Poprzednie częściZdrada, wstęp.

Zdrada - rozdział 10

Najbardziej w tej chwili pragnęłam mieć możliwość rozdzielenia swoich dwóch form fizycznych. Moja ludzka część zawróciłaby do domku cioci i błagała o przebaczenie Czarnego. Zwierzęcy element pobiegłby w siną dal, byle z dala od tego bagna, w które sama się władowałam.

Niestety, nie posiadałam takiej umiejętności i musiałam ponosić cenę swoich popieprzonych wyborów. Chciało mi się wyć z rozpaczy.

Paradoksalnie, samo przeobrażenie się w wilka przyniosło mi niesamowitą radość. Czułam się wyzwolona i szczęśliwa, że w końcu mogłam rozprostować swoje zwierzęce kości. Uwielbiałam to uczucie ciepłego, letniego wiatru na futrze.

Zbliżałam się do umówionego miejsca. Wataha czekała już na mnie. Spochmurniałam, czując przypływ niepokojących myśli. Dostrzegłam ich majaczące między drzewami kształty. Mój węch podpowiadał mi różne ciekawe rzeczy. Opowiedział mi na przykład o siedzącej na gałęzi jednego z drzew sowie.

Dotarłam. W chwili, gdy ich spojrzenia się na mnie zatrzymały, zwolniłam, pozwalając sobie na lekki trucht. Wilki obnażały kły i gardłowo powarkiwały, jawnie okazując mi swoją nieprzychylność. Usilnie chciały mnie zdemotywować. Odpowiedziałam tym samym. W tym momencie starałam się zablokować przepływ emocji z mojej ludzkiej połówki, nie chciałam czuć czegokolwiek. Musiałam zrobić wszystko tej nocy, by przeżyć.

Stanęłam naprzeciwko alfy. Wataha automatycznie zamknęła nas w pierścieniu, tak jak poprzedniego wieczora.

„Jesteś.”, zamruczał z zadowoleniem.

Obleśny typ. Wzbudzał we mnie wstręt i mordercze instynkty. Najchętniej od razu rzuciłabym się na niego i rozszarpała mu te piękne gardło.

Nie odpowiedziałam. Pragnęłam ominąć te wszystkie formalne ceregiele i od razu przejść do najważniejszego punktu. Zrozumiałam w net, że wraz z przybraniem zwierzęcej postaci przybyło mi odwagi i brawury. Oby to drugie nie poprowadziło mnie na nieodpowiednią ścieżkę.

„Wedle zasad pojedynku o miejsce dowodzącego, musisz przezwyciężyć dotychczasowego alfę w morderczej walce.”, wyrecytował.

Zastanowiło mnie jego zadowolenie. Podskórnie czułam, że krył coś bardzo niedobrego w zanadrzu.

„Co w sytuacji, gdy wataha ma dwóch przywódców?”, spytał chytrze i ustąpił na bok.

Gdy spojrzałam na osobnika, który się za nim krył, całe moje opanowanie diabli wzięli. To była Nyks, moja Nyks! Zalała mnie fala przeróżnych emocji, od ulgi, aż do przerażenia. Zdziwiło mnie to, że nie byłam w stanie wcześniej jej wyczuć. Nic, absolutnie nic, nie zdradziło mi jej obecności.

Nadal miała tak samo śnieżnobiałe, puszyste futro i bystre spojrzenie. Nie zmieniła się, nie wyglądała też na ranną, co mnie ucieszyło. W pierwszej chwili chciałam do niej podbiec, ale coś zatrzymało mnie w miejscu. Spojrzałam ponownie na ogromnego wilka i momentalnie zrozumiałam, o czym mówił. Zrobiło mi się niedobrze. Nyks była samicą alfa tej watahy.

 

***

Nie chciałam robić Nyks krzywdy. Była dla mnie zbyt ważna, bym mogła tak po prostu ją zabić. Nie dopuszczałam do siebie tej myśli.

Na moją korzyść działało to, że znałam ją dobrze. Każdy atak, który wyprowadzała, mogłam skutecznie zablokować. Czułam jej rosnącą irytację i wściekłość. Złościła się, że nie mogła dosięgnąć mnie swoimi kłami. Denerwowało ją też to, że nie chciałam atakować. Postępowałam z nią podobnie, jak kiedyś Czarny ze mną.

Moja ludzka część postanowiła urządzić pokaz wspomnień. W rolach głównych: ja i ona. Tego typu rzeczy, akurat teraz, były najmniej potrzebne. Starałam się nie poddać melancholii, ale niemal zachłysnęłam się jednym z obrazów, który stanął mi przed oczami.

Pamiętałam go doskonale. Tamtego dnia po raz pierwszy spadł śnieg. Nyks zdawała się być nim oczarowana. Wyznała mi, że po raz pierwszy widziała co tak pięknego na oczy. Byłam zachwycona jej rozbrajającą szczerością, taką samą jak ta, którą mają w sobie ludzkie dzieci.

Ostry ból ściągnął mnie z powrotem między drzewa. Nyks, korzystając z okazji, wbiła kły w tylne udo i szarpała łbem na boki, dodając mi jeszcze więcej cierpienia. Z pyskiem ociekającym krwią wyglądała upiornie. Pozostałe wilki wiwatowały.

Zacisnęłam zęby i powstrzymałam skamlenie, by nie dawać im więcej powodów do radości. Starałam się uwolnić, ale czułam się, jakby moja kończyna została zamknięta w imadle. W oczach Nyks widziałam chęć mordu i przeraziło mnie to. Zrozumiałam, że mam do czynienia z morderczynią, a nie słodką, spokojną istotą, którą znałam.

„Co on ci zrobił?”, spytałam z rosnącym przerażeniem.

Daremnie usiłowałam się oswobodzić. Każdy kolejny ruch coraz bardziej bolał.

„Pomógł mi odkryć prawdziwą mnie.”, odparła.

Spojrzałam w jej oczy z niedowierzaniem. To nie mogła być prawda. Kłamała mi w żywe oczy, by mnie zdekoncentrować.

„Gdzie się podziała moja mała Nyks?”, zapytałam jeszcze.

Traktowałam ją jak młodszą siostrę, troszczyłam się o nią. Pięknie odwdzięczała się za to, co dla niej zrobiłam, ale wiedziałam, że musiał stać za tym ktoś jeszcze. Wychwyciłam moment, kiedy odrobinę zwolniła uścisk i wyzwalając się, powaliłam ją. Starałam się nie okazywać, ile mnie to kosztowało.

„Odpowiedz na pytanie!”, zażądałam.

Odsłoniłam zęby. Czułam w każdej części ciała napływającą furię. Naprawdę nie wiele brakowało, bym straciła nad sobą kontrolę.

Wtedy zakotłowało się dookoła nas. Na początku myślałam, że to z powodu chwilowej przewagi, jaką zyskałam, ale powód był zgoła inny. Po niebie rozległo się echo strzału. Wilki zaczęły rozpierzchać się w popłochu. Podniosłam łeb akurat w momencie, by zobaczyć jak alfa, trafiony, pada na leśną ściółkę. Nyks szybko się poderwała z ziemi i zaczęła trącać go pyskiem, skowycząc przy tym cicho.

W całym tym zamieszaniu nagle obok mnie znalazł się Czarny. Zupełnie, jakby zmaterializował się znikąd.

„Musimy uciekać!”, powiedział.

„Nie idę bez niej!”, odpowiedziałam, wskazując mu spojrzeniem byłą podopieczną.

Nim którekolwiek z nas zdążyło coś zrobić, padł drugi strzał. W chwili, gdy Nyks została trafiona, moje serce rozpadło się na kawałki.

Następne częściZdrada - rozdział 11 + epilog

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Vespera 26.11.2020
    O.o Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam.
  • Kocwiaczek 26.11.2020
    Wiedziałam:) Zdrada to zdrada i od samego początku to gloryfikowanie Nyks wydało mi się podejrzane. Tylko co teraz? Wiem tyle, że będzie bolało:(
  • Onyx 09.12.2020
    Ojejcia, szkoda mi jej. Nyks ją zdradziła, a to bardzo boli. Choć może to nie jest wina Nyks? Może alfa ją oczarował, tak że musiała ją zdradzić?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania