Poprzednie częściJeffrey&Patterson - rozdział 1

Jeffrey&Patterson - rozdział 9

Christine gwałtownie otworzyła oczy i dysząc głośno, zerwała się z łóżka. Miała wrażenie, że coś zimnego i niebezpiecznego dotknęło jej skóry. Rozejrzała się dokoła, ale w gęstniejącej, złowieszczej ciemności trudno było dostrzec cokolwiek. Wtedy usłyszała cichą prośbę, szept tak delikatny niczym muśnięcie wiatru na skórze:

- Pomóż mi.

Kobieta poczuła gęsią skórkę na ramionach. Znała ten głos bardzo dobrze. Ruszyła w mrok, by odnaleźć jego źródło, choć intuicja podpowiadała jej, żeby tego nie robiła.

- Nie zostawiaj mnie samej.

Oczy Christine nagle zaszły łzami. Osunęła się na kolana i zaczęła głośno płakać, czując w sercu ogromną żałość i pustkę.

Wtem podpełzła do niej jakaś postać. Był to jasnowłosy chłopiec, z którego oczu czarnych jak noc wyzierała tęsknota. Kobieta spojrzała na niego i doznała porażenia. Ciało dziecka miało mnóstwo wciąż krwawiących i świeżych ran, sięgających kości.

Christine miała do niego tyle pytań, ale w tej chwili nie potrafiła wypowiedzieć ani słowa. Czuła przejmującą radość, która była niczym płomień świecy w ciemną, zimną noc.

Chłopiec wyciągnął ku niej rękę i w tym momencie z jego gardła wydobył się okropny wrzask. Bestia o krwawym uśmiechu i żółtych oczach znienacka wciągnęła go w ciemność. Ostry, pełen bólu krzyk rozdarł powietrze, gdy wilkołak zaczął pożerać młodszego braciszka Christine.

Zaraz potem osaczyły ją dwa duchy. Otoczone ciemną poświatą postacie zaczęły tańczyć naokoło niej, wrzeszcząc przy tym:

- Zabiłaś go! To przez ciebie zginął!

Mrok rozstąpił się nagle i ukazał potwora, który z lubością oblizywał oblepione pozostałościami mięśni kości.

To była ona sama.

Kobieta, wrzeszcząc głośno wyrwała się ze szponów koszmaru. Z ulgą zauważając, że znajduje się w swoim pokoju, powoli usiadła na łóżku i wzięła kilka głębokich oddechów. Przez chwilę zrobiło się jej ciemno przed oczami, a gorzki aromat w ustach przypomniał jej o tym, co stało się wcześniej.

Nigdy wcześniej przeszłość nie uderzyła w nią tak boleśnie, jak teraz. Poczucie winy, które nie dawało jej żyć, znów zaczęło zaciskać na jej szyi ciasną pętlę. Miała ochotę krzyczeć do zdarcia gardła, chciała ryczeć tak długo, aż wypłacze wszystkie łzy, ale nie zrobiła tego.

To był tylko sen, starała sobie wmówić, choć w głębi ducha czuła przemożną chęć poddania się emocjom. Z trudem je przegoniła i zaczęła szykować się do drugiego dnia pracy.

 

***

Christine, zanosząc się śmiechem, pozwoliła, by Ralph zaniósł ją do łazienki. Stan zdrowia po starciu z wampirami nie pozwalał jej na to, by mogła poruszać się samodzielnie po siedzibie firmy. Pomimo obrzydliwego lekarstwa, które podała jej babcia Gwen, kostka w prawej nodze wciąż nieprzyjemnie chrzęściła, choć ból znacznie się zmniejszył. Podobnie było z nadgarstkiem, który częściowo odmawiał współpracy. Rany zagoiły się, jednak pozostawiły po sobie blizny.

- W czymś jeszcze mogę ci pomóc? - spytał zaczepnie rudzielec, zaraz po tym, jak pomógł wejść Christine do kabiny prysznicowej.

- Nie, myślę, że teraz poradzę sobie sama – odparła i nim zamknęła drzwi, zdążyła jeszcze zobaczyć jego udawaną, pełną zawodu minę.

Długi, gorący prysznic podziałał na nią kojąco i odgonił demony przeszłości, które nawiedziły ją po rozmowie z Gwen. Dzięki niemu czuła, że jest na powrót sobą.

Ostrożnie wyszła z kabiny z pomocą ubranej już Lisy i zobaczyła Leylę, która podobnie jak Christine miała mokre włosy i ciało owinięte dużym ręcznikiem.

Syrena przyglądała się jej spod przymrużonych powiek.

- Nie wybaczę ci tego – warknęła.

- Proszę? - spytała Christine.

- To, co zrobiłaś Ethanowi, było okropne.

Kobieta wywróciła oczami. Wiedziała, że to prędzej czy później nastąpi. Była przekonana, że stając się wrogiem Daviesa, automatycznie znalazła się na czarnej liście syreny.

Christine zacisnęła mocno pięści, by dać upust napływającej złości. Na razie nie chciała używać siły. Najpierw chciała się przekonać, jak jej argumenty będą trafiać do syreny.

- Sam sobie na to zasłużył – odpowiedziała z irytacją.

Widząc chęć mordu wypisaną na twarzy Leyli, Lisa postanowiła wkroczyć do akcji.

- Daj spokój Chris.

Syrena kompletnie zignorowała dziewczynkę. Całą swoją uwagę skupiła na Christine.

- Bardzo łatwo się go pozbyłaś, ale ze mną nie pójdzie ci tak łatwo – wysyczała, przekrzywiając głowę na bok i świdrując kobietę spojrzeniem. - Lepiej uważaj.

- Nie boję się ciebie – odparowała automatycznie ta druga.

- A powinnaś – stwierdziła syrena i opuściła łazienkę.

- Pięknie, kurwa. Naprawdę świetnie – wyrwało się Christine, kiedy została sam na sam z dziewczynką.

Miała przeczucie, że to był dopiero początek wielkich kłopotów.

 

***

Lisa, Christine i Ralph razem weszli do stołówki. Zobaczyli tam Nicka, Jeffreya oraz jakiegoś nieznanego im mężczyznę, siedzącego tyłem do wejścia. Babcia Gwen nie była obecna.

Kobieta zaczęła wpatrywać się w odsłonięty kark łysego nieznajomego, na którym widniał wytatuowany skorpion. Miała wrażenie, że skądś znała tego faceta.

- Jakieś specjalne życzenia odnośnie śniadania? - zapytała dziewczynka, odrywając jej uwagę od niego.

- Zjem cokolwiek, byle nie było to surowe mięso – odpowiedziała Christine i z pomocą Ralpha pokuśtykała do krzesełka.

Siadając na tym samym miejscu, co poprzednio, ponownie zaczęła obserwować obcego. Rudzielec usiadł po jej lewej stronie.

- Czujki rzadko pojawiają się tutaj – poinformował ją Ralph. - To znaczy, że stało się coś ważnego.

Christine doszła do wniosku, że jej ponure przewidywania mają realną szansę, na to by się spełnić.

- Czujka? - spytała.

- Nim tu trafiłaś, byłaś śledzona przez jedną z nich – z wyjaśnieniem pośpieszyła Lisa i postawiła przed nią talerz z jajecznicą i dwoma kromkami ciemnego chleba. Dla siebie i Ralpha przyniosła porcję surowego mięsa. Siadając obok niego, mówiła dalej: - Tak samo jak my. Nie rzadko zdarza się, że ludzie pełniący rolę czujek zacierają ślady po łowcach potworów. Są tak jakby naszymi cieniami.

Dzięki tym informacjom kobieta od razu odgadła, że to właśnie ten mężczyzna musiał ją śledzić. Jednak był naprawdę kiepskim cieniem, skoro dostrzegała go za każdym razem, gdy wybierała się na jakąś misję.

Jeffrey podniósł się z siedzenia. W tej samej chwili do stołówki weszła Leyla. Miała minę urażonej księżniczki.

- Cieszę się, że jesteście tutaj wszyscy. George chciałby wam coś przekazać.

Mężczyzna nazwany tym imieniem wstał i ogarnął wzrokiem całą trójkę. W jego oczach było coś takiego, że Christine odechciało się jeść.

- Wybuchła wojna pomiędzy likantropami i wampirami – ogłosił ponuro.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Marzycielka29 09.09.2015
    Kocham i jeszcze raz kocham Twoje opowiadanie!!! I to, by było na tyle :D 5
  • StuGraMP 10.09.2015
    Opowiadanie ma niewątpliwie swój urok, choć akurat nie jest w moim guście. Duży plus za poprawną pisownię - bardzo dobrze radzisz sobie z interpunkcją (zauważyłem chyba tylko trzy błędy). Dostrzegam tylko jeden mały problem. Chodzi o pauzy. Dlaczego w tekście są różnej długości? To jest dywiz- to półpauza– a to pauza—
  • levi 10.09.2015
    właśnie zastanawiałam się cały czas dla czego ona tak nienawidzi wilkołaków, teraz już wiem
    opowiadanie świetne jak zawsze
  • Angela 12.09.2015
    Brrr, ten sen był naprawdę przerażający, a reszta rozdziału jak zwykle super : D 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania