Poprzednie częściLaboratorium...

Laboratorium 2 - część VI

Prześcieradło wypadło z mojej drżącej dłoni, kładąc się w rozpaczy na ciemnej podłodze. Jego twarz... Wygląda tak spokojnie, jakby był pochłonięty przez sen. Jednak po fioletowych miejscach za skórze wiem, że to nie sen go zmorzył. Mój ojciec nie żyje. Ale to przecież niemożliwe. Tata był skazany za gwałt sześć lat temu, a teraz tak nagle... Moje rozmyślania przerwał przenikliwy dźwięk gwizdka. Spojrzałam na jego źródło. Yous, stojąc na niewysokim podeście przy ścianie obok tablicy, trzymał w rękach czarny materiał.

- Cisza! Skupić uwagę na mnie. - Uniósł materiał do góry, i zrozumiałam że to kitel lekarski. - Każde z was takie otrzyma. Macie się natychmiast w to przebrać, ponieważ dzisiaj odbędzie się wasza pierwsza lekcja.

- Pierwsza lekcja? - Dziewczynka stojąca w pierwszym rzędzie pod tablicą, cała zapłakana patrzyła na mężczyznę z przerażeniem i nienawiścią, ściskając swoimi rączkami ramię osoby na łóżku. Zapewne jej mama lub siostra...

- Owszem, droga Shirro. - Dziewczynka drgnęła słysząc swoje imię z jego ust. - A skoro każde z was jest ciekawe co to za pierwsza lekcja, to powiem może zawód, w jakim będziecie się kształcić. - W tym momencie nawet szlochy dzieci ustały, wszystkie skupiły swoją uwagę na słowach naszego "Nauczyciela". - No więc, jest to kryminalistyka połączona z walkami ulicznymi... i zabójstwami. Zapewne nie wiecie, o czym ja teraz mówię, ale kiedy pójdziecie w przyszłości na studia o kryminologii, zrozumiecie dlaczego jestem wyzbyty z szacunku do martwych.

- Czyli... - Zaczęłam niepewnie, bojąc się że głos mi drży. - Pokazałeś nam te ciała... By nas złamać?

Mężczyzna zaśmiał się pogardliwie, schodząc z podestu i powoli, krok za krokiem zbliżając się do mojego stanowiska.

- Jaka ty jesteś mądra. W przyszłości będziesz chyba moją ulubienicą... Mileno. - Stanął przede mną i wyciągnął rękę z kitlem. - Ale teraz będziesz tylko jedną z wielu. - Cofnął się lekko, gdy złapałam materiał - Na dobrze. Proszę się zaopatrzyć o kitel u swojego opiekuna. Narzędzia... Na razie nie będą potrzebne moje drogie.

Dzieci, jedno po drugim brały i zakładały kitle, ja za to podniosłam prześcieradło i nałożyłam je na ciało ojca. Na sali ponownie zagrzmiał dźwięk gwizdka. Yous rozmawiał chwilę przez telefon, po czym uśmiechnął się uprzejmie.

- Niedługo przedstawię waszą grupę naszym sponsorom, więc na teraz koniec lekcji. Wynoście się umyć, i przebrać w ubrania zostawione w waszych klitkach- Przesunął wzrokiem po każdym dziecku po kolei- I módlcie się, żebyście się im spodobali. - Zachichotał, odwracając się w stronę drzwi. - To od nich zależy czy się jeszcze do czegoś nadacie, a dzieciątka które zostaną odtrącone, nie kończą zbyt wesoło.

Ton jego głosu był odrażająco beztroski, jakby wspominał o pogodzie. Zacisnęłam pięści, nienawiść do jego osoby była wręcz bolesną raną w moim sercu. Gdy tylko wyszedł, Anonimowi zaczęli popychać nas do drugiego wyjścia, każąc przed drzwiami zdejmować nasze kitle. Ustawiłam się w kolejce, zdejmując nieprzyjemny materiał. Mój ojciec... ta myśl krążyła mi po głowie, nie dając mi chwili spokoju. Spojrzałam raz jeszcze w stronę stołów, i na ten jeden, gdzie leżało jego zimne już ciało. Tak bardzo chciałam wierzyć, że to tylko koszmar, jednak z dnia na dzień tracę wiarę że jest to możliwe.

Z rozmyśleń wyrwał mnie jeden ze strażników, zabierając mi z rąk kitel jednym stanowczym szarpnięciem, i wpychając mi klucz w jego miejsce.

- Co to za klucz? - zapytałam, patrząc na maskę, gdzie sądziłam miał oczy. Gdy ten jednak nie odpowiedział, a jedynie popchnął mnie dalej, cofnęłam się, oczekując od niego reakcji - Co mam z tym kluczem zrobić? - nacisnęłam, zatrzymując dzieciaki za mną, i sprawiając że Anonimowy w końcu uniósł swój wzrok na moją twarz. Nie byłam w stanie dojrzeć nic po za błyskiem jego oczu, jednak w tej samej chwili chwycił mnie za szyję, jednym szybkim ruchem odpychając w stronę, gdzie powinnam się według nich udać. Kaszlnęłam, ten atak był niespodziewany. Prychnęłam, zaciskając palce na kluczu. Atak ich nic mi nie da, nawet jak pokonam jednego z nich, zaraz następni sprawią że tego srogo pożałuję. Odwróciłam się więc, spoglądając na korytarz przede mną. Oświetlały go jedynie nieliczne lampy zawieszone wysoko na suficie, ściany stanowił surowy beton. Jednak w przeciwieństwie do innych korytarzy przez które musiałam się tu poruszać, ten posiadał słabej jakości drewniane panele, dzięki którym nie raniłam sobie stóp. Spojrzałam na klucz który dalej trzymałam, licząc na jakąś wskazówkę do czego służy, i ku mojemu zdziwieniu, na jego boku był wyryty malutki numerek.

- 667? - wymruczałam, zwalniając krok, by być pewną czy widzę dobrze.

- Tak, to numer twojej celi - drgnęłam, słysząc obcy mi głos chłopca, który najwyraźniej mnie dogonił. Spojrzałam na niego, zaciekawiona skąd ma taką informację. Nie był w stanie lepszym ode mnie, zaschnięta krew tworzyła mozaikę na jego ubraniach, a niezagojone rany wydzielały ropę, którą dzieciak nieświadomie zdrapywał, co chwila sięgając do nich. Jego czarne włosy były przydługie, zasłaniały jego czoło, jak i z pewnością spore pole widzenia.

- Mojej celi? - powtórzyłam za nim, pozwalając by zrównał swój krok z moim.

- Tak, każdy ma swoje miejsce do spania, żeby nie było sytuacji że silniejszy zabije słabszego dla jedzenia i takie tam - Odparł, jego głos był wytarty z emocji, co mnie zbiło z tropu, bo jednak jego usta wykrzywiał grymas uśmiechu. Gdy przeszliśmy pod jedną z lamp, mogłam zauważyć jego nietypowe, jasno zielone oczy, lśniące niemal maniakalnie - Nie wiedziałaś? - zwrócił się do mnie, a jego twarz rozjaśniła się jeszcze bardziej w niewinnym uśmiechu, tak bardzo niepasującym do sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy.

- Uhh, no nie za bardzo, nikt nie raczył mi odpowiedzieć na moje pytania - odparłam, dalej wpatrując się w niego - Jak masz na imię? I skąd w ogóle u ciebie taka radość? Nie widzisz co się tutaj dzieje?

Chłopiec ku mojemu zdziwieniu roześmiał się, i spojrzał na mnie tymi cudownymi, lśniącymi oczyma.

- Radość? - parsknął pomiędzy chichotami - Nie do końca wiem co to znaczy, ale zanim mnie tu umieszczono, mama zawsze mówiła że uwielbia mój uśmiech. - zamilkł na moment, jakby myślał nad kolejnymi słowami - Ale skoro zobaczyłem ją w tamtej sali, nie będzie już w stanie go zobaczyć, trudno

Zmarszczyłam brwi, niedowierzając co ten dzieciak mówił. Trudno? Jego mama została zamordowana, umierała w pewnym cierpieniu, a on dosłownie niecałe dziesięć minut temu ją widział! Jak taki chłopiec może być tak nieczuły?

- Co masz na myśli mówiąc trudno? To przecież twoja mama

- Hm? Ah, no tak, skąd ty masz to wiedzieć - rzucił ironicznie, jednak nie zmienił mimiki twarzy, pozostając pogodnym - Tak tylko ją nazywałem. Była moim mentorem, trenerem i uwielbiała jak szybko uczyłem się fachu

- Fachu?

- Była częścią gangu, i przygarnęła mnie, ucząc walki i zabijania - rzucił, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Przystanęłam, próbując zrozumieć co on właściwie do mnie powiedział.

- Ucząc zabijania? Przecież ty nie możesz mieć więcej niż 14 lat.. - wyjąkałam, patrząc na niego z trwogą. Odwrócił się, zauważając że zostawił mnie w tyle, i obdarzył mnie kolejnym rozbrajającym uśmiechem.

- Co to za mina? - zagadał zaczepnie, podchodząc do mnie i łapiąc mnie za dłoń - Nie martw się - jego głos był tak łagodny, tak niewinny, że moje oczy wypełniły łzy, gdy myślałam że ktoś mógł mu wyrządzić taką krzywdę - Hej hej, nie płacz mi tu - zaśmiał się, i bezwiednie zbliżył się, chcąc mnie pocieszyć. Jego małe ciałko dotknęło moje, sprawiając że moje spięło się, nie będąc gotowe na ten kontakt. Wtulił twarz w moją klatkę piersiową, pozwalając mi czuć każdy jego oddech - Naprawdę nie było tak źle - wyszeptał, delikatnie poklepując moje plecy. Nie reagowałam, stojąc po prostu bezwiednie, czując jak moje łzy, jedna po drugiej opadają na jego czarne włosy.

- Wybacz, nie chciałam cię wystraszyć - wydukałam w końcu, wycierając oczy, i odsuwając się od chłopca - Jestem Milena tak w ogóle - wysiliłam się na uśmiech do niego, który od razu odwzajemnił.

- Jestem Hwayi, miło mi cię poznać! - jego beztroski ton rozbrzmiał w mojej głowie echem, ukajając moje strzaskane nerwy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Enchanteuse 02.05.2017
    Może tak bez sensu zaczynać od najnowszej części, ale co tam. Podoba mi się klimat . Sposób narracji. Chyba dołączę do stałych czytelników :). A tymczasem zostawiam 5 .
  • Oia 03.05.2017
    Dziękuję~ Staram się.
  • Tanaris 02.05.2017
    Na dobrze - No dobrze, chyba tak powinno być.
    Ogólnie ma klimat opowiadanie, że serio, ale chce się więcej. 5 :)
  • Oia 03.05.2017
    I o to chodzi ;) że ludzie chcą więcej i czytają z coraz większą ciekawością i napięciem
  • Arisu 02.05.2017
    To się porobiło. Ciekawe o co chodzi z tym jej podopiecznym i co się dzieje teraz z Hyukiem. Wzbudzasz ciekawość u czytelnika co się ceni. Rozdzialik cud miód, zostawiam 5.
  • Oia 03.05.2017
    Dziękuję
  • Emi Ayo 03.05.2017
    Ciekawe, jak to dalej będzie :D Czekam na kolejne, bo ciekawość serio zżera ;) 5 zostawiam
  • Oia 04.05.2017
    Dziękuję :')

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania