cykl /48/ Legenda wyspy starożytnych - Poncki O!
Na zapomnianej wyspie
pośrodku oceanu
jest góra Mataaki,
co wśród wyspiarzy znaczy:
”Podpora tafli niebios”
Na wyspim brzegu spokój,
mieścina się przeciąga.
Mieszczuchy leniwiące
wiodą pieszczotliwy byt.
Smakuje świeża mięso,
owoce morza, ptactwo,
z kokosów słodkie mleko,
papaja, juka, mango.
Port świetnie prosperuje,
garść kutrów i turyści.
Niczego nie brakuje.
Na szczyt nie ściubią nosa.
Legendy spowijają
wierzchołek dzikiej wyspy,
że mieści się tam wioska
wysoko nad chmurami,
pieczona na wskroś słońcem.
Mieszkańcy to lud stary,
brutalny i bezwzględny.
“Na pewno jedzą ludzi”,
lecz nikt się nie odważył
szczyt zdobyć i to sprawdzić.
Pewnego dnia wędrowiec
o wyłupanym wzroku
nawiedził miejską karczmę.
Objawił skarby spore,
strzeżone przez tambylców,
co magią wymachują.
Zaprószył chciwy płomień
w umysłach prostych ludzi.
Około setki śmiałków
wyprawę wnet szykuje.
Zapału nie zabrakło.
Złowrogie granie światłem
latarek rozjaśnili.
Acz skały niczym brzytwy
łykały podróżników.
Rzekomo z wielkim trudem,
pomimo krwi i łkania
kilkoro szczyt zdobyło,
lecz żaden nie powrócił.
Komentarze (14)
Trochę jakby gdzieś zgrzytało między wersami, ale co ja tam wiem. Mam pomysł kto to mógł napisać ale też na razie poczekam co reszta opowidian napisze.
Poza tym Kocwiaczek, w poprzednim nie brał udziału i w zasadzie aktywność sprzed trzech miesięcy...
Ukłony dla Autora
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania