Poprzednie częściWirus - Prolog

Wirus - Rozdział 18.

3 lata później

 

Zimno nie dawało o sobie zapomnieć przeszywając moje ciało od stóp po czubek głowy. Przemoknięte trampki, spodnie i bluza wystarczająco wyziębiły organizm. Kapało mi z nosa, a drżące dłonie przypominały mi o moim stanie.

 

Wpatrywałem się w zamknięte okno, siedząc bez ruchu w ciemnym pokoju. Nie zdążyłem się jeszcze umyć, więc kilka rozmazanych kropli krwi nadal znajdowało się na mojej twarzy. Kontaktu z ciepłą wodą nie miałem już od dawna. Gdy wracałem, marzyłem tylko o kąpieli. Teraz jednak nie mogłem się ruszyć. To... ciągle siedziało w mojej głowie.

Nawet nie pomyślałem o tym, żeby się przebrać. Nie pomyślałem tak naprawdę o niczym innym.

Kropla wody irytująco spływała po mojej skroni. Kolejne spadały z włosów na podłogę. Oparłem dłonie na brzegu łóżka i wpatrywałem się w kolejne ślady na dywanie.

Kaszlnąłem i przetarłem nos rękawem.

 

Usłyszałem, że ktoś stanął u progu. Nie odzywał się dłuższy czas.

Nie chciałem się odwracać. Czekałem na reakcję.

W końcu usłyszałem. To była kobieta.

-Udało się? - spytała niewyraźnie.

Otworzyłem usta, jednak nie mogłem nic wykrztusić.

-Zabiłeś ją? - spytała ponownie. Tym razem ostrzej.

-Tak - odparłem.

Znowu nastała cisza. Wiedziałem, że była na mnie zła. A nawet wściekła, może nie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Nie wiedziałem do końca.

Westchnęła tak, abym tego nie słyszał. Nie udało się jej.

-A poza nią?

To pytanie zbiło mnie z tropu. Nie spodziewałem się go. Nie byłem przygotowany.

Ścisnąłem kołdrę mocniej.

-Ja...

-Zanim do niej dotarłeś - przycisnęła głosem - Jak wielu?

 

Nie odpowiadałem. Na pewno była zniecierpliwiona.

Nie rozmawialiśmy już... zdecydowanie za długo. Teraz był pierwszy raz, od kiedy wróciłem. Minęło więc sporo czasu.

-Nie wiem... musiałem, aby ją znaleźć. Zabiłem ich dużo - powiedziałem pierwszy raz z siłą w głosie.

 

Znowu milczała. Nienawidziłem, gdy to robiła. A robiła bardzo często.

 

Podłoga zaskrzypiała.

 

-I co? - rzuciła bez chęci. Usłyszałem płacz - Było warto?

 

Nie mówiłem. Nie odwróciłem się. Nadal patrzyłem w okno.

-Było? Odnalazłeś swój pieprzony spokój?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kocwiaczek 26.07.2020
    Kolejne spadały na podłogę z włosów –
    To nie podłoga jest z włosów, zmień szyk na: kolejne spadały z włosów na podłogę –będzie lepiej.

    W progu – u progu.

    Masz nieco dziwny szyk w wielu zdaniach. Nie umiem może dobrze tego wytłumaczyć, ale przeredagowałabym trochę, by się płynniej czytało. Prześledź na spokojnie, może coś uda ci się pozmieniać.

    //

    Oj, znowu pogmatwane. Gubię się nieco "kto" i "co". Ale jestem i czytam. Może coś się w końcu rozjaśni.
  • Raven18 26.07.2020
    Dziękuję za wskazaniw błędów!

    Spokojnie Kocwiaczku, to zamierzony efekt. Jak widzisz, akcja tego rozdziału dzieje się 3 lata później. Narratorem jest mężczyzna, więc wiadomo też, że to nie Joyce. Kim jest? Kogo zabił? Dlaczego? Z kim rozmawiał?
  • LBnDrabble 27.07.2020
    Zapraszamy do wzięcia udziału w zabawie. Do 30 lipca można napisać 100 słówek, wrzucić na główną.
    W tytule umieścić Drabble i dodać link na Forum do wątku: https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-drabble-linki-do-w1242/
    I wygrać.
    Tematy to:
    1↔Czarodziej figlarz.
    2↔Miarka się przebrała.
    Można. na jeden, można na drugi, można połączyć.
    Czekamy na ciebie
  • Shogun 06.08.2020
    Znów historia zakręca i wiruje, kim on jest? Ten, który szuka spokoju? Nie wiem, ale mam nadzieję dowiedzieć się w kolejnych rozdziałach :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania