Poprzednie częściSzklane deszcze - Prolog

Szklane Deszcze - Rozdział 11

Ooogłoszenia parafiaaalne:

1.Dzisiaj jest bardzo ważny dzień.

W sumie to dzień nie jest ważny, właściwie to chodzi o ważną osobę.

Ta osoba ma dzisiaj urodziny, więc z tejże okazji obiecany rozdział na prezent urodzinowy, specjalna dedykacja i wgl kc bardzo, wszystkiego najlepszego dla dresa ♥

 

2.Czy tylko ja już słucham świątecznych piosenek? ;–;

https://www.youtube.com/watch?v=VfLf7A_–1Vw

 

3. Jak już się rozkręciłam to pisałam i pisałam ;–;

Także ten tego, dzisiaj 'trochę' dłuższe niż zazwyczaj ;–;

 

 

Rozdział 11

Anne

– Powycinałaś nazwiska? – zapytał przewodniczący.

– Tak.

– Przygotowałaś jakieś naczynie?

– Tak.

– Na pewno masz wszystkie nazwiska?

– Tak, na pewno.

– To pozostaje jeszcze kwestia tego, czy dasz radę wyjść i w razie czego mówić przed całą szkołą na apelu.

Nieelegancko uchyliła usta.

– A-ale… Jaki apel?

Przewodniczący poklepał ją po głowie.

– Dasz radę. A jak nie, to najwyżej zrobisz sobie wstyd przed całą szkołą.

Anne ukryła twarz w dłoniach.

Jesteś najgorszy – miała ochotę powiedzieć, ale była świadoma tego, że i tak ostatnio już dość mu podpadła. Wzięła głęboki oddech i się wyprostowała.

– Ale nie chcę wychodzić na środek – mruknęła. – A przynajmniej nie sama.

Przewodniczący przewrócił oczami.

– Dobra, zrobimy tak, że jeśli będziesz musiała wyjść, wyjdę z tobą, okay? – Podniosła na niego wzrok i nieśmiało pokiwała głową. – Więc to już ustaliliśmy. Chociaż i tak nie sądzę, żeby zaszła taka potrzeba. To tylko tak awaryjnie.

Jeszcze raz pokiwała głową, jakby sama siebie chciała uspokoić. Przewodniczący zerknął na nią i skierował się do Chrisa i Monici, żeby jeszcze im coś wytłumaczyć. Po drodze niby od niechcenia musnął dłonią jej włosy. Anne wiedziała, że w zamierzeniu pewnie chciał po prostu dodać jej odwagi, ale i tak poczuła, że zrobiła się czerwona.

Wciąż nie mogła go zrozumieć. Tyle razy dawała mu powody do złości, tyle razy był na nią zły, nawet teraz powinien być na nią wściekły za to, jak ostatnio na niego krzyczała, a i tak zawsze zachowywał się wobec niej w porządku. Nawet jeśli chciała go nienawidzić, nie potrafiła.

– Hej – zaczepił ją Chris, podchodząc, czym wyrwał Anne z zamyślenia. – Słuchaj, możemy chwilę pogadać?

Rozejrzała się nerwowo. Przewodniczący i Monica już wyszli, zostawiając za sobą uchylone drzwi.

– Jasne – mruknęła.

Chris uśmiechnął się ciepło.

– Chciałem przeprosić.

– Za co? – zapytała Anne, zanim zdążyła pomyśleć.

Chłopak zaśmiał się cicho.

– Ja z przeprosinami, a ty nawet nie pamiętasz? – zapytał rozbawiony. – Za to co się działo na ostatnim zebraniu samorządu. Nie pokazałem się od najlepszej strony. No i Donatello był chyba na ciebie trochę zły...

Uchyliła usta. Nie zapomniała, po prostu ostatnio działo się za dużo.

– Okazuje się, że wcale nie był zły, więc się nie przejmuj – mruknęła.

Chociaż zachowałeś się jak dupek – chciała dodać, ale mimo wszystko wciąż go lubiła, wciąż chciała, żeby on lubił ją.

Zmarszczyła brwi.

– Czekaj, ty mówisz na przewodniczącego po imieniu? – zdziwiła się.

Wzruszył ramionami.

– Czasami mi się wyrwie. Stare przyzwyczajenia. Wiesz, Chevalier nie zawsze był przewodniczącym. Ani takim gnojem. Kiedyś był całkiem znośny. Mama zawsze mówiła, że ''słodki z niego dzieciak''.

Anne zaśmiała się cicho.

– Słodki przewodniczący? Nie potrafię sobie tego wyobrazić – stwierdziła rozbawiona.

– Jak znajdę, to ci jakieś zdjęcie pokaże, tylko mu nie mów – wyszeptał chłopak konspiracyjnie i mrugnął do niej.

– Okay – odszepnęła Anne, uśmiechając się szeroko.

Śmiejąc się, Chris skierował się do wyjścia.

– Chodź, bo nam uciekną.

Szybko skierowała swoje kroki za nim. Nie mogła przestać się uśmiechać. Ani zrozumieć, dlaczego na niego nakrzyczała na zebraniu.

Dogonili przewodniczącego i Monicę przed wejściem na salę gimnastyczną, gdzie miał się odbyć apel. Przewodniczący bez słowa uderzył Chrisa w głowę, a ten zerknął tylko na dziewczyny z rozbawieniem i lekkim uśmiechem na ustach, po czym poszedł za nim na środek.

– Zawsze porozumiewali się bez słów – mruknęła Monica – ale teraz to już nowy poziom. Chodź, też musimy stanąć względnie na środku. Za nimi, ale na środku.

Anne przełknęła ślinę. Nie lubiła być w centrum uwagi. Miała świadomość, że w trakcie meczu też patrzy na nią mnóstwo osób, ale wtedy czuła się w swoim żywiole, a nie musiała stać sztywno jak teraz.

Ich to chyba nie dotyczy – pomyślała, patrząc jak Chris i przewodniczący przemawiali przed całą szkołą. Nie byli ani trochę sztywni, nie wydawali się ani trochę skrępowani. Chociaż co w tym dziwnego? Obaj byli lubiani, gdyby nie to nikt by na nich nie zagłosował, wiele dziewczyn wpatrywało się w nich wręcz z uwielbieniem, ale Anne nie chciałaby być w skórze żadnego z nich. Zawsze w centrum uwagi, jeśli się potkną, przejęzyczą, wszyscy to zobaczą.

– Jedną z wielu zalet tego projektu jest z pewnością integracja – mówił Chris. Żywo gestykulował rękami, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Ciemne włosy sięgały mu prawie ramion i podskakiwały za każdym razem, kiedy przestępował z nogi na nogę, spacerował wzdłuż 'swojej' połowy sali. – Wyciągając karteczkę z naczynia, możecie wylosować osobę z dosłownie każdej klasy. Jasne, nie znacie się, ale w czym problem? Możecie zagadać, popytać wspólnych znajomych, przede wszystkim: poznać się. Bo taki jest główny cel zabawy.

– Jeśli mimo wszystko nie będziecie pewni prezentu, możecie wybrać coś uniwersalnego – mówił dalej przewodniczący. Stojąc obok Chrisa, wyglądał jak jego zupełne przeciwieństwo. Też gestykulował, gdy mówił, jednak nie robił tego tak zamaszyście. Też przechadzał się przed zebranymi, ale robił to dużo spokojniej. Nawet wyglądem kontrastowali. Ze swoją jasną karnacją przewodniczący, przy wciąż opalonym Chrisie, wyglądał jak zjawa.

Jak ogień i lód – pomyślała Anne.

– Wymienianie się karteczkami też jest dozwolone, choć z pewnością zmniejszy to przyjemność z zabawy. Jak powiedział Chris: celem jest poznanie się. – Chłopcy spojrzeli po sobie. – Chyba wszystko – mruknął przewodniczący tak cicho, że tylko Anne i Monica stały dość blisko, żeby ich usłyszeć. Chris skinął głową. – Będziemy teraz prosić kolejno klasy, żeby ustawiły się w kolejce do losowania. Najpierw alfabetycznie pierwsze klasy. Jest A?

Uczniowie zaczęli się przemieszczać, Chris przesunął misę pełną karteczek na środek, a Anne i Monica ustawiły się obok niej.

– Widzisz? Nawet nie musiałaś wychodzić – odezwał się przewodniczący, podchodząc do nich.

– Wystraszyłeś mnie, przewodniczący – mruknęła Anne ze złością.

– Widzę. Aż podskoczyłaś. Tak jakbyś miała się czego bać.

Wzruszyła ramionami. Na szczęście nie musiała już odpowiadać, bo pierwsze osoby zaczęły do nich podchodzić. Monica kolejno pytała o nazwiska i odhaczała ich na liście, a Anne i przewodniczący tylko stali obok i się uśmiechali.

– W życiu nie widziałam tak nieszczerego uśmiechu – stwierdziła Anne między jedną klasą a drugą.

– Lepiej nie umiem – rzucił przewodniczący.

– Staraj się bardziej – odezwała się Monica z rozbawieniem.

– Właściwie to tylko tyle będziemy robić? Stać i ładnie wyglądać?

– Sądzisz, że ładnie wyglądamy, Anne Marie? No, to chociaż w tym się zgadzamy.

Poczuła, jak jej policzki się rumienią. Monica zaśmiała się cicho.

– Odpuść jej, Donatello. Biedna się tu nam zaraz spali.

Przewodniczący wzruszył ramionami. Zwrócił się z powrotem do Anne.

– Plan jest taki, że Chris będzie stał tam na środku, sam jak kołek, i wyczytywał klasy, a my będziemy dotrzymywać towarzystwa Monice.

– Lubię Chrisa, ale nie mogę zaprzeczyć, że całkiem zgrabny ten plan – zaśmiała się Anne.

– Wiem, jestem genialny – rzucił przewodniczący leniwie i przeciągnął się. – Chociaż trochę się wynudzimy.

– Możesz poćwiczyć uśmiechanie się. – Monica pokazała mu język.

Chłopak uniósł brew.

– Mam ci go uciąć?

– Też mam ci coś uciąć?

Anne spojrzała na Monicę z zachwytem.

– Mam nową idolkę – stwierdziła.

Przewodniczący niby od niechcenia złapał ją za włosy, jak zawsze ciasno związane w kucyk, i pociągnął do tyłu.

– Monica jest starsza i znamy się dłużej. A ty sobie nie pozwalaj Anne Marie.

– Boli – zajęczała.

– Ma boleć – rzucił przewodniczący, ale przytrzymał jeszcze chwilę, po czym puścił i jakby w zamyśleniu pogłaskał. Westchnął. – Skocz po coś do picia. Trochę tu postoimy.

W myślach Anne zwyzywała go od najgorszych sadystów i tyranów, ale i tak posłusznie poszła po napoje. Kiedy wróciła, w sali było może o trzy klasy mniej. Stali więc dalej, kilka razy musieli tylko wymieszać kartki, gdy ktoś wylosował samego siebie i wybierał raz jeszcze. Do pokoju samorządu wracali niemożliwie znudzeni, z obolałymi nogami.

– Tyle stania – jęczał Chris. – Jesteś beznadziejny, Chevalier. Wy sobie przynajmniej staliście w grupce, a ja, biedny, osamotniony…

– Zamknij się, Killian – mruknął przewodniczący, rozsiadając się na krzesełku. – Zrozum, że wszyscy mają cię gdzieś. Nie zauważyłem, żeby komuś chciało się podejść i dotrzymywać ci towarzystwa.

– Wal się.

– Przypomnijcie mi, żebym następnym razem zwalniając was z lekcji, pominął tego kretyna.

– Nie ma sprawy – westchnęła Monica. Wyciągnęła nogi na stół. Jej buty już dawno leżały rzucone gdzieś w kąt.

– Ile razy prosiłem… – zaczął już przewodniczący, ale dziewczyna zamachała mu stopami przed twarzą.

– Przecież nie mam butów.

– Zabieraj to ode mnie – mruknął przewodniczący z irytacją. – Boże, nie mam siły nawet was porządnie ogarnąć. Chociaż Anne Marie siedzi cicho. – Rozejrzał się i zmarszczył brwi. – Gdzie ona jest?

– Tutaj – mruknęła.

Przewodniczący zajrzał pod stół.

– Sprytnie – stwierdził, widząc ją leżącą na kilku złączonych krzesełkach.*

– Przewodniczący – odezwała się Monica. – Zostały te cztery karteczki dla nas. Losujemy?

Chłopak westchnął i podszedł do półki, na której je zostawili. Monica zdjęła nogi ze stołu, Anne się wyprostowała.

– Panie najpierw – rzucił. Podszedł do Anne i pozwolił jej wybrać.

– Dzięki – mruknęła, biorąc pierwszą z brzegu.

Kiedy przewodniczący podchodził kolejno do Monici i Chrisa, rozwinęła ją i przeczytała nazwisko.

Na szczęście nikt z trzeciej – pomyślała, widząc w miarę znajome nazwisko chłopaka z równoległej klasy. Spojrzała po pozostałych. Chris uśmiechał się do kartki, a przewodniczący patrzył przez ramię Monice.

– Trzecia D? – przeczytał na głos. – Powiedzmy, że znam. Zawsze nosi po kilka bransoletek, więc coś z biżuterii raczej się nada na prezent, nie?

– Czasami przeraża mnie to, ile uwagi przywiązujesz takim szczegółom – mruknęła Monica, ale się uśmiechnęła.

– A ty kogo masz? – odezwał się Chris do przewodniczącego.

– Hm? – Chłopak jakby dopiero wtedy przypomniał sobie, że też losował. Rozwinął karteczkę i spojrzał na napis.

Najpierw uniósł brwi. Potem uchylił usta, a na jego twarzy pojawiło się coś pomiędzy zdziwieniem i rozbawieniem. W końcu pokręcił głową i podał kartkę Chrisowi. Ten od razu wybuchnął śmiechem.

– Prawdopodobieństwo, że wylosujesz akurat ją było tak niskie, że zasadniczo to nie powinno się w ogóle stać – zaśmiał się. – Weź się zamień, co?

– Nie ma mowy – prychnął przewodniczący. – Mieliśmy zniechęcać do zamieniania się.

– No weź, ty masz łatwiej, względnie ją znasz, ja mam kogoś obcego.

– Względnie? – Przewodniczący wydawał się urażony. – Zresztą, nawet jeśli… Po prostu się odwal, co?

Chris parsknął śmiechem.

– I niby co jej kupisz?

– Na pewno coś lepszego niż ty byś kupił.

Monica westchnęła.

– Jak ja uwielbiam, kiedy zachowujecie się jak typowi chłopcy. Zaraz się pobijecie o tę karteczkę. Co, jakaś długonoga blondynka ci się trafiła? – zwróciła się do przewodniczącego.

Chłopak przewrócił oczami.

- Tak jakby kiedykolwiek podobały mi się blondynki – rzucił.

- Boże, przewodniczący – wyszeptała Anne. - Mówisz o dziewczynach. Jednak jesteś człowiekiem i względnie normalnym nastolatkiem!

Przewodniczący spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem.

- Sądziłaś, że wolę chłopców? - zapytał w końcu.

- Co? Nie! - zawołała zdziwiona.

- Zoofilem też nie jestem.

- Jeju, przecież ja nic takiego nie mówiłam!

Przewodniczący popatrzył na nią jeszcze chwilę i w milczeniu zamrugał, jakby wciąż zastanawiał się, o co jej właściwie chodzi. Pozostali zgodnie westchnęli.

- Anne chodzi o to, że jesteś dość… specyficzny – odezwała się Monica.

Chris przewrócił oczami

- Dziwny i nie zachowujesz się jak normalny nastolatek – powiedział. - Boże, czemu nikt ci nigdy nic nie mówi wprost?

- Też mnie to zastanawia – mruknął przewodniczący, patrząc z irytacją na Anne. - Niby czemu nie jestem normalny, co?

- Wiesz, dwudziesty pierwszy wiek, jak nie patrzysz na dekolty to tak, jakbyś mówił ''jestem homo'' – zaśmiał się Chris. - Bądź tu człowieku dżentelmenem.

Przewodniczący pokręcił głową. Zerknął na Anne.

- Względnie normalnym nastolatkiem – powtórzył w zamyśleniu. Spojrzał na zegarek, milczał przez chwilę, po czym klasnął w dłonie. - Dobra, zrobimy coś względnie normalnego. Za półtorej godziny widzę całą trójkę pod szkołą i idziemy razem po prezenty. To do zobaczenia – rzucił i zanim ktokolwiek zdążył zaoponować, wyszedł.

- Specjalnie to zrobił – jęknęła

Monica prychnęła.

- Przecież możesz za nim pobiec i się kłócić, jeśli chcesz. Jak dla mnie przyjemny pomysł – rzuciła i też wyszła.

Anne spojrzała na Chrisa z rozpaczą. Chłopak tylko uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

- Nie mam ochoty szorować korytarza szczoteczką do zębów – stwierdził z rozbawieniem. - Chodź, Anne Marie – rzucił, naśladując sposób mówienia przewodniczącego. - Trzeba pokazać, że się nie złamiemy.

Zaśmiała się cicho.

 

- Chyba żartujesz – odezwał się przewodniczący, kiedy tylko ją zobaczył.

- Przepraszam – wydyszała Anne. - Mama poprosiła, żebym jeszcze pozmywała, no i jakoś tak… Ale biegłam! Starałam się zdążyć!

Pokręcił głową. Monica i Chris stali, rozmawiając kilka metrów dalej. Anne zauważyła ich, kiedy przewodniczący zerknął na nich szybko, jakby nerwowo. Po chwili westchnął cicho i zaczął odwiązywać szalik.

- Jest chyba z piętnaście stopni na minusie – mówił cicho. - Środek zimy, wieczór. A ty ani szalika ani czapki. Ty jesteś głupia czy po prostu nie myślisz?

- Ja… Zginęły mi – odpowiedziała Anne ze zdziwieniem, patrząc jak chłopak podawał jej szalik.

- Masz. I załóż kaptur. Jak się przeziębisz, to nie wiem, co ci zrobię.

- Dzięki – mruknęła. - Fajnie wiedzieć, że jeśli się rozchoruję, zawsze będziesz obok, żeby mnie dobić.

- Ładnie powiedziane.

- Idziecie czy nie?! - zawołał Chris, ciągnąc Monicę za sobą. - Ja mam też inne zajęcia, wiecie? A poza tym jak za długo stoję w jednym miejscu, to mnie nosi. No już. Ruchy.

Przewodniczący podciągnął kołnież kurtki, żeby zakryć odsłoniętą teraz szyję i popchnął Anne przed sobą.

- Jeśli ja się rozchoruję, też będę cię dobijał. Jak raz się z idiotą zgadzam: ruchy.

- No przecież idę.

- Nie widzę.

- Względnie normalny nastolatek patrzył by się dziewczynie na nogi – parsknęła Anne.

- Zapewniam cię, że jeśli postanowisz przymierzać krótkie spodenki, z chęcią popatrzę. Tak? Takim typowym nastolatkiem mam być?

- Tak, teraz jest całkiem okay.

Przewodniczący pokręcił głową z wyraźnym rozbawieniem.

- Ręce opadają. Powiedz, że zwyczajnie chcesz, żeby cię adorować.

- O! Adorować! Jaki nastolatek używa takich słów?

- Ten tutaj?

Parsknęła śmiechem.

- I nikt innych.

- Urocze – skwitowała Monica. - Ale możemy się trochę pośpieszyć? Mam być w domu przed ósmą.

Resztę drogi spędzili w milczeniu, przerywanym tylko docinkami Chrisa i przewodniczącego.

- No – odezwał się Chris, kiedy zaczęli zdejmować kurtki, wchodząc do galerii. - To ja zabieram Chevaliera i idziemy po coś sensownego, a wy idźcie sobie pooglądać słodkie kotki, czy co tam dziewczyny robią na zakupach. Później się zdzwonimy.

- Ale ja nie mam zamiaru z tobą… - Przewodniczący urwał, kiedy Chris kopnął go w kostkę. - Idiota! Jak coś chcesz to mów na głos!

Chris jednak tylko spojrzał na niego wymownie. W końcu przewodniczący otworzył szerzej oczy i uderzył się otwartą dłonią w czoło.

- Dobra, przyznaję, moja wina. Nie skojarzyłem od razu.

Chris pokręcił głową i, nie czekając na nikogo, pociągnął go za sobą.

- To zostałyśmy same – mruknęła Anne. - Wiesz już co chcesz kupić?

- Chyba coś z biżuterii, jak mówił Donatello. A ty?

- Grę. Lubi gry. Ten chłopak, którego wylosowałam w sensie.

- No domyślam się, że nie Donatello – zaśmiała się Monica. - Chociaż z tego co słyszałam, parę razy grał z Chrisem na konsoli.

- Oni się kiedyś przyjaźnili, tak?

Monica powoli na nią spojrzała.

- Mówił ci któryś? - zapytała.

- Nie. Nie dosłownie, ale Chris raz nazwał przewodniczącego po imieniu. I powiedział, że kiedyś był ''całkiem znośny''. No i to widać. Przewodniczący wścieka się na niego, kiedy się z nim kłóci, ale często pozwala mu na więcej niż innym. Mówi, że go nie znosi, ale i tak go zwalnia z lekcji. I różne takie drobnostki.

Monica pokiwała głową.

- Z tego co wiem, a też nie wiem wszystkiego, raczej o tym nie mówią, ale słyszałam, że znają się praktycznie od urodzenia. Na początku gimnazjum jeszcze się przyjaźnili. Potem Donatello zrobił się jakiś… Nieobecny. Zaczął chorować, problemy rodzinne… Nie będę opowiadać o szczegółach, bo chciałabym jeszcze pożyć. - Uśmiechnęła się blado. - Ale tak czy inaczej nagle zaczęli się strasznie kłócić, a teraz sama widzisz, co jest.

Teraz to Anne pokiwała głową. Nie dopytywała. Dość długo obie milczały, szukając prezentów, zamyślone. Od czasu do czasu tylko pytały się nawzajem o zdanie. W końcu milczenie przerwał dźwięk telefonu.

- Przewodniczący mówi, że oni już mają wszystko i żebyśmy już schodziły do wyjścia, bo będą czekać – oznajmiła Monica, odczytawszy SMS-a.

- Jak zawsze wyrozumiały – mruknęła Anne.

Kiedy zjeżdżały po ruchomych słowach, już z daleka zauważyły chłopców. Przewodniczący siedział na ławce i patrzył znudzony, jak Chris opowiadał mu coś, żywo gestykulując i wymachując rękami. Ale nie tylko ich uwagę przyciągnęli – przechodzące dziewczyny co chwila chichotały, szeptały coś do siebie, zerkając na nich i rumieniąc się. Chris odwzajemniał ich uśmiechy, przewodniczący tylko patrzył.

W końcu je zauważyli. Chris od razu trącił przewodniczącego ręką i podszedł do schodów.

- Monica! Chodź! Pokażę ci coś! - zawołał i kiedy tylko zjechały na sam dół, pociągnął dziewczynę gdzieś na bok.

Anne podeszła do przewodniczącego.

- Czym on się tak ekscytuje? - zapytała.

- A bo ja wiem? Właśnie, jest sprawa. - Podniosła na niego wzrok. - Wiesz, dlaczego nie losowaliśmy dzisiaj z resztą szkoły?

- Bo pomagaliśmy przy losowaniu – odpowiedziała zdziwiona. - Skąd pytanie?

- Rozdawać prezenty też będziemy my, więc dostaniemy je później niż reszta szkoły. Więc pomyślałem… - Wyciągnął torbę z prezentem przed siebie. Anne otworzyła szerzej oczy. - Wesołych świąt, Anne Marie.

Najpierw się tylko uśmiechnęła. Potem już otwarcie zaśmiała.

- Żartujesz, przewodniczący? - zapytała, nie mogąc przestać szczerzyć zębów. - Naprawdę mnie wylosowałeś?

Chłopak pokiwał głową. Anne weschnęła i z uśmiechem sięgnęła po paczkę.

- Czapka i szalik – stwierdziła z rozbawieniem. - Bardzo trafione.

Przewodniczący lekko uniósł kąciki ust.

- Podoba ci się?

Anne pokiwała głową.

- Bardzo ładne, dziękuję.

Stali tak przez chwilę, która Anne wydawała się niezwykle długa. Po prostu na niego patrzyła, a on patrzył na nią. To był impuls. Po prostu w jednej sekundzie stała, a w drugiej już wtulała twarz w kurtkę przewodniczącego i obejmowała go. Chciała podziękować, zwyczajnie podziękować, ale czuła, jak krew napływa jej do twarzy. Myślała, że ją odepchnie. Lekko, ale stanowczo. Albo że po prostu będzie tak stał, prosto, sztywno, dopóki ona go nie puści. Już miała się odsunąć i zacząć przepraszać, kiedy poczuła, jak najpierw jedna dłoń, a za chwilę druga lądują na jej plecach.

- Cieszę się, że ci się podobają – powiedział cicho.

Anne uśmiechnęła się pod nosem.

- Wesołych świąt, przewodniczący.

- Wesołych. A teraz puszczaj, bo jak ten kretyn mnie zobaczy, to nie będę miał życia. No i nie spoufalaj się tak. Asystentko.

Znowu poczuła, jak jej policzki robią się czerwone.

Tym razem ze złości.

 

*nie wiedziałam jak to napisać ;–; wiecie, chodzi mi o to, że te krzesełka były przy stole, ale Donnie nie widział Anne, kiedy patrzył ponad nim ;–;

ponad stołem w sensie

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 16

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (26)

  • DeadHuman 26.11.2015
    Czytało się całkiem przyjemnie, acz gorzej od poprzednich. Nie wiem czemu, może to wynik mojego zmęczenia. Jednakże! Na ogromnego plusa zasługuje Donnie, który jest po prostu świetny! Coś czuje, że gdyby nie to, że wokoło byli ludzie, przytulaliby się o wiele dłużej :3 Iskrzy, iskrzy, a komedia nadal jest na dobrym torze.
    Jak mówiłem; niczym manga, anime, pasuje bardzo.
    Oczywiście 5, jak zawsze, boś mistrzyni przecinków :D
    Pozdrawiam :)
  • Ichigo-chan 26.11.2015
    Wiem, że jestem "świetny", a Ichigo wie, że jest mistrzynią przecinków. Komentarz dotyczący dłuższego przytulania był zbędny. Aczkolwiek nie zaprzeczę, że była to czynność całkiem przyjemna.
    Również pozdrawiam.
    Przewodniczący Chevalier
  • KarolaKorman 26.11.2015
    ,, zwalniając was lekcji,'' - z lekcji
    ,, chyba z piętnaści stopni'' - piętnaście
    ,, przerywaym tylko docinkami' - przerywanym
    ,,wsensie'' - w sensie
    ,, Chris też czasem I różne takie drobnostki.''
    Jak zawsze wspaniała część. Napisana tak, że płynie się przez nią z uśmiechem. Wielkie 5 :)
  • Ichigo-chan 26.11.2015
    Dziękuję, już poprawiam błędy ^^
  • Idalia 27.11.2015
    "Za półtorej widzę całą trójkę" - chyba zjadłaś "godziny":)
    Oj długo kazałaś nam czekać na kolejną część, ale warto było, bo jest fajna i czyta się z bananem na twarzy:) 5
  • Ichigo-chan 29.11.2015
    aj, zjadłam, faktycznie xD Dziękuję ^^
  • Numizmat 30.11.2015
    1. "Wciąż nie mogła go zrozumieć. Tyle razy dawała mu powody do złości, tyle razy był na nią zły, nawet teraz powinien być na nią wściekły za to, jak ostatnio na niego krzyczała, a i tak zawsze zachowywał się wobec niej w porządku" - Nie mogła zrozumieć? Co ona gupia? :D
    2. "Jak ogień i lód – pomyślała Anne". - Kocham to porównanie. Kojarzy mi się z czymś, co bardzo lubię. :)
    3. "Sądzisz, że ładnie wyglądamy, Anne Marie? No, to chociaż w tym się zgadzamy". - Ten kolo mnie rozwala. Nie wiem, czy już to mówiłem, ale kocham gościa dX
    4. "Zostały te cztery karteczki dla nas. Losujemy?" - Mam rozumieć, że tego dnia na apelu nie było w szkole ani jednej nieobecnej osoby?
    5. "Prawdopodobieństwo, że wylosujesz akurat ją było tak niskie, że zasadniczo to nie powinno się w ogóle stać" - Prawa fizyki kwantowej twierdzą inaczej :P
    6. "odpowiedziała Anne ze zdziwieniem, patrząc jak chłopak podawał jej szalik. - Masz. I załóż kaptur. Jak się przeziębisz, to nie wiem, co ci zrobię". -ohhh...
    7. "patrzył by" - patrzyłby.
    8. "Kiedy zjeżdżały po ruchomych słowach" - albo to jakaś niezwykle wyszukana metafora, albo powinno być schodach :P
    9. " Po prostu w jednej sekundzie stała, a w drugiej już wtulała twarz w kurtkę przewodniczącego i obejmowała go". - JEEEJ!! To teraz czekam już tylko na te klapsy :D
  • Ichigo-chan 30.11.2015
    Omg teraz jakąś pani w autobusie sie na Ichi dziwnie patrzy, bo sie szczerzy do telefonu xD (btw nwm gdzie jestem, poważnie, a ciemno jest ._.) kc bardzo jak tak wypisujesz xD
    1. No co. Daje jej sprzeczne sygnały xd
    2. Zgaduje, że nie z Pieśnią lodu i ognia? Xd
    3. Donnie bogiem, doskonale cię rozumiem
    4. A moze wszyscy przyszli bo chcieli losować? Albo po prostu porzadna szkoła
    5. Ale Chris to dzwoniec czy jak to sie tam nazywało xd
    6. ^^
    7.aj aj, poprawię, senpai
    8. Niezwykle niedo.. robiona autokorekta xd
    9. Hm, a co jesli Anne się przeziębi... I Donnie sie wkurzy... Klapsy omnomnomnom
  • Numizmat 30.11.2015
    Do usług ;)
  • Rasia 02.12.2015
    "- Specjalnie to zrobił – jęknęła" - kropka
    "zakryć odsłoniętą teraz szyję" - w sumie to już wiemy, że ona jest odsłonięta, więc "teraz" jest zbędne, bo nic się nie zmieniło od czasu, kiedy oddał szalik
    "- Ten tutaj?
    Parsknęła śmiechem.
    - I nikt innych." - nikt inny*
    "idziemy po coś sensownego, a wy idźcie" - idź* dwa razy
    "coś chcesz to mów na głos!" - przecinek po "chcesz"
    "Wiesz już co chcesz " - po "już"
    "Anne weschnęła" - westchnęła*
    Zdziwiło mnie jeszcze, że poszli po te prezenty, dziewczyny wymieniły dwa zdania i już mieli wracać xD Poza tym wszystko ok. Im dłuższa część tym większe prawdopodobieństwo błędów, ale i tak mi się podobało. Zostawiam 5 i czekam na kolejną część :)
  • Ichigo-chan 03.12.2015
    aj aj, zaraz popoprawiam, tylko to powtórzenie 'idź' zostanie, bo to dialog jest i wgl ;-;
    dziękuję ♥
  • Anonim 03.12.2015
    Zrobić sobie herbatkę, wziąć czekoladki, usiąść w rozwalonym łóżku i czytać rozdział Ichi, wtedy człowiek czuje się jak w domku i się ubawi :) Jak zwykle, Ichi. Jak zwykle ;p
  • Ichigo-chan 03.12.2015
    kc bardzo xD dzięki ♥
  • Haruu 05.12.2015
    Kocham, kocham, kocham ❤
    To było piękneee, kiedy następny?
  • Ichigo-chan 05.12.2015
    jak umrzesz :c
  • Haruu 05.12.2015
    Nie kc :c
  • Ichigo-chan 05.12.2015
    ale ja kc :c
  • Haruu 08.12.2015
  • Neli 29.12.2015
    Jak przewodniczący pociągnął dziewczynę za kucyk, to było dziwne.
    Domyśliłam się, że to ją wylosował, a ten prezent był słodki. Super chłop ;)
  • Ichigo-chan 29.12.2015
    Sadysta i tyle xD Dzięki, Neli ♥
  • alfonsyna 02.01.2016
    "podciągnął kołnież kurtki" - kołnierz
    Jakież to urocze było... Nie wiem, jak Donnie to zrobił, ale to losowanie musiało być ustawione :D Tak przyjemnie się to wszystko rozwija, lekko, swobodnie, z humorem. Takie drobne gesty i przekomarzania się są jednak najlepszymi smaczkami całej historii :)
  • Ichigo-chan 03.01.2016
    Donnie taki haker xD Dzięki :D
  • Slugalegionu 12.02.2016
    Anne Marie. ~ Nie, muszę się powstrzymać. *Odchodzi*. Ale... *Wraca*. Mimo wszystko nie, nie sucharz. *Odchodzi*. A z drugiej strony, raz się żyje. *Podbiega do lapka*. Anne Marie Wesowska (Celowo bez ło, by utrzymać brak dokładności).
    Jednak jesteś człowiekiem i względnie normalnym nastolatkiem! ~ Nie. XD (I za to go kocham).
    - Sądziłaś, że wolę chłopców? - zapytał w końcu. ~ Czyta mi w myślach. XD Idę go upić i wyru... poznać go nieco bliżej. XD
    Plus końcówka. XD Bez komentarza, jestem za, idę jeść obiad, kc Ichi, pięć.
  • Ichigo-chan 12.02.2016
    Jasne, idz jesc. Mam nadzieję że uczynisz ludzkości ten zaszczyt i się tym udusisz
    I zostaw mojego Donnie'ego w spokoju, nie zasługujesz na niego, nawet jeśli jest tylko postacią z opka.
  • Shiroi Ōkami 26.08.2016
    "- I nikt innych." ~ inny
    "Kiedy zjeżdżały po ruchomych słowach" ~schodach? XD
    Bosh, jeśli dalej będzie tak słodko, to umrę na cukrzycę ♥ Przewodniczący jest zajebisty *-*
  • Paradise 04.05.2017
    już chyba mówiłam, że ubóstwiam Donniego? <3 świetny rozdział, długość jak dla mnie cudowna po prostu :D a o treści już nie wspomnę :D no to leci 5 i biorę się za kolejny rozdział :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania