Poprzednie częściWirus - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Wirus - Rozdział 4.

Nie pamiętam dalszej części tej rozmowy. Nigdy nie pamiętam tego co się działo, gdy jestem zaspana.

Obudziłam się jak zwykle z uczuciem niepokoju. Śnił mi się mój tata, co nie było niczym nowym. To z pewnością głupie, ale głęboko wierzyłam, że jednak gdzieś żyje.

W tym śnie zabrał mnie do jakiegoś ogrodu zoologicznego. Widziałam małpy, żyrafy, tygrysa ... ale nie mogłam dostrzec jego twarzy. Szedł przede mną niespiesznie, a ja go wołałam. On mimo to ciągle szedł. Próbowałam, ale nie mogłam go wyprzedzić. Jakaś siła mi na to nie pozwoliła. Chciałam tylko ...

 

Samanthy oczywiście nie było już obok. Przyzwyczaiłam się.

Moje bose stopy zetknęły się z zimnym podłożem i na pewno nie było to najprzyjemniejsze uczucie. Wyjęłam z dużej, dębowej szafy stojącej obok czyste ubrania, przebrałam się i wyjrzałam przez okno. Śnieg tym razem nie sypał, ale zawładnął całym światem, zostawiając na nim swój delikatny puch. Dostałam dreszczy na samą myśl.

Związałam poskręcane włosy, założyłam buty i poszłam do łazienki. W lustrze dostrzegłam malinki na szyji, które stanowiły ślad po nocy z Samanthą. Następnie dokładnie przelustrowałam całą twarz. Nie wiedziałam czy jestem ładna.

Z pewnością byłam bardziej podobna do taty niż mamy. Cholera, znowu myślę o ojcu. I znowu nie powinnam.

Po przemyciu twarzy i umyciu zębów wróciłam do pokoju i sięgnęłam do plecaka. Wyjęłam z niego malutki zegarek, nałożyłam na nadgarstek i byłam gotowa do wyjścia.

 

Mimo grubej kurtki, chłód przedostał się do mojej skóry. Przyjemnie skrzypiący śnieg pod stopami zaczął wybrzmiewać coraz częściej, gdyż pragnęłam już jak najszybciej znaleźć się w hali. To właśnie w niej jedliśmy posiłki, a wieczorami zamieniała się najczęściej w salę balową. Codzienne tańce stawały się już nużące, ale i tak nikt nie narzekał. W świecie, w którym mało rozrywki, taka musiała wystarczyć i kropka. To właśnie przez tę halę zbliżyłam się do Samanthy.

 

6 lat wcześniej.

 

Co ja tu robię? Pełno ludzi świetnie się bawi, tańczy, gra, a ja podpieram ścianę z kubkiem herbaty w ręku. Cóż, jak się okazało nie lubię tych całych imprez. Dopiero jak skończyłam 16 lat to pozwolili mi tutaj przyjść. Zawsze się tym strasznie ekscytowałam, ale jak już zobaczyłam jak to wygląda, to nieźle się rozczarowałam.

-Nudy, co nie? - dobiegł mnie głos Samanthy z tyłu. Była moją jedyną koleżanką tutaj. Z innymi nie mogłam się tak zintegrować, bo byli kilka lub kilkanaście lat starsi. Jedynie ona była w moim wieku.

-No ... myślałam, że będzie lepiej. A Chris tak je zachwalał ... dupek.

-On najwyraźniej nie bawi się tak źle - Sam wskazała głową w kierunku tańczącego mężczyzny. Krótkowłosy blondyn był już najwidoczniej pijany.

-Tia ... - odparłam znużona. Sądząc po głosie i wyrazie twarzy Sam, ona także nie czuła się najlepiej.

-Słuchaj, Joyce, a może ... - zbliżyła się do mnie. Gdy ustała już centralnie obok, rozejrzała się wokół, jakby poszukiwała ewentualnych podsłuchiwaczy. Gdy się upewniła, powiedziała mi na ucho - Może byśmy się ... no wiesz, wyrwały, na ten wieczór - mówiła z tajemniczym wyrazem twarzy.

-Ale jak to? Chcesz ... chcesz wyjść za bramę? - spytałam niezważając na głośność mojej wypowiedzi. Pomysł koleżanki lekko mnie zdziwił.

-A dlaczego nie? Kiedyś poszłam z Joshem w takie jedno fajne miejsce. Spodobałoby ci się, uwierz! No, poza tym są przecież twoje urodziny!

 

Racja, jakoś ten fakt przechodził mi dość obojętnie. Nie ukrywam, pomysł nielegalnego wyjścia ze schronu wydawał mi się o tyle ryzykowny co ekscytujący. Wiedziałam, że jeśli ktoś się dowie, będziemy miały poważny problem. Jeśli Boonie, to już całkiem po nas. Ale z drugiej strony ... nie potrafili zorganizować mi solidnego przyjęcia to sama musiałam sobie pomóc. W końcu dzień kończy się już za trzy godziny, a tym samym moje urodziny. Dodatkowo wizja spędzenia czasu z Samanthą była przyjemniejsza niż zostania tutaj.

-No nie wiem - właściwie to już wiedziałam, że chcę iść. Ale musiałam pomarudzić - A jak się zorientują?

Samantha zrobiła swoją charakterystczną minę w stylu "Ehh, dzieciaku, wszystko ci trzeba tłumaczyć".

-Nie będzie nas tylko chwilę. Naprawdę nie pożałujesz. Takiego bajeru jeszcze nie widziałaś - przekonywała dalej z uśmiechem na ustach.

Przyjrzałam się jeszcze raz całej sali.

-Kurwa, dobra - powiedziałam i machnęłam ręką.

-Długo nie kazałaś się prosić - skwitowała Sam z dziwnym wyrzutem w głosie.

Wzruszyłam tylko ramionami. Ahoj przygodo!

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kocwiaczek 24.05.2020
    Okej :) no to może dowiemy się jak to się stało, że się do siebie zbliżyły.
  • Shogun 24.05.2020
    No no, ciekawie. Podoba mi się. Również czekam, aby dowiedzieć się czegoś więcej o relacji tej dwójki, a dokładnie, jak to się wszystko zaczęło.
    Pozdrawiam ;)
  • Kapelusznik 25.05.2020
    Znowu skok
    Znowu dezorientacja
    4
    Co się dzieje?
    Było 13 miesięcy wcześniej - bicie
    Następnie rozkosz
    Następnie 6 lat w tył - zabawa

    ok
    o co chodzi
    Czyli - tak
    Była dzieckiem kiedy doszło do epidemii
    15 lat później żyła na pewno
    Następnie w wieku 16 lat z samantą wychodzi przez jakąś bramę
    Mimo że niby wcześniej była bita?
    CO?
    Bardzo ale to bardzo się gubię w linii czasu
    Styl jest fajny, ale seria to jeden wielki chaos
  • Raven18 25.05.2020
    Tracey to nie Joyce

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania