Poprzednie częściZdrada, wstęp.

Zdrada - rozdział 7

Czekałam dłuższą chwilę, by wataha mogła mnie wyczuć i dostrzec. Wytężałam wzrok, starając się skupić. Ulewny deszcz wcale mi tego nie ułatwiał. Ze zgrozą doliczyłam się co najmniej dwudziestu wilków. W naturze tak liczne zgrupowania nie miały prawa istnienia.

Obróciłam się na pięcie i zaczęłam uciekać. Z zadowoleniem stwierdziłam, że zaczęły podążać za mną. Były jak psy wyścigowe, które goniły fałszywego zajączka. W mojej grze tym szarakiem byłam ja. Czułam pulsującą w żyłach adrenalinę, moje wewnętrzne zwierzę przejmowało nade mną kontrolę. Zmierzałam w stronę nieznajomego mi lasu. Chciałam wyprowadzić stado z dala od wioski, tak, by nikomu nie stała się krzywda. Słyszałam za sobą porozumiewawcze wycia i zrozumiałam, że miałam niewielką przewagę. Maksymalnie przyspieszyłam.

Gdy wpadłam między drzewa, dogonili mnie. Jeden z szajki skoczył mi na plecy i powalił. Niewiele brakowało, bym uderzyła o najbliższy pień. Szybko się podniosłam, skupiając się tym, który mnie zatrzymał. Wyglądał jak pospolity wilk, niczym szczególnym się nie wyróżniał. Byłam pewna, że to nie on brał udział w porwaniu Nyks. W tej chwili demonstrował swoje uzębienie i zjeżył kark. Odpowiedziałam mu głuchym warknięciem.

Wataha zamknęła mnie w pierścieniu. Wilki jawnie okazywały swoją wrogość. Z trwogą zauważyłam, że byłam otoczona przez znacznie mniej osobników niż w rzeczywistości liczyło całe stado. To była bardzo zła wróżba.

Pod koronami drzew deszcz padał mniej intensywnie, co jednak nie umniejszyło mojego poczucia obnażenia i wstydu. Czułam się jak przeklęta miss mokrego podkoszulka.

Kroczący ku mnie alfa sprawił, że oderwałam się od tych myśli. W tamtej chwili przestałam myśleć o czymkolwiek. Jejku, to był najpiękniejszy mężczyzna, jakiego w życiu widziałam. Dużo wyższy ode mnie, miał intensywnie niebieskie oczy okolone długimi, ciemnymi rzęsami. Jasne, niemal białe włosy miał zaczesane do tyłu. Jego twarz wyglądała jakby pracował nad nią sam Michał Anioł. Był zbudowany niczym młody grecki bóg i przy tym… kompletnie nagi. Jego przemiana nie była bezcelowa, chciał bym odczuwała zażenowanie. Cóż, jak się okazywało, miał na mnie zupełnie inny wpływ. Jedno skinięcie ręką i mogłabym zrobić dla niego naprawdę wszystko.

Zamknęłam oczy. Łatwiej było mi się skupić, gdy na niego nie patrzyłam. Czułam jego obecność blisko siebie, stał tuż na wyciągnięcie ręki. Na moment przestałam oddychać. Potrząsnęłam głową. Myślenie o Nyks i o tym, że to on stał za jej porwaniem, skutecznie sprowadził mnie na ziemię.

Rozchyliłam powieki. Stał przede mną i świdrował spojrzeniem. W tej chwili nie odczuwałam tak intensywnie jego uroku. Miałam przed sobą niebezpieczną i śmiercionośną osobę, ale z niechęcią musiałam przyznać, że obydwie jego powłoki, zarówno ludzka, jak i zwierzęca, były niesamowite. Byłam zdziwiona, że nie wydał rozkazu zabicia mnie.

– Jak się miewa twój przyjaciel? – zapytał jedwabistym głosem. Nie dał mi szans na to, bym odpowiedziała. – Mam nadzieję, że moje wilki odpowiednio zajmą się tym zdrajcą. – okrutny uśmiech zagościł na jego ustach.

Zadrżałam. Nie przewidziałam tego, że wataha się rozdzieli. Poczułam się w tym momencie jak idiotka. Dlaczego myślałam, że to brawurowe odwrócenie ich uwagi cokolwiek da? Przecież walcząc w trójkę mieliśmy znacznie większe szanse na przeżycie.

– Co zrobiłeś Nyks? Gdzie ona jest? – spytałam, czując narastającą agresję.

Moje wewnętrzne zwierzę było gotowe do ataku. Z trudem je powstrzymałam, pamiętając o towarzystwie, w jakim się znalazłam.

Wilk zrobił krok do przodu. Ponownie się uśmiechnął, tym razem zniewalająco i dotknął mojego ramienia. Ten gest sprawił, że prawie odskoczyłam do tyłu.

– Zapewniam cię, że Nyks miewa się świetnie. Nic jej nie jest, możesz mi wierzyć na słowo – odparł.

– Kłamca – syknęłam przez zęby.

Nie miałam powodu, by zakładać, że mówił prawdę. Ten jego irytujący spokój zaczynał doprowadzać mnie do szału. Chciałam rozszarpać mu gardło, tu i teraz.

– Jesteś taka odważna – szepnął wprost do mojego lewego ucha. Poczułam nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez całe ciało. - Mogłabyś być moją osobistą omegą. – dodał już głośniej, mrucząc przy tym lubieżnie.

Jego słowa wywołały w stadzie niesamowitą radość i podniecenie. Miałam ogromną ochotę trzasnąć go w tą śliczną buźkę, ale w obecnym układzie sił musiałam zrezygnować.

Bycie omegą oznaczało narażenie na agresję ze strony innych członków watahy. Wolałam żyć w samotności, aniżeli w takim chorym układzie.

– Twoja propozycja mi schlebia – odparowałam sarkastycznie. – Myślę jednak, że mam dość oleju w głowie, by ją odrzucić. Mam dla ciebie inną ofertę.

– Tak? - zainteresował się od niechcenia.

Wzięłam głęboki oddech. Za chwilę miałam popełnić największy błąd świata i usilnie potrzebowałam, by ktoś mnie przed nim uchronił.

– Wyzywam cię na pojedynek o pozycję alfy – powiedziałam odważnie.

Po moich słowach podniosła się wrzawa. Wataha nie mogła uwierzyć, że byłam zdolna posunąć się do czegoś tak… niemądrego.

Wilk spojrzał na mnie przenikliwe, a potem uśmiechnął się szeroko, jakby spodziewał się tego, co zaszło.

– Przyjmuję wyzwanie – odparł, agresywnie kłapiąc zębami.

Zrozumiałam, że była to zapowiedź tego, co ze mną zrobi, jeśli przegram.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Onyx 15.11.2020
    Utwierdzam się w przekonaniu, że bohaterka jest strasznie głupia. Ten wilk ją rozszarpie. Trzeba mieć tylko nadzieję, że uda jej się co najmniej w porę uciec, nie mówiąc już o zostaniu Alfą ;)
    Czarny pewnie już wie, że dziewczyny tam nie ma. Martwi się o bohaterkę
    Coś przeczuwam, że to Czarny ja wybawi z opresji :D
    No, część bardzo ciekawa. Czekam na więcej.
    Piąteczka ;)
  • wolfie 15.11.2020
    Dziękuję za komentarz :)
  • Kocwiaczek 17.11.2020
    skupiając się tym/ na tym

    Dużo wyższy ode mnie, miał intensywnie niebieskie oczy okolone długimi, ciemnymi rzęsami. Jasne, niemal białe włosy miał zaczesane do tyłu/ miałx2

    zdrajcą. – okrutny/ duże O po kropce

    sprowadził/ sprowadziło

    ciało. - Mogłabyś/ półpauza

    omegą. – dodał/ bez kropki

    tą śliczną buźkę,/ tę

    Tak? - zainteresował/ półpauza

    ///

    Są emocje, ale rzeczywiście porywa się dziewczyna z motyką na słońce. Widzę trzy scenariusze: 1– zostaje pokonana i wzięta w niewolę; 2 – skoro mowa o zdradzie, Nyks okazuje się hersztem całej bandy i bohaterka uświadamia sobie, że została oszukana; 3 – uratuje ją Czarny (a potem nastąpi "lizanie ran", czyli może się wkradnie nieco love story. No chyba, że dziołcha posiada jakieś nadprzyrodzone moce, których nam nie zdradziła. Wówczas rach-ciach, dziękuję, dobranoc i zamieciony wilk wyląduje na glebie;) Poczekamy, zobaczmy :D
  • wolfie 17.11.2020
    Dziękuję za uwagi :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania