Poprzednie częściZłapię Cię - rozdział 1

Złapię Cię - rozdział 3

Matt

Budzę się z przerzuconą nogą na moich biodrach i rękę na klacie. Powoli przesuwam się na łóżku i spoglądam na Eve. Chyba wczoraj za bardzo zaszaleliśmy i już nie miała siły wracać do domu. Po cichu, żeby jej nie zbudzić, zakładam na siebie bokserki i idę do kuchni. Chce mi się pić jak cholera. Nie byłem przygotowany na to, co zastałem w kuchni. Przy stole siedział zadowolony Cam z Karen i Dzwoneczkiem. Wszyscy jak na zawołanie odwrócili się w moją stronę. Cam patrzy na mnie jakby z wyrzutem, Karen w ogóle nie zwraca na mnie uwagi, natomiast Sam pokryła się rumieńcem. Jednak wcześniej zauważyłem jak skanowała moje ciało od góry do dołu. – Wyczerpująca noc Matii – jak zwykle K musiała odezwać się pierwsza – A co zazdrościsz? Przecież, nie raz Cię zapraszałem do siebie – powiedziałem z uśmiechem. – Stary przestań się wygłupiać, to moja siostra. Może byś się ubrał mamy gościa.

- Zauważyłem – puściłem oko w stronę Sam. Teraz to zmroziła mnie wzrokiem. Wcześniej miała piękne rumieńce, teraz wyglądała jak sopel lodu. Co z nią nie tak?! – Matt, słodziutki pić mi się chce – odwracam głowę. W przejściu stoi półnaga Eva, tylko w moim podkoszulku, w rozczochranych włosach. Całkowicie o niej zapomniałem, teraz wiem dlaczego Sam tak szybko się zmieniła. Czyżby była zazdrosna? To mi nawet odpowiada. Wiem, że moje ciało jej się podobało, teraz kilka czułych słówek i jest moja. – A może przyjdziesz tu do Nas? – posłałem Eve swój seksowny uśmiech – Cama znasz, zapoznam Cię tylko z dziewczynami, jestem pewien, że przypadniecie sobie do gustu. – Chyba śnisz – wymamrotała pod nosem Karen. Eva usiadła przy Sam, a ja obok niej. Było niezręcznie, ale jakoś dotrwaliśmy do końca śniadania. Później razem z Eve poszliśmy się ubrać. Po 9 ruszyliśmy we czwórkę do szkoły. Eva pożegnała się ze mną przy samochodzie, pocałunkiem w policzek i ruszyła do swojego Mini Coopera. Tym razem w samochodzie była kompletna cisza. Cam nie zagadywał do dziewczyn, a one po cichu rozmawiały ze sobą. Co jakiś czas tylko usłyszałem, że Karen jest podekscytowana dzisiejszymi eliminacjami i coś gadały o chłopkach, ale nie dało się usłyszeć co konkretnie.

Jak dojechaliśmy, dziewczyny szybko weszły do środka, a Cam przystąpił do ataku. – Czy Ciebie kompletnie popierdoliło?! – syczał Cam – Zapraszasz gołą laską i przedstawiasz ją dziewczyną. Co to miało być Matt? Dobra, przyznaje odegrałeś się. Całą noc nie mogłem spać, przez te Wasze wyczyny, ale…. – Ale co miałem zrobić? – teraz to ja warczę na niego – skąd miałem wiedzieć, że znowu z raną będzie u nas Twoja siostra. Odkąd przyjechaliśmy z obozu i na horyzoncie pojawiła Sam Tobie kompletnie odbija. Cały czas masz do mnie o coś pretensje, a Karen od rana przebywa u nas. – Wiesz chyba, że mam auto w warsztacie. I to wcale nie przez Sam – No to, co jest grane stary? – Nie chce gadać przed szkołą, ale w domu nie mamy kiedy rozwiązać tej sprawy. Jak nie trening, to zabawa w klubach. – Dobra, wiesz co Matt, pogadamy w domu – odchodzi zostawiając mnie samego na parkingu.

Zaczynamy się zachowywać z Camem jak jakieś gwiazdy niskobudżetowej produkcji, te nasze problemy jak z programu Jerry’ego Springera. Musimy się dogadać. Wzdycham, kierując się do szkoły.

Oczywiście po zajęciach, jak każdego dnia mamy trening. Dzisiaj żaden z chłopaków nie daje z siebie 100 %, nasz wzrok skierowany jest na próbę dziewczyn. – Przestańcie patrzeć na panienki, tylko zabierajcie się do roboty – słychać wrzask trenera – W sobotę mamy mecz z drużyną Bulls, chyba chcecie im skopać tyłki. Do roboty – Niechętnie odwracam wzrok od skąpego stroju Sam. Taa, znalazłem ją od razu w tłumie tych dziewczyn. Trening jak zwykle wykończył nas, ale poszło całkiem nieźle. Jak będziemy tak grać w sobotę, wygraną mamy w kieszeni. Tym razem wracamy z Camem do domu taksówką. Nie chce nigdzie wychodzić, musimy pogadać jak facet z facetem i wytłumaczyć sobie w końcu co i jak.

- To co, możemy teraz pogadać i wyjaśnić sobie wszystko, czy masz inne plany? – pytam Cama, jak tylko wchodzimy do mieszkania. – Nie, spoko brachu. Miejmy to już za sobą. – Kieruje się do lodówki i wyciągam po piwie dla nas. Rozwalamy się na kanapie i następuje cisza. Nie sądziłem, że kiedyś zabraknie mi słów i nie będę wiedział jak coś rozegrać. Już formułuje pytanie, gdy wyprzedza mnie Cam i mówi – Nie myślałem ostatnio o tej naszej umowie, Ciebie nie było, a mi nadarzyła się okazja i ją wykorzystałem. Co miałem robić stary, czekać na Twoją zgodę, albo jeszcze lepiej zaczekać, aż sam sobie sprowadzisz panienkę na noc – Nie, no jasne, ale…. – No co? – Nic, wiem ostatnio też się tak zachowałem. Wiesz co, to była głupia zasada, może wywieszajmy jak w akademiku skarpetki na drzwiach – teraz się śmiejemy i chyba wszystko wraca do normalności – A co do Sam, świetna z niej laska, ale chyba bardziej woli Ciebie – Skąd niby to wiesz? Nawet nie zagadaliśmy, cały czas na straży stoi Karen. Poza tym jestem spalony, ostatnia akcja z Eve… szkoda gadać. Z resztą nawet nie wiem czy warto jest z nią zaczynać. Chociaż masz rację ciało ma stworzone do kochania. – Powiem tak, rób co chcesz nie będę Ci wchodził w drogę. Jesteśmy jak bracia, więc OK – przybijamy sobie piątki i dalej kontynuujemy picie przy okazji oglądając walki MMA.

Czy potrzebowałem zgody Cama, by zacząć się zastanawiać czy zaczynać z Dzwoneczkiem. Nie jestem pewien, ale coraz częściej o niej myślę i to w różnych pozycjach. Może czas zacząć pościg. Oj tak, kochanie uważaj, bo zamierzam Cię złapać.

Sam

Jestem w samochodzie Karen i znowu jedziemy po Cama i Matta – Dlaczego codziennie ich zabieramy? – Cam ma zepsuty samochód, a Matt skasował ostatnio auto i ojciec nie chce mu kupić kolejnego – To co, sam nie może sobie kupić? – Mógłby, ale podobno miał do wyboru dostać własny klub, albo nowe auto. Wybrał klub, więc jest na naszej łasce. – Aha, to wszystko wyjaśnia. – Co tak się pytasz? – Zerka na mnie Karen – Tak tylko – Hmmm… - Karen już tego nie komentuje. Tylko mówi - Dzisiaj eliminacje, gotowa? – Wczoraj mi się podobało, ale dzisiaj zaczynam się denerwować. Jak coś mi nie wyjdzie i się ośmieszę – Przestań, pozytywne myślenie, będzie dobrze. Najwyżej pokażesz, to co masz pod tą kusą spódniczkę – puszcza mi oko – teraz to mnie naprawdę pocieszyłaś – śmieje się ze mnie. – Sam, to tylko zabawa. Jeszcze raz powtarzam, będzie dobrze, a teraz wysiadamy.

Znowu otwiera nam Cam z uśmiechem, na razie nie zaczyna flirtu, co mnie cieszy. Wchodzimy do kuchni, chyba to miejsce będę znała jak własny pokój. Gadamy, pijemy kawę, sięgam po rogala, kiedy wchodzi Matt, tylko w samych bokserkach. Chyba dopiero wstał, bo ma jeszcze odciśniętą poduszkę na nieogolonym policzku, włosy sterczą mu każdy w inną stronę, a ciało…… o mamusiu. Ten chłopak chyba zbudowany jest z samych mięśni, nie widać ani grama tłuszczu. Widać tylko piękny ABS, dobrze, że mam brata, wiedza jak wygląda świetne ciało, gdy się uprawia sport, ratuje mnie przed ślinieniem się na jego widok. Zauważa, jak obczajam go z góry na dół, zaczynam się rumienić – moja głupia cera, wszystko na niej widać. Nie trwa to długo, za Mattem pojawia się zgrabna dziewczyna, ubrana tylko w jego podkoszulek – tak podejrzewam, bo raczej nie Cama. Patrząc na jego minę, nie miał pojęcia o towarzystwie jakie sprowadził Matt. Przypominam sobie od razu, co mówiła mi Karen i moja mina momentalnie zmienia się z zachwytu w niechęć i obrzydzenie. Dziewczyna mi nie przeszkadza, szkoda mi tylko jej, bo pewnie już nie będzie miała okazji na powtórne spotkanie. Kiedy Matt zaprasza swoją nocną towarzyszkę do stołu, mam okazję zobaczyć ją z bliska. Wydaje się starsza ode mnie, a nawet od chłopaków. Ciekawe ile ma lat….. Zaraz stop, po co mi to do wiadomości, przecież nie chce wiedzieć w jakich laskach gustuje Matt. Ona jest wysoką, zgrabną szatynką, a ja małym, zaokrąglonym skrzatem. Nie mam szans, ale to nieistotne, bo ja nie jestem zainteresowana. Tak, powtarzaj to sobie.

Pół godziny później, jak Matt i jego dziewczyna się wyszykowali, jedziemy do szkoły. Dzisiaj nikt się nie odzywa, Cam nas nie zagaduje. Prowadzimy tylko cichą rozmowę z Karen, co dzisiaj nas czeka. Jak zwykle szybko wychodzimy z samochodu i kierujemy się do szkoły. Standardowo jesteśmy otoczone przez chłopków. Przez tłum przebija się Tom i Kevin, zabierają nasze książki i razem kierujemy się do klasy. – To życzę dzisiaj powodzenia na eliminacjach. Na pewno pójdzie Ci znakomicie – mówi Tom – Oczywiście później idziemy coś zjeść. Chyba nie zapomniałaś – Nie, Tom. Pamiętam – Część dzieciaki, to co może później udamy się klubu mojego brata – podrzuca pomysł Karen – tam przynajmniej nas wpuszczą bez sprawdzania dokumentów i będziemy mogli się napić – Chłopaki są za propozycją Karen.

W co ja się wpakowałam, patrzę z przerażeniem co one wyczyniają. Wyrzuty, łapanie, szpagaty, przecież ja tego nie zrobię. Wczoraj to były wygłupy, jakieś trzęsienie dupą z pomponami, a tutaj to sztuka. Zabije się i będą mnie zeskrobywać z murawy. Na dodatek na boisku obok, faceci zamiast grać, przyglądają nam się. Wśród nich na pewno jest Matt, jak się wywalę….. Rety moja kolej. Przed chwilą Karen wszystko perfekcyjnie zrobiła. – Teraz kolej na Ciebie blondi – macha na mnie dziewczyna z zespołu. No dobra raz się żyje. Podchodzę do dwóch dziewczyn, które pytają się czy widziałam jak to wygląda – Tak, możemy zaczynać. - To świetnie, wyglądasz na lekką, a plusem jest to, że jesteś mała, jakbyś przeszła, to miałybyśmy kogo rzucać – Mówi Ruda z przyjaznym uśmiechem. Jestem łapana przez dwie dziewczyny. Jedna chwyta moje ręce, druga nogi i podnoszą mnie do góry, w ten sposób dołączam do piramidy. To było proste, teraz się zaczyna. Jedna dziewczyna robi mostek na środku przed nami, kolejne dwie wykonują gwiazdy, czwarta kładzie się pod tą która zrobiła mostek i potem podnosi ją za plecy do góry. Gdzieś obok dziewczyny robią salta, kucają na przemian, machają rękami, a ja w tym czasie jestem kręcona w kółko. Teraz Ruda krzyczy, że mam stanąć na rękach i zrobić szpagat do góry nogami. O matko, chyba dostanę zwału, ale próbuję to zrobić. Wszystko wykonuje płynnie, nawet nie wiedziałam, że jestem taka giętka, wracam do pozycji stojącej. Na koniec mam do wykonania upadek do tyłu, ktoś ma mnie złapać i mam nadzieję, że nie upuści, bo jak umrę będę straszyła Karen co wieczór za ten jej durny pomysł. Trzy, dwa, jeden, żyje!!!! – Sam – Podbiega do mnie Karen, - to było genialnie – podskakuje – jesteś wielka mała – teraz ja się uśmiecham. Udało mi się.

Po kilku godzinach prób, w końcu mamy koniec, a kapitan cheerleaderek ogłasza wyniki. Nie wierzę, dostałam się razem z Karen. Piszczymy i skaczemy w kółko. Podchodzą do nas Tom i Kevin. Biorą nas w ramiona i kręcą się z nami. Po wybuchu radości, tak jak uzgodniliśmy wcześniej, wybieramy się do klubu OAZA.

Oczywiście do klubu wchodzimy bez problem. Ochrona widząc z daleka Karen wpuszcza nas do środka. Wow. Wnętrze robi wrażenie, chociaż jest dopiero popołudnie, sporo osób kręci się w środku. Kierujemy się za Karen od razu do sektora VIP, nie zdążyliśmy usiąść, a już mamy podawane drinki na koszt firmy. Jest za wcześnie, żeby ktoś tańczył, więc tylko rozmawiamy. Tom chyba czuje się coraz bardziej swobodnie po alkoholu. Przysuwa się do mnie, zarzucając na mnie swoje masywne ramię.

Zauważam, że alkohol odpręża również moje ciało. Patrzę na Karen, która siedzi naprzeciwko. Ona z Kevinem już są w swoim świecie. Nie zwracają uwagi na otoczenie, tylko namiętnie się całują. Tom nachyla się do mnie i czuję jego ciepły alkoholowy oddech na policzku, gdy pyta – Może weźmiemy z nich przykład, zobacz jak dobrze się bawią – jego usta są coraz bliżej moich, momentalnie trzeźwieje i odpycham go od siebie. Chyba mu się to nie podoba, bo patrzy na mnie ze złością.

Po chwili schodzi na dół i widzę go, jak obściskuje się z inną bardziej chętną laską przy barze niż ja. Wykorzystuje ten czas i piszę do mamy wiadomość – Mamo, będę dzisiaj nocowała u Karen. Musimy się uczyć na jutrzejszy egzamin. – Dlaczego teraz mi o tym mówisz, nie uważasz, że wypadałoby poinformować mnie o tym wcześniej. – Zapomniałam Ci rano powiedzieć. To mogę u niej nocować czy nie? – Możesz, ale następnym razem racz powiedzieć to wcześniej mnie lub ojcu – Kocham Cię mamo :* - Tak, tak. Zadzwoń jutro.

Podnoszę wzrok ze swojego iPhona i widzę jak Kevin sięga po własny telefon. Po przeczytaniu wiadomości, żegna się szybko z Karen i zostawia nas same. Karen ledwo się trzyma, więc proszę kelnerkę o wezwanie taksówki, jutro załatwię sprawę z jej autem. Jesteśmy na miejscu – dobrze, że rodziców Kar nie ma w domu, nie wiem jakbym wytłumaczyła wygląd ich córki. Udaje mi się ją wciągnąć na górę i położyć na łóżku w ubraniach. Kto by miał siłę teraz z nią walczyć i pozbywać się tego wszystkiego, co ma na sobie. Sama rozbieram się do bielizny i kładę obok niej. Po otrzymaniu kilku ciosów karate przez sen od Karen, udaje mi się usnąć. Tym razem nie śnią mi się czekoladowe oczy, jestem tak zmęczona, że moja wyobraźnia niczego mi nie podsuwa.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Kajamoko 31.05.2016
    Fajne
    Widziałam kilka literówek. Wypowiedzi mogłyby być zaczynane od nowych wersów, wtedy byłoby łatwiej czytać.
    Dałam 5 ^.^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania