Poprzednie częściSzklane deszcze - Prolog

Szklane Deszcze - Rozdział 13

ALO ALO LUDY SZPECJALNA OKAZJA! DOKŁADNIE DZISIAJ MIJA PÓŁ ROKU ODKĄD DODAŁAM PROLOG I JESTEM TOTALNIE PODEKSCYTOWANA I WGL OMG

no, na końcu taki tam cosiek, ale bez szału :C

na rocznicę będzie coś lepszego, słowo </3

 

Ach, i w jednym miejscu nie wiedzieć czemu, totalnie nawaliły akapity ;–; gomene ;–;

 

W trakcie czytania możecie dojść do wniosku, że Donnie jest totalnym idiotą i kabaczkiem, ale...

 

Rozdział 13

Agnes

Patrzyła z rozbawieniem, jak Donnie idąc, co chwila nerwowo poprawia trzymane w rękach paczki z prezentami.

– W końcu to upuścisz – mruknęła, powstrzymując się od śmiechu. – Pozostaje pytanie, czy tak się stresujesz perspektywą poznania nowych ludzi, czy jednak tylko rozmową z kimś, kogo już znasz.

Donnie spojrzał na nią z irytacją.

– Nie mam bladego pojęcia, o czym mówisz – skłamał gładko.

Jaaasne – pomyślała Agnes i spojrzała na brata, uśmiechając się lekko. 

– Wiesz, przyjaciółki nie mają przed sobą tajemnic – rzuciła niby od niechcenia. – Opowiadamy sobie o różnych głupotach, rozmawiamy o chłopcach i takie tam...

– Wciąż nie wiem, o co ci chodzi. Agnes, jak chcesz coś powiedzieć, to mów wprost.

Spojrzała na niego niepewnie. Powiedzieć mu, czy być solidarną z Annie? Jej poczucie "siostrzanego obowiązku" jednak wygrało.

– Anne mówi, że ostatnio powiedziałeś jej coś mega słodkiego, a potem tak po prostu uciekłeś – wyszeptała podekscytowanym głosem. – Coś ty jej powiedział i dlaczego uciekłeś, głupku? 

Zerknął na nią ze znużeniem.

– Skoro "przyjaciółki nie mają przed sobą tajemnic", to czemu Anne sama ci nie powiedziała, co ja jej powiedziałem, hm? I w życiu nie nazwałbym tego słodkim, to był zwykły efekt mojej głupoty.

– Powiedziała, po prostu chciałam to usłyszeć od ciebie. I wiesz, Donnie, powiem ci życiową mądrość. Uczucia i emocje to nie głupota, to część bycia człowiekiem.

– Tekst życiowy jak z jakiejś młodzieżówki. 

– Masz jakiś problem do tekstów z młodzieżówek? – Donnie westchnął i wyglądał, jakby powstrzymywał się od przewrócenia oczami. Agnes też była już lekko zirytowana. – To naprawdę nic złego, jeśli się zakochałeś, ale ja ci mówię o wszystkim. Myślałam, że to działa w dwie strony.

– Teraz to już bezczelnie grasz mi na sumieniu. Zresztą o tej ostatniej dwójce z angielskiego mi nie powiedziałaś.

– E–dziennik to zło* – mruknęła Agnes ze złością. – Ale o innych sprawach ci mówię. Żalę ci się, chwalę sukcesami... Czemu ty nie chcesz zwierzać się mi?

– Bo nie mam z czego. – Teraz już otwarcie całą swoją postawą dawał do zrozumienia, że ma jej zwyczajnie dość. Mimo wszystko po chwili jeszcze odezwał się cicho. – Zostaliśmy chwilę dłużej po zebraniu, żeby dogadać się w sprawie tej wigilii, pośmialiśmy się trochę i tyle. A tamto... Wyrwało mi się. 

– Donnie... Ale no... 

– Daleko jeszcze? – przerwał jej. 

Nie patrzył na nią, po prostu szedł i wlepiał wzrok przed siebie, czasem rozglądał się na boki i wciąż poprawiał ułożenie paczek z prezentami.

– Nie – westchnęła zrezygnowana. – Drugi dom za rogiem. 

Skinął głową i po chwili stali już przed drzwiami domu Annie. 

– Chcesz być taki fajny i nacisnąć dzwonek? 

– O czym ty w ogóle do mnie mówisz, dziewczyno?

Zaśmiała się cicho i nacisnęła guzik. Zanim drzwi się otworzyły, zerknęła jeszcze na Donnie'ego. Otworzyła szerzej oczy

Czy on się właśnie... uśmiechał?

Kiedy Annie im otworzyła, Agnes przeżyła mały zawód. Sama spędziła dobre kilka godzin, zastanawiając się, w co się ubierze, a Annie, tak najzwyczajniej w świecie, stała przed nimi ubrana w jeansy, sweter i fartuch na to wszystko.

– Później się przebiorę – mruknęła zarumieniona, najwidoczniej dobrze odczytując spojrzenie Agnes. – Cześć, wchodźcie.

– Głupia – parsknęła dziewczyna w odpowiedzi i przechodząc, objęła ją krótko.

Donnie wszedł zaraz za nią. Agnes prawie udusiła się od powstrzymywanego śmiechu, widząc ich niezdarne przywitanie.

– Hej – odezwał się chłopak, po chwili ciszy. 

– Hej – odpowiedziała Annie, wyraźnie nerwowo. Cały czas mięła w palcach kawałek fartucha. – Fajnie, że przyszliście i w ogóle... Bo przyznaję, że przez chwilę już zwątpiłam. I... Ugh, ten...

Wspięła się na palce i przycisnęła usta do jego policzka. Donnie spojrzał na nią z najczystszym zdziwieniem malującym się w oczach, ale Annie już się odwróciła, wskazując Agnes wolny wieszak na kurtkę.

– Nie podniecaj się tak, Donnie – parsknęła do niego siostra, jak zawsze taktownie. – Co w tym dziwnego, że koleżanka wita się z tobą jak z kolegą?

– Agnes, na Boga.. – westchnęła Annie. – Mogłabyś może... – Urwała, kiedy zauważyła, że przyjaciółka wlepia w nią spojrzenie smutnego szczeniaka.

– Teraz Donnie'ego lubisz bardziej, tak? – Agnes chciała jeszcze przez chwilę porobić jej zmyślone wyrzuty i wpędzić w jeszcze głębsze zakłopotanie, gdy mama Annie swoim przyjściem uratowała córkę.

Sally Evans. Agnes zawsze ją lubiła, pod wieloma względami była bardzo podobna do Annie. Ta sama bezinteresowność, ta sama żywiołowość i to samo ciepło bijące z całej jej osoby. Jedynie wyglądem się różniły, co było o tyle dziwne, że Annie nie przypominała żadnego ze swoich rodziców. Jednak piwne oczy Sally błyszczały się tak samo, jak jej brązowe, a ciemniejsze włosy córki równie wesoło podskakiwały przy każdym kroku, co złote loki matki.

– Ciociuuu – zajęczała Agnes jak małe dziecko, rzucając się kobiecie na szyję. – Annie już mnie nie luuubiii.

– Oj, głupiaś – odpowiedziała jej pani Evans szybko. – To po co by cię zapraszała na wigilię, co?

– Niby tak... – mruknęła cicho. Kobieta pogłaskała ją po głowie i uśmiechnęła się ciepło, a Annie zrobiła krok w jej stronę.

– Mamo – odezwała się jakoś nienaturalnie – bo ty w sumie nie widziałaś chyba jeszcze przewodniczącego, więc powinnam go może przedstawić.

– Tak jakbym sam nie umiał – mruknął Donnie, podchodząc do nich. – Donatello Chevalier, brat Agnes...

– Przewodniczący, sadysta – przerwała mu pani Evans, wyliczając lekko rozbawiona – tleniony dupek, tyran, upierdliwy dyktator... Właściwie to nawet nie musiałeś się przedstawiać, dużo się o tobie słyszy u nas w domu. 

Donnie spojrzał na Annie z niedowierzaniem. Teraz wydawała się dosłownie płonąć ze wstydu.

– Tleniony? – powtórzył pytająco. – Serio? Nazwałaś mnie tlenionym?

– A ty serio zwróciłeś uwagę na to, a nie na coś w stylu "dupek"?

– Nie wiem, może dupkiem faktycznie jestem, ale zapewniam cię, że ten piękny odcień blondu jest całkowicie naturalny.

Annie podniosła na niego wzrok i śmiejąc się, pokręciła głową. Agnes uśmiechnęła się lekko, widząc, jak błyszczą jej przy tym oczy.

Pani Evans spojrzała na nią znacząco, ale już nie skomentowała.

– Dobra, dzieciarnia, chodźcie, nie będziemy tak w przedpokoju stać – odezwała się w końcu. – Ach, Agnes, Tommy już jest, więc uważaj.

– Tommy już jest? – powtórzyła. Jej usta od razu rozszerzyły się w uśmiechu, a nogi same poniosły ją biegiem w głąb mieszkania. – Dobry – rzuciła szybko do pana Evansa, rozglądając się.

– Czy ja słyszałem Age? – Głos Tommy'ego, on, to on!

Stanął w drzwiach kuchni i ich oczy się spotkały. Podbiegli do siebie. Uniósł ją i zakręcił dokoła własnej osi. W końcu opadli na ziemie i obejmując się, zaczęli oboje rzewnie płakać.

– Tommy jest aktorem – mruknęła Annie wyraźnie zażenowana. – No wiesz...

Donnie westchnął cicho.

– Agnes opowiadała – odezwał się jakby... zrezygnowany?

– Opowiadałaś o mnie bratu? – mruknął Tommy, odsuwając się powoli i ocierając udawane łzy. Wyszczerzył się do niej, po czym zerknął na Donnie'ego tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami.

– O tobie bym nie opowiadała? – odpowiedziała Agnes ze śmiechem, ale w jednej sekundzie Tommy klęczał przy niej, a w następnej już przedstawiał się Donnie'emu.

Zaśmiała się cicho i wstała z ziemi. Spojrzała na resztę i musiała przyznać, że widok był bezcenny – Donnie, jak to Donnie, poważnie, oficjalnie wyciągnął do Tommy'ego rękę, co ten zbył tylko prychnięciem i rzucił się go obejmować. Bezowocnie rzecz jasna. Annie zaczęła go odciągać, Donnie odpychać, a państwo Evans tylko stali obok i się śmiali, kiedy poczuła jak jej oczy robią się mokre. Rzuciła się między nich i wtuliła w Annie.

– Nie wiem, jak w ogóle mogło przejść mi przez myśl, żeby nie chcieć tu przyjść – szepnęła w jej ramię.

Annie zaśmiała się cicho i mocno ją przytuliła.

– Mówiłam, że będzie fajnie. Nawet przewodniczący zazna trochę miłości – parsknęła, zerkając wymownie na Tommy'ego.

– Może lepiej nie – mruknął Donnie, odsuwając się od chłopaka na bezpieczną odległość. Jakoś dziwnie, przeciągle zerknął na Annie.

Lekko uchyliła usta, jakby zrozumiała, o co mu chodzi.

Chore – stwierdziła Agnes w myślach, ale postanowiła się już nie odzywać.

– Ej, to ja ich biorę do siebie – rzuciła Annie. – A Tommy niech pomoże w kuchni, dobrze?

– Chcesz mnie od nich odciągnąć – mruknął Tommy wyraźnie nieszczęśliwy, ale grzecznie poszedł z mamą do kuchni. – Mamo, dlaczego moja u k o c h a n a mała siostrzyczka już mnie nie kocha?

– Czemu dzisiaj wszyscy zakładają, że już ich nie kocham? – mruknęła Annie, prowadząc ich w stronę swojego pokoju.

– Oj tam od razu wszyscy – odezwał się Donnie, rozglądając. – Ja tam wiem, że uwielbiasz mnie mimo wszystko.

– Mało skromnie.

– Skromność często zaburza prawdę.

– I kto tu ma teksty jak z młodzieżówek? – wtrąciła Agnes.

Donnie pokręcił głową i poczochrał jej włosy. Uśmiechnęła się do niego i wtuliła w jego ramię. Annie też posłała im ciepły uśmiech. Tylko twarz Donnie'ego wciąż pozostawała kamienna.

Zawsze lubiła pokój Annie. Nie był duży, ale przytulny. Łóżko z kocem i kilkoma poduszkami, w rogu poducha do siedzenia, kilka medali wiszących na ścianach, jasnobrązowe meble i wszędzie pełno zdjęć. Na półkach, na ścianach, na tablicy korkowej. Na niektórych była Annie z rodzicami, na innych jej rodzeństwo, Agnes też była na wielu.

I Donnie w końcu się uśmiechnął. Lekko, bo lekko, ale kąciki jego ust wyraźnie były uniesione, kiedy podszedł do jednej z półek, gdzie w biało różowej ramce stało zdjęcie jej i Annie zrobione w pierwszy dzień w liceum.

– U nas też takie kiedyś stało, Agnes? – odezwał się, nie odrywając wzroku od zdjęcia.

– Tak, w salonie. Ramka się potłukła, jak Chris się kiedyś wprosił.

– Sama się potłukła? – zapytała Annie z rozbawieniem.

– Któryś z nich ją potłukł, jak się potłukli – parsknęła Agnes.

Annie spojrzała na Donnie'ego z niedowierzaniem.

– Pobiliście się? – zawołała, ale w jej głosie nietrudno było wychwycić rozbawienie.

– On zaczął – mruknął Donnie. – Zresztą po co o tym rozmawiamy?

– Bo to ciekawe – zaśmiała się Annie. – Czym cię aż tak sprowokował, żebyście się mieli pobić, przewodniczący?

– Niczym mnie nie sprowokował, sam się na mnie rzucił – westchnął. – W ogóle to… Wiesz, skoro już nas zaprosiłaś… I biorąc pod uwagę, że czuję się niesamowicie głupio, kiedy tak mówisz na mnie przy swoich rodzicach… Jestem skłonny na jeden wieczór pozwolić ci mówić mi po imieniu.

Annie zaśmiała się głośno.

– Jaka łaska – wydusiła. – Bożonarodzeniowy cud.

Agnes pacnęła ją w głowę.

– Głupia, Donnie pomyśli, że się z niego śmiejesz. – Odwróciła się do brata. – Ona się śmieje do ciebie, nie z ciebie.

– Przecież przewodniczący wie, że ja to doceniam. – Śmiała się dalej, machając dłonią przed twarzą. – Po prostu bawi mnie to, z jaką powagą to mówi. Czuję się wyróżniona.

– I prawidłowo – mruknął Donnie, chyba starając się zabrzmieć na rozzłoszczonego. Jednak zaróżowione policzki zdradzały, że prawdopodobnie jednak go to uraziło.

Annie widocznie też to zauważyła, bo w końcu przestała się śmiać i spojrzała na niego, uśmiechając się ciepło.

– Dla mnie to po prostu naturalne, żeby mówić rówieśnikom po imieniu. Ale wiem, że ty to widzisz inaczej, więc naprawdę to doceniam – powiedziała wesoło – Donatello. Ale w zamian masz mi mówić ''Anne''. Żadne ''Anne Marie'', po prostu ''Anne''.

– Cóż, to się nie dogadamy, możesz wracać do ''przewodniczącego''.

Annie pokręciła głową, ale wciąż lekko się uśmiechała.

– Miałaś się przebrać – przypomniała Agnes.

– Hę? Ach, tak. – Podeszła do szafy i zaczęła przeglądać ubrania.

Agnes zmrużyła oczy.

– Chcesz powiedzieć, że jeszcze nie wiesz, w co się ubierzesz? – zapytała ostrzegawczym tonem. – Nie ma co, świetne przygotowanie. Tak szanujesz gości?

– Chcesz mi zagrać na sumieniu, żeby móc wybrać mi ubranie, prawda?

– Tak, odsuń się. – Annie zaśmiała się, kiedy Agnes przepchnęła się do szafy. – Donnie, jaki lubisz kolor?

– Ja? – odezwał się chłopak, podchodząc do poduchy w rogu. – Wszystkie lubię. Mogę usiąść na tym czymś, Anne Marie?

– Siadaj, gdzie chcesz – odpowiedziała rozbawiona.

– Bordowy lubię – mruknął, siadając. – Śmieszne to. – Powiercił się chwilę, wyraźnie skonfundowany. – Pasowałby ci bordowy.

Policzki Annie zrobiły się intensywnie czerwone, ale nic już nie powiedziała.

– Ano – mruknęła Agnes. – O, i nawet widzę tam cosiek bordowego. – Wyciągnęła sukienkę i podała ją Annie.

– Schowaj! – szepnęła dziewczyna szybko. – Schowaj to!

– Co? Czemu? Przecież ładna jest.

– Ale już krótka!

– O, to tym bardziej się nada.

– Przewodn… Ugh, Donatello, zrób jej jedną z tych swoich gadek o tym, że to niemoralne czy coś!

– Mam siedemnaście lat, nie zamierzam cię zniechęcać do zakładania krótkich sukienek.

Annie wyrzuciła ręce w powietrze, ale zanim zdążyła znowu zaprotestować, Agnes wcisnęła jej sukienkę do ręki i popchnęła ją w kierunku łazienki.

– Na coś się przydałeś, zboczeńcu – rzuciła do brata, zerkając z zadowoleniem na zamknięte drzwi.

– To ty wciskasz koleżance krótkie sukienki. Nie wiedziałem, że masz ''skłonności''.

Spojrzała na niego z oburzeniem.

– Zapewniam cię, że jestem ostatnią osobą, która mogłaby mieć ''skłonności''.

– Ale załapać załapałaś – zauważył Donnie.

Machnęła na niego ręką.

– Ale to nie ja namawiam nieletnie na obnażanie się.

– Daj spokój, jeśli ta sukienka będzie bardzo krótka, to Anne jej nie założy, prawda?

– Będzie miała ją tak z piętnaście, dwadzieścia centymetrów nad kolanem. A że Anne jest wysoka, to nie wiem, czy to będzie chociaż połowa uda. No wiesz, mi by była prawie do kolan.

– Ile jesteś od niej niższa?

– Ja? No nie wiem, ponad dziesięć centymetrów to na pewno. Możliwe że równo piętnaście, w porywach do siedemnastu.

– Czyli jakoś tak metr siedemdziesiąt siedem – mruknął Donnie z uznaniem. Zerknął na Agnes. – Nie żebym miał coś do niższych dziewczyn.

– Kazirodczy zboczeniec.

Donnie cicho parsknął śmiechem.

– Bo chcę dowartościować ukochaną młodszą siostrę? Dzięki, Age.

Spojrzała na niego w ciszy.

Lubiła go takiego. Żartującego, kochanego starszego brata. Tylko dlaczego nie chciał być taki przy innych? Dlaczego j u ż nie chciał? Czemu nie mógł być taki jak kiedyś…

– Donnie? – odezwała się cicho.

Kiedy na nią spojrzał, po raz kolejny uderzyło w nią, jak podobni są, ich oczy były praktycznie identyczne, nawet jeśli te Donnie'ego wydawały się jakieś… Poważniejsze, to przecież widziały tyle samo, co jej, błyszczały tak samo i blakły tak samo.

– Ostatnio częściej się uśmiechasz – mruknęła, uśmiechając się blado.

– Mówisz?

– Tak mi się wydaje. Ogólnie jakoś tak pewniej chodzisz, wydajesz się taki… naładowany.

– Naładowany? A to może być kwestia tego, że ostatnio robisz bardzo dobre obiady. Mówiłaś, że gdzie kupujesz te zupki?

– Gnojek – zaśmiała się Agnes.

Donnie spojrzał na nią, mrużąc oczy. Wyraźnie próbował wyglądać na zdenerwowanego, ale jaka by z niej była siostra, gdyby nie zauważyła, że powstrzymuje się od śmiechu?

Nie zdążyła nawet mrugnąć, zanim dopadł do niej i zaczął łaskotać. Zapiszczała, zaśmiała się, zaczęła go odpychać, ale Donnie wciąż ją łaskotał, nawet jego lodowa maska zaczęła powoli topić się od ciepła uśmiechu.

– Annie! – zaczęła wołać ze łzami w oczach. Prawie dusiła się od chichotania. – Annie, no! Pomóż! Ratuj!

– Nie słuchaj jej! – zawołał Donnie. – Siedź, gdzie siedzisz! A ja tu z nią skończę!

Annie chyba nie doceniła jego poczucia humoru, bo wyszła z łazienki z wielkimi oczami. Kiedy zobaczyła ich oboje uśmiechniętych – prawie, bo Donnie oczywiście już zdążył się ''zbędnego'' uśmiechu pozbyć – westchnęła z ulgą i rozbawieniem.

– Na serio myślałaś, że robię jej krzywdę? – parsknął Donnie i obejrzał ją od stóp do głów.

– Po tobie można się wszystkiego spodziewać – mruknęła i z uśmiechem usiadła na łóżku obok nich. – Bardzo źle? – zapytała, patrząc wymownie na swoją sukienkę.

– Ślicznie! – zawołała Agnes i wykręciła się spod Donnie'ego, żeby się jej rzucić na szyję.

– Miała być krótka – mruknął z kolei chłopak jakby niezadowolony. – A jest przyzwoitej długości.

– Za to ty jesteś nieprzyzwoity – westchnęła. – To… Co będziemy robić?

Annie wzruszyła ramionami.

– A co możemy robić?

– Nie wiem, co się normalnie robi w Wigilię. My z Donnie'm oglądamy ''Bridget Jones''. Rok w rok. Dzisiaj też już oglądaliśmy zresztą.

Donnie przewrócił oczami, kiedy Annie spojrzała na niego ze śmiechem.

– Ciekawych rzeczy się dowiaduję – parsknęła. – Wiesz, co możemy porobić, Age? Możesz mi jeszcze wyjawić jakieś kompromitujące fakty o twoim bracie.

– Takie nie istnieją – mruknął chłopak. – A o tych, które jednak może są, nie chciałabyś słuchać.

– Kiedyś wypadł z balkonu, ale nic sobie nie złamał – rzuciła Agnes. – Ile wtedy miał lat? Czternaście chyba, coś takiego. Albo pamiętam, jak pierwszy raz oglądaliśmy Matrixa, nie mógł potem spać. O, i jak był miały, to miał piegi.

Annie zaśmiała się cicho, uroczo zasłaniając przy tym twarz. Donnie chyba też tak stwierdził, bo spojrzał na nią jakoś dziwnie, jakby tęskno, jakby z zamyśleniem.

– Musiałeś przesłodko wyglądać w piegach – stwierdziła między chichotami.

– Też tak sądzę.

Zaśmiała się jeszcze głośniej. Policzki jej się zarumieniły, oczy błyszczały…

– Muszę sikać – stwierdziła nagle Agnes, szybko wstała i pobiegła do łazienki. Przechodząc przez drzwi, kątem oka zauważyła jeszcze, jak Donnie nachylił się do Annie, powiedział coś cicho i patrzył na nią, kiedy znów się zaśmiała. Patrzył, uśmiechając się…

Z rozczuleniem?

 

– Raz wypadł przez okno – odezwała się nagle Agnes, kiedy schodzili po schodach na kolację.

Annie spojrzała na Donnie'ego, uchylając usta.

– Poważnie? – zapytała.

– Z pierwszego piętra – westchnął zrezygnowany.

– Sądziłam, że ja jestem ofiarą, ale widocznie tu się wiele nie różnimy.

– Chciałbym zauważyć, że ja już z tego wyrosłem.

Parsknęła śmiechem. Wszyscy zgodnie odwrócili głowy, słysząc pisk jakiegoś dziecka.

– Annie! – zawoła burza złotych loków, wtulając się w dziewczynę z prędkością światła. – Annie, Annie, Annie!

– Cześć, kochanie. – Zaśmiała się cicho. – Już przyszliście? Gdzie jest Rose?

– To jest siostrzenica Annie – szepnęła Agnes, w odpowiedzi na pytające spojrzenie Donnie'ego. Nie zdążyła jednak powiedzieć nic więcej, bo zaraz podszedł do nich i przykucnął.

– Hej, hej – odezwał się zaskakująco wesoło.

Dziewczynka podniosła na niego swoje duże, błękitne oczy.

– Hej – odpowiedziała, zrobiła się czerwona i schowała się za Annie.

Dziewczyna patrzyła na Donnie'ego zdziwiona, ale nie skomentowała tego, tylko pogłaskała siostrzenicę po głowie i odezwała się do niej.

– Nie musisz się go bać, mała – zaśmiała się.

– Ty się boisz – zauważył Donnie, wciąż patrząc na dziewczynkę i nawet uśmiechając się lekko.

– Szzz – mruknęła Annie. – Ale ogólnie nie jest taki zły.

Dziewczynka odrobinę się wychyliła, ale szybko schowała się z powrotem, przybierając barwę pomidora.

– Wygląda jak książę z bajki – wyszeptała, chcąc żeby usłyszała ją tylko Annie, ale dotarło to do wszystkich.

Donnie zaśmiał się cicho.

– Jak masz na imię? – zapytał jak gdyby nigdy nic, kiedy Agnes i Annie robiły wielkie oczy.

– Donna – mruknęła mała.

– O, to popatrz, dobraliśmy się. – Uśmiechnął się ciepło. – Jestem Donatello. Możesz mówić Donnie. Jeśli chcesz.

Annie wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć z wrażenia. I Agnes jej się wcale nie dziwiła.

– Donnie – szepnęła Donna, jakby chciała wypróbować jego imię. W końcu powoli wyszła zza Annie i podeszła do niego. – Donnie?

– Tak? – Wciąż patrzył wesoło i uśmiechał się wręcz głupkowato.

– Ponosisz mnie na barana?

– Skarbie, prze… uch, Donatello nie będzie… – zaczęła mówić Annie, ale Donnie już się odwrócił, żeby Donna mogła wejść.

– Gdzie chcesz iść? – zapytał dziewczynki.

– Chodź, pokażę cię mamie!

I poszedł z nią, a Annie wciąż patrzyła za nimi wzrokiem pełnym szoku.

– Lubi dzieci – zauważyła w końcu.

– Uwielbia – poprawiła ją Agnes. – Chociaż dawno nie widziałam u niego aż takiego entuzjazmu. I od razu jej zaproponował, żeby mówiła zdrobniale. Albo serio jest totalnie zauroczony, albo też jest zauroczony, ale nie Donną i wyrywa na dziecko.

Annie wybuchnęła śmiechem.

– Masz bujną wyobraźnie, Age – parsknęła i poszła za Donnie'm do salonu.

Agnes tylko wzruszyła ramionami.

Siostra Annie, Rose, przyszła bez męża. Coś go zatrzymało, miał przyjechać na pierwszy dzień świąt. Nie czekali już na nikogo, więc usiedli do stołu.

Kolacja była smacznego, zresztą, Agnes dawno nie jadła nic tak pysznego. Brak domowego jedzenia dawał jej się we znaki, przez ostatnie parę lat, dlatego teraz zajadała się nawet tym, czego na co dzień by nie tknęła.

– Pyszna ryba – westchnęła.

– Przecież nie lubisz ryb, Age – zauważył Donnie.

– Zamknij się.

Donnie spojrzał na nią z oburzeniem, ale reszta tylko się zaśmiała. On też po chwili uśmiechał się do talerza. Donna ciągle go zaczepiała, wyraźnie zauroczona. Donnie nie wydawał się niezadowolony, ciągle się do niej uśmiechał i robił miny.

– Mogłabym tak co roku – stwierdziła Agnes nagle.

– To czujcie się zaproszeni – odezwała się mama Annie krótko.

Żadnych zbędnych tłumaczeń, żadnych wątpliwości. Po prostu „przyjdźcie”.

Agnes prawie się popłakała.

Jedyne czego jeszcze jej brakowało do szczęścia, to żeby Donnie pogadał z Annie. Tak na poważnie. O nich. Mogli się upierać, ale przecież widziała, jak na siebie patrzą.

I faktycznie, po kolacji na chwilę oboje zniknęli. Z tym, że ani nie wyszli razem, ani…

Nie odzywali się do siebie, jeśli nie musieli, już do końca wieczora.

– Co żeś jej znowu nagadał? – westchnęła Agnes, kiedy wracali zaśnieżoną ulicą do domu.

W pomarańczowym świetle latarni oczy Donnie'ego wydawały się żółte i zaskakująco zimne, jak na ciepłą barwę światła.

– Chyba dałem jej kosza, Age.

 

*E–DZIENNIK TO NAJGORSZE CO KIEDYKOLWIEK STWORZYŁA LUDZKOŚĆ. Dla niewtajemniczonych: to jest taki myk, że wszystkie oceny i nieobecności można sobie sprawdzić w internetach. Przede wszystkim rodzice mogą. Taki Donnie też może, jeśli ma hasło. I to jest złe.

 

Więc jak już mówiłam, w trakcie czytania mogliście dojść do wniosku, że Donnie jest totalnym idiotą i kabaczkiem, ale...

...ale to Anne jest niezdecydowanym gimbusem, no ._.

Ugh, ale ja już chcę następny rozdział, nienawidzę ich, bue, nienawidzę.

 

Ach, obiecałam cosiek.

No to ten tego, ruszona sentymentem przeglądałam komentarze pod poprzedni rozdziałami i tutaj w kolejności chronologicznej macie moje ulubione/najzabawniejsze/takie które najbardziej zapadły mi w pamięć/takie które tu daję, bo mogę komentarze. Ale wiecie, każdy kom był dla mnie super ważny i za każdy z całego serca dziękuję, bo gdyby nie wy, dawno rzuciłabym to w cholerę♥

 

To tak…

 

"Przystojny gościu na pierwszy plan: Maja przeżywa wewnętrzny naleśnik (if ju noł łot aj min)" Meeejeczunia

"Obrócił się i jakimś cudem spojrzał na nią sarkastycznie. ~ Czy ta dziewczyna ma +100 do ochrony przed takim spojrzeniem, czy o co chodzi?" – Srakal. Upsi, literówka.

 

"Przewodniczący sadysta (brzmi nieźle...), niezdara i chłopak, który powinien mieć na nazwisko Alzheimer :D " – Shiroi

"Poza tym tekst poprawiający samopoczucie. Zwłaszcza zakończenie, chociaż szkoda mi tej fajtłapy" – Rasia

 

"Gdzie jest Anne? Gdzie jest seksowny główny bohater?" – Meeejeczunia

 

"To jest tak słodkie, że po przeczytaniu czuję się, jakbym zjadła kilogram cukierków :D Żeby była jasność – kocham cukierki ^^." – Ronja

"2 miesiące po urodzinach zobaczyłam od Ichi 3 życzenia xD" – Haruu

 

"Polubiłem Donniego, taki dystans do wszystkiego, ale nikomu nie daje się poznać, jaki jest naprawdę... Chyba że naprawdę jest sztywnym kamieniem o.O" – Drassen

""Postanowiła zignorować dźwięk, bo przecież nie pójdzie otwierać owinięta jedynie w ręcznik" – Dlaczego nikt nigdy tego nie robi? :(" – Numi

(i żeby nie było że popadam w samozachwyt:

"Ta seria jest... średnia. Nie umiem o niej napisać, bo tu w gruncie rzeczy nie ma plusów. Minusów też nie ma. Nic tu nie ma." – SługaLegionu)

 

""Evans" – Nie traktuję taki rzeczy jako przypadki :P" – Numi. Po dwóch miesiącach wreszcie załapałam :')

"Co za przydupas." Numi o Chrisie. Wciąż mnie to śmieszy

"Ten rozdział trochę jak taki wstęp do kiepskiego pornosa, ale cały czas śmieszny" – znowu Numi XD

"Eyyy, kocham przewodniczącego xD" – Haruu xD ♥

 

" "– Ekhem – odchrząknęła Annie" – jestem jednak zwolenniczką nie rozpisywania poszczególnych dźwięków. Wiadomo, jak się odchrząkuje :)" – Rasia

 

"Wzruszyłaś mnie do szklanych oczu." – Karola, komentarz tak bardzo dopasowany do opka ♥

"Ona się bierze za przeprosiny, a ja już myślałam, że on będzie brać się za nią, smuteczki :( xD " – Rasia

 

"No, już niemal koniec. Ta seria ma problem. Zaczęła fantastycznie, ale jej magia tak jakby z niej... ucieka. " – SługaLegionu again

 

"Jesteś cudowna, piszesz tak pozytywnie i tak śmiesznie, zabawnie, a jednocześnie starasz się być poważna, ale twoje opowiadanie przypomina mi czyste anime" – Ef. Nie, nie dałam tu tego komentarza ze względu na początek, tylko końcówkę. Dlaczego nawet jak się żalę to mówią mi, że jestem śmieszna (dres, gnoju) albo jak staram się poważnie i rzeczowo coś wytłumaczyć, to słyszę, że zawsze dzień poprawię (Vasto, gnojek ;–;)

"Czyżbym napotkał godnego przeciwnika–przecinka?" – Dead. To brzmi tak groźnie. I jeszcze w tym samym komentarzu:

"Niemniej, czekam z niecierpliwością na następne "Deszczowe Szklanki" ^^"

" Świetnie mi się to czyta i mam nadzieję, że będziesz pisać to opowiadanie w nieskończoność. Tak dobrze słyszałaś. W nieskończoność.. czoność... czoność... ść... :D" – Numi, piękny efekt echa.

 

" "Kiedy zjeżdżały po ruchomych słowach" – albo to jakaś niezwykle wyszukana metafora, albo powinno być schodach :P" – Numi

 

''Ichi, ja mam dwa zażalenia.

1. A gdzie te długo wyczekiwane klapsy? Miał taką okazję!

2. No kiedy będzie to buziii? :('' – Rasia

 

Ach, no i jeszcze jak Donnie się dorwał na lapka i odpisał na komentarz Deada pod 11. rozdziałem:

"Wiem, że jestem "świetny", a Ichigo wie, że jest mistrzynią przecinków. Komentarz dotyczący dłuższego przytulania był zbędny. Aczkolwiek nie zaprzeczę, że była to czynność całkiem przyjemna.

Również pozdrawiam.

Przewodniczący Chevalier"

 

I uwaga, uwaga, specjalna nagroda mini–tygrysa (bo mogę) dla Numiego za najpiękniejszą odmianę roku:

"Muszę przyznać, że mimo moich wcześniejszych hejtów, sam zaczynam odczuwać do Donia coraz większa sympatię."

Że o tym już nie wspomnę:

"Jestem z siebie taki dzielny"

 

I ten tego, jeszcze raz wszystkim dzięki, bo to było super pół roku, głównie dzięki Wam, czytającym, komentującym (podnosicie mi samoocenę xd) kc was mocno bardzo ♥♥♥

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (24)

  • Neli 11.02.2016
    A tak sobie dziś myślałam o tym opowiadaniu i patrzę, a tu rozdział. Niekiedy wydaje mi się, że zachowanie bohaterów jest dziecinne jak na swój wiek (ale nie piszę tego w stu procentach, bo muszę to sobie przemyśleć. Napiszę jak będę pewna). Tak dawno był rozdział, że nie czytało się tak przyjemnie jak kiedyś, ale źle też nie było. Po prostu po długiej pauzie zapomina się szczegółów, które są ważne. Ogólnie lubię Przewodniczącego, mam nadzieję iż będą razem, a ten kosz z jego strony to jedna wielka pomyłka. Dzisiaj 4 ;)
  • Ichigo-chan 12.02.2016
    Przemyśl sobie na spokojnie xd zawsze sobie obiecuję, że następny rozdział napiszę szybciej, ale wychodzi jak wychodzi :') dzięki bardzo :3 :*!
  • Rasia 12.02.2016
    "Tekst życiowy, jak z jakiejś młodzieżówki." - tutaj bez przecinka
    "Zresztą, o tej ostatniej dwójce z angielskiego mi nie powiedziałaś." - tu też
    "jasno brązowe meble" - jasnobrązowe*
    "Zresztą, po co o tym rozmawiamy." - znak zapytania
    "biegiem wgłąb mieszkania" - w głąb*
    "więc naprawdę to doceniam – powiedziała wesoło" - kropka
    "- Co? Czemu, przecież ładna jest." - tutaj rozdzieliłabym to na "Czemu? Przecież ładna jest", bo umyka to pytanie
    "że to niemoralne, czy coś!" - bez przecinka
    "Możliwe że równo piętnaście" - przecinek przed "że"
    "Wiesz co możemy porobić, Age?" - przecinek po "wiesz"
    "A o tych które jednak może są" - po "tych"
    "Albo pamiętam jak pierwszy raz oglądaliśmy Matrixa" - przed "jak"
    "O, i jak był miały to miał piegi." - po "mały"
    "Przechodząc przez drzwi kątem oka zauważyła jeszcze" - po "zauważyła"
    "- Hej hej – odezwał się zaskakująco wesoło." - pomiędzy "hej"
    "zresztą, Agnes dawno nie jadła nic tak pysznego" - bez przecinka
    Ojejku, Ichi, Twoja notka jest taka przeurocza, uśmiałam się z tej niespodzianki tak bardzo (no i jeszcze mnie tam tyle, tych momentów o klapsach i całowaniu, wyjdę na jakiegoś... zboczucha). Ogółem uroczy pomysł, a Przewodniczący jest kiepski, pewnie nie umiał zdobyć się na.... COKOLWIEK (?) i ich relacja się posypała. Ale jeszcze będą wspomniane przeze mnie rzeczy z nawiasu, ja to wiem :D Błędów troszkę, ale część mnie rozczuliła :) Zostawiam 5! :)
  • Ichigo-chan 12.02.2016
    Dziękuję ślicznie :3 :*
  • KarolaKorman 12.02.2016
    Nie skupiałam się na przecinkach i dobrze, bo miałam większą przyjemność z czytania. Ubawiłam się jak zawsze i czystym sumieniem daję 5 :)
  • Ichigo-chan 12.02.2016
    Dzięki dzieki :3 :*
  • Slugalegionu 12.02.2016
    "Obrócił się i jakimś cudem spojrzał na nią sarkastycznie. ~ Czy ta dziewczyna ma +100 do ochrony przed takim spojrzeniem, czy o co chodzi?" – Srakal. Upsi, literówka. ~ Ach ta dojrzałość. :D
    No nic zaraz doczytam opko, choć nie moje klimaty. :p Widać po komach.
    BTW, zgaduję, że mnie się podziękowania nie tyczą? XD
  • Ichigo-chan 12.02.2016
    Jedyne co się ciebie tyczy to moje pokłady nienawiści
  • Slugalegionu 12.02.2016
    Aż tak źle? ;_; Przepraszam...
  • alfonsyna 15.02.2016
    Jakby nie było, całe to opowiadanie jakoś automatycznie działa na poprawę mojego nastroju, a tym razem i notka też spełniła podobną rolę, także ja się tylko dołączę do pozytywnych ocen i zostawię tą dodatkową 5 ;)
  • Ichigo-chan 15.02.2016
    hahha, cieszę się, że to tak dobrze na ciebie wpływa XD dzięki dzięki ♥
  • NataliaO 17.02.2016
    I tu też wpadam, Miło wrócić do tego opowiadania. Ta dziecinność bohaterów jest fajna, nie denerwuje; 4:)
  • Ichigo-chan 17.02.2016
    to mi jest miło że wracasz :D dzięki ♥
  • Sky300 18.02.2016
    A ja tak poczytuję sobie romanse i ogarniam, że nie przeczytałam tego. Przeczytałam wszystkie rozdziały ubiegłej nocki :P Tutaj podsumuję...
    Wszystko jest zajebiste!! Postacie są świetne, ich charaktery. To opowiadanie sprawia, że chcę poczytać jeszcze i jeszcze twoich romansidełek :D Gdyby było na Opowi więcej takich, z chęcią bym poczytała :) Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały :P 5
  • Ichigo-chan 18.02.2016
    Dzięki dzięki ♥♥
  • Platina 21.02.2016
    Czytając to banan nie schodził mi z twarzy, uwielbiam. Dla jasności, przeczytałam tez poprzednie rozdziały.
  • Ichigo-chan 21.02.2016
    Dzięki dzięki ^^
    mam nadzieję, że wpadniesz też na kolejne :D xD
  • Platina 21.02.2016
    Ichigo-chan Jasne, że wpadne ;)
  • Haruu 28.02.2016
    Wiem, ze jestem spostrzegawcza z tymi życzeniami...
    A rozdzial, jak kazdy .-. Zajebisty ❤
    Ogolnie, dostaje dziwne wiadomosci od Krzysia, ze jest pizdaś, czy jakos tak xD
    Ey, trza ciastka zaczac robic O.o
  • Ichigo-chan 28.02.2016
    ;-; ja... rozumiem, wszystko rozumiem ;-; ♥
  • Numizmat 31.07.2016
    Dobra, Numi wypełza z mrocznych i złych głębi własnej duszy oraz internetów i powraca do swojej ulubionej serii!
    Tak dla odmiany zacznę komentowanie od końca, bo zwykła chronologia jest zbyt mainstreamowa ( tak naprawdę to po prostu w górę lepiej się scrolluje, ale cii...)
    Chciałbym oficjalnie podziękować za wszystkie wyróżnienia, Ichi, które spotkały mnie z Twojej strony (nie wiem czy serduszka dalej tną komentarz, więc wymyśliłem inny sposób) *serduszko* Szczególnie za nagrodę mini-Tygrysa - -tak btw, ma to coś może wspólnego z nasza drogą Rasią??? Chciałbym też przy tym zauważyć, że moja dzielność była celowa. Poza tym wszystkie przytoczone cytaty rozbawiły mnie do łez. Serio. Popłakałem się.

    E-dziennik to zło? Czyźbyś miała coś na sumieniu? ^^

    Co do samego tekstu (teraz taka podróż w czasie trochę i wracamy do początku) czyta się genialnie. Nie wiem, kóry raz to powtarzam, ale Twoje dialogi są obłędne. Sytuacje przezabawne a bohaterowie najcudowniejsi na świecie. Tak, nawet Doni, na którego hejty wcześniej mówiłem ja. XD Gość jest naprawdę zajebisty. Ale też przebiegła z niego bestia. Jak morświn! Nie.. Fretka? Lis...? Jedno z trojga! W każdym razie akcja z podrywem na lubienie dzieci to był rzeczywiście strzał w dziesiątkę z jego strony. Szkoda tylko, że później najwyraxniej spierdolił, bo laska była jego. FOREVER! Jakbym tam był, to zbiłbym mu brofista i zaproponował, że zrobię mu pranie w zamian za to, by nauczył mnie jak żyć :D

    Chemia między przedoniczacym a Ann jest naprawdę magiczna. To najlepszy punkt całej serii. Ale i Age (wciaz kocham ten przydomek) nieźle z nimi miesza. Mieszadło jedne! Wciąż wierzę w teorię spiskową, że ta bordowa sukienka to nie był przypadek. Oni się wcześniej zmówili! Dowód? Proszę bardzo! Co za chłopak w wieku siedemnastu lat wie, co to za kolor bordowy i jeszcze w dodatku komu on pasuje?! *Numi cichutko podnosi rączkę z cienia*

    Kocham też zboczonośc tego tekstu i te ukryte aluzje. Całość czyta się przez to przednio. Oby tak dalej. I żeby mi już więcej nie było 4 miesięcznych przerw, bo teraz Numi robi sobie przerwę na papu i zabiera się do kolejnych, zaległych rozdziałów. A jak Donnie mimo wszystko okaże się kabaczkiem, to ma ode mnie wpierdol za twarz!
  • Ichigo-chan 31.07.2016
    Ej, Numi. Niech świat wie że Cię kocham. Teraz to ja się popłaczę.
  • Shiroi Ōkami 26.08.2016
    "– Przewodniczący, sadysta – przerwała mu pani Evans, wyliczając lekko rozbawiona – tleniony dupek, tyran, upierdliwy dyktator..." ~ Każdy tlenias tak mówi :/
    "Z tym, że ani nie wyszli razem, ani…" ~ jakoś przecinek przed "że" mi w tym przypadku nie pasuje.
    Przewodniczący to dupek, ale nadal słodki. Chyba zacznę przez niego nałogowo wpierdalać Danio.
  • Paradise 04.05.2017
    przecudowny rozdział <3 no ta chemia między Donnie'm a Annie jest nie do opisania, a Tobie się to tak udało :D Donniego już ubóstwiam, jeśli nie czczę <3 5 oczywiście i lecę dalej :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania