Poprzednie częściJeffrey&Patterson - rozdział 1

Jeffrey&Patterson - rozdział 12

Wszyscy, z wyjątkiem Jeffreya obiecującego później do nich dołączyć, udali się do sali treningowej. Tam Nick zaczął rozdawać im broń niezbędną do walki. W ten sposób w rękach Christine i Lisy wylądowały dobrze zaostrzone kołki oraz pistolety ze specjalnymi nabojami na wilkołaki.

Kobieta umieściła spluwę w futerale i przewiesiła go przez ramię, a potem spojrzała na Ralpha, który z jakiegoś powodu kulił się w kącie i wydawał dziwne, prychające dźwięki. W pierwszej chwili pomyślała, że się boi, ale gdy zobaczyła, jak rudzielec zrywa z siebie ubranie, a jego ciało zaczyna się pokrywać lśniącym, czarnym futrem, momentalnie zrozumiała, co się dzieje. Przechodził przemianę.

Odwróciła głowę od tego widoku, dokładnie w momencie, gdy babcia Gwen wcisnęła jej w dłoń małą pastylkę w zielonym kolorze. Przez chwilę obracała ją w palcach, a potem spojrzała na staruszkę pytająco.

– Dzięki niej na jakiś czas przestaniesz odczuwać ból i będziesz mogła dalej walczyć – odpowiedziała Gwen i podeszła do Lisy.

Coś zimnego opadło na dno żołądka Christine, gdy chowała kapsułkę do kieszeni spodni. Mimo tego, że nikt nie powiedział tego głośno, przeczuwała, że to właśnie ona jest celem nieprzyjaciela. Spojrzała na kołek w swojej dłoni i przez to poczuła się jeszcze gorzej.

Coś trąciło ją w bok. Spojrzała na czarną panterę, wielkością sięgającą jej do pasa. Wyciągnęła dłoń i machinalnie pogłaskała zwierzę po głowie, lecz czuła się tak, jak gdyby to ktoś inny robił to za nią.

W tym momencie do sali wpadł Jeffrey. Po czole spływały mu stróżki potu, które otarł szybko białą chusteczką wyciągniętą z kieszeni. Był czymś wyraźnie podenerwowany.

– To linkantropi – powiedział.

Wtedy, jak gdyby na potwierdzenie jego słów, przez całą siedzibę przetoczyło się straszliwe, mrożące w żyłach wycie.

Christine momentalnie pomyślała o Daviesie. Mógł przecież wedrzeć się do bazy, tylko po to, by dokonać zemsty. To miało sens.

– Davies jest z nimi – dodał Jeffrey, upewniając kobietę w jej przypuszczeniach i ponownie wycierając twarz.

Nick przeklął głośno, pozostali zaś zachowywali się tak, jakby w ogóle ich to nie zaskoczyło. W takim przypadku natychmiast odrzucili kołki.

– Ruszamy – zarządził Nick, nie chcąc tracić ani chwili. – Wasza dwójka zostaje – zwrócił się do Gwen i Jeffreya. – Wiecie, co macie robić – rzucił na odchodne, po czym ruszył w stronę wyjścia z sali.

Lisa, Christine i pantera wybiegli za nim na korytarz. Słysząc nietypowe dźwięki niosące się od jego drugiego końca, natychmiast odbezpieczyli broń. W pewnym momencie mięśniak uniósł lewą dłoń i rozkazał im się zatrzymać.

Kobieta, z rosnącym napięciem, czekała. Serce waliło jej tak głośno, że wszyscy mogli je usłyszeć. Uparcie wpatrywała się w przestrzeń przed siebie, aż odniosła wrażenie, że powietrze drży. Potrząsnęła głową i momentalnie pozbyła się tych omamów.

Wtedy posłyszeli kroki. Wyraźne, ale powoli się przybliżające. Spięli się w nerwowym oczekiwaniu. Chwilę później zza zakrętu mającego kształt łuku, wyłoniła się pierwsza postać. Był to wilkołak o ciemnej sierści i wściekle żółtych oczach. Na ich widok przystanął na tylnych łapach, zatrzymując się w odległości około dziesięciu metrów. Wydał z siebie krótkie wycie, na co pantera stojąca przy boku Nicka odpowiedziała mu ostrzegawczym, gardłowym warknięciem.

Potem do potwora dołączyła młoda linkantropka w ludzkiej postaci. Miała bardzo krótkie, czarne włosy i była ubrana w długi, skórzany płaszcz sięgający kostek. Wydawała się być bardzo pewna siebie, ale coś mrocznego otaczało całą jej sylwetkę.

Zaraz po niej pojawił się uradowany Davies, w towarzystwie kilku wilkołaków, z czego tylko dwóch miało człowiecze powłoki. Wszyscy przybyli nie odważyli się stanąć przed czarnowłosą, co oznaczało, że to właśnie ona była przywódczynią bandy.

Dziewczyna skinęła głową i monstrum, które ukazało się im pierwsze, ruszyło w ich stronę. Lisa i Christine odruchowo wycelowały w niego, w przeciwieństwie do Nicka, który z jakiegoś powodu uśmiechnął się szeroko. Potwór przyspieszył, a gdy był mniej więcej pięć metrów od nich, coś gwałtownie go odrzuciło w tył. Charcząc cicho, wylądował tuż pod nogami linkantropki, która obserwowała to wszystko obojętnie.

– Nie jesteśmy wrogo nastawieni – zapewniła, powolnym ruchem odrywając wzrok od martwego wilka i przeszywając ciemnym spojrzeniem Christine. – Mamy dla was pewną ofertę.

Następne częściJeffrey&Patterson - rozdział 13

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • levi 20.09.2015
    ewidentnie chcesz żebym umarła z ciekawości
    świetne jak zawsze :) nie ma zabardzo co mówić, 5

    Ps. wstaw jak najszybciej następną część:D
  • Marzycielka29 21.09.2015
    Podpisuję się pod levi :) 5
  • Katerina 24.09.2015
    Jak zawsze na poziomie. Czekam na następną cześć :) 5
  • wolfie 25.09.2015
    Dziękuję za wszystkie opinie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania