Poprzednie częściDotyk Amani - fragment

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Dotyk Amani opowiadanie fantasy cz.3

Okolice miasteczka w tym samym czasie.

 

Fidan i Kaltrina to nastolatkowie którzy chodzą do jednej szkoły. Oboje mieszkają w miasteczku, choć na dwóch jego końcach, co wcale nie znaczy, że daleko od siebie. Oboje mają po osiemnaście lat, nawzajem bardzo się lubią i spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Trudno powiedzieć na ile świadomie, ale zakochują się w sobie, coraz bardziej, bardziej i bardziej. Jak już będzie jeszcze bardziej, to będą zakochaną parą. Spotykają się najczęściej i najchętniej właśnie tutaj gdzie teraz siedzą, to znaczy na zboczu wzgórza oddalonego od miasteczka o jakieś półtora kilometra. Żeby się tu znaleźć, każde z nich musi wspinać się ze swojego miejsca zamieszkania, około 30 minut. Jakoś przychodzi im to coraz łatwiej. Jakby wzgórze z każdym spotkaniem robiło się mniej strome. Z “ich” miejsca jest bardzo dobry widok na całe miasteczko i jego okolice. Śmieją się i rozmawiają. Kaltrina przekomarza się z Fidanem tłumacząc mu, że właściwie nie wie po co tu do niego przychodzi i że może być to dla niej niebezpieczne, bo nie wiadomo jakie Fidan ma w stosunku do niej zamiary i właściwie to nie rozumie, dlaczego chce się

z nią spotykać i to coraz częściej. Zaczyna podejrzewać, że może ona mu się podoba, ale ponieważ on nic na ten temat nie wspomina, tylko gada z nią o jakiś bzdurach, to pewnie nie po to, ale w jakiś innych, niecnych celach. Fidan słuchając tych wywodów wyjaśnia Kaltrinie, że już dawno planował udusić jakąś dziewczynę, tylko na razie nie był zdecydowany którą, no ale skoro ona już tu się z nim spotyka, to pewnie to będzie ona. I tak sobie przygadywali siedząc obok siebie i utrzymując bezpieczny dystans. Pletli bzdury o szkole, o wspólnych znajomych, o rodzinie, czasem poruszając jakieś poważniejsze tematy, zwykle dotyczące przyszłości. Tak naprawdę oboje byli nieśmiali i oboje byli pierwszymi dla siebie a śmiechem i kiepsko udawaną śmiałością próbowali kamuflować swoją nieśmiałość. Najtrudniejsze było pierwsze spotkanie a potem to już tak jakoś idzie od kilku tygodni. Fidanowi, który

w istocie był przystojnym, atrakcyjnym, młodym dorasta- jącym mężczyzną, trudno było uwierzyć w to, że to było takie proste. Że dziewczyna o której marzył i podobała mu się już od kilku lat, tak łatwo dała się namówić, żeby się z nim spotkać. Wyobrażał sobie, że przecież ona musi mieć już przynajmniej z tuzin innych chłopaków, bardziej śmiałych i lepszych od niego i pewnie wybierze albo już wybrała sobie któregoś z nich, a on próbując się z nią umówić na pierwsze spotkanie, spotka się tylko z wielkim zdziwieniem i zażenowaniem. W końcu podszedł do niej i zaryzykował

wieszcząc koniec świata:

 

- Kaltrina, pogadasz ze mną trochę?

 

Spojrzała na niego z ciekawością i odpowiedziała czy ma do niej jakąś sprawę. On zmieszany powiedział, że tak tylko chciał pogadać i zaczął się wycofywać. A ona uśmiechnęła się i powiedziała pogadam, tylko powiedz gdzie i kiedy. Fidan zdezorientowany i zaskoczony zaproponował wzgórze. Znał to miejsce i czasem tam chodził. Wiedział gdzie mieszka Kaltrina i że wzgórze przedziela ich miejsca zamieszkania. Ona jakby się trochę wystraszyła, ale się zgodziła. Jeszcze w tym samym dniu po lekcjach, zamiast jeść w domu obiad, siedzieli tam i uśmiechali się do siebie. Tak to się zaczęło. Potem było już coraz łatwiej, a właściwie to od razu było bardzo łatwo. Kaltrina miała swój sekret, którym z nikim się nie dzieliła. Podobało jej się kilku chłopców w szkole, a Fidan był pierwszy na tej liście. On oczywiście nic o tym nie wiedział. Kaltrina nie wiedziała jak zwrócić na siebie uwagę chłopaka. Ani rodzice w domu ani nauczyciele w szkole tego nie uczyli.

Dzisiejsze spotkanie odbywa się w wyjątkowo malowniczej atmosferze. Słońce chyli się ku zachodowi a ciepły, kończący się leniwie dzień, wprowadza nostalgiczny nastrój. Stylowa zabudowa zabytkowego miasteczka czaruje architektonicznym ładem, odcinając się od zielonych łąk i złotych prostokątów pól uprawnych. Widok był wręcz nierzeczywisty, przypominał kolorowy obrazek lub pocztówkę. Zachodzące słońce stopniowo stawało się mniej jaskrawe, a na tle niebieskiego nieba i kilku białych obłoków pojawiły się pierwsze odcienie różu i czerwieni. Przyroda wyświetlała kolorowy film specjalnie dla Fidana i Kaltriny, którzy mieli najlepsze miejscówki na tym spektaklu. Długie cienie zachodu oraz widok z góry, uplastyczniły z dużą wyrazistością wszelkie szczegóły zabytkowej zabudowy. Widać było cały rynek z niewielkim ratuszem oraz stosunkowo duży, murowany meczet z wysokim minaretem, niewielki biały katolicki kościół z ostrą wieżą zwieńczoną krzyżem, a nawet szkołę do której chodzili. W centralnej części starówki, tuż za rynkiem, widoczny był wyraźnie duży zabytkowy budynek szpitala

z jego stromym dachem z czerwonej dachówki. Pomimo sporej odległości, wszystkie szczegóły można było wyraźnie rozróżniać.

Fidan i Kaltrina siedzieli obok siebie bezpośrednio na trawiastej ziemi, oddaleni o kilkadziesiąt centymetrów. Akurat oboje milczeli wpatrując się w dal. Kaltrina nagle przechyliła się lekko w jego stronę, podpierając się lewą ręką, żeby się na niego nie przewrócić. Potem przechyliła się odrobinę mocniej i jej ręka znowu przesunęła się o kilka centymetrów w stronę chłopaka i potem znowu nieco mocniej i jej ręka, którą cały czas się podpierała, znowu lekko się przesunęła w stronę Fidana. Kaltrina ciągle patrzyła w dal, nie na niego. Fidan na początku lekko zdezorientowany zarumienił się, ale nareszcie zrozumiał co właściwie miał zrobić. Zrozumiał, że to, co za chwile się wydarzy, jest tym o czym marzył od lat. Że właśnie jego znajomość z Kaltriną za moment zmieni zupełnie swój status. Że być może zbliża się najważniejsza i najpiękniejsza chwila jego życia, której nigdy się nie zapomina. Fidan podparł się swoją prawą ręką, otwartą dłonią do góry, tuż przy ręce dziewczyny w ten sposób, że następny “kroczek” podpierania się, nie trafi już na trawę, ale na dłoń Fidana.

W przyrodzie stało się coś dziwnego. Wszystko nagle ucichło. Ucichł szum lekkiego wiatru, ucichł daleki odgłos ptaków i ciche brzęczenie owadów. Nastała absolutna cisza. Dziwna, niespotykana cisza. Właśnie wtedy Kaltrina nasunęła swoją dłoń na dłoń Fidana. Oboje zacisnęli dłonie, łącząc je razem. Kaltrina i Fidan byli już parą.

 

Tego, co stało się w dalszej części tej nadzwyczajnej chwili, nikt nie byłby w stanie przewidzieć. Oboje znieruchomieli ze strachu i zaskoczenia. Bezwiednie ścisnęli swoje dłonie aż do bólu palców. Nad miasteczkiem pojawił się błysk. Błysk niebieskiego światła, tak silny, że cały krajobraz, aż po horyzont, został objęty błękitną poświatą. Przez moment świat stał się monochromatyczny. Nic nie miało innego koloru niż odcień błękitu. Od bardzo jasnego, przechodzącego w zimną biel, aż do ciemnobłękitnych cieni. Absolutnie wszystko co widzieli oboje, włącznie ze słońcem i chmurami było niebieskie. Nienaturalne barwy całego otoczenia sprawiły reakcję organizmu taką, jak przy nagłym zagrożeniu. Ich mózgi nie potrafiły znaleźć wzorca, który pozwoliłby zrozumieć co się stało, błysk nie wydał żadnego dźwięku, był bezgłośny. Wszystko trwało nie więcej niż sekundę i zniknęło bez śladu. Znowu zachodziło różowe słońce a brzęczenie owadów rozwiało ciszę.

 

- Fidan... coooo toooo było ??!!

- Skąd mam wiedzieć? Może piorun?

- Piorun? Jaki piorun? Gdzie błyskawica? Gdzie grom?

Przecież jest piękna pogoda?

- Jakieś zwarcie elektryczne?

- Fidan, to było wszędzie, aż po horyzont.

- Może jakaś bomba? Atomowa?

- Bomba? Może, ale nic się dzieje.

- Raczej jakieś eksperymenty... ja pierniczę, co to było?

Chodźmy do domu. Może coś tam się stało?

- Przecież widzisz, że nic się nie stało.

 

Fidan ochłonął już z wrażenia i poczuł się bezpiecznej.

 

- Kaltrina wiesz co?

- Co?

- To mógł być wybuch moich uczuć do ciebie?

 

Kaltrina się uśmiechnęła i dała mu buziaka w policzek.

 

- Jaja sobie robisz, a nie wiadomo co to było. Schodzimy na

dół, trzeba to sprawdzić.

- Wydaje mi się, że źródło błysku było nad szpitalem.

 

Schodzili na dół trzymając się za ręce. Kaltrina i Fidan byli już razem.

 

*****

 

Miasto w małym państwie europejskim c.d.

Opowieść Eleny:

 

Z trudem powstrzymywałam łzy. Starałam się jakoś zapanować nad emocjami. Pomyślałam, że najważniejsza jest Petia, a potem będę martwić się dalej, co zrobić ze sobą i swoim życiem. Bo to, że coś będę musiała zrobić, wydawało mi się oczywiste. Podjechałam pod szkołę, znowu odebrałam

Petię i pojechałyśmy do przychodni. Inteligentna Petia, po pierwszym spojrzeniu na mnie od razu zapytała:

 

- Mamo, co się stało?

- Jedźmy do lekarza, potem wszystko ci opowiem.

- Stefan?

- Tak.

 

Nie pytała o nic więcej. Wszystko rozumiała. Moje przeczucie, że moje szczęście w tym związku nie będzie trwałe, dla inteligentnej Petii było oczywistością. Potem, po czasie, opowiedziała mi, że już dawno miała swoje zdanie o ojczymie. Nie eksponowała go, bo nie chciała robić mi przykrości. Była przekonana, że coś wkrótce złego się wydarzy. Instynktownie nie przywiązywała się ani do luksusu bogatego domu, a tym bardziej do nieodpowiedzialnego i de facto infantylnego ojczyma. Petia przewidywała problemy, ale była gotowa, gotowa do dalszej drogi, do pokonywania trudności swojego życia. Jednak nie mogła przewidzieć, że ta droga przez którą przyjdzie jej iść przez następne kilkanaście miesięcy, to nie przedzieranie się przez zarośniętą przeszkodami dżunglę, której się spodziewała, ale raczej droga pionową granią na najwyższe szczyty. Nikt nie był w stanie przewidzieć tego co się wydarzy.

 

- Jak właściwie się czujesz?

- Wszystko ok, znacznie lepiej niż rano.

- Jedziemy, bo lekarka dzwoniła dziwnie wystraszona.

- Spokojnie, na pewno przesadza.

- No nie wiem, zobaczymy.

 

Podjechałyśmy pod przychodnię. Lekarka już na nas czekała. Była przejęta sytuacją. Powiedziała nam bez ogródek, że wyniki badania krwi są bardzo złe i świadczą o jakiejś poważnej chorobie. Podejrzewała białaczkę, wypisała skierowanie i poleciła od razu, wprost z przychodni, jechać do szpitala.

 

- Niech od razu ustalą dokładnie co jej jest i bez zwłoki

rozpoczną leczenie. Niezbędne rzeczy dowiezie jej pani

później.

 

Pojechałyśmy do szpitala. Petia w nim została.

 

*****

 

Jeszcze tego samego dnia spakowałam rzeczy swoje i swojej córki i wyprowadziłam się do rodziców. Wiedziałam, że zawsze mogę liczyć na ich wsparcie. W pracy niemal od razu wszyscy wiedzieli co stało się z moim małżeńskim życiem. Barbie natychmiast wszystko rozgadała a wieści, zwłaszcza takie, w tym aktorskim środowisku roznoszą się niezwłocznie. Zresztą ukrywanie czegokolwiek nie miało sensu. Oschła i obojętna szefowa ku mojemu zdziwieniu stała się dla mnie bardzo miła i wyrozumiała. Nie dopytywała się o nic i czułam, że chciałaby mi jakoś pomóc. Wraz z innymi pracownicami charakteryzatorni tak kierowała jej pracą, że ani Barbie ani Stefan nigdy już nie trafili w “moje ręce”. Kiedyś żartowała, że nie może dopuścić do tego żebym pracowała przy ich buźkach, ponieważ na wyposażeniu pracowni jest także brzytwa. Tak naprawdę oszczędzano mi przykrości. Zresztą potrzeby Barbie po kilku tygodniach zaspakajał już inny młody aktor. Mieszkałam u rodziców a Petia ciągle się leczyła. Stwierdzono u niej lekooporną białaczkę. Trzy razy była w szpitalu i za każdym razem po poprawie, jej stan zdrowia znowu się pogarszał. Musiała przerwać szkołę. Niezbędny okazał się przeszczep szpiku. Mój się nie nadawał, próbowano szukać dawcy niespokrewnionego. I wtedy, właściwie nie wiadomo skąd, zjawił się Kristian, ojciec Petii. Tak naprawdę to niezupełnie, nie wiadomo skąd. Znaleźli go moi rodzice, znali wszystkie szczegóły przebiegu leczenia. Krystian związany był z inną kobietą, od czasu do czasu spotykał się jednak z Petią. W czasie tych spotkań był dla niej bardzo miły i przynajmniej starał się robić wrażenie, że Petia nie jest mu obojętna. Wiedziałam, że dla niej ma to znaczenie. Płacił również na nią niewielkie alimenty. Kristian nie zastanawiał się ani minuty. Był gotowy zrobić wszystko co mógł, żeby ratować własną córkę. Miał tylko pretensje, że nie poinformowaliśmy go od razu o tym, że Petia jest tak ciężko chora. Lekarze stwierdzili, że może być dawcą szpiku. Przeprowadzono zabieg. Przeszczep się udał i Petia wyszła ze szpitala. Myślałam, że wreszcie coś dobrego wydarzy się w moim życiu. Niestety po kilku tygodniach jej stan znowu się pogorszył. Wróciła tam gdzie przebywała, właściwie cały czas od kilku miesięcy, czyli do szpitala. Wezwała mnie ordynatorka na rozmowę, a właściwie na monolog:

 

- Przeszczep jest odrzucany, podamy jej chemię, będziemy

leczyć ją silnymi lekami przeciwnowotworowymi. Będziemy

utrzymywać ją w jak najlepszej kondycji tak długo jak to

możliwe. Jednak życie Petii jest zagrożone. Stoimy na skraju

możliwości medycyny. Trzeba liczyć się z tym, że tą walkę

przegramy.

 

Świat zawirował mi przed oczami. Po policzkach znowu, jak często ostatnio, popłynęły łzy.

 

*****

 

Miasto w dużym państwie Ameryki Północnej c.d.

 

- Cześć babciu.

- Ava, moja słodka, jak się cieszę. Co tam u ciebie?

- Tak jakoś, jakoś leci, szkoła dom, nauka.

- Powiedz dziecko, masz już jakiegoś chłopaka?

- Babciu, daj spokój przecież ja jeszcze dziecko.

 

Ava spojrzała wesoło na babcię.

 

- Tak dziecko, dobrze mówisz, masz czas na te sprawy.

- W szkole jak?

- Dobrze, dobrze, daję radę.

- Chodź no tu, niech cię przytulę, a czy ty Avuniu jesteś aby

grzeczna?

- No co ty? Babciu? Ja zawsze.

- A to dobrze bo mam chyba dla ciebie prezent?

- Prezent? Z jakiej okazji?

- No urodzinki, przecież będziesz miała.

- Przecież dopiero za pięć miesięcy.

- Właśnie pięć miesięcy, dla takich babć to może być sporo

czasu.

 

Ava była drobną, szczupłą dziewczyną o dziecięcej urodzie. Wszyscy ją lubili. Rodzice byli z niej dumni bo Ava świetnie się uczyła i nie sprawiała żadnych kłopotów. Koleżanki i koledzy w szkole też ją lubili ponieważ Ava nigdy nie wywyższała się nad innymi pomimo, że z racji postępów w nauce, mogłaby to robić. Ava była zdolna, bardzo zdolna. Zwłaszcza przedmioty ścisłe i te wymagające dobrej pamięci, pochłaniane były przez tą drobną, dziecięcą głowę z nadzwyczajną łatwością. Biegłość w rozwiązywaniu trudnych zagadnień matematycznych i fizycznych nie pasowała do jej drobnej postury. W oczach Avy płonął ogień, ogień inteligencji i przenikliwości. Ava świetnie rozumiała rzeczywistość i swoją obecną i przyszłą w niej rolę. Miała zdolność przewidywania trudnych sytuacji i ich unikała.

W klasie była tylko jedna uczennica która Avy nienawidziła. To była Emily. Emily nie potrafiła pogodzić się z tym, że nauka przychodziła Avie z taką łatwością. Czuła się upokorzona inteligencją Avy. Wiedziała, że nigdy nie będzie tak mądra jak ona i nigdy nie osiągnie tego co ona. Tyle, że Emily nie należało upokarzać w żaden sposób, nawet swoją inteligencją, bo to ona była od poniżania a nie od bycia poniżaną. Ava to rozumiała. Unikała kontaktów z Emily jak tylko mogła. Z wszelkich prób zaczepek potrafiła sprytnie się wywijać, tak aby nie urażać chorego ego Emily, a jednocześnie nie umniejszać swojej godności. Emily była na nią coraz bardziej wściekła i w końcu postanowiła ją upokorzyć. Upokorzyć w najgorszy z możliwych sposobów.

 

- Babciu czego ty szukasz?

- No zobacz, przeglądałam ostatnio swoje rzeczy i chciałabym

ci podarować coś takiego.

- Cooo tooo jest?

- To bransoletka, dostałam ją bardzo dawno temu od swojej

matki, ona dostała ją od swojej. Mama, twoja prababcia,

mówiła mi, że ta bransoletka chroniła ją w czasach wojny.

Że ma cudowną moc. W czasie wojny była sanitariuszką

w Europie i wiele jej przyjaciółek wtedy zginęło, a ona

przeżyła.

 

Ava wzięła bransoletkę do ręki. Była dziwna, nigdy takiej nie widziała. To cienki złoty łańcuszek do noszenia na nadgarstku, ale z małym złotym krzyżykiem. Tak małym, że nie przeszkadzał w noszeniu go na nadgarstku ręki.

- Babciu to jest śliczne, chcesz mi to podarować?

- No pewnie, wiesz w tą cudowną moc to nie bardzo wierzę,

zresztą jest mocno znoszona. Ja i tak nie umiałabym jej nosić,

bo już dawno jest na mnie za mała. Bierz, będziesz miała na

urodzinki, a ja będę miała prezent z głowy.

 

Ava założyła bransoletkę. Pasowała idealnie, krzyżyk zsunął się na wewnętrzną część nadgarstka.

 

- Właśnie tak ją trzeba nosić.

- Chyba nigdy jej nie zdejmę, dzięki wielkie.

 

*****

 

- Trzeba zrobić coś z tą suką.

- Z jaką suką? O czym ty gadasz?

- Z tą laleczką Avą, nienawidzę jej.

- Dlaczego? Przecież nic ci nie robi?

- Puszy się ciągle, nie mogę na nią patrzeć!

- Emily, weź się ogarnij, to dziewczyna, chcesz ją okraść czy

pobić?

- Ty ją zgwałcisz, a ja nagram wszystko. Zgnoimy tą sukę,

niech ma za swoje.

 

Logan popatrzył na Emily dziwnym wzrokiem.

 

- Chcesz, żebym ja ją gwałcił? Przecież jesteśmy razem. Nie

przeszkadzałoby ci to?

- Tak, tego chcę, masz to zrobić, masz to zrobić dla mnie, tego

chcę.

- Odbiło ci zupełnie, nikogo nie będę gwałcił, za to idzie się do

więzienia, a poza tym ona jest w porządku.

- Nie wiedziałam że taki cykor z ciebie, Rozczarowujesz mnie.

Albo to zrobisz, albo koniec z nami.

- Mogę ją nastraszyć, udawać, że chcę ją zgwałcić, ale nikogo

nie będę gwałcił. Nagrasz swój filmik tak, żeby wyglądało, że

była zgwałcona i ją puścimy. Na nic więcej mnie nie namó-

wisz. Jesteś chora z nienawiści.

 

Emily z niechęcią przystała na to.

 

Emily wszystko zaplanowała, Loganowi miał pomóc kolega, czyli jeszcze jeden z członków jej przestępczej grupy. Emily dowiedziała się, że Ava chodzi po południu na zajęcia sportowe i wraca do domu wieczorem. Rozeznała, że w drodze do domu musi przejść kilka bocznych uliczek. Wybrała mały parking, którego nikt nie pilnował i był na uboczu. Prawie nigdy, nikogo tam nie było. Zaczaili się tam. Ava niczego się nie spodziewała. Poczuła nagle silny uścisk za ramiona i jeden z dwóch zamaskowanych, młodych mężczyzn bardzo silnie zamknął jej usta ręką. Zaskoczenie zamieniło się w paniczny strach i niemoc. Ze strachu nie była w stanie nawet się bronić. Zaciągnięto ją w zaułek i rzucono na maskę stojącego tam samochodu. Jeden z napastników trzymał ją za ręce i kneblował usta, a drugi zaczął rozpinać jej spodnie. Emily, z pończochą na twarzy włączyła telefon i stojąc z boku zaczęła filmować. Avie udało się wyrwać na chwilę jedną rękę i Logan chwycił ją z całej siły za nadgarstek. Złoty krzyżyk wbił się przy tym w ciało dziewczyny co spowodowało, że krzyknęła z bólu.

Wtedy stało się coś nieprzewidywalnego i dziwnego. Emily upuściła telefon. Stała schylona z wyrazem bólu na twarzy i nie była w stanie go podnieść. Właściwie to nie była w stanie nawet się ruszyć. Napastnicy zgłupieli zaskoczeni sytuacją. W końcu puścili Avę, a ta natychmiast uciekła. Cała akcja bez filmu nie miała przecież sensu.

 

- Emily, co ci jest?

- Logan, pomóż mi, nie umiem się ruszyć, Jakby prąd poraził

mi kręgosłup, strasznie boli, prawie nie czuję nóg.

 

Posadzono Emily na pobliskim murku. Logan podniósł telefon i wyjął z niego baterie.

 

- Jeśli ona zgłosi to na policję to nie możesz więcej korzystać

z tego telefonu. W razie czego masz mówić, że ktoś ci go

ukradł.

 

Emily powoli doszła do siebie na tyle, że z pomocą swoich kompanów udało jej się dojść do domu. Na drugi dzień nie było jej w szkole.

 

*****

 

- Dzień dobry panie dyrektorze.

- Dzień dobry, wezwałem panią bo chciałem dowiedzieć się co

z Emily? Wiem, że jest chora, ale nie ma jej już w szkole pięć

tygodni.

- Spotkało nas nieszczęście. Emily nie będzie na razie chodzić

do szkoły. W tym roku szkolnym na pewno już nie przyjdzie.

- Powie pani coś więcej na jej temat?

- Przeszła wiele badań, niektóre z nich były bardzo

specjalistyczne. Na początku żaden lekarz nie umiał jej

zdiagnozować, dopiero jak przeprowadzono badania

genetyczne to okazało się, że cierpi na rzadką chorobę

genetyczną, która może ujawniać się właśnie w wieku

dorastania. Ta choroba uszkadza układ nerwowy i może

stopniowo prowadzić do całkowitego paraliżu, a nawet do

śmierci. Nie ma na nią lekarstwa, można leczyć jedynie

objawy i utrzymywać pacjentów jak najdłużej w dobrym

stanie. Po kilku latach choroba zacznie jednak postępować

i jeśli do tego czasu nie wymyślą jakiegoś leczenia, to Emily

zostanie inwalidką.

- Trzeba być dobrej myśli, przecież jest młoda i silna, na

pewno da się coś poradzić.

- Na domiar złego przeprowadziliśmy badania również drugiej

naszej córki Lily, młodszej siostry Emily i okazuje się, że ona

również jest zagrożona i najprawdopodobniej za parę lat

również zachoruje.

- To rzeczywiście wielkie nieszczęście. Jak Emily wróci ze

szpitala do domu to proszę zadzwonić. Może uda jej się

zorganizować indywidualne nauczanie.

- Planujemy z mężem wyjechać za granice i szukać gdzieś na

świecie specjalistycznego leczenia w prywatnej klinice.

Znaleźliśmy już kilka miejsc, gdzie być może mogą pomóc

naszym córkom. Emily już raczej tu nie wróci.

- Rozumiem, dobrze że jesteście państwo zamożnymi ludźmi

i możecie sobie na to pozwolić.

- No właśnie.

- No to dziękuję pani za informacje. Współczuję państwu.

 

Matka Emily wyszła z gabinetu. Dyrektor opadł na fotel i głęboko się zamyślił. Kilka godzin temu był u niego policjant, którego trochę znał. Czasem przychodził do szkoły bo zajmował się sprawami rodzinnymi. Dyrektor wiedział już wcześniej, że Ava zgłosiła na policji próbę gwałtu, choć jej rodzice prosili aby utrzymać to w tajemnicy. Znajomy policjant poinformował go, że mają pewne podejrzenia, bo

w chwili zdarzenia w okolicach incydentu logował się telefon jednej z uczennic jego szkoły. Dyrektor zaproponował mu, że podejmie próbę zgadnięcia, która to uczennica mogłaby być. Policjant z ciekawością słuchał a dyrektor od razu zgadł. Policjant na moment oniemiał ze zdziwienia. Po kilu sekundach zapytał:

 

- Skąd to wiesz?

- Po to jest się dyrektorem żeby wiedzieć.

- Wiesz o niej coś więcej?

- Tak, tak, wiem co nieco.

- Niestety nie mamy dowodów, sprawę umorzymy, ona zeznała,

że telefon jej ukradli i nic o tym nie wie, a poza tym chyba

jest teraz poważnie chora.

- Tak, wiem.

 

Dyrektor zaprzestał rozmyślania i wyszedł na korytarz. Kręcił się tam jakiś uczeń.

 

- Widziałeś może sprzątaczkę? Powinna już być.

- Tak panie dyrektorze, była piętro wyżej.

- Mógłbyś tam pójść i poprosić ją, żeby do mnie przyszła.

 

Po kilku minutach przyszła starsza kobieta do której dyrektor zwracał się po imieniu:

 

- Poświęcisz się dla mnie?

- Jak władza każe to chyba nie mam wyjścia, co mam zrobić?

- Skocz do sklepu, tego najbliższego, niedaleko szkoły.

potrzebuję czegoś.

 

Po kilkunastu minutach dyrektor wszedł do pokoju nauczycielskiego. Nawet nie zapukał tylko od razu wszedł i powiedział:

 

- Wiem, że tu pijecie.

 

W pokoju było kilkunastu nauczycieli, bo właśnie zaczęła się długa przerwa. Wszyscy byli bardzo zdziwieni. Dyrektor prawie nigdy nie wchodził do ich pokoju bez wcześniejszej zapowiedzi. Tam organizowano narady i odprawy i wtedy oczywiście był dyrektor, ale niezapowiedziany nie wchodził tam prawie nigdy. Do tego jeszcze, co za pytanie.

 

- Szefie, to niby co mielibyśmy tu pić?

 

Zapytała matematyczka.

 

- Jak to co? Alkohol.

- A, no tak, właśnie się tu razem upijamy, jak co dzień,

w końcu co to ma za znaczenie, że prawie wszyscy

przyjechaliśmy tu samochodami, o prowadzeniu lekcji nie

wspomnę. Za wcześnie pan przyszedł. Na następnej przerwie

zawsze uprawiamy seks grupowy.

 

Wszyscy wybuchli śmiechem. Dyrektor zamknął drzwi od środka co jeszcze bardziej wszystkich zdziwiło.

 

- No może akurat teraz wyjątkowo nie pijecie, ale na pewno

pijecie tu, jak ktoś ma urodziny.

- Hmm? Może to i prawda, ale przecież pan pije wtedy z nami.

- Ja się nie liczę, bo jestem wtedy przez was zmobbingowany

i nie mam innego wyjścia. Ale koniec gadania, chcę widzieć

tu, na tym biurku, natychmiast wasze kieliszki, te większe do

wina, wiem że gdzieś tam macie je pochowane.

 

Podejrzliwość ustępowała miejsce rozbawieniu i na biurku zaczęły pojawiać się kieliszki lub szklanki.

 

- Jeszcze jeden dla mnie, i mało mnie interesują wasze

samochody, to wasz problem.

 

Dyrektor spod marynarki wyciągnął butelkę szampana.

 

.....................

 

Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów ......... www. Ebookowo.pl

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • kigja dwa lata temu
    3687 słów...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania