Poprzednie częściZdrada, wstęp.

Zdrada - rozdział 4

Ruszyliśmy w drogę wczesnym rankiem. Choć byłam z siebie bardzo zadowolona, wciąż czułam zawstydzenie po tym, co zrobiłam. Mój towarzysz stał się milczący i zaczynałam się zastanawiać, ile miałam w tym swojej winy.

- Słuchaj – zaczęłam niezręcznie. - Czuję się naprawdę źle, z tym, co się stało. Wybacz mi.

Nie odpowiedział, nawet nie obejrzał się na mnie, tylko szedł dalej. Zagryzłam wargi. Nie wiedziałam, co zrobić, by zaczął ze mną rozmawiać.

Moja relacja z Czarnym była co najmniej dziwna. Nie zasłużył sobie na moje zaufanie, ale to nie przeszkadzało mi wybrać się z nim na małą wycieczkę. Z jakiegoś powodu czułam, że w tej kwestii mogłam mu wierzyć.

Okrążyliśmy właśnie jakąś wioskę. Lepiej było trzymać się z dala od osad ludzkich i większych lasów. Spodziewałam się, że prędzej czy później natkniemy się na jakiegoś wilka, nie będącego do końca tylko zwierzęciem. Prawdę mówiąc, bałam się tego. Nie znałam tych terenów i nie wiedziałam, czy zamieszkuje je jakieś stado. Wkroczenie na teren obcej watahy było równoznaczne ze śmiercią. Poza tym nie posiadałam tej magicznej umiejętności, jaką miał mój towarzysz. Nie umiałam maskować swojej obecności.

Miałam ze sobą niewielki plecak, a w nim spakowany cały swój dobytek: trochę pieniędzy i parę ciuchów na zmianę. Nie bez żalu porzucałam tamto miejsce w którym spędziłam tyle czasu z Nyks.

Moje serce radowało się na myśl, że wkrótce ją spotkam i wyrwę ze szponów tych, którzy na nią czyhali. O ile jeszcze żyła… Ta myśl podstępem wkradła się do mojej głowy i sprawiła, że poczułam się tak, jakbym wypiła truciznę.

- Nie – powiedziałam na głos, zapominając że nie jestem sama. - To nie może być prawda.

„Mówiłaś coś?”, zapytał Czarny.

Zaprzeczyłam, rumieniąc się przy tym jak piwonia.

Dochodziło południe, gdy natknęliśmy się po raz pierwszy na ludzi. Byli nimi rolnicy, którzy doglądali żniw. Mijając ich, usłyszeliśmy coś na temat „babochłopa” i „bestii bez kagańca.”

Widać krótko obcięte włosy stanowiły dla tych ludzi problem, ale miałam to w głebokim poważaniu. Ich opinie najmniej mnie interesowały, ale w kwestii Czarnego musiałam przyznać im rację. W gruncie rzeczy mogłam uchodzić za zwykłą śmiertelniczkę, a mój towarzysz za mieszańca, ale brakiem obroży wzbudzaliśmy niepotrzebne zainteresowanie. Wiedziałam, że większość ludzi boi się dużych psów. Naprawdę nie potrzebne nam było, żeby ktoś nasłał na nas policję czy straż miejską.

Już otwierałam usta, by się odezwać, gdy Czarny znów mnie ubiegł.

„Zapomnij o tym. Nie jestem pierwszym lepszym kundlem.”

Rozumiałam, że ta czynność naruszyła jego honor. Było jeszcze jedno wyjście z tej sytuacji.

- Musisz się przemienić w człowieka – poinformował go.

Odpowiedział mi gardłowym warknięciem. Tym razem nic mnie nie powstrzymało przed tym, by wsunąć ręce w jego futro. Łapiąc za boki głowy, dałam mu do zrozumienia, by na mnie spojrzał. Wilk obnażył kły, okazując swoje niezadowolenie, ale miałam to gdzieś.

- Albo zmienisz postać, albo czeka nas wizyta w sklepie zoologicznym – oznajmiłam tonem nieznoszącym sprzeciwu.

„A ty kupujesz sobie perukę.”, odciął się. Niemal mogłam wyobrazić sobie, jak pokazuje mi język.

Ostatecznie skończyło się na zakupie zestawu składającego się z szelek, kagańca i smyczy. Wybrałam najprostszy, bez żadnych wzorków, by oszczędzić Czarnemu jeszcze większego upokorzenia. Zgodnie ustaliliśmy, że będzie musiał „ubierać się” tylko wtedy, gdy będziemy bliżej miast i wiosek.

Nie dopytywałam, dlaczego unikał przeobrażenia. Nie wspominałam też o tamtym incydencie podczas łowów. Uznałam, że przyjdzie jeszcze pora na wyjaśnienia.

Pierwsze dni wędrówki przebiegły bez zarzutów. Nie natknęliśmy się na żadne niebezpieczeństwo. Po zetknięciu się z tamtymi ludźmi, wyruszaliśmy wieczorami, by wędrować całą noc. Mrok niósł ze sobą zagrożenie, ale wygodniej było nam żyć z naszym zwierzęcym harmonogramem. Upalne dni oznaczały odpoczynek i małe polowania. Czarny rzadko kiedy się odzywał. Ta cisza między nami zaczynała być uciążliwa.

Czwartego dnia dotarliśmy do małej, urokliwej wioski. Dochodziła godzina ósma, najwyższa pora na znalezienie kryjówki na kolejny upalny dzień. Powinnyśmy trzymać się uboczy, ale ja nie mogłam przejść obok tego miejsca obojętnie. Mieszkałam tutaj, będąc nastolatką.

Przełknęłam głośno ślinę. Wspomnienia zachowane w ludzkiej pamięci uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą.

„Chodźmy stąd.”, powiedział Czarny, szarpiąc smyczą.

Stał się niespokojny i pobudzony. Nie wiedział, czym jest spowodowane napięcie, które w tej chwili odczuwałam. Nie mogłam się ruszyć, zupełnie jakby coś przytwierdziło mnie do ziemi.

- Chodź – pociągnęłam go w stronę drogi prowadzącej przez wieś.

Czułam, że czas się tutaj zatrzymał. Małe domki z kolorowymi okiennicami, drewniane płoty dokoła domostw. I te kolorowe, pachnące kwiaty, pnące się niemal w każdym ogródku. Nagle, jak na komendę, podniosła się kakofonia i psy w całej wiosce zaczęły ujadać. Wyczuły nas.

Nie wiedziałam, co mam zrobić. Iść dalej czy uciekać? Los postanowił tym razem zdecydować za nas.

- Lidka! - wrzasnął ktoś tak głośno, że aż podskoczyłam w miejscu.

Obróciłam się i spojrzałam w lewo. Z najbliższego ogródka patrzyła na mnie jakaś starsza kobieta. Miała na głowie kolorową chustkę, a jej twarz była pomarszczona jak kartka papieru. Oczy miała błyszczące jak w jakiejś gorączce , ale uśmiechała się dobrotliwie. Ubrana w podomkę, spódnicę i bluzkę na krótki rękaw wyciągała do mnie ręce, jakby w oczekiwaniu, że wpadnę jej w ramiona.

„Znasz ją?”, zapytał mnie Czarny.

Skinęłam głową. To była pani Stasia, przyjaciółka mojej babci.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Shogun 09.11.2020
    No no, to się trochę "wkopali". Zastanawia mnie, jak to odbije się na ich podróży ,ale cóż, przekonam się o tym niebawem haha :D
    Czekam więc na kolejną część ;)
    Pozdrawiam :)
  • wolfie 09.11.2020
    Dziękuję za wszystkie Twoje komentarze :) dodajesz mi motywacji :)
  • Shogun 09.11.2020
    wolfie miło mi to słyszeć ;) Oby była motywacja, bo następna cześć potrzebna i wyczekiwana ;)
  • Shogun 09.11.2020
    Ooo, nawet już jest ;D
  • Onyx 10.11.2020
    "Widać krótko obcięte włosy stanowiły dla tych ludzi problem, ale miałam to w głebokim poważaniu." - głębokim

    Nie podoba mi się Czarny... Dziwne jest, że nie chce się przeobrazić. A może... Nie umie się przeobrazić? Fizycznie, bo umysłowo byłby na tyle zdolny.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania