Poprzednie częściWirus - Prolog

Wirus - Rozdział 14.

-Masz wrócić, rozumiesz? - mówił z przejęciem w głosie jeden z ludzi Marlene. To chyba był ten Cliff, który miał przejąć tu dowodzenie.

-Nie martw się o mnie - powiedziała z ogromnym spokojem w głosie Marlene. Cliff chyba jednak nadal nie był przekonany. Kobieta widząc jego niepokój, przytuliła go.

Hank wkładał karabin w juki konia. Obok niego stał... ciekawe jak ma na imię?

-Jedziesz zawsze obok mnie, będziemy prowadzić. Nie masz prawa odjeżdżać zbyt daleko, jeśli to zrobisz, po prostu cię zastrzelę - mówił niewzruszony Hank. Chłopak z grupy, która nas zaatakowała posłusznie kiwał głową i trząsł się, po samych słowach mężczyzny. Ponownie jego wzrok spotkał się z moim. I ponownie szukał ratunku.

 

Wsiadłam na konia, podobnie jak Hank i Marlene. No i ten chłopak.

-Gotowi? - spytała kobieta.

Pokiwałam głową nie patrząc na nią.

-W drogę.

Słońce powoli chowało się, za piętrzącymi się, wyniszczonymi drapaczami chmur.

 

W czasie jazdy nie rozmawialiśmy za dużo. Jeśli już, to wymienialiśmy jakieś podstawowe instrukcje odnoście drogi czy zapasów. Staraliśmy się nie zatrzymywać, lecz wiedzieliśmy, że przed zmrokiem musimy znaleźć miejsce do spania. Najbezpieczniej byłoby, gdybyśmy zatrzymali się w jednym z tych wieżowców. Wiązało się z tym jednak pewne ryzyko - właśnie w takich budynkach, było najwięcej zarażonych.

 

Zarazić można było się na dwa sposoby - przez pogryzienie, lub zbyt długie wdychanie zarodników, które miały swoje skupiska najczęściej w dawno zapomnianych budynkach. Musieliśmy wtedy zakładać odpowiednie maski.

Pół biedy gdy ugryzienie nastąpiło na kończynie. Wtedy ratunkiem była amputacja. Niby nic przyjemnego, ale pozwalało nadal żyć. Jeśli rana pojawiła się w innym miejscu... strzał w głowę był najrozsądniejszym rozwiązaniem. Większość osób, które zostały zarażone, nie mogły pogodzić się z tym, że się przemienią. Często zatajali to przed innymi, co było skrajnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Z drugiej jednak strony... sama nie wiem co bym zrobiła. Moment, w którym uświadamiasz sobie, że staniesz się jednym z nich, musi być okropny. Życie można było stracić w sekundę. Nie wiesz kiedy, a napadnie cię zarażony, bądź co gorsza... człowiek.

Zawsze trzeba być czujnym.

 

-Powinniśmy sprawdzić ten budynek - stwierdził Hank podnosząc głowę. Przed nami znajdował się jeden z dawniejszych bloków mieszkalnych. Mimo, że zapewne większość zapasów została splądrowana, to wielce prawdopodobne, że znajdziemy tam miejsce do odpoczynku - Zaraz się ściemni.

-Masz rację - powiedziała Marlene zsiadając z wierzchowca.

Hank spojrzał niechętnie na chłopaka.

-Ty też - automatycznie zmieniał głos gdy mówił do niego.

Konie przywiązaliśmy do dawnego stoiska na rowery. Uczono mnie, żeby zawsze robić to luźno, żeby mogły uciec w przypadku ataku zarażonych.

Zostawiliśmy im wody w miskach, podaliśmy trochę owoców i ruszyliśmy w kierunku wejścia.

Hank wyjął broń i włączył latarkę przymocowaną do szelek plecaka.

 

Blok był już wyraźnie dotknięty przez czas. Mogliśmy dojść co najwyżej na drugie piętro, gdyż schody na kolejne były zawalone, i nie było sposobu, żeby dostać się wyżej. Na szczęście jedno z dwóch mieszkań na tym piętrze nadawało się do przenocowania. Były w nim dwa pokoje i coś, co kiedyś raczej było kuchnią. Po łazience niewiele zostało.

Hank z chłopakiem zamknęli drzwi i zabezpieczyli je dodatkowo starą szafą. Gdy rozejrzeliśmy się po mieszkaniu, Hank przywiązał go do rurki od kaloryfera w jednym z pokojów.

-Zostań z nim chwilę. Pogadam z Marlene - powiedział oschle. Cóż, chyba nie musiałam tego dodawać.

 

Chłopak wpatrywał się we mnie tak samo jak za każdym razem. Nawet nie wiedziałam, czy był przerażony, czy po prostu miał taki wyraz twarzy. Usiadłam zmęczona na łóżku, zdjęłam plecak i się przeciągnęłam. Musiałam w końcu o to spytać.

-Jak masz właściwie na imię?

Tym razem na mnie nie spojrzał. Nie chciał chyba gadać.

-Spytałam o coś - nalegałam. Podniósł wreszcie na mnie wzrok.

-Jestem... Patrick - uroczy głos, jak na mordercę i porywacza.

-Jak to jest, że nawet podobno nie wiesz kto jest zarządcą tej waszej grupy?

Całe jego ciało trzęsło się niespokojnie, jakbym celowała mu w głowę.

-Bo jestem tam nowy. Dopiero kilka dni, potrzebowałem schronienia i pomocy... nie wiedziałem, że robią takie rzeczy. Nie wiem kto wydaje rozkazy - tłumaczył przejęty.

Zeszłam z łóżka i powoli usiadłam obok niego, na podłodze.

-Zabiliście moich przyjaciół. Porwaliście moją dziewczynę...

-Nie brałem udziału w tym ataku - przerwał mi - Nie było mnie tam. Tak jak mówiłem, byłem z nimi dopiero kilka dni. Byli tajemniczy, ale nie wiedziałem, że są zdolni do takich rzeczy.

 

Nie wiem czy kłamał, czy nie. Mimo wszystko nie wyglądało na to.

-Jak na nich trafiłeś?

-Jak wspomniałem, potrzebowałem schronu. Znaleźli mnie na ulicu i zaoferowali pomoc. Nie miałem już zapasów to... to co miałem zrobić? - jego głos się załamał.

-Pewnie każdy by to zrobił - powiedziałam gapiąc się na ścianę. Po chwili jednak przeniosłam wzrok na Patricka - Ale zapewniam cię, że gdy już dojdziemy do twoich ludzi... nie zawaham się. Zabiję każdego, kto nas skrzywdził.

-Nie dziwię się - odparł z automatu. Szczerze mówiąc, myślałam, że się spłoszy - Słuchaj, wiem, że jesteście dobrymi ludźmi. No może poza tym... Hankiem. Ale ty i ta kobieta to co innego. Rozumiem waszą złość, naprawdę. I postaram się wam pomóc, jak tylko będę mógł.

-Jasne - prychnęłam wstając - Nie masz wyboru.

-Hej - zawołał - Posłuchaj mnie - spojrzał panicznie na drzwi - Tak jak mówiłem, wy jesteście w porządku. Ale uważaj na tego faceta. Wtedy gdy mnie zgarnął... zabił resztę. Skatował ich na śmierć, a większość z nich była taka jak ja. Znaleziona na ulicy, porzucona... jedynie jeden brał udział w tym ataku. A on...

-Zamknij się już - powiedziałam z wyraźną niechęcią w głosie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Shogun 13.06.2020
    No proszę, ciekawe co jest prawdą, a co nie, ale o tym przekonamy się w następnych rozdziałach :D
  • Raven18 13.06.2020
    Przekonamy :D
  • Shogun 13.06.2020
    Raven18 ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania