Poprzednie częściSzklane deszcze - Prolog

Szklane Deszcze - Rozdział 15

Rozdział 15

Agnes

 

Słońce wlewające się obficie przez duże okna szkolnego korytarza raziło ją po oczach i zmuszało do ich mrużenia.

Tak jakby już nie dość ciężko było tu cokolwiek dojrzeć – pomyślała ze złością. Faktycznie tłum skutecznie utrudniał jej znalezienie Anne. Kiedy tak bardzo jej potrzebowała…

– Przepraszam – rzuciła krótko, czując, że kogoś nadepnęła, jednak nie odwracała się nawet, tylko przepchnęła się dalej. – Annie, Annie, gdzie jesteś? – wyszeptała sama do siebie.

I w końcu dojrzała ją dyskutującą o czymś zawzięcie z koleżankami z drużyny. Przecisnęła się między ludźmi, żeby w końcu do niej dotrzeć.

– Annie. – Uczepiła się jej koszulki. – Chodź.

– Hę? – Dziewczyna spojrzała na nią zdezorientowana, wytrącona z tematu. Zaraz jednak przeprosiła koleżanki i odciągnęła Agnes w spokojniejszą część korytarza. – Co jest, Age?

Wzięła głęboki oddech. Przestąpiła kilka razy z nogi na nogę. Potrzebowała wsparcia, przyszła do Annie, więc teraz po prostu jej powie.

– Mamy problem – wyrzuciła z siebie. Zaraz jedna znów głos uwiązł jej w gardle. Annie spojrzała na nią wyczekująco.

Wyolbrzymiasz, Chevalier – pomyślała, żeby się uspokoić. Wzięła jeszcze jeden głębszy oddech i na jednym wdechu wyrecytowała.

– Hall zaprosił mnie na dzisiaj do kina i obawiam się, że to może być randka, zasadniczo to jest randka i no.

Annie wzruszyła ramionami.

– I z czym problem? Nie zgodziłaś się z tego, co rozumiem.

– Żartujesz? To by było niemiłe.

– Och. A robienie pustych nadziei jest miłe?

Agnes spojrzała na Annie zdziwiona. Czy ona właśnie ją za coś winiła?

– To niby co ja mu miałam odpowiedzieć? Że nie, bo go nie lubię?

– Na przykład! – zawołała Annie. – Boże, Agnes, przynajmniej wiedziałby, na czym stoi, a ty teraz robisz mu wodę z mózgu! Naprawdę nie widzisz w tym nic złego?!

Agnes zakryła twarz dłońmi i starała się równo oddychać, żeby się nie rozpłakać.

Jeju, ona nic nie rozumiała! Zresztą, to wszystko wina Halla, co mu strzeliło do głowy? Czy nie dawała mu jasno do zrozumienia, że nie jest nim zainteresowana? No i teraz tym bardziej nie może dać mu kosza, przecież Annie się już do niej nie odezwie. A jeśli bardziej to przeciągnie – jeszcze gorzej.

Stały tak przez chwilę, milcząc, chyba obie próbując się uspokoić.

– Przepraszam, nie powinnam na ciebie krzyczeć – mruknęła w końcu Annie. – Po prostu… Wydaje mi się, że Alexowi naprawdę zależy. Nie zapraszałby cię, gdyby było inaczej. Daj mu chociaż szansę.

Agnes zacisnęła usta i pokiwała głową. Chociaż nie widziała w tym sensu. Nawet pokazać by się z nim nie mogła. Już teraz bała się, że ktoś ich razem zobaczy.

– Ale on w ogóle uściślił, że to ma być randka?

– Um… – Zmrużyła oczy, próbując sobie przypomnieć ich rozmowę. – Zapytał, czy robię coś dzisiaj wieczorem. Odruchowo odpowiedziałam, że nie, więc zapytał, czy nie poszłabym z nim do kina. Przez chwilę byłam w tak głębokim szoku, że po prostu pokiwałam głową. Zapytał, czy może być o siedemnastej, to znowu pokiwałam.

Anne przejechała dłonią po twarzy.

– Romantycznie jak cholera – westchnęła.

Zerknęła na nią ze złością.

– Nie krytykuj. Powiedziała ta, co się specjalizuje w końskich zalotach.

– Że niby do kogo? – prychnęła, ale zrobiła się przy tym tak czerwona, że Agnes miała problem z powstrzymaniem śmiechu.

– Choćby do mojego brata, hm? – parsknęła.

– Zamknij się – mruknęła Annie. – Teraz mówimy o twoim przypadku. Między mną a przewodniczącym nic nie ma, nie było i nie będzie.

Zaśmiała się cicho. Szybko jednak umilkła.

– I o czym ja mam niby z nim rozmawiać? Właśnie do mnie dotarło, że on nigdy nic o sobie nie mówi. Wiem tylko, jak się nazywa i że lubi Mikołajki. I że jest głupi i jeszcze niedawno go nie lubiłam. I że przyjaźni się z moją najlepszą przyjaciółką i moim bratem. I ma niestwierdzone zaniki pamięci krótkotrwałej. – Otworzyła szerzej oczy i spojrzała na Annie z nadzieją. – Ty! Przecież on może zapomnieć!

– Jesteś potworna. – Agnes tylko wydęła usta. Ciche westchnięcie Annie zawisło między nimi, kiedy powoli podeszła do przyjaciółki i położyła jej dłonie na ramionach. – Słuchaj, Age. Oboje jesteście moimi przyjaciółmi. Jako przyjaciółka Alexa martwię się o niego, ale jako t w o j a przyjaciółka, nie boję się ciebie mu ''powierzyć''. Może jest trochę… Specyficzny. Ale to dobra osoba. Po prostu idź tam i spróbuj się dobrze się bawić.

Agnes odwróciła wzrok i jak zawsze po prostu pokiwała głową.

 

– Oczywiście, że nie możesz wyjść – odpowiedział Donnie ze szczerym zdziwieniem w głosie. – Wieczorem? Z chłopakiem? Moja mała siostrzyczka? Dziewczyno, nie masz jeszcze nawet siedemnastu lat, nigdzie nie idziesz.

– Kocham cię! – zawołała, rzucając mu się na szyję. – Jesteś najlepszy!

– Wiem. A mogę zapytać, z kim się umawiałaś?

Milczała przez chwilę, zanim mruknęła niechętnie:

– Z Hallem.

Już wiedziała, co Donnie odpowie. Zerknął na nią lekko skonfundowany.

– Mów tak od razu. Jak tylko po ciebie przyjdzie i odprowadzi o ludzkiej porze, to bawcie się dobrze. – Zawiedziona odsunęła się na kilka kroków. Wzruszyła ramionami na pytające spojrzenia brata. – Umówiłaś się, więc czemu wyglądasz, jakbyś wcale nie chciała iść?

– Bo umówiłam się przez przypadek – jęknęła. – Zapytał mnie z zaskoczenia, więc się zgodziłam, a teraz nie chcę robić mu przykrości. – Znowu podeszła i się w niego wtuliła.

Donnie westchnął.

– Alex jest okay, zobaczysz, nie będzie źle. A jak nie wyjdzie, to nie wyjdzie i nikt nie będzie cię za nic winił przecież. – Ściszył głos. – I wiesz, jakby coś się działo, jedno twoje słowo i go wykastruję.

Zachichotała w jego ramię. Złapał ją pod brodę, żeby jeszcze raz podniosła na niego wzrok.

– Ale widzisz, Age? Podobasz się chłopcom. Skąd u ciebie jakiekolwiek kompleksy?

Nawet zmusił się, żeby uśmiechnąć się do niej ciepło. A może nawet nie się nie zmuszał, może po prostu chciał się do niej uśmiechnąć. Wtuliła się mocniej.

– Współczuję dziewczynom, które nie mają starszych braci. Właściwie to współczuje całemu światu, bo mam cię tylko dla siebie.

– Też im współczuję. Jezu, jaki ja jestem wspaniały. – Zaśmiała się raz jeszcze, Donnie pogłaskał ją po głowie. – Na którą się umówiliście?

– O siedemnastej ma tu podejść.

– Wiesz, że masz pół godziny?

Sama czuła, że zbladła o co najmniej trzy tony. Musiała się jeszcze przebrać, pomalować, uczesać i, boże, kiedy ona weźmie prysznic?

– Nie zdążę – wyszeptała łamiącym się głosem. – Jak przyjdzie, to każ mu czekać – rzuciła do brata i pobiegła do łazienki.

Za sobą usłyszała tylko ciche parsknięcie.

Ubrania zrzucała w biegu. Wiedziała, że Donnie zaraz je pozbiera. Zamykając się w łazience, rzuciła bieliznę w kąt. Weszła pod prysznic, zabierając ze sobą szczoteczkę do zębów.

Zdąży, spokojnie zdąży. Chwilę później już suszyła włosy, a po kilku minutach­ wsuwała na siebie ubranie.

– Proszę - odezwała się, kiedy usłyszała pukanie do pokoju. Donnie zawsze pukał.

– Nie stroisz się, widzę – rzucił, zerkając na jej strój.

– A powinnam? – zapytała, poprawiając spódniczkę. – To tylko kino.

– Ale T-shirt?

– Założę na to sweter?

– Ja nie oceniam, założysz, co będziesz uważać. – I jak gdyby nigdy nic wyszedł.

– Tylko po to przyszedłeś?! – zawołała za nim ze śmiechem.

– Chciałem zobaczyć, ile jeszcze będziesz się przygotowywać. Widziałem już Alexa przez okno.

Jak na zawołanie, rozdzwonił się dzwonek w drzwiach. Zaklęła pod nosem. Malowała się na szybko, kiedy Donnie zagadywał przyjaciela. Zerknęła w lustro, ale szybko odwróciła wzrok. Poczuła,

jak w jej oczach wzbierają się łzy.

– Co z wami wszystkimi nie tak? – wyszeptała, podchodząc do swojego odbicia.

Delikatnie dotknęła obrazu swojej twarzy. Dlaczego wszyscy ją tak podle okłamywali? Potrząsnęła głową i szybko skierowała się do wyjścia. Zanim wyszła do przedpokoju, przystanęła jeszcze na chwilę za ścianą, żeby zmusić się do uśmiechu.

– Cześć – mruknęła do Halla. Spojrzała na niego niepewnie.

On też, sądząc po stroju, nie wziął wyjścia do kina zbyt poważnie. Choć i tak niesamowitym był fakt, że na koszulkę zamiast bluzy założył marynarkę. Musiała przyznać, że nie wyglądał tragicznie. Jednak nic ponadto.

Chociaż może po prostu uparła się, żeby nie widzieć w nim nic dobrego?

– Cześć – odpowiedział. – Idziemy? Tak jakby już jesteśmy trochę spóźnieni.

Skinęła i w milczeniu poszła za nim do wyjścia. Hall nad jej głową posłał Donnie'emu rozbawione spojrzenie i rzucił krótkie „hej” na pożegnanie. Ten tylko mu skinął i uśmiechnął się do Agnes pokrzepiająco.

Przez dłuższą chwilę szli w ciszy. Skoro nie wiedział, o czym z nią rozmawiać, to po co ją w ogóle zapraszał? Starała się jednak wykorzystać sytuację i przyjrzeć mu dyskretnie. Po raz pierwszy tak obiektywnie, jak tylko mogła.

Był wysoki, to zdecydowanie plus. Niższy od Donnie'ego, ale ten, gdyby nie chorował, z powodzeniem mógłby dostać się do profesjonalnej drużyny koszykarskiej. Hall wciąż mógł mieć ponad metr dziewięćdziesiąt. Choć czuła się przy nim jak małe dziecko, nie mogła zaprzeczyć, że lubiła wysokich chłopców. Mogłaby założyć najwyższe buty i wciąż byłaby niższa.

Rysy twarzy miał dość delikatne. Prosty nos, wyraźne kości policzkowe i duże, ładne oczy, tak często przymykane, jakby ze znudzenia, jakby braku zainteresowania, zacienione gęstymi rzęsami.

Tylko te włosy... Odcień miały ładny, niczym mleczna czekolada. Gdyby tylko kręciły się we wszystkie strony.

– Powiedz to – westchnął.

Agnes spojrzała na niego zdziwiona. Mówił coś do niej wcześniej? Zamyśliła się i nie słyszała czy, o co chodzi?

– Gapisz się na moje włosy – odpowiedział na jej pytające spojrzenie. – Ciągle się z nich nabijasz, więc powiedz to, co chcesz, a nie się tak czaisz.

Uśmiechnęła się pod nosem.

– Mają ładny kolor.

Zerknął na nią, jakby chciał sprawdzić, czy żartuje. Uśmiechnęła się do niego lekko.

– Dzięki – mruknął w końcu. – Twoje nie mają koloru.

– C o? – parsknęła i prawie się popluła.

Poczuła, że cała robi się czerwona. Szybko sięgnęła po chusteczkę i odwróciła się do niego tyłem, żeby się wytrzeć. Usłyszała, jak Hall śmieje się cicho. Myślała, że bardziej zarumienić się nie może, kiedy odezwał się rozbawiony:

– Jesteś przesłodka.

Jesteś dobrym kolegą – miała ochotę odpowiedzieć. Ale Annie prosiła, żeby dać mu szansę. Musiała chociaż spróbować, tylko spróbować...

Odgarnęła sobie włosy z twarzy i spojrzała przed siebie.

– Dzięki – mruknęła niepewnie.

– Wyglądasz, jakbym ci kogoś zabił – prychnął. – Jak nie chciałaś iść, mogłaś po prostu odmówić. Jakoś bym to przeżył.

– To nie tak, że nie chciałam iść – jęknęła.

Wzruszył ramionami wyraźnie nieprzekonany.

Dla Annie, zrób to dla Annie – napomniała się w myślach.

Wsunęła swoją dłoń w jego.

Miała wrażenie, że zaraz spłonie ze wstydu. Nawet Hall uchylił usta i szerzej otworzył oczy, a jego policzki zaróżowiały. Szybko jednak odzyskał rezon, opanował zawstydzenie i delikatnie splótł swoje palce z jej.

Kiedy jednak część jej umysłu krzyczała „fuj!”, druga przyznawała, że jego dłoń była ciepła i tak niesamowicie przyjemna w dotyku.

– Ten film był beznadziejny – zaśmiała się Agnes, gdy wychodzili z budynku kina.

Spojrzała rozbawiona na Halla.

W kinie nie próbował jej obejmować czy kłaść dłoni na jej. Tylko od czasu do czasu rzucał zabawne uwagi, przez które musiała dociskać dłoń do ust, by cała sala nie usłyszała jej śmiechu. A on wtedy odwracał się do niej i patrzył wzrokiem, jakby był dumny z tego, że ją rozbawił. Chociaż nie, może inaczej – jakby po prostu cieszył się, że Agnes się śmieje.

– Mi się podobał – mruknął.

– Bo masz beznadziejny gust – parsknęła.

– Mówisz? – Uśmiechnął się złośliwie. – No tak, w końcu cię zaprosiłem do kina.

Zaśmiała się cicho i dźgnęła go łokciem. Krzyknął cicho, udając, że go to zabolało.

- Zaraziłaś się od brata sadyzmem? - parsknął.

- Mam to we krwi.

- Też lubisz zabijać małe kotki?

- No ba. W każdą sobotę to z Donnie'm robimy.

- Właśnie. - Przystanął w pół kroku. - Za ile on ma urodziny? Półtorej tygodnia, nie?

- O Boże, nie wierzę, więc jednak masz jakąś tam pamięć?

- Przestałem zapamiętywać po piętnastym roku życia – rzucił sarkastycznie. - A tak się składa, że byłem na jego urodzinach parę razy.

- Pamiętam. Na piętnastych rozwaliłeś wazon.

- I tak był brzydki.

- Fakt, ale mama go lubiła.

- O dziwo mnie nie skrzyczała.

Opatuliła się mocniej kurtką i przymknęła oczy. Tak, to był naprawdę wyjątkowo brzydki wazon w bliżej niezidentyfikowanym kolorze i wzorze. Rodzice dostali go na weselu od jakiejś ciotki. Ich mama, nie wiedzieć czemu, go uwielbiała i zawsze stał na honorowym miejscu w salonie. Kiedy było dobrze, wazon tam stał. Kiedy rodzice zaczęli się kłócić, wciąż tam był. Kiedy Donnie zachorował, mama nadal codziennie go odkurzała. W sumie, po latach Agnes nawet się do niego przyzwyczaiła, jednak w momencie, gdy rodzice się rozwodzili, jakoś nikomu nie przeszkadzał jego brak.

- Już wtedy traciła zainteresowanie... Wszystkim – mruknęła. - To były ostatnie urodziny Donnie'ego, na których była cała rodzina.

- Wiem – odezwał się Hall cicho. - Wspominał.

- Rzadko wspomina – zauważyła. - W sensie, o naszej...

- Sytuacji rodzinnej? - podpowiedział.

Skinęła głową. Pochyliła się lekko, żeby włosy zakryły jej twarz.

- Strasznie tego unika. Temat taty jest tabu. O rozwodzie rodziców nie wspominać. O tej kobiecie też nie. Tylko o mamie często mówi. Ciągle jej broni.

- Nie musimy o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz. No chyba, że chcesz. To możesz się wygadać.

Zerknęła na niego. Przyjaźnił się z Donnie'm od małego. Czasami miała wrażenie, jakby sam był częścią tej rodziny.

- Jeśli naprawdę mogę, to... - odezwała się cicho, z zawstydzeniem.

Złapał ją delikatnie za rękę i pociągnął w kierunku jednej z ławek.

- Mów, postaram się nie usnąć.

Parsknęła śmiechem. Wiedziała przecież, że tylko się droczył. Uśmiechnął się blado.

- Nie wiem, od czego zacząć – westchnęła. - Nie mówiłam o tym z nikim... Od bardzo dawna.

Wzruszył ramionami.

- To zacznij od początku.

- Od początku to mnie tata wkurwiał.

- Pierwszy raz usłyszałem, jak przeklinasz. Jezu, nie wiem czy mam kalendarz, żeby to zapisać.

- Przyznaję, że dziwnie się z tym czuję.

- Mówiłaś o tacie.

- Mhm... - Powierciła się chwilę na ławce, żeby wygodniej usiąść. - Bo... Zawsze byłam tylko ja i Donnie. My przeciwko reszcie świata, wiesz? Nie mówię, że nie czułam się kochana czy coś, przecież przez tatę byłam wręcz rozpieszczana. Ale Donnie miał ciężko. On był ten starszy, on był typem przywódcy, od niego się oczekiwało. Przez ojca jest taki, a nie inny. On mu wmawiał, że ma być poważny, żeby się nie przywiązywał, żeby nie marnował czasu na głupoty. Podziwiam Donnie'ego, że mimo wszystko nie dał mu się tak całkiem. Żyć pod taką presją i wciąż mieć czas, żeby pobawić się z siostrą... Wiesz, co mu... co ten człowiek mu zrobił, jak zawalił jeden, jedyny sprawdzian?

- Wiem – odezwał się Hall cicho. - Przecież widziałem. Ledwo chodził.

Zacisnęła zęby. Już czuła łzy w oczach. Nienawidziła ojca, tak strasznie go nienawidziła. Donnie był jedyną osobą, która była przy niej zawsze, bez względu na wszystko. Bronił ją, wstawiał się za nią, dbał o nią. A ten... Ten... Brakowało jej słów, żeby opisać takiego potwora.

- Mama nie jest złą osobą – kontynuowała w końcu. - Donnie ma rację, ona się starała. Tylko ciężko zniosła to wszystko. Ale... Jest dorosła, powinna się w końcu wziąć w garść. Przecież Donnie kończy już osiemnaście lat, ja za rok. Ona to wszystko przegapi. My jesteśmy tylko prawie dorośli. Zresztą, nie tylko ona była poszkodowana. I tak jak zawsze najbardziej oberwał Donnie. To wszystko spada na niego. Wszystkie nieszczęścia zawsze spadają na niego. To niesprawiedliwe, dlaczego to się nie czepia złych ludzi? Dlaczego mój, mój kochany Donnie?

Spojrzała na Alexa, jakby naprawdę chciała odpowiedzi. Chociaż... Przecież chciała. Chciała wiedzieć, kto to wszystko tak idiotycznie wymyślił, żeby najlepsza osoba, jaką zna, tak bardzo cierpiała.

- Nie wiem, Age – westchnął Hall. - Wiem tylko, że Donatello się nie poddaje. Nigdy. Nawet jak spadnie na samo dno, zawsze się wygrzebie. Taki już jest. Kompleksów idzie się przez niego nabawić.

Parsknęła śmiechem, uwalniając przy tym dwie czy trzy łzy.

- Chodź, założymy mu fanklub – zachichotała.

- Daj spokój, ma w szkole już ze trzy. Dołącz do jakiegoś, a nie. Byłabyś cennym członkiem.

- Pewnie chcieliby ode mnie jego nagie zdjęcia.

- Agnes, wytłumacz mi, proszę, po co ci nagie zdjęcia twojego b r a t a?

- Nie mówię, że takie mam – zaśmiała się. - Mówię tylko, że pewnie by chcieli.

- Jasne, jasne. Pewnie masz gdzieś cały album.

- No nie no, rozgryzłeś mnie – prychnęła.

- Nie było ciężko. Hej, New Age, nie wiem, czy zauważyłaś, ale tak trochę płaczesz.

- Wiem, czuję. Pewnie mam już tusz do rzęs na całej twarzy.

Uśmiechnął się śmiesznie.

- Tylko na połowie – mruknął. Sięgnął po chusteczkę i zaczął ją wycierać. - Nie martw się, pandy są uznawane za jedne z najsłodszych zwierząt.

- Mogą być co najwyżej drugie.

- Oczywiście. Ty jesteś pierwsza.

- Myślałam bardziej o koalach, ale w sumie masz rację.

- Ugh, daj spokój, koale są paskudne.

- Hej, hej, ty wiesz, że to się leczy?

- Co się leczy?

- Debilizm.

- Przezabawne – prychnął, choć wyglądał, jakby go to faktycznie rozbawiło.

Wyszczerzyła się głupio. Miała czerwone policzki, wciąż nie starł jej całego rozmazanego makijażu, obok przechodzili ludzie, ale ona po prostu siedziała i uśmiechała się do niego jak głupia. Spojrzał na nią z rozbawieniem i pokręcił głową.

- Dobra, chyba wszystko zeszło – stwierdził, wyrzucając chusteczkę. - Chodź, ciemno już i nasz idol będzie się martwił. A tego byśmy chyba nie chcieli.

- Nie chce mi się wstawać – mruknęła i oparła się czołem na jego ramieniu.

Ściągnął ją z ławki i pociągnął w stronę domu.

- Obiecałem, że odstawię cię o przyzwoitej porze.

Westchnęła, ale uwiesiła mu się na ramieniu i pozwoliła prowadzić.

- Śpiąca jestem.

- Widzę.

Po drodze śmiali się, docinali sobie nawzajem, popychali. Ale Agnes nie czuła się z tym źle. Wręcz przeciwnie. Miała wrażenie, jakby... Nikt nie patrzył. Mogła być sobą. Mogła żartować z głupot i śmiać się tak głośno, jak chciała. Nawet Hall wyglądał jakoś radośniej. W końcu jednak dotarli do jej domu. Odprowadził ją aż na werandę, pod same drzwi.

Zastanawiała się, czy to zrobi. Czy będzie jak na filmach, że po prostu spojrzy na niego, on na nią, potem popchnie ją lekko na drzwi i przyciśnie swoje usta do jej...

Nie żeby tego chciała. Nie, nie, broń Boże.

Nacisnął dzwonek.

- To do jutra w szkole – powiedział.

- Do jutra – mruknęła. Już się obracał. Słyszała kroki Donnie'ego na schodach. - Hej – odezwała się jakby wbrew sobie. Zatrzymał się, ale nie odwrócił. - Dobrze się dzisiaj bawiłam, Alec.

- Ja też. - Posłał jej ciepły uśmiech.

Kiedy Donnie pojawił się w drzwiach, już go nie widziała.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Rasia 06.04.2016
    "Słońce wlewające się obficie przez duże okna szkolnego korytarza, raziło ją po oczach i zmuszało do mrużenia oczu." - bez przecinka i oczy x2
    "Annie, Annie, gdzie jesteś" - znak zapytania
    "wiedziałby na czym stoi" - przecinek przed "na"
    "rozumiała!Zresztą" - spacja
    "mruknęła w końcu Annie" - kropka
    "Zapytałam mnie z zaskoczenia, więc się zgodziłam" - zapytał*, chyba że Age ma rozdwojenie jaźni xD
    "– Proszę odezwała się, kiedy usłyszała pukanie do pokoju." - zabrakło myślnika :)
    "Poczuła jak w jej oczach wzbieraj się łzy." - przecinek po "poczuła" i wzbierają*
    "– Co z wami wszystkimi nie tak" - znak zapytania
    "– C o – parsknęła i prawie się popluła." - znak zapytania
    "Wzruszył ramionami, wyraźnie nieprzekonany." - bez przecinka
    "nie próbował jej obejmować, czy kłaść dłoni na jej" - bez przecinka
    "A tak się składa że byłem na jego urodzinach parę razy." - przecinek przed "że"
    "- Jeśli naprawdę mogę to..." - przecinek po "mogę"
    "- Nie wiem od czego zacząć" - po "wiem"
    "Przez ojca jest taki a nie inny." - po "taki"
    "najlepsza osoba jaką zna ta bardzo cierpiała." - "jaką zna" będzie tutaj wtrąceniem. + tak*
    "- Jasne jasne" - przecinek między słowami
    "Zastanawiała się czy to zrobi" - przed "czy"
    "przyciśnie swoje usta do swoich..." - Ehm. Hehe. Hehehe. Dobry jest, ma aż dwie pary? :D
    Cieszę się, że wstawiłaś kolejną część. Jak na tak długi tekst nawet nie ma wiele błędów. Bardzo mi się spodobało, że wplotłaś tutaj też tą ciemną stronę życia rodzeństwa, pokazałaś je w nieco innym świetle. Z kolei nie wiem, czy podoba mi się kolejny związek, kiedy przewodniczącego klapsa jeszcze nie było, ale na razie to przemilczę :( Zostawiam 4,5 czyli 5 :)
  • Ichigo-chan 07.04.2016
    Ajajajaj, zaraz popoprawiam wszystko x.x Boże, Rasia, ty niewyżyta kobieto, niech no oni się może zejdą najpierw, a nie tak tak bez zobowiązań, co?
    Dzięki XD ♥
  • Rasia 07.04.2016
    Hehe, bez zobowiązań to taki owoc zakazany, jeszcze ciekawiej xD Nie ma za co :) Ale chyba nie jestem aż tak niewyżyta :(
  • alfonsyna 06.04.2016
    Nadrobiłam zaległości :) O ile poprzedni rozdział miał w sobie nieco za dużo takiego hollywoodzkiego patosu, ponieważ taka kłótnia przy świadkach również jakoś nie pasowała mi ani do sytuacji, ani tym bardziej do bohaterów, to ten rozdział już podobał mi się znacznie bardziej. Fajnie wyszła relacja między bohaterami w trakcie randki - obustronne zakłopotanie sytuacją, o którym jednak byli w stanie zapomnieć, gdy odbyli szczerą, przyjacielską rozmowę. I była to dodatkowo świetna okazja, by wyciągnąć kilka szczegółów z trudnej przeszłości Agnes i Donniego. Ogółem - nadal czyta się świetnie, oby tak dalej, 5 :)
  • Ichigo-chan 07.04.2016
    Dzięki ^^
  • KarolaKorman 07.04.2016
    Ujawniłaś dużo faktów o rodzinie, smutnych faktów, co być może, ma wpływ na Daniego w chwili obecnej. Fajnie się czytało i cieszę się, że Agnes znalazła kogoś dla siebie, bo sądzę, że to nie jednorazowe spotkanie :) Zostawiam 5 :)
  • Ichigo-chan 07.04.2016
    Dzięki :*
  • KarolaKorman 07.04.2016
    Ichigo-chan, Słodki buziak z rana :)*, a to już prawie południe :)
  • nagisa-chan 07.04.2016
    Kyaaaaaa słodko i smutno *w*
  • Ichigo-chan 17.04.2016
    Dzięki ^^
  • Ronja 13.04.2016
    Oświadczam wszem i wobec, że nadrobiłam "Szklane deszcze" i jestem oczarowana. Najsłodsze opowiadanie, jakie miały okazję ujrzeć moje oczy. Już zapomniałam jak przyjemnie się je czyta, ale dzięki bogu coś mnie tchnęło i sobie przypomniałam :D Jak nie przepadam za romansami, tak twoi bohaterowie są tak uroczy, że nie da się ich nie kochać. Chociaż nie powiem, wkurzył mnie przewodniczacy , gdy odtrącil Annie z tak durnego powodu, dziewczynie przecież mógł się wcześniej podobać kto inny i co to ma do rzeczy? No ale pewnie ma to związek z przeszłością, z tym że ojciec zostawił ich rodzinę dla innej baby i stąd ta wrażliwość na "zmienność uczuć". Czekam na kolejny rozdział!
  • Ichigo-chan 17.04.2016
    Jejku, Ronja, miło że wróciłaś ♥ Dzięki i wgl no ♥
  • NataliaO 27.06.2016
    Miło ponownie tu zajrzeć, historia ma cały czas przyjemny klimat. Pięknie prowadzisz bohaterów; 5:)
  • Ichigo-chan 09.07.2016
    Dziękuję ❤
  • Numizmat 01.08.2016
    No to Age pojechała po bandzie z tym umawianiem się. Ale Annie miała rację. Nie powinno gościowi robić wody z mózgu. Randki, by nie było komuś przykro nie są cool :O

    Niby nie chciała iść, a szykowała się w takiej panice xD Poza tym pół godziny? Przecież to bez problemu idzie się zebrać ;)
    Szkoda, że użera się z kompleksami. Nie rozumiem dlaczego w takim razie jest wybredna w stosunku do chłopaków. Boi się, że jest brzydka i niewystarczająco dobra dla nich, czy jak?

    "Musiała przyznać, że nie wyglądał tragicznie. Jednak nic ponadto". - kobiety i te ich bez przerwy oceniające bezlitośnie spojrzenia... Człowiek sznurówki już nie może mięć rozwiązanej xD

    "Skoro nie wiedział, o czym z nią rozmawiać, to po co ją w ogóle zapraszał?" -- samej coś wymyślić nie łaska? xD

    "C o? – parsknęła i prawie się popluła". -- przesłodka, zgadzam się *serduszko*

    "Jesteś dobrym kolegą – miała ochotę odpowiedzieć" - świat zadrżał z grozą.

    "Dla Annie, zrób to dla Annie – napomniała się w myślach.
    Wsunęła swoją dłoń w jego.
    Miała wrażenie, że zaraz spłonie ze wstydu" -- What The Actual Fuck? Czemu dla Annie. Co ona ma z tym wspólnego. Doradzała Age danie tej szansy i wgl, no ale tak naprawdę co jej do tego? Czemu Age miałaby się zmuszać do randkowania z chłopakiem ze względu na przyjaciółkę? Me dont get it. :(
    "fuj!" - ech... to nie ma sensu... Nie rozumiem szesnastolatek... Tak Numi, odkrycie stulecia po prostu!

    "Od początku to mnie tata wkurwiał". - wulgaryzm. Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru.

    "To niesprawiedliwe, dlaczego to się nie czepia złych ludzi?" - a oto i odwieczne pytanie.

    "Nie było ciężko. Hej, New Age, nie wiem, czy zauważyłaś, ale tak trochę płaczesz." - no to niezłe, niezobowiązujące wyjście do kina wyszło, nie ma co. :O

    Dobra, na koniec jeśli naprawdę się zakochała czy coś, to nie uwierzę. Takie rzeczy w ogóle zdarzają się w prawdziwym życiu? :O

    Jak zwykle świetnie i jak zwykle piąteczka piątunio xD
  • Shiroi Ōkami 26.08.2016
    "Zaraz jedna znów głos uwiązł jej w gardle." ~ jednak
    "– Hall zaprosił mnie na dzisiaj do kina i obawiam się, że to może być randka, zasadniczo to jest randka i no." ~ skoro powiedziała to na jednym wdechu, to warto podkreślić to usuwając ze zdania wszystkie przecinki, ale to taka luźna sugestia :P
    "– Ty! Przecież on może zapomnieć!" ~ W sumie, to nie zdziwiłabym się XD
    "A może nawet nie się nie zmuszał, może po prostu chciał się do niej uśmiechnąć." ~ coś mi nie gra w pierwszej części zdania :P
    "kiedy Donnie zagadywał przyjaciela. Zerknęła w lustro, ale szybko odwróciła wzrok. Poczuła,
    jak w jej oczach wzbierają się łzy." ~ Źle ci się tekst sformatował :/
    "Kiedy jednak część jej umysłu krzyczała „fuj!”, druga przyznawała, że jego dłoń była ciepła i tak niesamowicie przyjemna w dotyku.
    – Ten film był beznadziejny – zaśmiała się Agnes, gdy wychodzili z budynku kina." ~ skoro zmieniasz czas akcji,warto by podkreślić to pustym akapitem.
    "No chyba, że chcesz." ~ "chyba że" nie rozdziela się przecinkiem.
    "- Chodź, założymy mu fanklub – zachichotała." ~ Hejterów?
    "- Myślałam bardziej o koalach, ale w sumie masz rację.
    - Ugh, daj spokój, koale są paskudne." ~ Ale przecież koale są paskudne, więc czemu mu kazała leczyć debilizm? ;-;
  • Paradise 04.05.2017
    jacy oni ją wszyscy kochani :D a Age z Alexem no bajka :D niby jak rodzeństwo, ale coś jednak się tutaj czai, iskrzy :D super rozdział jak zawsze :D 5 i lecę dalej :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania