Poprzednie częściZdrada, wstęp.

Zdrada - rozdział 9

Rankiem nie potrafiłam zwlec się z łóżka. Targały mną sprzeczne uczucia. Ludzka część mnie czuła narastający strach, zaś ta zwierzęca była podniecona. Chciałam cofnąć czas i odwołać swoje słowa, ale zaraz potem przypomniałam sobie, dlaczego właściwie to zrobiłam. Dla Nyks. Przecież obiecałam, że ją odnajdę i zemszczę się na jej porywaczach. Odnosiłam wrażenie, że przez kilka ostatnich dni kompletnie o tym zapomniałam.

Czułam się rozdarta pomiędzy nią a Czarnym. Tego, co było pomiędzy nami, nie mogłam nazwać żadnym głębszym uczuciem, po prostu lubiłam jego obecność obok siebie. Był moim dopełnieniem. W tej sytuacji kompletnie nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Na każdym z nich zależało mi tak samo, ale koniec końców nie miałam wyboru. Kości zostały rzucone.

Nie wiedziałam jak, ale wieczorem musiałam wyjść z domu sama. Bałam się śmierci, ale jeszcze bardziej bolał mnie fakt, że w moich ostatnich chwilach nie będę miała przy sobie nikogo bliskiego.

Odłożyłam te ponure przemyślenia na później. Chwilowo miałam inne zmartwienia na głowie. Koniecznie musiałam odwieść Czarnego od planu opuszczenia wsi.

Poruszył ten temat po późnym śniadaniu. Siedzieliśmy przy stole naprzeciwko siebie. Stasi na szczęście nie było w domu, poszła do sąsiadki dowiedzieć się co nieco o wczorajszym wieczorze.

– Nie możemy tu zostać. – upierał się. – Przykro mi to mówić, ale stanowimy niebezpieczeństwo. Chyba nie chcesz, by ktoś znowu przez nas ucierpiał. Co zrobimy, jeśli znowu dzisiaj wataha zaatakuje?

Gdyby tylko wiedział…

Celowo brał mnie pod włos. Choć nie powiedział tego wprost, od razu zgadłam czyja osoba kryła się tym ”ktosiem”. Wiedział, że zależy mi na bezpieczeństwie starszej pani, ale ja nie mogłam po prostu uciec. Nie po tym, jak rzuciłam wyzwanie alfie.

– To byłoby niegrzeczne. Ciocia nie zdążyła nacieszyć się naszym towarzystwem. Będzie jej przykro – nalegałam.

Czarny niebezpiecznie zmrużył oczy, jakby zaczął mnie o coś podejrzewać. Nie mogłam dopuścić do tego, by przejrzał wszystkie moje karty. Konieczna była szybka zmiana tematu.

Odchrząknęłam.

– Te wilki… – zaczęłam niepewnie, bo nadal przyglądał mi podejrzliwie. – Znałeś któregoś z nich?

Pokręcił przecząco głową, a mi znacznie ulżyło. W stadzie alfy była bardzo duża rotacja, co mnie dziwiło. Jak miał znaleźć zaufanych poddanych, skoro ciągle ich zmieniał? Nie pojmowałam jego rozumowania i postępowania.

Mimo wszystko, najważniejszym faktem było to, że Czarny nie wiedział o obecności swojego byłego bossa tutaj. Był święcie przekonany, że atak na dom cioci był przypadkowy. Stanowiło to duży plus, inaczej już bylibyśmy w drodze powrotnej do… Dokąd? Nagle dotarło do mnie, że właściwie to żadne z nas nie miało własnego miejsca na ziemi.

Ostatecznie przekonałam go do swojego zdania, że powinniśmy jeszcze zostać. Wciąż przyglądał mi się nieufnie, a ja udawałam niewiniątko.

 

***

Jak na złość, czas leciał w zastraszająco szybkim tempie. Starałam się jak najlepiej wykorzystywać ostatnie godziny swojego życia. Zdobyłam się nawet na to, by pokazać Czarnemu, gdzie stał dom mojej babci. Miejsce, w którym niegdyś mieszkałam.

Zaprowadziłam go na koniec wsi, gdzie niedaleko przydrożnego krzyża, w szczerym polu, było widać fundamenty. Oczami wyobraźni widziałam mały, drewniany domek i babcię, która szła w jego stronę z fartuchem pełnym jabłek. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Wiele bym dała, by wróciły tamte czasy.

– Długo tutaj zamieszkiwałaś? – spytał mnie Czarny.

– Dwa lata. Miałam trzynaście lat, kiedy zginął mój tata i babcia przygarnęła mnie pod swój dach. Niestety i ona wkrótce zmarła, a potem zaczęłam się ukrywać przed całym światem. Byłam takim wędrownym, samotnym wilkiem. Umiałam się obronić i stać się niewidzialna dla innych – opowiadałam.

Do głowy by mi nie przyszło, że przyjdzie taki czas, że będę miała z kim podzielić się historią swojego życia. To było miłe, móc się komuś wygadać.

– Dlatego wzięli cię na opiekunkę Nyks – wyrwało się nagle Czarnemu.

– Co? – Odruchowo chwyciłam go ramię i zacisnęłam na nim dłoń.

Coś chwyciło mnie za serce. Instynktownie poczułam, że Czarny wiedział na ten temat znacznie więcej, niż mi się tylko wydawało. Chciałam, by podzielił się ze mną tymi informacjami.

– Znałem jej rodziców – odpowiedział nieswoim głosem.

Pokiwałam w zadumie głową. Ja ich nie poznałam. Kontaktowali się ze mną przez kogoś ze swojej rodziny i za każdym razem była to inna osoba. Musieli żyć w naprawdę wielkim niebezpieczeństwie, skoro tak postępowali.

Czekałam, aż mój kompan powie coś więcej, ale nadaremno.

– Musieli być z niej dumni, kiedy się narodziła – mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.

– O tak, nawet nie wiesz, jak bardzo – odparł. – Jednocześnie bardzo się bali, dlatego postanowili ją ukryć.

Poczułam w ustach gorycz porażki i przypomniałam sobie tamten feralny dzień. Nie spełniłam ich oczekiwań. Nie zdołałam jej uchronić.

– Nie obwiniaj się tak bardzo – powiedział, dostrzegając moją minę. – Wkrótce się przekonasz, że nie masz ku temu powodu.

– Uwielbiam te zagadki. – parsknęłam sarkastycznie, kręcąc głową.

Do domu cioci wróciliśmy w dobrej komitywie. Naprawdę nie chciałam się z nim rozstawać i robiło mi się niedobrze na myśl o tym, co mnie czekało.

Gdy nastał mrok, zaczęłam realizować plan, który wcześniej sobie obmyśliłam. Jak nigdy w tamtej chwili pragnęłam pozbyć się moich ludzkich słabości. Zneutralizowałam Czarnego, tak by nie mógł mnie powstrzymać. Przytuliłam mocno ciocię Stasię i poprosiłam, by zajęła się nim na wypadek, gdyby coś mi się stało.

– A ty dokąd? – zdążyłam jeszcze usłyszeć, kiedy wybiegałam z domu. – Nie! Lidka, zaczekaj! – słyszałam jej pokrzykiwania za sobą, ale się nie zatrzymywałam.

Czułam rozdzierającą boleść w piersiach, łzy ciekły mi ciurkiem po policzkach, ale nie oglądałam się. Musiałam to zrobić. Cholera, naprawdę nie chciałam czuć tych wszystkich emocji, które we mnie teraz buzowały.

Pełna tarcza księżyca zerkała na mnie z nieba. Tam gdzie nie sięgały ludzkie oczy, przeobraziłam się w wilka. Wreszcie poczułam upragniony zew wolności. Przyspieszyłam. Pobiegłam, by spotkać się ze śmiercią.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Vespera 24.11.2020
    Wreszcie jest przemiana w wilka :) teraz się będzie działo.
  • Baba Szora 25.11.2020
    Wydaje mi się, że jest tu jedno 'tego' za duzo "Tego, co było pomiędzy nami, nie mogłam tego nazwać". I jeszcze 'Chyba nie chcesz, by ktoś przez nas ucierpiała.' mi sie rzuciło w oczy, ale to w sumie takie drobnostki :-) Najważniejsza jest przecież fabuła.

    W fajnym miejscu zakończyłaś - aż chce się czytać dalej :-)
  • wolfie 25.11.2020
    Dziękuję Ci bardzo za uwagi, już biorę się za poprawki :)
  • Onyx 09.12.2020
    Dobra część. Są emocje, jest zaskoczenie, a całość bardzo płynnie się czyta.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania