Poprzednie częściJeffrey&Patterson - rozdział 1

Jeffrey&Patterson - rozdział 5

Christine z niechęcią spojrzała na leżącą na łóżku czarną sukienkę, która została pożyczona od syreny specjalnie na misję zlikwidowania Mistrza. Jak się okazało, to zadanie wymagało od niej nie tylko zabicia najważniejszej pijawki w mieście, lecz także użycia kobiecych sztuczek. Musiała w dwie godziny owinąć sobie jednego z młodych wampirów wokół małego palca i przekonać go, by zaprowadził ją do twórcy rodu.

Kobieta, będąc jedynie w bieliźnie, otworzyła szafę i przejrzała się w lustrze, które znajdowało się na jego drzwiach. Jasna cera, czarne oczy i sięgające łopatek włosy w pszenicznym odcieniu. Pospolita, niczym nie wyróżniająca się uroda. Sięgnęła po kosmetyki, które również zapożyczyła od Leyli i zaczęła poprawiać to, co natura zwyczajnie spartoliła.

Piętnaście minut później, po naniesieniu drobnych zmian wyglądała całkiem nieźle. Potwierdziło to zachowanie Nicka, który wparował do jej pokoju bez pytania.

- Przepraszam – powiedział i ogarnął ją spojrzeniem, jakby nie wierzył w to, co widzi.

Christine uśmiechnęła się wyzywająco i oparła dłonie na biodrach. Uważała, że w kwestii swojego ciała nie miała się czego wstydzić i była wystarczająco niemoralna, by nie zasłonić się, tak jak zrobiłaby większość kobiet w jej sytuacji.

- Za pół godziny ruszamy – poinformował ją i już miał wychodzić, lecz Christine go zatrzymała, by pomógł jej się ubrać.

Wciągnąwszy na siebie kieckę Leyli, stanęła do niego tyłem i poprosiła o zasunięcie suwaka. Nie potrafiła powstrzymać szerokiego uśmiechu, kiedy czuła rozedrgane palce Nicka na swojej skórze. Ten mięśniak doprawdy nie potrafił oprzeć się jej „urokowi”.

Chwilę potem zakłopotany facet opuścił pomieszczenie, najszybciej jak się dało. Christine, nie przestając się uśmiechać, upięła włosy w niedbały kok. Przez dłuższy moment mocowała się z kołkiem, by umieścić go w podwiązce, ale w końcu i z tym zadaniem sobie poradziła. Wciągnęła na nogi pantofle i weszła do salonu. Usłyszawszy pełne uznania gwizdanie Daviesa, rozpartego na kanapie, wykrzywiła się z obrzydzeniem i z całych sił starała się trzymać swoje nerwy na wodzy.

- Jesteś zupełnie niepodobna do siebie – stwierdził wilkołak i podszedł do niej.

Jego lewa ręka oplotła ją w talii. Przyciągnął ją do siebie i uśmiechnął się zawadiacko. Kobieta szarpnęła się, chcąc uwolnić się od niego, ale przytrzymał ją mocno.

- Mógłbym się nawet z tobą umówić. Szkoda tylko, że masz taki paskudny charakter – powiedział i gładząc ją wierzchem dłoni po policzku, zaśmiał się ze swoich słów.

Christine zaczęła go okładać pięściami po klatce piersiowej, aż w końcu udało się jej wyrwać.

- Zabieraj ode mnie swoje cuchnące pazury. Jeśli jeszcze raz mnie tkniesz, upierdolę ci te łapy – zagroziła mu.

Ponownie się roześmiał i kręcąc głową, znów rozwalił się na kanapie. Christine, szybko dokonała drobnych poprawek, i obiecując sobie w myślach spuszczenie porządnego łomotu likantropowi, wyszła na korytarz, gdzie spotkała Lisę i Ralpha.

- Pięknie wyglądasz – skomplementowała jej wygląd dziewczynka, a rudzielec tylko wybałuszył oczy.

- Powodzenia – wydukał w końcu.

Christine szybko przemierzyła korytarz i wsiadła do widny, gdzie już czekał na nią nieco poirytowany Nick, ubrany w czarną marynarkę i dżinsy. Ten strój go zmienił i nadał mu łagodniejszego charakteru.

Dźwig windy zaryczał niczym lew i winda ruszyła powoli w górę.

- Przed budynkiem fabryki będzie stała taksówka, która zawiezie cię prosto do klubu należącego do Mistrza – odezwał się mężczyzna służbowym tonem. - Będę na ciebie czekał przy tylnym wyjściu. Jeśli nie zjawisz się tam w ciągu dwóch godzin, wkraczam do akcji.

Kobieta skinęła głową i z niecierpliwością czekała, aż wysiądzie z tej durnej windy.

 

***

Christine pewnym krokiem przeszła przez ulicę i znalazła się przed klubem, którego nazwy w obcym języku nie potrafiła odczytać. Przed wejściem kłębił się tłum ludzi w różnym stanie. Jedni byli jeszcze trzeźwi, inni zaś chwiali się tak bardzo, jakby wykonywali tylko sobie znany taniec.

Nie chcąc dalej oglądać tego widoku, Christine postanowiła wejść do środka. Za każdym razem, gdy mijał ją jakiś krwiopijca, przyglądała mu się z dyskrecją, by nie przegapić swojego „celu”.

Wnętrze nie wyróżniało się szczególnym niczym. Wyglądało tak zwyczajnie, że nikt niewtajemniczony niezgadłby, że właścicielem tego klubu był najstarszy wampir w mieście. Stłoczona masa ludzka kołysała się na parkiecie w rytm jakiejś dziwnej piosenki. Dookoła niej krążyły wampiry, niczym sępy, gotowe porwać kogoś z tłumu. W powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego pomieszanego z metalicznym aromatem krwi i wonią alkoholu. Neonowe światła co chwilę odsłaniały pary namiętnie obściskujące się na kanapach, czy kątach sali.

Christine, siadając na jednym z wysokim krzesełek, zajęła miejsce przy barze. Zamówiła kieliszek wódki, co było już jej zwyczajem. Jednym haustem połknęła alkohol, który przyjemnie zapiekł ją w gardle.

Wtedy poczuła na plecach czyjąś dłoń. Po chwili, na krzesełku obok zasiadł mężczyzna o gładko zaczesanych blond włosach i charakterystycznej bliźnie w kształcie trzech pazurów na prawym policzku. Andreas Nelson. Krwiopijca, którego miała uwieść, sam wpadł w jej ręce.

- Witaj – mruknął zmysłowym głosem. - Zgaduję kotku, że czekałaś na mnie – ujął delikatnie jej dłoń i ucałował wierzch.

Kobieta w odpowiedzi uśmiechnęła się kusząco. Polowanie czas zacząć, pomyślała, czując znajomy przypływ adrenaliny.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • NataliaO 23.08.2015
    lubię Cie czytać; 5:)
  • Ronja 23.08.2015
    W następnym rozdziale przeczuwam sporo akcji ;) Mam nadzieję, że nikt jej nie wrobi, wykona zadnie i utrze nosa niedowiarkom ^^. Opowiadanie w dalszym ciągu czyta się super, lekko i przyjemnie, choć dla mnie największym plusem tej serii jest główna bohaterka. Po prostu fajna z niej dziewczyna ;)
  • levi 23.08.2015
    taki moment i dupa, świetne 5
    wstaw szybko następne proszę :)
  • wolfie 23.08.2015
    Dziękuję za opinie :) Miło, że śledzicie moje opowiadanie.
  • Angela 28.08.2015
    Też mam wiele sympatii do Christine, jak zwykle przeczytałam z przyjemnością : ) 5
  • wolfie 29.08.2015
    Dzięki, Angela :)
  • Marzycielka29 29.08.2015
    Poprostu 10:D
  • Anonim 16.09.2015
    "Jedni byli jeszcze trzeźwi, inni zaś chwiali się tak bardzo, jak wykonywali tylko sobie znany taniec." - chyba miało być "jakby"
    "mieści" - e

    Krnąbrna pannica z tej Christine. Rozdział trochę za bardzo uwodzicielski jak dla mnie, ale ogólnie dobry. Błędów trochę było, poza tymi wspomnianymi, jest jeszcze pierwsze zdanie, które było trochę toporne. I, co rzuca się w oczy, wordowe myślniki - raz płaskie, raz zwykłe. Nie zostawię oceny, ocenię po przeczytaniu następnego chaptera, bo tutaj trochę mało się działo. Ten rozdział był bardziej preludium do kolejnego, zajrzę jutro. :)
  • wolfie 16.09.2015
    Dziękuję za opinię, Jared. :) Cieszę się, że stoisz na straży i wytykasz mi błędy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania