Opko - Pułapka
- Kocham cię i chciałbym ci oddać wszystko, ale niewiele mam. Odnoszę wrażenie, że ta sytuacja mnie przerasta.
- Nie martw się, kochany. Zaopiekuję się tobą. Wszystko będzie dobrze.
Mniej więcej wtedy wiedzieli już, że są sobie przeznaczeni.
***
Małżeństwem byli już bardzo długo. Znali się na wskroś i mimo wielu różnych chwil ich uczucie nigdy nie wygasało.
Pracownik fabryki pralek i szpitalna pielęgniarka byli rodzicami trójki pięknych, dorosłych już dzieci - najwspanialszych istot na świecie. Wesołe i szczęśliwe od urodzenia, zdeterminowane i odważne w młodości, napawały dumą i ochotą do trwania na świecie. Stanowili zgraną i pomimo przeciwności szczęśliwą rodzinkę.
Jak wiadomo, w życiu, jednak nie zawsze jest kolorowo, w zasadzie to pogoń za krótkimi momentami, w których jest przyjemnie. Reszta to głównie stres i harówka, jeżeli chce się wyciągnąć z niego coś więcej.
Podczas jednej z kłótni o rachunki, mężczyzna wybiegł z domu, by rozładować powstałe napięcie. Złość zaprowadziła go do okolicznej knajpy, gdzie siadł przy barze i machnął na barmana.
- Ja stawiam - usłyszał z odległości kilku krzeseł wzdłuż barowego blatu. Był niemal przekonany, że gościa tam wcześniej nie było.
- Dzięki, ale poradzę sobie.
Wysoki wytatuowany na twarzy i nadgarstkach oprych, bo takie przyprawiał wrażenie, wstał i nieprzyjemnie skrócił dystans, siadając na krześle tuż obok.
- Ależ ja nie twierdzę, że sobie nie poradzisz. Po prostu dla towarzystwa byłem uprzejmy. To nic wielkiego. Więc jak, browarek na mój koszt?
- Czego chcesz?
- Pogadać.
- O czym?
- O życiu.
Spojrzał na oprycha, który w zasadzie miał całkiem przyjacielski wyraz twarzy. Tylko w źrenicach coś gorzało niedobrego.
- Dobra. Płać.
- Cieszę się, że się zgodziłeś. - po tych słowach wystawił do barmana dwa palce, a ten przyniósł dwa piwa. Oprych w geście wyłożył na stół kwotę dużo większą niż należność, a uśmiechem dał do zrozumienia, że reszty nie trzeba.
- Ciekawe, co chciałbyś wiedzieć? - zaczął zniesmaczony delikatnie pracownik fabryki
- Coś o twoim życiu. Na przykład co cię trapi przyjacielu?
- Przyjacielu? Nie znam cię człowieku, czemu myślisz, że potrzebuję przyjaciela?
- Oczywiście, że potrzebujesz. Każdy potrzebuje przyjaciela. Szczególnie takiego który może coś w twoim życiu zmienić. Czy chciałbyś zmienić coś w swoim życiu? Tylko bądź ostrożny, czego sobie życzysz?
Przygnieciony tym pytaniem, zamyślił się na chwilę. Przecież nie musi od razu opowiadać pikantnych szczegółów ze swojego pożycia. Ta myśl przywołała wspomnienie nie tak dawnej kłótni z małżonką, a w zasadzie to całokształt życia, w którym czuł się bezradny w stosunku do tego, co zawsze chciał ofiarować najbliższym. Posmutniał. Schował twarz w dłonie i powiedział nadłamanym głosem:
- Czasem chciałbym to wszystko zacząć od początku… Jak Ci na imię?
Podniósł głowę, lecz w miejscu, gdzie siedział wcześniej oprych nie było nikogo. Zobaczył jedynie swoje przygnębione odbicie w lustrze wiszącym na ścianie naprzeciwko. Wzdrygnął się i zastygł zdziwiony, zawiedziony i lekko przestraszony. Po chwili mu przeszło, więc wzruszył ramionami, wzdychął i wziął się za piwo.
Później wypił też piwo oprycha i tak jak siedział, zasnął.
***
Obudził się w poczuciu, że coś się zmieniło. Czuł się, silniejszy, zdrowszy - młodszy. Rozejrzał się. Kompletnie nie rozpoznawał sufitu, tak, jak i pokoju, w którym stało łóżko i meble na modłę PRL-u. Znał układ pomieszczeń - standardowe M1 z płyty. Mieszkał kiedyś w identycznym, lecz był pewien, że w tym konkretnym nigdy nie był. Podniósł tyłek z łóżka i udał się do łazienki opłukać twarz, bo nie rozumiał nic z tego, co się dzieje. W lustrze zobaczył twarz, którą już kiedyś widział. Twarz chłopaka, który kręcił się koło jego żony jeszcze za czasów, kiedy nie byli małżeństwem.
- Zaraza. Co jest grane?
Na pralce koło zlewu leżały papierosy. Zapalił jednego, potem drugiego. Stał i przyglądał się sobie - nie sobie. Na skroni zauważył małe ranki, jakby świeżo wypalone piętno gorącą pieczęcią.
Rozumiał z tego wszystkiego coraz mniej.
Czuł, że na zewnątrz może znaleźć jakieś odpowiedzi. Znalazł ubrania - nic w jego guście, ale goły iść nie mógł. Ubrał się w to co było i wyszedł.
Wszystko, co napotkał na zewnątrz sprawiało wrażenie, jakby go ktoś wyrwał z teraźniejszości i wsadził w przeszłość. Próbował sobie to poukładać w głowie, ale nie potrafił znaleźć logiki, w tym czego doświadczał.
Przemierzał znane mu uliczki miasta, w którym już od dawna nie był. Od wielu lat mieszkał przecież w innym mieście. Wtedy ją zobaczył. Również młodą. Zamyślona i piękna. Wyszła w zasadzie zza rogu parę metrów przed nim i szła prosto na niego, więc zaczepił ją bez zastanowienia, odruchowo:
- Cześć! Muszę przyznać, że wyglądasz nawet piękniej niż cię zapamiętałem? - znał ją przecież doskonale, nie przyszło mu do głowy, że ona może go nie znać wcale. Zarumieniła się i odpowiedziała:
- Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony, ale wybacz, spieszę się na spotkanie.
- Zaczekaj, daj mi tylko chwilkę. - wtedy zdał sobie sprawę, że ona nie ma prawa wiedzieć, kim on jest naprawdę.
Zatrzymała się i spojrzała na niego pytająco.
- W zasadzie, to nie wiem, od czego zacząć, mam ci tak wiele do powiedzenia.
- Lepiej zacznij od czegokolwiek. Nie będę tu stała wieczność.
Roześmiali się, a on zaczął jej opowiadać o przyjemnych momentach z ich wspólnego życia, które tak dobrze pamiętał. Wreszcie o małżeństwie i o dzieciach. Jak rosły i jak stawiały pierwsze kroki jak wydoroślały.
Dziewczyna nie rozumiała nic z tego, co mówił. Uznała, że po prostu fantazjuje, lecz rozmowa z tym obcym jej przecież facetem, o jej przyszłości, małżeństwie i dzieciach nie była krępująca. Wręcz przeciwnie, czuła się coraz swobodniej i coraz większą przyjemność sprawiało jej to niecodzienne towarzystwo.
W pewnym momencie, kiedy rozmawiali, zaczęło się robić ciemno, więc chłopak odruchowo rzucił okiem na zegarek. Spostrzegł datę oraz godzinę i przypomniał sobie szczegół z dalekiej przeszłości - teraźniejszości.
- Przecież ty miałaś się dziś ze mną spotkać.
- Nie. Miałam się spotkać z kimś innym, to prawda, ale już za późno. Poza tym to nudziarz i wolę ten czas spędzić z tobą.
- Nie, zaczekaj powinnaś się z nim zobaczyć, to bardzo ważne. On to ja, to znaczy ja to on. Chodzi o to, że to z nim powinnaś się spotkać. To znaczy ze mną, czyli z nim…
Delikatnie wtargnęła w jego atak paniki:
- Nie martw się, kochany. Zaopiekuję się tobą. Wszystko będzie dobrze.
Słowa te urzekły go i stopniał jak kostka lodu w szklance wódki. Powoli i z przyjemnością porzucił wątpliwości i opory. Pozwolił sobie zapomnieć, kim jest, a kim nie jest i dał się ponieść chwili. W końcu był znów młody i ona znów była młoda.
***
Dziewczyna jeszcze spała. Naga, pachnąca i piękna. Wstał cicho i udał się do łazienki. Zapalił światło. W lustrze patrzył na niego oprych spotkany niedawno w barze.
- Zatem wybrałeś. Twoje życzenie teraz się spełni. Zaczniesz wszystko od nowa. W zamian zabieram trzy dusze, które już się nie narodzą.
Oprych w lustrze wskazał ręką na głowę przerażonego chłopaka, a zabliźnione już piętno zaczęło znikać z jego skroni z ogromnym pieczeniem.
Kiedy ból minął w lustrze znów stał chłopak, którego nie znał i którym nie był i nie chciał być, a łzy jego płynęły rzewnym potokiem.
Komentarze (113)
Cieszę się, że Ci się podoba ?
Dziękuję, chętnie odwiedzę ?
Trza być czujnym, gdy coś przychodzi... za łatwo↔Pozdrawiam?:)
Teraz dowody:
Wysoki wytatuowany na twarzy i nadgarstkach oprych, bo takie przyprawiał wrażenie, wstał i nieprzyjemnie skrócił dystans, siadając na krześle tuż obok.
- Ależ ja nie twierdzę, że sobie nie poradzisz. Po prostu dla towarzystwa byłem uprzejmy. To nic wielkiego. Więc jak, browarek na mój koszt?
- Czego chcesz?
- Pogadać.
- O czym?
- O życiu.
Spojrzał na oprycha, który w zasadzie miał całkiem przyjacielski wyraz twarzy. Tylko w źrenicach coś gorzało niedobrego.
W zasadzie we fragmencie masz wszystkie wymienione przeze mnie błędy.
Zdanie wielokrotnie złożone:
Wysoki wytatuowany na twarzy i nadgarstkach oprych, bo takie przyprawiał wrażenie, wstał i nieprzyjemnie skrócił dystans, siadając na krześle tuż obok.
Zbyt wiele informacji, więc się nie mieszczą, przez co zdanie wygląda potworkowato.
Dialogi:
Wysoki facet z pokrytą tatuażami twarzą sprawiał wrażenie oprycha. Bez ceregieli podszedł bliżej, po czym usiadł na krześle obok. Zaproponował piwo i rozmowę o życiu.
W tekście różne rzeczy można zrobić na sto różnych sposobów. Ważne jest, żeby autor wiedział, dlaczego pisze w wybrany sposób. Zapychanie tekstu watą w stylu:
-Dzień dobry!
- Dzień dobry!
Nie ma najmniejszego sensu. Niepotrzebnie zwalnia narrację i powoduje znużenie u czytelnika.
Interpunkcji nie będę wskazywał, od tego jest słownik.
Polecam poczytać trochę więcej dłuższych tekstów i zwrócić uwagę na przedstawione problemy. Z góry zaznaczam, że nie musisz się zgadzać z moimi uwagami. Za pisanie odpowiada autor, ja odpowiadam tylko za czytanie.
Pozdrawiam.
M.
W mojej ocenie, osobę/bohatera ocenią się, poznaje na podstawie opisu, ale również na podstawie sposobu w jaki się wypowiada.
Mógłbym napisać, oczywiście, że zwrócił się w sposób bezpośredni i opisywać co mówił, jak mówił, ale odrębną kwestię stanowi to, że nawet najmniejszy dialog w dłuższym tekście przełamuje "ścianę tekstu", wizualnie ułatwiając czytanie segmentując tekst. Jestem zdania, że to właśnie nieprzerwana "ściana" tekstu przeważnie działa nużąco na czytelnika.
Zwroć uwagę, że nie ma tam przecież
- dzień dobry
- dzień dobry
Jest wymiana, zdań. Krótkich co prawda ale niosą ze sobą tyle ile powinny i w zasadzie nic poza tym.
Interpunkcja, jest problemem staram się nad tym pracować, ale jeżeli wpada do głowy pomysł i chce się go szybko ziścić szczegóły takie jak przecinki idą w kąt, razem z diabłem ?
Dzięki za poświęcony czas. Doceniam.
Zgodnie z sugestią, zwrócę uwagę na wpomniane szczegóły w innych tekstach.
Pozdrawiam
P.
P.S. Powiesz mi co znaczy M.?
"W mojej ocenie, osobę/bohatera ocenią się, poznaje na podstawie opisu, ale również na podstawie sposobu w jaki się wypowiada."
Oczywiście się z tym zgodzę, ale zwróć uwagę, że nigdzie nie napisałem, że opowiadanie nie potrzebuje dialogów. Napisałem, że w Twoim opowiadaniu najczęściej nic nie wnoszą. Od ściany tekstu odcinają się tylko wizualnie. Brakuje im treści. Dlatego chciałem się upewnić, czy zadałeś sobie pytanie: Po chuj mi dialog w tym miejscu?
Pisanie to głównie umiejętność postawienia właściwych pytań.
M. to pierwsza litera nicku, którego używam na portalach literackich.
P.S. Tak, dobrze przeczytałeś ;)
Przyznam, że w trakcie pisania takiego pytania sobie nie zadałem. Działań bardziej instynktownie niż technicznie. Zadając sobie jednak teraz to pytanie stwierdzam, że sumie to tak. Uważam, te akurat te są potrzebne. Subiektywnie ?
A jam jeden nick na jednym portalu literackim ?
Dodam jeszcze, że tutaj dialog ma na celu pokazać, że bohater nie ma ochoty gadać, walczy z pokusą, ale ostatecznie przegrywa. Mało tego daje się zmanipulować do spuszczenia wszystkich osłon mentalnych i jednak zaczyna wylewać swoje życie. Bez dialogu moim zdaniem byłoby sucho i bezpłciowo.
- Czego chcesz?
- Pogadać.
- O czym?
- O życiu.
- Dobra. Płać.
Serio to wszystko tu widzisz?
W tych czterech linijkach kładłem nacisku mniej na to co mówią a bardziej na to jak jak. Szybkie burknięcia mają dać do zrozumienia z jednej strony "odwal się człowieku, nie widzisz, że nie mam ochoty gadać?" a z drugiej "nie, nie, nie, kolega, nie odpuszczę ci tak łatwo". W odpowiedzi na uporczywość słyszymy w skrócie komunikat "dobra, rozumiem, że sobie nie dopuścisz, a mi się nie chce tej dyskusji przeprowadzać, więc kup to zafajdane piwo, i mów co tam masz do powiedzenia". Na koniec klucz "cieszę się, że wyraziłeś zgodę" niespodzianka - kontrakt. A wszystko w pastylce z czterech linijek bo żadnemu z nich nie chce się tracić czasu na więcej słów.
Tak to mniej więcej widzę. Takie coś chciałem oddać. Widać nie wyszło...
Jako czytelnik nie siedzę w głowie autora. Nie dowiem się, co autor miał na myśli, jeśli autor wyraźnie tego nie zaznaczy.
Nie mylić: wyraźnie z dosłownie.
Cieszy, że bronisz swojego tekstu, ale obawiam się, że w tym przypadku Ci się nie uda, bo tekst posiada zbyt wiele mankamentów.
No właśnie się nie upieram, że mi się udało ?
Napisałem przecież: widać, nie wyszło...
Wyszło natomiast trochę trudniej, więc czytelnik będzie zmuszony troszkę pokombinować. Mogę być w tej kwestii wymagający ponieważ wiem, że czytelnik też odemnie wymaga ?
Zgodzę się, że tekst nie.jest doskonały, ale ja nie dąrze do doskonałości tylko swoich prywatnych celów. Również w zakresie literatury.
Niemniej, tak jak zaznaczyłem wcześniej, jestem nadwyraz wdzięczny za bogatą recenzję i krytykę ?
Normalnie zapłakałem nad Twoim komentarzem...
Jeśli chodzi o rysy, to moje można uznać za przeciętne do tego stopnia, ze często rodzina miał myli z kimś innym.
autokorekta
Mocne wyznanie
Wacław Poncki
Ciekawie mnie, że nagle się zjawiasz i węszysz jak foxterier. Czyżbyś przeboleć nie mógł mojej sprzeczki z lubą brytfaną?
Nie martw się, nie zamierzam Cię dławić ?
A z tą nudą świetnie Cię rozumiem. Nie raz byłem świadkiem jak studenci przysypiają na wykładzie.
Powiem tak. Mam skończoną szkołę podstawową.
rzutem na taśmę.
Ale dość już o mnie. Co Cię sprowadza. Napisałeś do mnie tak bezpośrednio, że mam wrażenie jakbyśmy się znali od liceum. Skąd wziąłeś swój przeuroczy nick Poeman?
Wybacz nie monitoruję poczynań Twojego taty.
Żadna tajemnica. Możesz przeczytać o tym w Biblii. Każdy może, to przecież najpopularniejsza książka.
Nie. O spisie powszechnym w Betlejem.
Wyrzuć to z siebie wreszcie, przecież widzę, że za wszelką cenę chcesz mi nawrzucać.
Zapewniam Cię, że jak powiedziesz z jakiego powody ulży Ci na sercu.
A tak, męczysz się bidoku jak lis w sidłach...
Rozumiem. Zatem w Internecie jestem po prostu Poncki. Nic poza tym nie musisz wiedzieć. I nie mówię tego złośliwie, po prostu cenię sobie swoją prywatność.
O czym chcesz pogadać?
Hmm, nie wiem, chyba, żeby mnie ktoś obraził to musiałbym czuć się obrażony. Zatem nigdy.
No sęk w tym, że nie. Widzisz, wtedy waśnie ktoś bardzo obłudny postanowił wyłgać kilka słów, znaczenia, znaczenia których sam nie rozumiał.
Lecz doszedłem później do wniosku, że był człowiekiem na tyle nieinteligentnym, że jakakolwiek złość z mojej strony byłaby niemal przejawem agresji wobec niepełnosprawnego.
Więc odpuściłem sobie.
Jakakolwiek przywara, którą ktoś zamierza mnie zaetykietować jest tylko słowem.
Kompletnie nie. Już raz zwróciłem Ci na to uwagę, ale postanowiłeś ciągnąć dalej, więc z czystej uprzejmości pozwalam ciągnąć.
Myślę, że to Twoja nadinterpretacja.
To co, poopowiadasz coś o sobie? Np. jaki jest Twój weltszmerc?
Hip hop to też poezja.
Zaś mam o sobie mówić?
To jest prywatna część mojego życia.
Dziękuję.
Teraz to kłamiesz kolega. Od początku próbujesz mnie upokorzyć.
ze skutkiem byle jakim ale próbuj...
Noico zrobisz?
Daleki jestem od tego, aby dawać Ci rad życiowych.
Wygląda na to, że już swoją drogę wybrałeś.
Ja mam swoją i przeczucie palące, że rozbieżną.
Czyli coś tam jednak masz. Czym chata bogata.
Nie wiem. Pogadaj może z jakimś psychologiem ciężko mi powiedzieć czemu nie leżą Ci ludzie inteligentni.
Czyli jak?
Ok.
Kurczę, a było blisko chociaż?
Proszę ojce, nikomu nie powiem...
https://www.youtube.com/watch?v=xJh_tYip-ns&list=RDMMWGU_4-5RaxU&index=10
Masz jakiś dobry sprzęt do muzyki?
Ostatnio takiej.
a sprzęt jak sprzęt, gra to chyba dobry...
Nie mów tak. Proszę. To bardzo przykre...
ok
to ten zobacz
https://www.youtube.com/watch?v=d6rZD6njd-s
oj kocham wręcz harmonię!!!
Widzę, że próbujesz mnie rozgryźć. Zróbmy może podsumowanie co już zdążyłeś ustalić?
a to?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania