Poprzednie częściWilk -Rozdział I

Wilk - Rozdział XI

- O czym ty mówisz? - zapytałam przerażona, odkryła sekret, który był tak pilnie strzeżony.

Dziewczyna prychnęła lekceważąco i odrzuciła włosy do tyłu. Drzwi do łazienki otworzyły się i stanął w nich Gabriel. Lekarz w paru susach znalazł się przy Alicji i powalił ją na podłogę , leżała nieprzytomna. Ukucnął przy mnie i uwolnił moje nogi ze srebrnego łańcucha.

- Co z nią? - zerknęłam na dziewczynę.

- Nic jej nie będzie - mruknął lekceważąco - obudzi się i nic nie będzie pamiętać.

Gabriel podniósł mnie z podłogi i wyniósł z łazienki szkolnej.

- Skąd wiedziałeś? - zapytałam mężczyznę. - Skąd wiedziałeś, że jestem w niebezpieczeństwie?

- Poczułem, że się czegoś boisz - wytłumaczył - kiedy przestaniesz się bronić, też będziesz czuła to co ja.

Na korytarzu panowała cisza, do końca lekcji pozostało jeszcze pięć minut. Gabriel w paru minutach przeszedł całą drogę do drzwi i pchnął je całym sobą. Na dworze uderzyło mnie mroźne, grudniowe powietrze znów sypał śnieg. Auto mężczyzny stało zaparkowane tuż przed szkołą, tuż przy znaku zakazu. Gabriel wsadził mnie do samochodu, czułam się coraz słabsza, ból w nogach stał się nie do zniesienia. Mężczyzna odpalił silnik i auto wyrwało do przodu.

- Tata - odezwałam się z trudem - miał po mnie przyjechać.

- Czeka na nas w domu - spojrzał na zegarek - pewnie właśnie go roznosi.

Mój śmiech przeszedł w kaszel, Gabriel dodał gazu, dziś na pewno nie jeździł przepisowo. Auto podskoczyło, kiedy zjechało z asfaltowej drogi na kamienistą. Wkrótce byliśmy pod moim domem, wtuliłam się w ramiona Gabriela, palce zacisnęłam na jego płaszczu. Drzwi z hukiem otworzyły się i wypadł przez nie tata, był bardzo, ale to bardzo zdenerwowany.

- Byli tu Widzący - powiedział z obrzydzeniem - chcieli z tobą rozmawiać.

- Co im powiedziałeś? - zapytałam słabo.

- Żeby się wynosili.

- Tak im powiedziałeś? - upewniłam się.

Tata uciekł gdzieś wzrokiem. Na pewno tak im nie powiedział, pomyślałam, jednak nie wyraziłam tego na głos.

W całym salonie czuć było zapach Widzących, nie miałam ochoty przebywać tam gdzie byli oni. Gabriel delikatnie położył mnie na kanapie, kiedy tylko dotknął mojej nogi palący ból spowodował moje omdlenie.

 

 

Przez kolejne trzy dni nie wydarzyło się nic niepokojącego, wręcz przeciwnie było aż nadto spokojnie. w każdy czwartek w naszym domu spotykała się sfora (w zebraniach brali udział tylko mężczyźni). Prawa wilków powstały w średniowieczu i do tej pory się nie zmieniły, kiedy mama jeszcze żyła zawsze ją to denerwowało. Często dochodziło do awantur między nimi, zdarzały się latające przedmioty, np. talerze zależy co mama miała pod ręką, gdy się denerwowała była nieprzewidywalna.

Znów zatopiłam się w bolesnych wspomnieniach, nerwowo spojrzałam na zegarek , była trzecia, musiałam odebrać Jadwigę, na tatę nie miałam dzisiaj co liczyć.

- Idę po Igę! - krzyknęłam w puste ściany, wszyscy i tak mnie słyszeli.

Na dworze leżało jeszcze więcej śniegu niż przedpołudniem, dzielnie brnęłam przez nieośnieżoną drogę, moje buty przemokły i całe były oblepione śniegiem. Nim doszłam do przystanku wciąż padający śnieg pokrył mi całe ubranie, zmarznięta skuliłam się w wiacie.

- Hej! - ktoś stanął naprzeciwko mnie. - Jestem Wiktor, wychodzi na to, że jesteśmy sąsiadami.

- Nie wydaje mi się - pokręciłam głową - pod jakim adresem mieszkasz?

- Baśniowa 375.

Rzeczywiście, mieszkał parę kroków ode mnie, dziwne, że nigdy wcześniej go nie spotkałam.

- Od jak dawna tu mieszkasz? - zainteresowałam się.

- Od tygodnia - uśmiechnął się.

Wyjaśniło się, dlaczego nie znam, był tu nowy.

- Widuję cię jak idziesz do szkoły - powiedział zakłopotany - od razu przykułaś moją uwagę.

- Czym? - prychnęłam śmiechem. - Moim tanecznym krokiem, czy wesołym obliczem? - zażartowałam.

- Cała jesteś ideałem - złapał mnie za rękę.

Oburzyłam się i wyrwałam dłoń z jego uścisku, nie miał prawa mnie dotykać, nawet go nie znałam.

Wybawieniem okazał się autobus, miałam nadzieję, że Wiktor się w końcu ode mnie odczepi, nic z tego, usiadł obok mnie. Całą drogę nękał mnie o to bym podała mu swój numer telefonu, starałam się zbywać go żartami, ale nie zrozumiał delikatnych aluzji. Gdyby tego było mało wysiadł na tym przystanku co ja, szedł do tej szkoły co ja. Fantastycznie!

Moja siostra obrażona czekała na mnie przed budynkiem, była zła, że się spóźniłam.

- Co powiecie na łyżwy?- zaproponował Wiktor ze swoim bratem.

- Nie dzisiaj - zbyłam go.

Iga już popiskiwała zachwycona i składała ręce w błagalnym geście.

- Nie, nie, nie - zaprzeczyłam stanowczo - dzisiaj to zły pomysł.

- Czemu? - nie odpuszczał Wiktor. - Mamy czas.

- Nie mamy - warknęłam i pociągnęłam Jadwigę.

Wyrwała mi się wściekła i tupnęła nogą, zignorowałam ja i szłam dalej przed siebie. Dziewczynka podreptała za mną, smutna jakbym cos jej zrobiła.

- Sztywniara ! - krzyknął za mną Wiktor.

Zignorowałam go i z kamiennym wyrazem twarzy usiadłam na przystanku, Iga stała obok mnie ze łzami w oczach.

- Zamarzną ci na policzkach - ostrzegłam poważnie.

Nie zareagowała.

- Jutro pójdziemy na łyżwy - trąciłam ją w bok - z Gabrielem.

Jego imię zawsze działało jak lekarstwo, dziewczynka wyraźnie poweselała i przestała ocierać oczy. Całą drogę powrotną była w skowronkach. W domu wciąż panowała cisza jak makiem zasiał, w kuchni odgrzałam nam obiad i razem zjadłyśmy posiłek. Mała później poszła pobawić się do swojego pokoju, była niepokojąco cicho, pewnie udzieliła się jej atmosfera panująca w domu. Ktoś objął mnie w pasie ramieniem.

- Tęskniłaś za mną, mały wilczku? - szepnął mi do ucha.

- Nie mam nastroju - odepchnęłam go - idź sobie.

Odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował w sam czubek nosa.

- Mogę ci go poprawić - zaoferował się.

Przylgnęłam do niego całym ciałem, wiedziałam co chciałam ugrać.

- Obiecałam Idze, że jutro pójdziesz z nami na łyżwy.

- To stąd ta miłość - uśmiechnął się niebezpiecznie.

Ktoś w korytarzu go zawołał, uśmiechnęłam się zwycięsko.

- Jutro kończę o czternastej - poinformowałam go i pobiegłam na górę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania