Poprzednie częściZdrada, wstęp.

Zdrada - rozdział 3

Dwa dni później

Jeśli myślałam, że dana wilkowi obietnica jakoś na niego wpłynie, to grubo się myliłam. Liczyłam na to, że Czarny (tak go teraz nazywałam) mnie porzuci i wtedy po cichutku będę mogła robić swoje, czyli ruszyć w akcję ratunkową. Wyglądało na to, że ten niby mój wróg postanowił na dobre się tu zadomowić.

Nie było mi to na rękę, ale postanowiłam w stu procentach wykorzystać jego obecność przy sobie i zaproponowałam wspólne polowanie. Nie wróciłam jeszcze do pełni sił, większość ran praktycznie zagoiła się już na mnie, jak na psie, ale potrzebowałam pomocy. Jego potrzeby mnie nie interesowały, zrobiłam to wyłącznie z czystego egoizmu.

Zgodził się bez wahania. Wieczorem ruszyliśmy łapa w nogę. Nie umiałam odmówić mu wdzięku. Poruszał się zwinnie i zgrabnie, a te jego futro… Cóż, nadal marzyłam o tym, by zanurzyć w nim rękę.

W tej chwili to było najmniej ważne. W duchu skarciłam się za myślenie o głupstwach. Miałam realizować swój plan. Do tego potrzebne było mi jedzenie i to w jak największej ilości.

W trakcie łowów celowo oddałam mu dowodzenie. Chciałam sprawić wrażenie, że jestem jeszcze zbyt słaba, by cokolwiek przeskrobać.

Nie mogłam uwierzyć w nasze szczęście. Natura nie poskąpiła nam darów. Podczas uważnego przemierzania lasu natknęliśmy się na poważnie rannego jelenia. Nie był nawet w stanie uciekać. Z jakiegoś powodu Czarny odpuścił w chwili uśmiercenia ofiary. To ja musiałam czynić honory. Beznamiętnie jednym sprawnym ruchem zwieńczyłam nasze wspólne dzieło.

Najedzeni do granic możliwości, odpoczywaliśmy nad strumykiem. To miejsce wydawało się być stworzone do relaksu. Wolałam unikać przebywania blisko nory. Każde wspomnienie związane z Małą sprawiało mi ogromny ból. Obiecałam sobie, że ją odnajdę i uratuję, ale najpierw musiałam się pozbyć Czarnego.

Leżałam na trawie i wpatrywałam w ciemniejące niebo. Ptaki dookoła nas mimo nadchodzącego mroku nie przerywały swoich koncertów. Zauważyłam, że od polowania nie zamieniliśmy z Czarnym ani słowa. Chciałam zapytać go o incydent w trakcie polowania. Zdziwiło mnie jego zachowanie.

„Jak jej na imię?”, niespodziewanie usłyszałam w głowie.

Coś złapało moje serce w gwałtowny uścisk i przez chwilę nie mogłam normalnie oddychać.

- Nyks – odpowiedziałam w końcu i uśmiechnęłam się smutno.

Przed oczami stanął mi jej obraz. Kiedy przybierała postać człowieka, była śliczną kobietą o drobnej sylwetce i długich, białych włosach do pasa. Uważałam, że była przepiękna, ale ona rzadko przybierała ludzką formę. Twierdziła, że za bardzo przyciąga wtedy uwagę. Jej zwierzęce odzwierciedlenie również należało do niezwykłych: był to polarny lis.

„Długo się nią zajmowałaś”?, zadał kolejne pytanie.

- Ponad rok. Dokładnie piętnaście miesięcy. Tyle czasu zajęło wam odszukanie jej.

„Nieprawda”, żachnął się.

Spojrzałam na niego. Kłamał. Nie było innego wyjścia.

„Co robiła Nyks, kiedy ty polowałaś?”, spytał.

Czułam, że mnie podpuszcza. Nie ufałam mu, ale uznałam za niegroźne udzielenie mu paru informacji związanych z Małą.

- Siedziała w ukryciu. Nie brała nigdy udziału w łowach, zabroniłam jej.

„Widzę, że w pełni przygotowywałaś ją do życia drapieżnika”, zadrwił. Nim zdążyłam się odszczeknąć, dodał jeszcze: „I myślisz, że wypełniała twoje polecenia?”

- Tak – odparłam bez wahania.

Ufałam Nyks. Miała spokojny i łagodny charakter. W pełni rozumiała swoje położenie i nie buntowała się jak większość nastoletnich wilków.

Na tym skończyła się nasza rozmowa. Zaczekałam, aż Czarny zaśnie. Gdy tylko pogrążył się w głębokim śnie, dałam nogę.

Biegłam najszybciej, jak się dało. Z moimi wyostrzonymi zmysłami z łatwością omijałam każdą przeszkodę. Wierzyłam, że uda pokonać mi się na tyle dużą odległość, że Czarny zaniecha pościgu.

Srogo się przeliczyłam. Nie umknęłam nawet siedmiu kilometrów, gdy mnie dogonił. W pewnym momencie po prostu poczułam jego obecność blisko siebie. Sprytne, potrafił maskować się nawet podczas gonitwy. Nie wszystkim wilkom udawało się kryć swoją prawdziwą naturę przed innymi.

Podciął mnie. Wylądowałam twarzą do ziemi, czując gwałtowny przypływ adrenaliny. Nie byłam już słaba. Czułam, że w tej chwili mogłam skręcić mu kark.

Podniosłam się na równe nogi i z irytacją otarłam usta z ziemi. Ostrzegawczo warknęłam, by nie zbliżał się do mnie.

„Uparta jesteś”, stwierdził.

Byłam zła i żądna krwi. Nie rozumiałam, dlaczego Czarny usilnie próbował mnie zatrzymać przed tym, co chciałam zrobić.

Zaczęliśmy krążyć dookoła siebie, każde z nas gotowe do walki na śmierć i życie.

- Ty też – parsknęłam, kręcąc głową. - Zejdź mi z drogi, nie chcę powyrywać ci futra – poprosiłam nieco łagodniejszym tonem.

Naprawdę, nie chciałam niszczyć jego sierści. Nie zamierzał jednak odpuścić. Był równie uparty, jak ja.

Zaatakowaliśmy jednocześnie. Skoczyliśmy ku sobie w tej samej sekundzie. Jedną ręką chwyciłam go za kark, drugą zamknęłam paszczę, by nie mógł mnie pokąsać. Miałam doskonałą okazję do tego, by zatopić zęby w jego karku i bardzo tego pragnęłam. Wilk zaskomlał i szarpnął się na tyle mocno, by się ode mnie uwolnić.

Zdążyłam jeszcze obrócić się i kopnąć go w żebra. Cofnął się, zaskoczony. Chciałam dalej z nim walczyć, opanowana jakąś morderczą furią. Ruszyłam na niego ponownie, ale powstrzymał mnie..

„Dość!”, jego krzyk odbił się echem w mojej głowie.

Poczułam, jakby w tym momencie coś miało rozsadzić mi mózg. Łapiąc się za głowę, skuliłam się na ziemi i zaczęłam ciężko oddychać. Byłam zawiedziona. Walka z nim skończyła się, zanim na dobre rozgorzała, ale jednocześnie czułam się zniesmaczona, że naprawdę chciałam go zabić. Co we mnie wstąpiło?

- Przepraszam – odezwałam się cicho.

Było mi wstyd. Doskonale widziałam, że Czarny usiłował tylko mnie zneutralizować, a nie zrobić krzywdę. Łzy napłynęły mi go oczu.

Wilk wpatrywał się we mnie płonącymi oczami. Miałam wrażenie, że toczy się w nim wewnętrzna walka. Potem usłyszałam słowa, których się po nim nie spodziewałam.

„Widzę, że w twoim przypadku zadziała tylko terapia szokowa. Spakuj plecaczek na drogę i ruszamy. Zabieram cię do Nyks.”

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kocwiaczek 06.11.2020
    Nadrobiłam lekturę. Obawiam się, że Nyks tak naprawdę jest hersztem jakiejś watahy i wykorzystała dobroć bohaterki. A czarny chce tylko ochronić niczego nieświadomą dziewczynę. No i nadal wietrzę romans ;)
  • Kocwiaczek 06.11.2020
    A no i nadal masz dywizy w tekście. Mały błąd, ale możesz poprawić.
  • Shogun 09.11.2020
    Heh :), cóż, myślę, że Nyks nie jest tą za którą się podaje i jest o wiele "większa" niż się wydaje. Bogini Nocy ;)
    Co do bohaterki i czarnego to romans widać gołym okiem haha :)
    No nic, lecę czytać dalej haha :)
    Pozdrawiam :)
  • Onyx 10.11.2020
    Bogini nocy nie jest taka znowu łagodna, oj nie.
    Bohaterka jest trochę naiwna. Ale i ludzka, przynajmniej odczułam jej "ludzkość" w tej części.
    A co do romansu, to i ja go wyczuwam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania