Poprzednie częściZłapię Cię - rozdział 1

Złapię Cię - rozdział 4

Matt

 

Po naszym wieczornym piciu, ciężko mi było podnieść się z łóżka. Jednak dziewczyny zaraz przyjeżdżają, więc muszę się ogarnąć i wyglądać jak człowiek, jeśli chce zrobić w końcu dobre wrażenie na Sam. Nie słyszę hałasującego Cama, więc albo jeszcze śpi, albo poszedł biegać. Podobno ostatnio spotkał jakąś gorącą laskę w parku. Zagadał do niej, jak to Cam i teraz spotykają się codziennie i razem biegają. Patrzę na zegarek, mam jeszcze czas, zdążę pójść do sklepu i kupić coś na śniadanie. Jestem za leniwy, by coś zrobić w kuchni. Jeszcze jak mieszkałem z rodzicami, mama goniła mnie do sprzątania i robienia sobie jedzenia samemu. Moi rodzice zarządzają własnymi firmami, chociaż darzyli nas rodzicielskimi uczuciami, stawiali na samodzielność. Tak, więc razem z rodzeństwem umiemy o siebie zadbać, tylko teraz bez kontroli rodziców mogę robić, co mi się podoba. Czyli, tak się składa, że nie robię prawie nic.

Dobra wszystko przygotowane, biorę łyka kawy, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. – Idę, już idę – wołam z kuchni. Nie zdążyłem otworzyć do końca drzwi, a Pączek już wpycha się do środka – Matt, złaź z drogi muszę siku – po co mi to do wiadomości, nie wiem, ale cofam się krok do tyłu. Karen biegnie jak tornado w stronę łazienki, zostawiając mnie samą z Sam - Cześć – zaczynam – Hej – nie patrzy na mnie – Cama nie ma, ale zapraszam na śniadanie w moim wykonaniu – czy ja nie mam nic ciekawszego do powiedzenia. Dobra Matt, wytęż się i powiedz coś błyskotliwego. – A gdzie jest? – Kto? – pytam głupio. I tyle, jeśli chodzi o mądrą wypowiedź. – No, Cam. Powiedziałeś, że go nie ma. Wyszedł już do szkoły? – Nie, poszedł pobiegać, zawsze z rana robi sobie taki własny trening – Super, szkoda, że nie wiedziałam. Ja również, jak mam czas to biegam. Nawet chciałam namówić Karen, ale stwierdziła, że to nie dla niej. – Co nie jest dla mnie? – pyta się Karen wracając z łazienki. – Bieganie – No tak, nie ma w tym nic zabawnego – To może być zabawne Kar, ale biegasz po to, by… - Tak, tak, już mi mówiłaś. Nie dam się przekonać. Teraz mamy treningi cheerleaderek. Na co komu jeszcze bieganie. – Dobra widzę, że nie ma sensu prowadzić dalej ten dyskusji. - Zabierajmy się za jedzenie – Przerwałem im tą dyskusję.

- Jak nie masz z kim biegać, to może ja zostanę twoim partnerem? – mówię do Sam – Ciebie nawet Cam nie jest w stanie zagonić do innej aktywności niż football i dziewczyny. Dlaczego chcesz biegać z Sam? – wtrąca się Karen, unosząc na mnie swoją wyregulowaną brew – Może potrzebuje motywacji, tak jak Cam. On biega z piękną dziewczyną, ja też chce – puszczam oko do Sam. – Co!? – krzyczy jak zwykle Karen – z kim on biega, ma dziewczynę – zaczyna zadawać pytania- Nie ma. Nie wiem. Sama go zapytaj – Koniec przesłuchania, słyszę otwieranie drzwi. Do kuchni wchodzi Cam i jakaś dziewczyna – chyba ta, z którą codziennie ma maraton. – Cześć Anna – Sam pierwsza odzywa się do nowej – To wy się znacie? – Cam patrzy to na jedną, to na drugą – No, tak – Mówi Anna – opowiadałam Ci, że cały czas rywalizuje z taką jedną małą blondi – mówi z uśmiechem szatynka, jednocześnie mrugając do Sam. Na co dzwoneczek odwzajemnia uśmiech. – Hej, jestem Karen. Siostra Cama. To co, teraz jesteście razem czy jak? – ta, to ma wyczucie. Na szczęście Anna nie peszy się na jej słowa. Tylko z pewnością siebie odpowiada – Może – kieruje uśmiech do Cama – To zależy od starań Twojego brata – widzę jak na twarzy Cama pojawia się głupi uśmiech. Takiej, akcji to ja nie widziałem. Chyba faktycznie rozważę bieganie. Długo nie myśląc pytam się Sam – To jak, kiedy zaczynamy nasz pierwszy trening?

Tym razem jedziemy do szkoły bez Cama. Zabawia się w dżentelmena i poszedł odprowadzić swoją dziewczynę do domu. Sam zgodziła się ze mną biegać. Teraz siedzimy razem z tyłu, co mnie bardzo cieszy i umawiamy się na jutro. Kurcze, nie wiedziałem, że ona tak ładnie pachnie. Jak nachyla się w stronę Karen czuje od niej truskawki. Ta dziewczyna coraz bardziej na mnie działa, a nawet nie spędziliśmy 5 minut razem bez jakiegokolwiek towarzystwa. – Może wymienimy się numerami telefonu, żebyśmy jutro bez problemu się mogli odnaleźć w parku? – pyta się mnie Sam – Jasne, to spoko pomysł – uśmiecham się do niej i….. panie i panowie niemożliwie, po raz pierwszy patrzy mi prosto w oczu i mogę zatopić się w ich błękicie. Na dodatek na jej miękkich, pełnych ustach tworzy się seksowny uśmiech. To znowu powoduje dyskomfort w moich spodniach. Jesteśmy na miejscu, już myślę, że uciekną tak jak zwykle, jednak Sam mnie zaskakuje, odwracając się w moją stronę mówi – Do zobaczenia Matt - macha mi, a później kieruje się za Karen do szkoły. No, mój dzień zaczął się bardzo przyzwoicie, zobaczymy co mnie czeka dalej.

Cama nie było na dzisiejszych zajęciach, pojawia się dopiero na treningu. Z daleka widzę jego uśmiech, chyba dobrze się dzisiaj bawił z Anną. – Chyba miałeś przyjemne popołudnie, co brachu? – przybijamy sobie piątkę – Taa, nie sądziłem, że tak szybko pójdzie – No, to gadaj – Powiem tak, musimy zrezygnować z tej naszej zasady o laskach – Niby dlaczego? – pytam kierując się w stronę szatni – Bo mam dziewczynę i rezygnują z tego – Stanąłem w miejscu, a Cam wlazł na mnie. Zszokowało mnie to, co powiedział – Ostatnio gadaliśmy o Sam, a teraz już masz dziewczynę? - Nie nadążałem za nim. – Tak jakoś wyszło – pociera dłonią kark. – Spoko – klepie go po plecach – Teraz faktycznie musimy pomyśleć o wywieszaniu tych skarpet na klamce – Wal się koleś – śmiejąc się wchodzimy do szatni.

Trening jak to trening, trener daje nam w kość. Jedynym plusem tego wszystkiego jest to, że możemy z chłopakami przyglądać się jak ćwiczą dziewczyny. Mi szczególnie chodzi o Sam. Widzę, że cały czas jak nie jest na samej górze piramidy, to ją podrzucają. Bardzo mi to pasuje, mam lepszy widok na jej tyłek. Uwielbiam te ich stroje, chyba podziękuje za to Kathy – w tym roku, to ona jest kapitanem. Cam zauważa, co robię i podbiega do mnie – To jak idzie z Sam? – moja mina mówi mu wszystko – Jesteśmy umówieni na bieganie jutro z rana, ale nie było łatwo. Twoja siostra cały czas ją pilnuje, albo mnie ośmiesza przy niej. Teraz powiedziała, że moim jednym sportem jest football i dziewczyny – Wiesz, że ma rację. Prawda? – A u Ciebie jak było? – odpowiadam ofensywnie. – Masz rację stary – Cam podnosi ręce w geście poddania. – Lepiej uważaj na Karen, jak się dowie o Tobie i Annie nie będziesz miał życia – nabijam się z niego. – Taa, na szczęście Anna będzie potrafiła sobie poradzić z moją namolną siostrą. – Aaa, Matt – Tak? – Nie wracam do domu, jadę do Anny – Tylko pamiętaj informuj mnie, o której wrócisz – zmieniam głos i bawię się w jego matkę jak jeszcze byliśmy dzieciakami – Tak, mamo. Zawsze – Rzucając do siebie piłkę wracamy do ćwiczeń.

Nudzę się, po szkole pojechałem do klubu, zobaczyć jak idzie remont. Jeszcze z miesiąc i mogę otwierać. Skończyłem grać w najnowsze Call of Duty i nie mam co robić. W między czasie dostałem wiadomość od Evy, Klary i Diany z pytaniem o spotkanie, ale z nimi również nie chce mi się widzieć. Nagle dzwoni telefon, patrzę na ekranie wyświetla się MAMA. – Tak, mamo – od razu się odzywam – Matt, kochanie, dzwonię by Ci przypomnieć, że za tydzień jedziemy do Santa Monica, do Twojego dziadka – klnę w duchu. Z tego wszystkiego zapomniałem o urodzinach dziadka – Yyy, tak mamo pamiętam. – Ostatnio jak przyszłam zastałam u Ciebie taką miłą dziewczynę czy przyjedziesz z nią? – Mama jak zwykle ma wyobrażenia. Przecież nie powiem jej, że z Klarą tylko się bzykałem tego dnia, jak nieoczekiwanie przyszła do mojego mieszkania. Nie tworzymy tu żadnej historii Matt i dziewczyna. Ale, na myśl przychodzi mi Sam. Może jak z nią pogadam, zgodzi się ze mną pojechać. Teraz uśmiecham się do siebie, to może się udać. – Wiesz co mamo, dam Ci znać pod koniec tygodnia jak będzie z tą dziewczyną – Teraz słyszę zasysanie powietrza, chyba ją zszokowałem. Nie trwa to długo i po chwili mogę usłyszeć w słuchawce jej zadowolenie – Dobrze, kochanie to zadzwoń jak będziesz to wiedział. – Żegnamy się. Teraz pewnie wykręca numer do mojej siostry powiedzieć jej o tym, że może przyjdę z dziewczyną. Potem, znając ją obwieści to ojcu. A jak pojawie się z Sam - miejmy nadzieję, że sie zgodzi, to zacznie szykować plany na wesele. Taka już jest moja mama.

Ten telefon daje mi pretekst, by szybciej spotkać się z Sam. Piszę do niej wiadomość – Cześć, tak myślałem, siedzę teraz sam i jak masz czas, to może dzisiaj zrobimy ten nasz pierwszy trening? Matt – 5, 10, 15 minut i nic. Już mam pisać wiadomość do Diany, kiedy wyświetla się odpowiedź od Sam – Sorry, ale ćwiczyłyśmy układ z Karen i nie miałam przy sobie telefonu. No jasne, jak masz ochotę możemy się spotkać za godzinę w Grand Park. Sam  - Jasne, jakieś konkretne miejsce? M. – Może umówimy się przy Starbucksie. S. – OK. Do zobaczenia. M. – Nie przypuszczałem, że tak łatwo pójdzie.

Jestem przed czasem, siadam na murku i czekam na Sam. Cały czas zaczepiają mnie jakieś laski i proponują swoje towarzystwo. Odmawiam im z uśmiechem, mówiąc, że już na kogoś czekam. Tęsknie patrzą za mną i odchodzą z zawiedzionymi minami. Podchodzi do mnie seksowna brunetka – Cześć – błyska swoim śnieżnobiałym uśmiechem – może Ci jakoś pomóc? – w tym pytaniu kryje się podtekst. Laska ostentacyjnie lustruje mnie z góry na dół. Kiedy odpowiadam, że poradzę sobie i dziękuje. Zaczyna rozciągać się przede mną, dając mi świetny widok na jej giętkie ciało. Brunetka zgina się w pół, dotykając dłońmi swoich kostek, wypinając mi tym samym swój seksowny, krągły tyłek. Akurat teraz postanowiła podejść do mnie Sam. Patrząc na jej minę, chyba już żałuje, że zgodziła się ze mną spotkać. Jednak ja nic nie zrobiłem, odprawiłem wszystkie te gorące ciała, które mnie zaczepiały. Ten kociak, też robi te małe przedstawienie z własnej woli, ja jej na to nie namawiałem. Szybko wstaje i podchodzę do Sam – Cześć. Już jestem – Cześć. Widzę – stoimy od siebie w pewnej odległości, po przywitaniu następuje cicha. Sam zerka na brunetkę, która teraz staje obok mnie. – To jak ruszamy – pytam się Sam – Hej, jestem Nikki mogę się do Was dołączyć? – brunetka kieruje swoje pytanie do Sam – Chciałam zaproponować Twojemu chłopakowi swoje towarzystwo, ale powiedział, że czeka na kogoś…. To jak mogę? – To nie jest….. – Sorry Nikki, ale ja i moja dziewczyna wolimy spędzić ten czas tylko razem. Może innym razem. – Sam piorunuje mnie wzrokiem, a brunetka zbita z tropu odchodzi ze słowami – Do następnego razu.

- Dlaczego powiedziałeś, że jesteś moim chłopakiem – pyta się Sam – Bo inaczej by nie odeszła, a ja umawiałem się tylko z Tobą. Nie potrzebujemy towarzystwa, chyba, że chciałaś, to mogę ją zawołać – patrzę na nią z przechyloną głową. – Nie trzeba, tak będzie dobrze. – To ruszamy? – A może najpierw jakaś rozgrzewka, chyba, że już masz to za sobą. – Nie, nic nie robiłem. Czekałem na Ciebie. Będę robił wszystko co powiesz –Wszystko? Nie mówiłabym tego na Twoim miejscu – powiedziała Sam z uśmiechem. Czyżby ona ze mną flirtowała?

Robimy kilka przysiadów, skłonów takich jak robiła przede mną brunetka. Może powiem tak, Sam wykonuje skłony, a ja patrzę na jej tyłek ledwo zakryty przez kuse szorty. Nie wiem czy to był dobry pomysł, jej ciało wygląda fenomenalnie w stroju sportowym. Szczupłe, opalone nogi, pośladki, które prawie widać spod tych spodenek. Płaski, umięśniony brzuch i zajebiste cycki, które pięknie opinają się w tym jej sportowym staniku. I jak ja teraz mam ukryć swoje podniecenie, albo lepiej jak z nim biegać. Myślę o tym jak kiedyś nakryłem Ginnę z Colem, jak się zabawiali w sypialni rodziców, kiedy jeszcze nie byli małżeństwem. To zawsze pomaga, teraz mogę ruszyć w trasę.

Wolniej, Sam proszę, zlituj się to mój pierwszy raz – śmieje się ze mnie. – Sam mówiłeś, że zrobisz wszystko co tylko powiem – Cofam to, wymyśl coś innego – Jeszcze kilometr i będziemy mogli odpocząć – Trzymam Cię za słowo. Faktycznie po kilku minutach widzę ławkę, gdzie siedziałem, gdy czekałem na Sam. Obydwoje oddychamy ciężko. Ręce kładziemy na udach pochylając się do przodu. Prostuje się i podchodzę do Sam. Stojąc obok niej zauważam jaka jest mała – sięga mi zaledwie do ramienia. Niewiele myśląc łapie ją za nogi i przerzucam przez ramię. Teraz jej tyłek leży na moim barku, a jej biust obija się o moje plecy – Matt, odstaw mnie na dół. – Zaczyna walić mnie tymi swoimi małymi piąstkami po tyłku – Dziękuje za masaż, trochę na prawo i do góry – Przestań – Teraz się śmieje. W takiej pozycji zanoszę ją do Starbucksa, stawiam ją dopiero gdy znajduje dla nas wolone miejsce. – To co chcesz do picia Dzwoneczku? – Dzwoneczku? – przekrzywia głowę. – No tak, przypominasz mi Dzwoneczka z Piotrusia Pana – Że niby ja?! – jest zdziwiona, ale nie naśmiewa się ze mnie za to porównanie. – Dobrze jak Ci nie pasuje lub Cię obraziłem to przepraszam. Co zamawiasz Sam? – Nie, spoko. Jak chcesz możesz do mnie tak mówić – lekko się rumieni, mówiąc to. – Chce – Tylko tyle mówię i idę w stronę lady. Sam staje obok mnie – Nie powiedziałam co chce – Łapię ją za biodra i ustawiam przed sobą, nie opiera się. Podchodzi do nas Gabe koleś z naszej szkoły. Obczaja Sam, co wcale mi się nie podoba. Z firmowym uśmiechem pyta się co chcemy, świdruje swoimi oczami mojego Dzwoneczka. Dość tego – ona jest moja. Żeby mu to pokazać przytulam teraz Sam do siebie i nachylam, dla obserwatora wygląda to tak, jakbym chciał ją pocałować, jednak tylko mówię – Wszystko co chcesz dzwoneczku, ja płacę. - Czuję jak przez jej ciało przechodzi dreszcz, to dobry znak. – Dla mnie Tazo Iced Tea – wyszeptała do mnie Sam, patrząc cały czas w moje oczy. – Gabe przynieś nam raz Tazo Iced Tea i Italian soda. Zapłaciłem za nasze napoje, chwyciłem Sam za dłoń i poszliśmy usiąść.

Po raz pierwszy chyba przegadałem z dziewczyną kilka godzin i nic nie było związane z seksem. – To co, zbieramy się? – Pyta się Sam – Dla mnie nie ma sprawy. Jak mówiłem wszystko co powiesz – puszczam jej oko. – Może Cię odprowadzę do domu – Nie trzeba… Chociaż będzie mi miło – Tak!!! Przybijam sobie piątkę. – Wiesz – pocieram ręką kark – za tydzień mój dziadek na urodziny i tak się zastanawiam czy może nie chciałbyś mi towarzyszyć. Moja mama dzisiaj mi przypomniała, o tym….. A ja…. Pomyślałem od razu o Tobie i …… - Gdzie to jest? - Jak nie masz ochoty, to zrozumiem… Co?! – Pytałam gdzie jest impreza? – Santa Monica – Spoko, rodzice nie powinni robić problemów – Tylko jedziemy tam na dwa dni, czy to też nie jest problem? – Proszę, powiedz, że się zgadzasz. Mówię sobie w duchu. – Tak jak mówiłam, pogadam z rodzicami i dam Ci znać do końca tygodnia. OK.? – Jasne, nie ma sprawy.

Dochodzimy do jej domu – Fajna posiadłość – Dziękuje, rodzice lubią przepych. – Nagle ktoś daje po hamulcach, co za kretyn myślę. Sam wzdycha. Po chwili przejeżdża obok nas czerwone Audi R8, słychać same basy. W środku siedzi jakiś blondyn, jak zauważa Sam trąbi na nas. Dziewczyna pokazuje mu środkowy palec – Sorki za mojego brata kretyna – Luz – To do jutra – podchodzi do mnie, staje na palcach i całuje mnie w policzek. Po czym odwraca się i odchodzi. Mam nadzieję, że jeszcze się do mnie odwróci, niestety. Nie mam po co tutaj stać, wracam do domu i już planuje jak rozegrać jutrzejszy dzień.

Sam

- Trzymaj, to pomoże Ci na tego wielkiego kaca – Kocham Cię wiesz o tym, prawda? – Oczywiście. Teraz aspiryna i ja, to Twoje największe przyjaciółki – puszczam jej oko i idę pod prysznic. Wracam i co widzę? Kar znowu poszła spać – Wstawaj imprezowiczko! – specjalnie krzyczę jej nad uchem – Przestań już wstaję, tylko proszę przestać tak się drzeć. – Dobra, ty się ogarnij, a ja załatwię sprawę z Twoim samochodem.

Po godzinie i tak sądzę mamy dobry czas jedziemy po chłopków. Dobrze, że zajęcia dzisiaj są później, bo nie wiem jak bym poradziła sobie z Karen. – Nie oszukuje się i wiem czego oczekuje Kevin, tym bardziej po wczorajszym, ale słodki jest. – Taa, teraz załączyła się romantyczna Karen. – Cieszę się, że dobrze spędziłaś czas z Kevinem. Z tego co widziałam znasz lepiej jego migdałki niż przypuszczam, nie jeden lekarz u którego był – Też mogłaś pobawić się w lekarza, Tom nie miałby nic przeciwko temu – Może, ale widziałaś jak szybko się zezłościł, jak tylko go od siebie odepchnęłam. – Ciekawe jak dzisiaj będą się zachowywali – Nie interesuje mnie to. Natomiast droga wolna, jak chcesz zabawy z Kevinem nie będę Cię powstrzymywała. – Tak, tylko on jest najlepszym kumplem Toma. – Jeśli mu się naprawdę spodobałaś, nie będzie zwracał uwagi na kolegę. – Ale nie jesteś na mnie zła za wczoraj? – pyta się Karen z miną winowajcy. – Nie, jakoś to przeżyje. A teraz wysiadaj, jesteśmy na miejscu. – Okrąża samochód i funduje mi swój pozbawiający oddechu w płucach uścisk Karen. – A teraz szybko – Co się stało? – Muszę siku – parsknęłam śmiechem. Z tą dziewczyną nie zaznasz nudy, a jak coś złego zrobi nie możesz się na nią długo gniewać.

- Dlaczego ta winda tak wolno jedzie? – Karen przeskakuje z nogi na nogę. Wina zdążyła się zatrzymać, a ta już wyskoczyła i gna do mieszkania chłopaków. Nieśpiesznie podchodzę do niej i widzę jak palec Karen nieustanie przyciska dzwonek do drzwi. Po chwili otwiera nam Matt, Kar już się przepycha i biegnie do łazienki. Czy on zawsze musi wyglądać tak dobrze? Ten chłopak łamie moje postanowienie. Pytam się o Cama, okazuje się że poszedł biegać. I tak oto, zeszliśmy na temat biegania. Niespodziankę, chyba każdemu zrobił Cam przychodząc do domu z Anną. Poznałyśmy się już dawno na naszej trasie w parku. Teraz siedzę z Mattem z tyłu samochodu i umawiamy się na wspólne bieganie. Wymieniamy się numerami telefonów, posyłam chłopakowi uśmiech, ale czy ja dobrze robię? Kurcze, jednak dla tego faceta jestem w stanie zaryzykować. Jak mówi Kar, raz się żyje. Karen jak zwykle śpieszy się do szkoły, tym razem każę jaj na siebie czekać. Odwracam się do Matta i żegnam się z nim machając, a później bez pośpiechu przyłączam się do mojej kumpeli.

Po zajęciach udajemy się na trening cheerleaderek, teraz to nasza codzienność. Wszystko wychodzi mi dobrze, cały czas jestem podrzucana, łapana. Jednym słowem kręcą mną na wszystkie strony. Trochę peszą mnie faceci, zamiast swojego własnego treningu cały czas skupiają są na nas. Na dodatek mamy te durne, pokazujące dupę stroje, przez to latanie widać mnie całą. Dobrze, że pod spódnicą mamy specjalne spodenki, to chociaż zakrywa mi w jakimś stopniu mój tyłek. Dwie godzinny świecenia dupą i zbieramy się z Karen do mojego domu. Ta laska ma bzika, nie dość, że trenowałyśmy na boisku, ona chce jeszcze przećwiczyć kilka figur u mnie. Dobijcie mnie.

- Po co mamy jeszcze raz to powtarzać Kar? – pytam się po raz setny – Żebyśmy w sobotę wyglądały profesjonalnie. – I tak cała uwaga będzie skupiona na naszej drużynie Dragons. My mamy tylko ładnie wyglądać – Poprawka, nie mamy tylko wyglądać, ale dopingować jak najlepiej naszą drużynę, a w czasie przerwy pokazać, co potrafimy tym beznadziejnym laską z Bulls. – Powiedz to mojemu bratu. Jego kumple i tak uważają, że spędzasz u mnie czas, żeby zdradzać szczegóły ich gry Camowi. – Co?! – Teraz wygląda na wkurzoną – Gdzie jest ten Twój durny brat i jego ekipa. Zaraz im powiem co o nich myślę! – Spokojnie Rambo. Josh jest na treningu i nie wiem kiedy wróci. Mamy spokój, wykorzystajmy to. OK? – Dobra, ale dowalę mu jak tylko się pokaże. – Śmieje się z niej. Jej wrogie nastawienie spodoba się Joshowi, tylko czeka na to, aż sama do niego przyjdzie. Nie ważny jest powód. Zaczynam się zastanawiać czy ich dwójka to nie jest dobry pomysł. Jemu przyda się trochę dramatu w życiu, a Karen jest w stanie mu to zapewnić. I musiałby się trochę postarać by ją zdobyć. Ha! To jest myśl, zastanowię się nad tym później.

Patrzę na biurko, mój telefon daje znać o wiadomości, to Matt. – Matt chce się spotkać dzisiaj ze mną – mówię do Karen. – No co ty? Czyżbyś komuś wpadła w oko – Przestań on tylko pyta się o bieganie – Proszę Cię. Mówiłam Ci już że nic nie jest w stanie go zmusić do niczego innego, niż gra w football, zabawa w klubie czy seks z przypadkową dziewczyną. – Dlaczego faceci muszą myśleć tylko o jednym. – A co, jeśli ja też chce się z nim spotkać? – Pytam Karen, bo potrzebuje pomocy. – Uhg… Wiedziałam, że tak będzie. – Moja przyjaciółka zaczyna gadać do siebie i chodzić w kółko. W końcu siada na moje łóżko i mówi: - Z jeden strony cieszę się, że to nie mój brat. Jak się pokłócicie nie wpłynie to na naszą przyjaźń. Z drugiej, trzeba mu to przyznać jest gorący, ale i tak uważam go za brata, więc dla mnie jest bleee – udaje odruch wymiotny. – Rety, odpisz mu, że się zgadzasz. Daje Ci moje błogosławieństwo – Śmiejemy się, jak kładzie mi rękę na głowie – Pamiętaj, jak coś nie wyjdzie jestem gotowa za Ciebie skopać mu dupę. Ja uciekam ty rób się na bóstwo i baw się dobrze. Jutro mi wszystko ze szczegółami opowiesz – Przytula mnie i ucieka do domu.

Odpisuje na wiadomość i szykuje się na spotkanie, powtarzając sobie cały czas, że to tylko bieganie, a nie randka. Z daleka widzę Matta – jest wysokim facetem, dobrze zbudowanym. Jego koszulka opina się na ciele ukazując odznaczające się mięśnie. Tylko, że jego wygląd nie działa wyłącznie na mnie. Przed nim wygina się jakaś laska prezentując mu swój tyłek. Co ja sobie myślałam zgadzając się z nim spotkać? Matt zauważa mnie i wita się, całkowicie ignoruje tamtą dziewczynę. Co sprawia mi odrobinę przyjemności. Jednak nie trwa to długo, brunetka staje blisko Matta i co prawda pyta się mnie czy może się przyłączyć, ale sądzę, że jednak chciałaby pobyć z Mattem, sam na sam i to nie biegając w parku. Zaczyna badać teren, mówiąc, że mój chłopak - czyli Matt czekał na mnie. Oczywiście ten nie zaprzecza, że nie jesteśmy parą i pozbywa się dziewczyny. Dostaje mu się za to, ale cieszę się w duchu, że jednak zostaliśmy sami.

Matt zgadza się zrobić wszystko co powiem, no to się zabawimy chłopcze i zobaczymy co potrafisz. – To gdzie najpierw? – Sądzę, że zrobimy małe kółko, skrócę trasę specjalnie dla Ciebie – Nie musisz, dam radę. – No dobrze, tylko nie mów, że nie ostrzegałam. - Wybrałam najcięższą trasę, przez dwa kilometry rozmawialiśmy ze sobą o błahych sprawach. Po kolejnych dwóch Matt zaczynał lekko sapać, a na końcówce prosi o postój. Dobrze, że to już koniec, bo szkoda mi się go zrobiło. – Widzisz tę ławkę za tymi drzewami? Zaczynaliśmy tam, jeszcze trochę i jesteśmy na miejscu. – Musimy iść później się czegoś napić. – Dobra, tylko tam dobiegnij gwiazdo sportu – Śmiejąc się przyśpieszam.

Łapałam oddech kiedy poczułam unoszenie do góry. Matt wziął mnie na ręce i mimo moich protestów zabrał mnie w ten sposób do Starbucksa. Nie powiem, w tej pozycji miałam idealny widok na jego świetny tyłek. Postawił mnie dopiero jak znalazł miejsce, zaskoczyło mnie kiedy powiedział: - To co chcesz do picia Dzwoneczku? – Dzwoneczku? – przechyliłam głowę, zastanawiając się dlaczego mnie tak nazwał. - No tak, przypominasz mi dzwoneczka z Piotrusia Pana – Że niby ja?! – Mimo, że powiedział mi skąd te porównanie i tak tego nie pojmowałam. Dzwoneczek był filigranowy i śliczny, a ja? Nie pasuje do tego porównania. - Dobrze jak Ci nie pasuje lub Cię obraziłem to przepraszam. Co zamawiasz Sam – Nie, spoko. Jak chcesz możesz do mnie tak mówić – spodobało mi się to i oczywiście musiałam się zarumienić. Po tym odszedł, nawet nie wiedząc co chce, więc poszłam za nim. - Nie powiedziałam co chce. – Nagle czuję duże dłonie na moich biodrach, w następnej chwili jestem przyciśnięta do masywnego, ciepłego ciała. Podchodzi do nas chłopak w naszym wieku z pytaniem co chcemy. Chłopak czeka cierpliwie na nasze zamówienie, kiedy Matt nachyla się do mnie bardzo blisko, że jestem w stanie zobaczyć jego złote wspaniałe czekoladowe oczy. Czuję jego ciepły oddech kiedy mówi - Wszystko co chcesz dzwoneczku, ja płacę. – Teraz przez moje ciało przeszedł dreszcz, mam nadzieję, że Matt tego nie zauważył. Zamawiamy nasze napoje i wracamy na miejsce trzymając się za ręce. Bardzo mi się to podoba, jak moja mała dłoń zanika w jego dużej, męskiej.

Rozmawiamy już jakiś czas , wcale nie chce wracać do domu, ale zaraz rodzice przyjadę z pracy. Jak mama zobaczy, że jeszcze mnie nie ma, zacznie wysyłać mi co 5 minut wiadomości. Dlatego mówię: - To co, zbieramy się? – Dla mnie nie ma sprawy. Jak mówiłem wszystko co powiesz. – Jak będzie taki słodki cały czas, to chyba rzucę się na niego nie patrząc na ludzi, którzy nas otaczają. Matt proponuje, że odprowadzi mnie do domu, najpierw mu odmawiam, jednak w końcu godzę się na to i cieszę się z tej decyzji. Po drodze zostaje nieśmiało zaproszona na wyjazd do Santa Monica. W myślach układam już plan przekonania rodziców by wyrazili zgodę na wyjazd.

Dochodzimy do mojego domu, miałam w planach zaprosić Matta do środka, ale słyszę samochód mojego brata. Kretyn trąbi na nas, nie myśląc długo pokazuje mu środkowy palec, teraz jak on jest w domu muszę zakończyć nasze spotkanie. Podchodzę do Matta, muszę stanąć na palcach żeby złożyć pocałunek na jego świeżo ogolonym policzku. Odwracam się i idę do domu, cały czas czuje męski zapach Matta – trochę potu pomieszany z jego wodą kolońską.

- Mamo jest sprawa – podchodzę do niej jak przygotowuje kolację. – Tak kochanie? – mama tylko odwraca do mnie głowę z pytającą miną – Chodzi o to, że jest taki chłopak – Oooo – Teraz przykułam jej całkowitą uwagę. Odkłada nóż, który trzymała w ręku i prowadzi mnie do stołu. – Dobrze, usiądźmy i teraz opowiadaj od początku – Oczy jej świecą. – To nic takiego. Razem z Karen codziennie zabieramy jej brata z kolegą do szkoły. – To oni mieszkają sami? – Przerywa mi mama – No tak, oni są w wieku Josha. Nawet będą grać przeciwko sobie w sobotę. – To może go poznam – uśmiecha się do mnie – No dobra, wracając do mojej historii – inaczej nie mogę tego nazwać, muszę mamie zdać pełną relację mojej znajomości z Mattem. – No i ostatnio zgadało się o bieganiu…. Właśnie wróciłam popołudniu ze spotkania – Spotkania, czy biegania? – Znowu pyta się mama – Matt spytał się czy nie pojechałabym z jego rodziną w następny weekend do Santa Monica na urodziny jego dziadka. – Kiedy go przyprowadzisz i kiedy będę mogła porozmawiać z jego rodzicami? – Mamoooo!!! – jęczę. Wyciąga dłoń i czeka, aż dam jej numer do Matta. – Tylko nie przynieś mi wstydu – mówię gniewnie. Dlaczego inni rodzice mogę być normalni, a moja mama mimo, że mam 18 lat cały czas chce mnie kontrolować. Podaje jej swój numer i mówię, że już łączy. Teraz siedzę z wlepionym wzrokiem w moja mamę i modlę się żeby nie powiedziała nic głupiego.

- Nie, Dzwoneczek – mama unosi na mnie brew – Jestem mamą Samanthy i dowiedziałam się przed chwilą że chcesz zabrać moja córkę na weekend – Tak, wiem, że do dziadka i z Twoimi rodzicami. Jednak chciałabym dostać numer do Twoich rodziców i porozmawiać z nimi, o tym wyjeździe. – Mama zapisuje coś na kartce i oddaje mi telefon – Halo? – Cześć – Cześć Matt, od razu przepraszam Cię za moją mamę i ten telefon – Spoko, nic się nie stało – śmieje się do telefonu – Tylko trochę mnie zaskoczyła. Znając moją mamę po rozmowie z Twoją będą nam planowały już ślub – CO?! – Tylko żartowałem, weź wdech, wydech. Lepiej – Tak – Patrzę w górę mama z uśmiechem podsłuchuje moją rozmowę. Robię kółeczko palcem, pokazując, żeby zrobiła tył zwrot. – Jeszcze raz przepraszam – Dzwoneczku, mówiłem, że jest dobrze. Widzimy się jutro, coś specjalnego chcesz na śniadanie? – Dobrze, że mnie nie widzi, bo chyba znowu się rumienię. – Nic, ale dziękuje, że pytasz – Zawsze Dzwoneczku. – Pa Matt – Do jutra Sam.

- Miły chłopak – Taa – Idę porozmawiać z tatą i dzwonie do rodziców Matta. Jutro dam Ci odpowiedź odnośnie Twojego wyjazdu. Kolacja gotowa.

Piszę wiadomość do Karen – Matt zaprosił mnie na weekend do dziadka. S. – Wow. Gdzie jedziesz? K. – Do Santa Monica – Cam przyszedł ze swoją dziewczyną, lecę zobaczyć jakie przedstawienie zrobi przed rodzicami  Pogadamy jutro. XOXO – Pa :*

Zdążyłam odłożyć telefon, do kuchni wszedł Josh – Moja mała siostrzyczka spotyka się z moim wrogiem z boiska. Ładnie. – Odczep się – Spokojnie nie zmiażdżę go w sobotę – uśmiecha się przebiegle - Wal się. Niemożliwe, żebyśmy byli rodzeństwem, na pewno Cię podmienili w szpitalu. – Chyba Ciebie siostra, ty jesteś młodsza – Walnęłam go bardzo mocno w plecy, oczywiście oddał mi i popchnął mnie na blat. Dla niego pewnie to było szturchnięcie, w rzeczywistości poleciałam całym ciałem na blat. – Ała, kretynie, to bolało, będę miała siniaka na całym biodrze. Mam treningi i występ w sobotę! – Teraz na niego się drę. – Dlaczego mi to robisz? – Czuje jak łzy spływają mi po twarzy przez ten ból. – Sam, nie chciałem. To były wygłupy nie płacz – Zostaw mnie w spokoju – Wyrywam mu się i biegnę do swojego pokoju.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania