odparł Igor – W czym mogę panu pomóc, panie Janie ? – zapytał

- W czym może pan pomóc ? W czym może, pan.....- pan Jan jąkał się do słuchawki.

- Boże drogi ! – westchnął.

Lekko zaniepokojony Igor , usiadł na sofie zakładając nogę na nogę.

- Dobrze się pan czuję , panie Janie ? – zapytał.

- Czy coś się stało ?

- Czy coś się stało ? – powtórzył pan Jan.

- Próbowałem się do pana dodzwonić ale bez skutecznie. Gdzie się pan podziewał ? natarczywie pytał poirytowanym głosem pan Jan.

- Muszę pana najmocniej przeprosić ale byłem na spotkaniu z klientem. Musiałem być poza zasięgiem sygnału– wyjaśniał Igor.

- Gdzie pan był na tym spotkaniu ? W Himalajach ? pytał poruszony pan Jan

- Nie w Himalajach to może nie , ale tak się akurat składa , że poza granicami naszego kraju.

- Proszę mi wybaczyć panie Igorze – tłumaczył pan Jan – Ale muszę panu powiedzieć , że cokolwiek pan zrobił , to pomogło.

Od kilku godzin już , duszę w sobie wyrazy głębokiego uznania i podziękowania. Z tym, że nie mogłem się do Pana dodzwonić i z tego względu odniosłem wrażenie, że może panu nie zależy. Strasznie mnie to zdenerwowało na samym początku, ale potem sobie pomyślałem. Nie , to nie może być prawdą. Pan Igor tak się nie zachowuję. Jest uczciwym, młodym człowiekiem, który zawsze dotrzymuje słowa.

- Ma pan rację. Zawsze staram wywiązać się z danego słowa. Wydaję mi się, że jednak to ja jestem winien panu przeprosimy. Powinienem od razu do pana zadzwonić i wyjaśnić , że nie udało mi się jeszcze niczego załatwić w pana sprawie. Ze względu na późną porę, miałem do pana zadzwonić jutro , składając stosowne wyjaśnienia.

- Wyjaśnienia ? O czym pan mówi ? – zapytał zdziwiony pan Jan.

- Nic pan nie słyszał ? Dziewczyna jest zdrowa ! krzyknął do słuchawki.

- Nowotwór zniknął ! Nie ma po nim śladu !

- Bardzo się cieszę z tego faktu, Panie Janie . To najlepsza wiadomość jaką słyszałem od bardzo dawna, ale muszę przyznać, że nie miałem z tym nic wspólnego. Tak jak wspomniałem już wcześniej. Moje spotkanie z osobą, która mogłaby tutaj pomóc, nie doszło do skutku – skłamał Igor.

- Mówi pan poważnie ? Z niedowierzaniem zapytał pan Jan.

- Jak najbardziej. Bardzo mi przykro z tego względu – przyznał Igor

- Nie , nie musi pan przepraszać – zmieszanym głosem odpowiedział pan Jan.

- Wszystko przecież zakończyło się pomyślnie. Ja tylko.... – w słuchawce zapanowała cisza , przerywana głębokimi westchnieniami.

- Ja tylko nie rozumiem jak to się stało ?Siostra mi powiedziała, że to nie tylko nasza Agnieszka, wie pan. Ponoć to samo stało się z innymi dziewczynkami na tym oddziale. Wszystkie cudownie uleczone. Potrafi poan coś takiego wytłumaczyć ?

- Nie umiem na to odpowiedzieć. Nie jestem lekarzem. Takie rzeczy nie mieszczą mi się w głowie – stwierdził Igor.

- Jestem jedynie prostym doradcą- kontynuował

- A pan panie Janie , jak pan się o tym dowiedział ? – spytał Igor.

- Ja oczywiście od siostry – stanowczo odpowiedział pan Kaczmarek.

- Ona została wezwana do szpitala, po tym jak Agnieszka zrobiła awanturę, że chce wrócić do domu. Lekarze byli zaskoczeni jak dziewczyna po zabiegach chemioterapii może mieć w sobie tyle energii, żeby zrobić głośną awanturę. Przeprowadzili więc kilka testów a potem ku swojemu niedowierzaniu jeszcze kilka innych.

W szpitalu siostra spotkała również innych rodziców. Wszyscy we łzach, skruszeni do szpiku kości, czekali na wiadomość o swoim dziecku. Ponoć każde z nich wróciło do zdrowia, rozumie pan . To jakiś cud ! Cud nad Wisłą ! – krzyczał do słuchawki pan Jan.

- To rzeczywiście istny cud –odparł równie podekscytowanym głosem Igor.

- Ale proszę mi powiedzieć panie Janie, i proszę się nie krępować. Czy potrzebuje pan jeszcze jakiejś pomocy ? Cokolwiek w czym mógłbym pomóc ? Igor pytał z troską w głosie .

- Nie , u mnie wszystko w porządku. Nawet lepiej niż w porządku. Kamień spadł mi z serca – odparł pan Jan

- Już od dawna nie czułem się tak dobrze. W sumie to chciałem podzielić się dobrymi wieściami i podziękować za pana pomoc.Teraz wiem już , że nie miał pan z tym nic wspólnego ale chciałbym podziękować chociaż za słowa otuchy.

- To nic takiego . Nie ma o czym mówić – odpowiedział Igor.

- I tu się pan myli – wtrącił pan Jan.

- Dzięki panu, udało mi się położyć na chwilę dzisiaj po południu. Spałem dobre pół godzinny . Zaraził mnie pan chyba tym swoim optymizmem.

- Czasami nawet i mnie się udaję – odpowiedział życzliwie Igor.

- Nie to nie to – odparł pan Kaczmarek – Pan jest porostu życzliwą osobą. Przyjacielem jeżeli pan pozowali.

- Wydaje mi się ,że to dawno mamy już za sobą.

- Cieszę się, że tak pan myśli – pan Jan odpowiedział o wiele spokojniejszym tonem. - W takim razie, do zobaczenia w następnym tygodniu. Postaram się załatwić dla pana te dokumenty na czas. Chociaż tyle będę mógł dla pana zrobić. Do widzenia panie Igorze.

Głośnik telefonu trzasnął głuchym echem po czym rozmowa się zakończyła.

- Do widzenia - odpowiedział Igor ,wpatrują się w ekran telefonu, który pokazywał czas zakończonej rozmowy.

Siedząc w bezruchu , Igor wpatrywał się w nocne niebo przez szklane drzwi swojego tarasu. Kilka gwiazd ochoczo migało swoim jasnym blaskiem. Księżyc srogo łypał swoim przymrużonymi okiem. Mokotów powoli zapadał w sen.

Sprawdzając godzinę na telefonie , Igor rozejrzał się po swoim pustym mieszkaniu. Było za piętnaście dziewiąta wieczorem.

- Chyba jest we mnie więcej człowieka niż mi się wydawało – mruknął do siebie.

- To chyba był znak na który czekałem. W takim wypadku czas działać – dodał.

Wstając z sofy Igor poprawił swoją białą koszulę. Naciągnął rękawy, poprawił swój niebieski krawat . Ruchem ręki przywołał z wieszaka swoją marynarkę.

Stojąc na przeciwko ściennego, prostokątnego lustra , przyglądał się swojej sylwetce.

W idealnie dopasowanym garniturze, gładko ogolony, schludnie uczesany , prezentował się elegancko i profesjonalnie. To dodawało mu odwagi i pewności siebie. Krótka grzywka lekko opadała mu na czoło a w oczach tlił się jasny błysk.

- Tak – powiedział do odbicia w lustrze.

- Jesteśmy gotowi na spotkanie z prezydentem.

 

CDN......

Następne częściVigor cz13 Vigor cz14 Vigor cz15

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania