Poprzednie częściDotyk Amani - fragment

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Dotyk Amani opowiadanie fantasy cz.4

Miasto w małym państwie europejskim. Szpital

z oddziałem onkologicznym.

 

- Ale ciepły dzień, już jesień a takie słońce.

- No, super, aż się chce żyć.

- Siana powiedz, że fajny ten młody lekarz co nas rano badał.

Aż przyjemnie było być badaną.

- Co ty Petia gadasz? On fajny?

- No, a nie? Co mu brakuje?

- No jak to co? Przecież z obrączką, pewnie żonaty.

- To jak żonaty to nie może być fajny?

- Iiii... używany, brak mu potencjału. Poza tym stary dziad, ma

już pewnie ze dwadzieścia siedem albo może nawet

dwadzieścia osiem!

 

Dziewczyny spojrzały na siebie i zaczęły się śmiać.

 

- Całego świata i tak nie dostaniesz.

- Zawsze można się łudzić, że jednak coś, czego z wierzchu nie

widać, jednak mu brakuje.

- O czym myślisz?

 

Petia spojrzała na Sianę z chytrym uśmiechem.

 

- No wiesz.

- No nie wiem, brak mu kultury czy mało czuły? Może dzieci

nie lubi?

- Ty dobrze wiesz tylko głupa udajesz.

- To co w końcu masz na myśli?

- Natura rzadko daje wszystko, tym ładnym zawsze coś

brakuje.

 

Dziewczyny znowu się roześmiały. Petia i Siana siedziały na leżakach sporego szpitalnego tarasu. Obie były pacjentkami oddziału onkologicznego. Poznały się i zaprzyjaźniły, bo były w tym samym wieku i cierpiały na tę samą chorobę. Obie były po przeszczepach szpiku i u obu leczenie nie przyniosło zamierzonego rezultatu. Utrzymywano je w dobrej kondycji dzięki lekom, ale obie musiały regularnie co kilka tygodni być badane przez kilka dni w szpitalu. Ponieważ personel je już znał, to tak dobierano terminy badań aby mogły się razem spotykać. Petia i Siana lepiej znosiły pobyt w szpitalu

i badania, będąc razem. Dzięki przyjmowaniu leków i regularnych badaniach, udawało się lekarzom na razie utrzymywać je w dobrej kondycji, jednak zdawano sobie sprawę, że przyszłość dziewczyn jest niepewna. Na taras przyszła do nich ordynatorka oddziału.

 

- No panienki jak tam z wami?

- No coraz lepiej pani profesor, niedługo to chyba w ogóle nie

będziemy musiały tu jeździć? Prawda???

- Gdyby udało mi się wyleczyć wszystkich pacjentów toby mi

oddział zamknięto, pomyślcie też o mojej przyszłości. A poza

tym, gdzie wam będzie lepiej niż tutaj, ze mną?

- Och tak, bardzo nam tu dobrze.

- No właśnie, słuchajcie, chciałabym porozmawiać z waszymi

rodzicami, mam do nich ważną sprawę dotyczącą waszego

leczenia.

- Oj, to chyba źle z nami, coś nam się pogarsza?

- Nic takiego, będziecie zdrowe jak rybki tylko jeszcze trochę

to musi potrwać. Jeśli umiałybyście to tak skoordynować,

żeby wasze mamy przyszły do mnie na przykład jutro,

o godzinie trzeciej po południu, to byłabym wam wdzięczna,

bo nie musiałabym dwa razy powtarzać im tego, co mam im

do przekazania.

- Ok, podzwonimy i spróbujemy je umówić na jutro.

- Nie siedźcie tu za długo, opalanie męczy i może wam wiatr

zaszkodzić, a ja muszę was mieć w jak najlepszej formie.

A i jeszcze jedno, nasz nowy pan doktor którego rano

Poznałyście, jest już żonaty.

 

Obie dziewczyny się roześmiały.

 

Nazajutrz o godzinie 15.

 

- Dobrze, że panie przyszły.

 

Lekarka zwróciła się do matek obu dziewczyn. Elena wystraszyła się nie na żarty, co takiego się wydarzyło, że ordynatorka chciała z nimi pilnie rozmawiać.

 

- Porozmawiam z wami razem ponieważ obie dziewczyny

chorują na to samo i są leczone podobnie. Chodzi o to, że te

leki które teraz Siana i Petia przyjmują, nie gwarantują

wyleczenia. Rokowania są niepewne a stan obu dziewcząt

może pogorszyć się z dnia na dzień. Zresztą rozmawiałyśmy

już o tym nie raz i panie dobrze wiecie jak wygląda sytuacja.

W związku z tym chciałam panie poinformować, że na rynku

pojawił się nowy, eksperymentalny jeszcze lek, jednego

ze znanych koncernów farmaceutycznych. Lek jest już

stosowany w wiodących klinikach onkologicznych na świecie

i wyniki badań z nim związanych są bardzo obiecujące. Ten

lek byłby idealny do włączenia go do leczenia obu dziewczyn.

Zaprosiłam panie razem, bo nie chciałabym być posądzona

o lobbing farmaceutyków. Ten lek naprawdę wydaje się

skuteczniejszy, znacznie lepszy od tego, co podajemy

dziewczynom do tej pory. Jednak problem polega na tym,

że jest bardzo drogi i nie jest na razie refundowany.

W naszym kraju nie przeprowadzono jeszcze szczegółowych

badań tego specyfiku i można go stosować tylko wtedy, jeśli

klinika zakupi go u producenta. Nie są u nas na razie

prowadzone żadne programy badawcze, dzięki którym

można by dostać ten lek za darmo albo dostać zwrot zakupu

od państwa.

- Ile kosztuje?

- To zastrzyki które podaje się raz na tydzień. Trzeba kupić

minimum kurację jednomiesięczną czyli cztery zastrzyki

i wtedy cena takiej jednomiesięcznej kuracji wynosi

1800€. Można również zakupić od razu całą kurację, którą

producent przewidział do stosowania, czyli dawkę na dziesięć

miesięcy i wtedy można ją kupić za 15000€ czyli

taniej. Ja rozumiem, że to bardzo drogo i chciałabym

żebyście panie spokojnie przemyślały czy macie za co kupić

tak drogi lek. Ja niestety nie jestem w stanie wam pomóc na

razie w żaden sposób. Gdybyście panie się zdecydowały to

proszę dać mi znać, bo tylko nasza klinika może go tutaj

zamówić. Nie możecie same kupować tego leku, bo go u nas

nie podamy. Wymaga specjalnego przechowywania, czyli po

prostu musi być cały czas w lodówce i przesłany przez

producenta w określony sposób.

 

Siana pochodziła z zamożnej rodziny i matka Siany od razu zadeklarowała, że chce kupić dla córki całą kurację i nie ma się nad czym zastanawiać. Elena poprosiła, aby zamówić

kurację na miesiąc, a potem zobaczy, jak będzie dalej.

Dwa dni później, nadal w szpitalu.

 

Petia znudzona siedziała w świetlicy na oddziale szpitalnym i oglądała telewizor. Z obojętnością wpatrywała się w ekran, będąc myślami zupełnie gdzie indziej. Martwiła się bardzo tym, co powiedziała jej matka na temat nowych leków. Wiedziała, że mama i tak wydała już dużo pieniędzy na jej leczenie i że na kolejne, bardzo duże wydatki jej nie stać. Jednocześnie wiedziała, że ona zrobi wszystko żeby ją ratować. Zaczęto nadawać wiadomości. Petię wybudził z telewizyjnego letargu przejęty głos prezenterki i zaczęła z uwagą przysłuchiwać się podawanym wiadomościom.

 

- Siana, chodź no prędko, posłuchaj co oni gadają o Albanii.

- Co, co? Co się dzieje?

 

Dziewczyny zamilkły wpatrzone w telewizor.

 

*****

 

Miejsce główne. Miasteczko w górach Albanii. Dziesięć dni po błysku. Zakład pogrzebowy.

 

- I co?

- Drogi szefie, nie ma.

- Jak ku..a nie ma!?

- No nie ma i dziękuję panu.

- Sprawdzałeś wszędzie?

- Sprawdzałem wszędzie, dzwoniłem do szpitala i na policję,

sprawdzałem telefon firmowy i swój prywatny, nie ma, ciągle

nie ma denata.

- Ramiz to niemożliwe, ktoś kradnie nam nieboszczyków.

- Stawiam na sycylijską mafię, pewnie przylatują w nocy

helikopterami i wywożą nam denatów.

- Nie rób sobie żartów, głód zagląda nam w oczy, przecież to

dramat, nie dostaniesz wypłaty w tym miesiącu.

- O sorry, szef, ja tu tylko pracuję, mam umowę, codziennie

melduję się w robocie i muszę mieć za to zapłacone a relacje

z klientami, czyli relationships to sprawa kierownictwa firmy,

czyli drogi szefie twoja, ja się tam nie wtrącam.

- Ramiz w tym miasteczku żyje 15 tys. ludzi. Statystycznie

człowiek żyje około 25 tysięcy dni, czyli statystycznie co

drugi dzień musi tu ktoś umrzeć albo inaczej w tygodniu

mamy prawie zawsze dwóch lub trzech nieboszczyków. Tą

firmę prowadził mój dziadek i mój ojciec i ja i zawsze tak

było. Nie zdarzyło się nigdy, żeby przez dwa tygodnie tutaj

nikt nie umarł!

- Szef co mam ci powiedzieć? Skomentuję to w ten sposób,

jeśli żona piekarza zdradza go regularnie dwa razy

w miesiącu, a żona fryzjera jest mu wierna, to statystycznie,

w ujęciu miesięcznym, obie są dziwkami. Krzywa Gausa

zamiast w kształt dzwonu ułożyła ci się w taki sposób.

 

Ramiz pokazał środkowy palec.

 

- Ale chyba mam rozwiązanie aby ratować biznes.

- Jakie?

- Zabijemy moją starą.

- Hmm? Pomysł drogi Ramizie całkiem dobry, ale trzeba go

doprecyzować, nie twoją tylko moją.

- O nie drogi szefie, to ja pierwszy wpadłem na ten pomysł!

- Ok, załatwimy obie, profit będzie podwójny i biznes jakoś

przetrwa.

- Szefie, no tak, ale to przecież żaden zysk. Sami będziemy

musieli sobie za nie zapłacić.

 

Na twarzach obu pojawiły się banany znacznie przekraczające krzywizną dopuszczalne normy unii europejskiej. W końcu obaj dobrze się rozumieli. Często razem żartowali. Relacje szef i podwładny były tylko formalne, obaj razem pracowali wykonując wspólnie tą ciężką i niewdzięczną pracę. Do tej roboty było tylko ich dwóch

w tym małym miasteczku. Wiedzieli o tym i tak naprawdę byli przyjaciółmi.

 

Szpital w miasteczku w tym samym czasie.

 

Ordynator z dwójką młodych lekarzy, przeprowadził obchód

i wrócił z nimi do pokoju lekarskiego.

 

- Co na to wszystko powiecie?

- Noooo, szefie jesteśmy coraz lepsi, gdzie popatrzeć tam

regres choroby.

- Nie wydaje wam się to dziwne?

- Hmm? Czy ja wiem, w końcu szpital jest po to żeby leczyć

ludzi, więc co w tym dziwnego, że zdrowieją?

- Dobrześ to młody kolego ujął, szpital jest po to żeby ludzi

leczyć, ale to nie znaczy, że wszystkich trzeba wyleczyć.

Choroby wyleczalne powinny być wyleczone, ale choroby

nieuleczalne powinny postępować i w końcu powodować

zejście nawet najbardziej prawidłowo leczonego pacjenta.

O tym wie każdy lekarz. To principia naszej pracy.

Powiedziałbym nawet, że podstawa naszego autorytetu.

A u nas co? Nam wszyscy zdrowieją. Nawet babcia

z onkologii, ta z niebieskim różańcem, dla której już kazałem

trumnę grabarzom szykować, została przeniesiona na salę

ogólną i siedzi teraz z innymi pacjentami, radośnie

opowiadając im historię swojego długiego życia. A jaka się

żywotna zrobiła, miała takiego Alzheimera, że trudno było

z nią o kontakt, a dzisiaj słyszałem jak wymieniała z imienia

i nazwiska wszystkich, z którymi do podstawówki chodziła.

A jaki ma apetyt. Zawieźliście ją na tomografię?

- Tak, są już wyniki.

- Patrzcie, po guzach wielkości śliwki zostały ślady wielkości

główki od szpilki, gdybym nie wiedział gdzie mam ich szukać

to pewnie bym je przeoczył.

- I jeszcze jedno panie ordynatorze. Uczył nas pan, że

u pacjentów zamożniejszych leczenie zawsze powinno być

dłuższe, a u nas wszyscy szybko zdrowieją, nawet ci

najbogatsi.

- Ty se młody tu żartów nie rób i mnie nie wkurzaj, przecież

właśnie o tym mówię, wszystkim się poprawia i to nie jest

chwilowa poprawa stanu zdrowia, gdzie popatrzeć tam

całkowite wyleczenie, a właściwie uzdrowienie, naprawdę

dziwne. Za niedługo nie będziemy mieli kogo leczyć.

Przynajmniej od tygodnia nie przyjęliśmy nikogo nowego,

nawet ja się lepiej czuję.

- Dobrze że anestezjolog miał dyżur w innym szpitalu, bo

byśmy niepotrzebnie operowali pacjentów.

- Tymi pacjentami z onkologii, których wozimy na

naświetlania już zaczęto się interesować, miałem dzisiaj dwa

telefony, pytano mnie czy prowadzimy jakiś program

eksperymentalny z nowymi lekami.

Przestańcie ich wozić w ogóle i tak wszyscy zdrowieją. Macie

jakieś pomysły co się u nas zmieniło, że nagle mamy takie

dobre wyniki? No bo chyba wszyscy rozumiemy, że to nie

nasze leki. Co mam im mówić?

 

Po dłuższej chwili ciszy:

 

- Słyszałem, że te starsze pacjentki spod czwórki mówiły do

siebie szeptem, że to przez ten błysk dziesięć dni temu.

 

.......................

 

Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów ......... www. Ebookowo.pl

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania