Poprzednie częściWilk -Rozdział I

Wilk - Rozdział IV

Oddech Gabriela zaczął powoli wracać do normy, krew przestała płynąć z jego ran. Uśmiechnęłam się z ulgą, przeżyje, to by było straszne, gdyby umarł zaraz po wyznaniu miłości.

- Wstawaj! - warknął mężczyzna stojący za mną.

Cały czas stał za mną z wycelowaną bronią w moją stronę, przez to co się wydarzyło zapomniałam o jego obecności. Przerażona stanęłam na nogi i spojrzałam mu prosto w oczy. Nie było w nich zła, nienawiści, tylko poczucie obowiązku, myślał, że robi dobrze zabijając nas.

- Nie jesteś zły - powiedziałam pewnie. - Co ci zrobiliśmy? Jesteśmy ludźmi, tak jak ty.

Mężczyzna roześmiał się chrapliwie.

- Ty nie jesteś człowiekiem - pokręcił głową -ty jesteś bestią.

Wycelował pistolet prosto w moją pierś. Pociągnął za spust, kiedy czyjaś rozwarta paszcza zacisnęła się na jego ręce, kula mnie nie zraniła. Mężczyzna upadł na ziemię, wilk nie robił mu krzywdy, stał nad nim i pilnował by nie zrobił czegoś jeszcze komuś.

- Weronika - tata pojawił się znikąd, jego głos drżał od tłumionej złości. - Idź z Rafałem.

- Ale... - spojrzałam na Gabriela.

- Powiedziałem, idź z Rafałem - głos ojca przemienił się w głos samca alfy.

Wilki nigdy nie sprzeciwiały się przywódcy, zawsze robiły to co im kazał. Istniały dwa powody, pierwszy, nie miały dość silnej woli, drugi, nieposłuszeństwo sprawiało wielki ból. Miałeś wrażenie jakby ktoś wwiercał ci się w czaszkę, narzucał swoją wolę, zgadzałeś się na wszystko by cierpienie minęło.

Rafał wziął mnie za rękę i odciągnął od Gabriela. Nie miałam najmniejszej ochoty tracić z nim kontaktu, to był skutek pocałunku w pełnię, chciałeś cały czas być z daną osobą. Oderwałam spojrzenie od rannego mężczyzny i ruszyłam za Rafałem. Szliśmy między drzewami, las w nocy wydawał się jeszcze bardziej mroczny, pełen tajemnic.Życie toczyło się w nim tak samo jak za dnia. Słyszałam pohukującą sowę, stado nietoperzy przeleciało nad nami. Drzewa swym kołysaniem uśpiły ptaki i małe zwierzęta kryjące się w ich koronach.

Kiedy byłam mała zawsze chciałam zamieszkać w lesie, mama opowiadała mi jak to wspaniale jest być wilkiem, widzisz wszystko dokładniej, wyraźniej to było dla niej niesamowite. Teraz sama nie wiedziałam czego chciałam, czułam się jak mała dziewczynka, która się zgubiła, potrzebowałam kogoś kto mnie odnajdzie i ochroni, powie, że wszystko będzie dobrze.

Drzewa zaczęły się przerzedzać i znaleźliśmy się na polanie, na której stał duży dom. Ściana, przez którą widać była cała przeszklona.

- Czyj to dom? - zapytałam ciekawa.

- Gabriela - Rafał spojrzał na mnie zdziwiony. - Nigdy tu nie byłaś?

Pokręciłam głową i przekroczyłam próg, mężczyzna poprowadził mnie do salonu. Był prosto urządzony, bez przepychu, beżowe ściany i dwie duże, białe kanapy. W pokoju oprócz mnie i Rafała znajdowała się jeszcze czwórka członków watahy i nieznana mi dziewczyna. Czułam na sobie ich spojrzenia, dlatego czym prędzej usiadłam obok Pawła, był dla mnie zawsze przyjacielski. Z postawy przypominał typowego wilka, szeroki w barach, dwa metry wzrostu i brązowe włosy jego oczy miały bursztynowy odcień. Przygarnął mnie do siebie ramieniem i oparł swoją głowę o moją.

- Nie będzie tak źle - powiedział pocieszająco.

W tym momencie trzasnęły drzwi i tata stanął w drzwiach. Na jego skinienie wszyscy wstali ze swoich miejsc, Paweł uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Czekało mnie starcie sam na sam ze zdenerwowanym alfą, będzie zabawnie. Tata zaczął przechodzić się po pokoju w tę i z powrotem, śledziłam uważnie każdy jego ruch bojąc się odezwać.

- Jak mogłaś to zrobić ?! -wydarł się na mnie.

- Co innego miałam zrobić? -zapytałam cicho. - Pozwolić mu umrzeć? Tego byś chciał, przecież jest twoim przyjacielem.

Ojciec otworzył usta i natychmiast je zamknął.

- Widzisz - kontynuowałam - nie miałam innego wyjścia.

- Zawsze jest inne wyjście - cedził słowa powoli.

Tylko parę kroków dzieliło go od kanapy, na której siedziałam.

- Dla mamy zrobiłbyś to samo - zauważyłam niewinnym tonem.

W oczach taty pojawił się niebezpieczny błysk, pożałowałam, że powiedziałam to na głos.

- To co innego - jego głos było opanowany - jesteś za młoda by to zrozumieć. Wiedz, że zrobiłaś coś nierozsądnego i nie popieram tego. Ale cieszę się, że byłaś do tego zdolna, gdyby nie ty, Gabriel by się wykrwawił.

Podniosłam głowę słysząc tą małą pochwałę, tata patrzył na mnie z cieniem uśmiechu na twarzy.

- Powinnaś się przespać, wyglądasz strasznie - głos alfy przemienił się w głos troskliwego ojca. - Anna wskaże ci pokój, tę noc spędzimy tutaj.

Dziewczyna jakby na wezwanie weszła do pokoju i uśmiechnęła się do mnie miło. Była całkiem ładna, mała długie blond włosy i niebieskie oczy.

Smutno skinęłam głową i ruszyłam za Anną.

- Tato? - stanęłam w progu. - Co z Gabrielem?

- Przeżyje - uśmiechnął się ciężko. - Już ty o to zadbałaś.

Moje serce zabiło mocniej, nic mu nie będzie, przeżyje. Weszłam z dziewczyną po krętych schodach i przeszłyśmy długim korytarzem pełnym pejzaży i portretów. Anna zatrzymała się przy drzwiach na końcu korytarza i otworzyła je.

- Tutaj będzie ci wygodnie -uśmiechnęła się. - Będę obok u Gabriela.

- Dziękuję - powiedziałam z wdzięcznością.

Z uchem przyciśniętym do drzwi czekałam aż dziewczyna wyjdzie od Gabriela. Chciałam z nim porozmawiać, może on tego nie chciał? Musiałam to wszystko z nim wyjaśnić, tylko raz powiedział, że mnie kocha a potem o mało co nie zginął. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi, kroki na korytarzu, policzyłam do dziesięciu i wyszłam z pokoju. Pokój Gabriela był naprzeciwko moich, zapukałam cicho i poczekałam, aż mężczyzna pozwoli mi wejść. Słysząc zaproszenie weszłam do środka i prawie otworzyłam szeroko oczy. Gabriel leżał na łóżku z obandażowanym brzuchem, nie miał na sobie koszuli. Oderwałam wzrok od jego mięśni i skrępowana usiadłam na skraju łóżka, mężczyzna przyglądał mi się z leniwym uśmiechem.

- Przepraszam za to co zrobiłam - powiedziałam ze wzrokiem wbitym w kołdrę. - Chciałam cię uratować, a nie wiedziałam jak to zrobić. Tylko to przyszło mi do głowy, jeśli mnie nie chcesz zrozumiem. Kto by chciał taką wilczycę, która nie wie nawet czy naprawdę chce nią być.

Gabriel przyłożył mi palec do ust, drgnęłam zaskoczona.

- Chcę tylko ciebie - przyciągnął mnie do siebie - na zawsze. Kocham cię odkąd pierwszy raz się do mnie uśmiechnęłaś, szaleję na twoim punkcie odkąd pierwszy raz na mnie nakrzyczałaś, jesteś wtedy taka urocza. - pocałował mnie w ramię. - A do tego tak słodko pachniesz, jak mandarynki.

- Jak mandarynki? - prychnęłam śmiechem. - Tylko na tyle cię stać?

- Najlepsze mandarynki jakie w życiu jadłem - uśmiechnął się słodko. - Jesteś dla mnie jak poranek, jak iskra w najciemniejszą noc, jak niewinność na polu bitwy. Jak mógłbym cię nie chcieć, pragnę cię jak niebo gwiazd.

Patrzyłam na niego ze łzami w oczach, nikt nigdy nie wyznał mi miłości w taki sposób.

- Jesteś jak...

Przerwałam mu pocałunkiem, był jak ziszczenie moich wszystkich marzeń. Byłam pewna, że zaraz zniknie, ktoś taki jak on nie mógł istnieć.

Wiedziałam, że z nim będę najbezpieczniejsza na świecie i być może najszczęśliwsza.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • milusia 12.11.2016
    Leci 5.
  • Karawan 13.11.2016
    Ciekaw jestem czy grasujące trole zauważają moje prywatne ocenianie? Korci mnie bowiem aby dać +31,2 co dałoby wreszcie średnią 5,5 tylko co jeśli te sqr3byki wstawią zaraz -1x10?. Nie lubię romansów i opowieści o miłości, ale...fajnie napisane! Dziękuję. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania