Poprzednie częściZłapię Cię - rozdział 1

Złapię Cię - rozdział 6

Sam

 

Ostatni raz rozmawiałam z Mattem tydzień temu. To była ta noc, kiedy do czegoś między nami doszło, a ja kazałam mu opuścić mój dom. Wykorzystałam go, jak inaczej można to nazwać, sprawił, że doszłam dzięki niemu. Czekałam dwa dni, aż powiedziałam Karen do czego między nami doszło. Stwierdziła, że to było do przewidzenia, patrząc na nasze zachowanie tamtego wieczora. Sobotni mecz mnie dobił, może nie on sam, bo wygraliśmy. Mój brat będzie chodził wkurzony, ale nie interesuje mnie to, mam swoje własne problemy. Karen wyglądała świetnie, jest stworzona do cheerliderelingu. Jakiś czas temu zauważyłam, że jej oczy bez przerwy śledzą Josha. Byłam przeciwna temu, ale teraz bardzo bym się cieszyła, gdyby chodziła z moim bratem. Może wtedy w końcu, by się ogarnął. Nie byłam przygotowana na to, że zaboli mnie serce kiedy zobaczę Matta z dziewczyną uwieszoną na nim. Mogłam się spodziewać takiego obrostu spraw. Z całą pewnością mu to nie przeszkadza, ona przynajmniej wie czego chce. Namiętnie go całuje, nie odpychała go, ani nie uciekała. Daje mu to co chce. Chwali się nim bez przerwy i cieszy się z całą pewnością z tego, że może tam być z tak wspaniałym facetem, którego ja odtrąciłam z głupich powodów. Nawet na mnie nie spojrzy. Karen z resztą dziewczyn z drużyny pochłonięta jest świętowaniem zwycięstwa. Nikomu nie jestem potrzebna, więc wracam do domu wcześniej niż zakładałam. Płaczę z powodu samotności w swoim pokoju. Boże, od kiedy stałam się taką płaczliwą dziewczyną.

 

 

– Odkąd przestałyśmy zabierać chłopaków do szkoły, nie mam pojęcia co u nich się dzieje. Cam całe dnie spędza z Anną. Nieźle się wkręcił z nią. A jak tam u ciebie? Jakieś wieści od Matta? Jedziesz z nim jutro do dziadka? Halo, słuchasz mnie? – Karen mówi coś, ale ja jestem daleko z moimi myślami.

– Tak. Nie dostałam żadnej informacji od Matta, po meczu widziałam go z dziewczyną. Pewnie z nią pojedzie. Nie odzywa się, więc sądzę, że to już stara historia.

– No coś ty, to była tylko ta suka Tina. Zawsze się kręciła obok niego. Nie zwracaj na nią uwagi. – próbuje mnie pocieszyć. Jednak nie chcę, aby mi robiła nadziei.

– Nieważne. Jestem taka zdolna… – śmieję się sarkastycznie – zepsułam coś, co nawet się jeszcze nie zaczęło. Dobra, skończmy ten temat. Ostrzegałaś mnie, a ja chciałam spróbować, teraz mam za swoje.

– Kochanie, to nie jest twoja wina. Znajdziemy ci kogoś innego, lepszego. – Mam dość na jakiś czas chłopaków. Boże, jaka ze mnie sierota. Miałam pod nosem takiego chłopaka i schrzaniłam po całości.

– A, jak tam sprawy z moim bratem? Tylko nie kłam, widzę, że coś się dzieje. – Trącam ją łokciem, poruszam brawami w górę i w dół. Z czego Kar zaczyna się śmiać histerycznie.

– Nic takiego, piszemy do siebie, czasem wieczorem dzwoni do mnie. Czasem gadamy o głupotach, aż do rana. Twój brat nie jest takim kretynem za jakiego go uważałam. – Czuję, że coś się święci. Nie wtrącam się, muszą do tego dojść sami.

– Cieszę się. – Mówię to szczerze, zaczynam dostrzegać zmiany w Joshu od kiedy dzieje się coś między nim, a Karen. Kryje się z tym, ale ja wszystko dostrzegam, Karen rzuca nieco światła na całą tą sytuację.

– Dojeżdżamy do szkoły. – Kar mówi, że dzwoni do niej mój brat. Fajnie jest widzieć jak cała promienieje. Czuje, jak mój telefon w kieszeni wibruje, dając mi tym znać, że dostałam wiadomość. Patrzę szokowana, bo nie spodziewałam się smsa od tej osoby.

 

„Nie wracaj dzisiaj z Karen. Musimy pogadać. M”

Zastanawiam się czy odpisać. Ta wiadomość brzmi jak jakiś pieprzony rozkaz. Nie oszukujmy się, byłabym zadowolona z jakiejkolwiek wiadomości od niego. Dlatego szybko odpisuję.

 

„Dobrze. Będę czekała przy Twoim samochodzie. S”

No nic. Teraz muszę tylko poczekać do końca zajęć.

 

Matt

 

Te kilka dni bez widzenia jej, rozmawiania, dotykania jej, były dla mnie koszmarem. Już następnego dnia żałowałem, że wyszedłem z jej domu bez wyjaśnienia. W sobotę nie było mi dane podejść do niej. Tina jak zwykle musiała zrobić przedstawienie, rzucając się na mnie, później wepchnęła ten swój jęzor w moje usta. Po tym wszystkim szukałem Sam, ale okazało się, że wyszła. Powiedziałem wszystko Camowi, bo komu mogłem się zwierzyć jak nie mojemu najlepszemu przyjacielowi? Ten powtórzył całą moją historię Annie. Dopiero ona przemówiła mi do rozsądku, dlatego odważyłem się napisać do mojego dzwoneczka. Mam tylko nadzieję, że będzie chciała ze mną rozmawiać.

Widzę ją z daleka, jest piękna jak zawsze. Kolesie odwracają się za nią, przez co we mnie natychmiast się gotuje. Postaram się, aby została moją dziewczyną. Nigdy wcześniej nie chciałem związku, ale dla niej jestem na to gotowy.

– Cześć dzwoneczku – odzywam się pierwszy. Sam wydaje się zdzwoniona, ze tak ją nazwałem. Mam nadzieję, że to nie znaczy nic złego.

– Hej – nie mogę wytrzymać, ona wygląda na taką zranioną. Podchodzę do niej, robię to na oczach wszystkich, całując ją chcę pokazać, że jest moja. Z początku nie oddaje pocałunku, zamierzam już się wycofać, kiedy jej ręce wplątują się w moje krótkie włosy. Uwielbiam jak za nie szarpie na tyle ile jest w stanie je uchwycić. W ten sposób uzyskuje zgodę, łapię ją za tyłek, a ona oplata swoimi nogami moje biodra. Przyciskam ją do auta pogłębiając pocałunek, pieszcząc jednocześnie jej tyłeczek. Wydaje ten swój jęk, który zaczynam kochać. Słyszę gwizdy chłopaków, odrywam się niechętnie od niej. Jej usta są spuchnięte, a szminka rozmazana.

– Masz coś mojego na ustach. – Śmieje się Sam, ścierając ją palcem. – Jeźdźmy do ciebie, nie róbmy tutaj przedstawienia.

Powoli opuszczam ją wzdłuż swojego ciała. Widzę jak jej oczy się rozszerzają kiedy czuje moją wypukłość. Nachylam się, szepcząc jej do ucha

– Ty mi to zrobiłaś kochanie. – Otwieram drzwi od strony pasażera i pakuje ją do środka.

– Gdzie jedziemy? – pyta.

– Do ciebie, spakujesz się i pojedziemy do moich rodziców. – Mruży na mnie oczy.

– Jesteś dla mnie miły, bo mam jechać z tobą na urodziny dziadka, co nie? – Cholera, to tak wygląda? Nie chcę, aby tak myślałam.

– Nie kochanie, zabieram swoją dziewczynę do moich rodziców, a później wyjeżdżam z nią do Santa Monica. Czy tak lepiej brzmi? – siedzi z otwartą buzią zszokowana.

– Co? Jestem Twoją dziewczyną? Ostatnio krzyczałeś na mnie i mówiłeś… – Czy ona zawsze musi wszystko utrudniać?

– Wiem, kochanie. Wytłumaczymy to sobie wszystko u mnie. Popełniłem błąd, nie powinienem tak się zachować tamtego dnia. – Nie chcę już o tym rozmawiać.

– Nie wszystko co robiłeś było złe. – Następna rzecz, którą w niej kocham, to jej piękne zaróżowione policzki, kiedy się zawstydza.

– Jak będziesz miała ochotę możemy to powtórzyć – błyskam jej swoim uśmiechem.

 

 

– Powiedziałeś, że mam ładny dom. To nie mam pojęcia, jak mam określić twój. To miejsce jest wspaniałe. – Patrzę na szok wymalowany na jej buźce, gdy próbuje ogarnąć to wszystko. Nie zaprzeczę, moi rodzice są zamożni, a nasz dom ewidentnie na to wskazuje.

– Dzięki, moje mieszkanie już widziałaś, chociaż muszę jeszcze cię zapoznać z sypialnią – śmieje się, trącając mnie łokciem. – Żartowałem. To dom, w którym się wychowałem, nadal mam gdzieś tam jeszcze swój pokój. Oczywiście po nim również mogę cię oprowadzić. – puszczam jej oczko, a ona przewraca na to oczami.

– Chodźmy, twoi rodzice na pewno już zniecierpliwieni na nas czekają. – Łapię ją za rękę przyciągając do siebie. – Ciekawy jestem, co powiesz na resztę kochanie. – Daje mi małego kuksańca w żebra.

– Teraz tak będziesz mnie nazywał, a co stało się z dzwoneczkiem? – udaje obrażoną.

– Dzwoneczek usłyszysz tylko wtedy, gdy będziemy sami w sypialni. – Droczę się z nią trochę.

– Jesteś okropny – uderza mnie przekornie tym razem w ramię.

– I właśnie za to tak mnie uwielbiasz – skradam jej szybkiego całusa.

– Jesteś tego taki pewien? – unosi na mnie brew.

– Oczywiście – łapię ją w objęcia, a ona instynktownie oplata mnie nogami wokół bioder. Całuję ja wzdłuż szyi, kierując się ku jej piersiom.

– Przestań – beszta mnie, cały czas się śmiejąc.

Nagle przed nami otwierają się drzwi, pojawia się w nich mój tata.

– Co tak długo? Mama bez przerwy wypatruje was z okna salonu – śmieje się do mnie.

– Tato, to moja dziewczyna Sam. Kochanie to mój tata – odwracam się z nią w ramionach.

– Puść mnie Matt i pozwól się przywitać. – wiem, że czuje się zażenowana tym, w jakich okolicznościach przyłapał nas mój tata. Jednak ja o to nie dbam. Chcę się nią przed wszystkimi chwalić.

– Nie mogę w tej chwili, więc musisz w tej pozycji poznać moją rodzinę. – Tata śmieje się, a ona zawstydzona chowa swoją twarz w moją szyję.

– Ale dlaczego? – Przyciskam ją bardziej do siebie, nie muszę nic więcej mówić. Załapała o co mi chodzi.

– Witam panie Davids – wita się z moim ojcem.

– Witaj Sam. Widzę, że mój syn jest zaborczy. Pierwszy raz widzę, go takiego. – dzięki tato.

– Zgadzam się z panem – mam ochotę dać jej klapsa za przyznanie tacie racji. Powstrzymuję się, na razie.

– Wejdźmy, bo mama zaraz wyjdzie z siebie. – Tata przepuszcza nas, mijamy go i kierujemy się do salonu przywitać z moją mamą.

 

Sam

 

Poznaję całą rodzinę Matta. Jego siostra jest przesympatyczna, tak samo jak jej mąż i ich słodkie urwisy. Natomiast jego dwaj bracia są bardzo przystojni, towarzyszą im ich narzeczone. Spędzamy razem miło czas podczas kolacji.

– Matt, pokaż Sam gdzie będzie spała. Pościeliłam w sypialni gościnnej po lewej. – Co? Chyba żartuje.

– Mamo, dlaczego niby mamy spać oddzielnie? – Matta słowa wpędzają mnie w zakłopotanie, na co się jak zwykle rumienię. Dlaczego on musi, mówić to przy całej rodzinie. Jego bracia ze szwagrem uśmiechają się. Faceci, tylko jedno im w głowach.

– Kochanie, obiecałam mamie Sam, że będę za nią odpowiedzialna. – Matt robi się tym obwieszczeniem nieco zirytowany.

– A niby co ja jej zrobię? – pyta.

– Pewnie niejedno – śmieje się Hunter, za co dostaje po głowie od swojej narzeczonej.

– Dzięki stary – Matt odwarkuje wściekły na swojego brata.

– Matt, co to za różnica gdzie będę spała. – próbuję interweniować.

– Jest różnica – próbuje go udobruchać, ale on siedzi obrażony, patrząc wilkiem na każdego. Wstaje ze swojego miejsca i siadam na kolanach Matta.

– Kochanie – zwracam się tak do niego po raz pierwszy. Kładzie głowę na mojej piersi – rano będziemy się widzieli, a później jedziemy do twojego dziadka. Cały weekend mamy dla siebie. Uszanuj swoją mamę oraz moją. Pozwoliła mi jechać, ale na pewnych warunkach, nie każ swojej mamie kłamać. Moja mama na pewno do niej zadzwoni pytając o szczegóły. Jest do tego zdolna, uwierz mi. – Całuje go w czoło.

– Nie! Hunter z Niną śpią razem. Gavin z Sofią również. – śmieje się z uparciucha. Nie da tak łatwo za wygraną.

– Oni niedługo biorą ślub, a to jest różnica – przypomina mu mama.

– Wynagrodzę ci to – szepczę mu do ucha.

– Dobra – od razu się godzi. Co wywołuje śmiech całej jego rodziny.

Chociaż nie mogli usłyszeć tego co mu wyszeptałam, jego natychmiastowa zmiana zdania ich rozśmiesza. Z całą pewnością mają, jakieś przypuszczenia. Zawstydzam się tym, co mogą sobie o mnie pomyśleć.

 

 

Jest mi za gorąco, próbuję skopać z siebie nakrycie, ale coś mi na to nie pozwala. Dopiero teraz czuje leżące obok mnie ciało. Przekręcam się, zamieram w miejscu. Co on tu do cholery robi? Wspaniała twarz Matta odwrócona jest w moją stronę, a on sobie niewinnie śpi. Jakby to, było normalne. Mogę teraz z bliska się mu przyjrzeć. Nie martwiąc się, że mnie na tym nakryje. Twarde, męskie rysy, szorki ciemny zarost, który drapie moje palce, kiedy delikatnie przez niego przebiegam opuszkami palców. Nos, który zetknął się pewnie z kilka razy z pięścią. Pełne usta, które uwielbiam kiedy mnie całują. Zerkam nieco niżej, obejmuję wzrokiem jego masywne duże dłonie, które ostatnio dość mocno mnie obejmują, jakby bał się, że od niego ucieknę. Moje piersi są spłaszczone przez jego wyrzeźbioną klatę. Jego noga wciśnięta jest pomiędzy moje nogi. Czuję dociskającą się do mnie jego męskość, która jest imponująco długa i twarda. Odrywam wzrok, aby spojrzeć w górę, wtedy napotykam jego czekoladowe oczy, uśmiecha się do mnie zuchwale.

– Co ty tu robisz? – pytam lekko zawstydzona, przez złapanie mnie na gorącym uczynku.

– Nie mogłem wytrzymać, czekałem aż wszyscy pójdą spać, wtedy przyszedłem do ciebie. Jesteś tak blisko, a ja nie mogę przy tobie być. Musiałem się tu zakraść.

– A co jeśli ktoś z rana nas tu nakryje, razem? – pytam. Chcę go tu, ale to nie ładnie z mojej strony, abym się na to godziła. Z samego szacunku do jego matki.

– Nastawiłem budzik w telefonie, wymknę się o świcie, zanim ktokolwiek wstanie.– Tak słodko spałaś, nie chciałem cię budzić, więc zakradłem się do łóżka przytulając się do ciebie. – Nie wierzę, jest taki słodki. Nie myślałam, że taki potrafi być. Odkąd go poznałam, uważałam go za kolesia lubiącego laski tylko na jedną noc. Nie spodziewałam się, że jest w nim, aż tyle ciepła.

– Cieszę się że tutaj jesteś – szepczę, patrząc na jego usta. W tej chwili są strasznie kuszące.

– Ja też dzwoneczku. – Pokonuje te kilka centymetrów dzielących nas, po czym całuje odbierając mi tym oddech. Z początku delikatnie, ale kiedy zaczynam się wiercić, przewraca mnie na plecy, nakrywając moje ciało swoim pożerając z pragnieniem moje usta. Opiera się na łokciach schodząc coraz niżej ze swoimi pocałunkami. Wyznacza nimi ścieżkę poczynając od mojej szczęki, szyi, kierując się do piersi. Czując go coraz intensywniej, zaczynam poruszać się pod nim biodrami. Bierze głęboki, ale drżący wdech.

– Spokojnie dzwoneczku, nie spieszmy się – jednak ja jestem już na granicy.

– Tylko ja... – dyszę.

– Wiem kochanie, zadbam o ciebie tylko zróbmy to powoli, musimy być cicho, zwłaszcza ty. Tak jak ostatnio, ok? – pragnę go.

– Ok – całuje moje piesi, przez cienki materiał bawełnianej koszulki. Przygryzam wargę, aby powstrzymać się przed niekontrolowanymi jękami. Moje dłonie kierują się do jego włosów, po czym za nie szarpię. Nie zważam na to czy go to boli, muszę coś z nimi zrobić. Ten boski facet schodzi coraz niżej, opuszczając moje spodenki, zostawiając mnie tym sposobem w samych majtkach. Patrzy na mnie z pożądaniem, czekając na pozwolenie, nieśmiało kiwam głową na znak zgody z mojej strony. Zsuwa moją bieliznę i zaczyna całować moje epicentrum doznań.

– Matt ja nie wiem czy... , ja nie... – nie potrafię sklecić żadnego zdania.

– Kochanie, jak ci się nie spodoba, powiesz mi. Spróbujmy, jeśli to będzie za dużo dla ciebie szarpnij mnie za włosy, chyba lubisz to robić. – uśmiecha się do mnie.

– Dobrze – O Boże, to co on wyprawia swoim językiem na moim rdzeniu, nie potrafię tego opisać. Czuję jak coś zaczyna kiełkować we mnie, to jest takie przyjemne. Nie jestem w stanie myśleć, bo dochodzę na jego ustach, gdy mnie liże. Wszystkie moje zmysły zostały mi odebrane, to co mi podarował było dla mnie czymś nowym.

Zaskakuje mnie, ubierając. Stara się mną zająć, przytula mnie do siebie czekając, aż dojdę do siebie.

– I jak, podobało się dzwoneczku? – szepcze, zataczając kółka ręką na moich plecach.

– To było niesamowite, Niestety ponownie ty nic z tego nie miałeś. – Czuję się z tym trochę nie fair.

– Dzisiaj ja się nie liczę, najważniejsza jesteś wyłącznie ty. Dla mnie to równie bardzo było niesamowite. Nie martw się o mnie. Mamy przed sobą cały weekend.

– Muszę ci coś powiedzieć. To, co robimy jest dla mnie nowością, wszystko. – Trudno jest mi się do tego przyznać, jednak muszę poruszyć ten temat.

– Tak, myślałem. – Patrzę na niego oszołomiona.

– Co? – pytam.

– To nie ma znaczenia Sam, będziemy się poruszać powoli. Ty zdecydujesz jak daleko możemy się posunąć. Oczywiście czasem mogę popłynąć, ale wystarczy tylko jedno twoje słowo, wtedy przestanę. – Leżymy na łyżeczkę, wtuleni w siebie. Dociska mój tyłek do swojego podniecenia, łapiąc w swoją dłoń moją, po czym przykłada ją do mojej piersi. W tej pozycji oboje zasypiamy.

 

Matt

 

Wyłączam budzik w telefonie, całuję Sam w czoło i uciekam do swojego pokoju, zanim ktoś przyłapie nas razem. Zaczyna na mnie coraz bardziej działać, z początku miałem ochotę tylko się z nią zabawić, ale teraz... Jest moja. Żaden dupek jej nie dotknie. Ta noc była przełomowa dla naszej dwójki, jej ciało jest stworzone dla mnie. Po naszej kłótni i rozmowie z Anną, Cama, zrozumiałem, że popełniłem ogromny błąd. Musze obchodzić się z Sam ostrożnie, jestem już tego pewnym, że jeśli do czegoś między nami dojdzie, będę jej pierwszym. Pragnę wszystko jej pokazać, powoli, małymi kroczkami. Wtedy sama zdecyduje, czy tego chce ze mną. Bezustannie będę się starał, aby była szczęśliwa. Zasypiam tym razem sam, zostały mi trzy godziny snu, zanim zostanę obudzony.– Matt, kochanie wstawaj, zaraz będzie śniadanie – budzi mnie mama.

– Mamo powiedz od razu, że chciałaś sprawdzić czy nie jestem u Sam. – Wiem, dobrze po co tu przyszła.

– Dobrze, przyznaję się myślałam, że tu cię nie zastanę – przyznaje.

– Obiecałem, potrafię dotrzymać słowa. – Kłamię. Wiem. Jednak ona nie musi tego wiedzieć. Niech myśli, że jest sprytniejsza ode mnie.

– Wstawaj. Idę obudzić resztę – wychodzi zostawiając mnie samego.

Schodzę na dół po szybkim prysznicu. Widzę Sam, siedzącą z dziewczynami, rozmawiają śmiejąc się przy tym z czegoś.

– Dzień dobry panie, hej kochanie – nachylam się i całuje Sam. Ona jak zwykle uroczo się rumieni.

– Gdzie jest reszta? – pytam.

– Mama szykuje śniadanie, wygoniła nas, żebyśmy sobie pogadały. Chodziło jej chyba bardziej o to, abyśmy jej nie przeszkadzały. Męska część ogląda twoje nowe auto.

– Nie przeszkadzajcie sobie, idę do tej bardziej męskiej grupy. – Puszczam oczko Sam i wychodzę na zewnątrz.

– Czemu nic nie powiedziałeś, że chcesz kupić nową brykę? – pyta Hunter.

– Teraz nasz braciszek ma powód. Ma dziewczynę, musi czymś ją wozić. – Odpowiada mu za mnie Gavin.

– Skąd miałeś kasę na to auto? - pyta tata.

– Uzbierało się niemałe kieszonkowe z kilku wygranych walk. – Nic im o tym nie wspominałem. To jest najlepszy na to czas.

– Co ty znowu wymyśliłeś? – pyta zaskoczony tata. – Razem z Camem zajmujecie się nielegalnymi walkami w wolnym czasie?

– Tato, tak jakoś wyszło. – Widzę, że ojcu się to już nie podoba. Zaraz zostanę za to zbesztany.

– I ty chcesz, żebym powierzył ci klub? – Mogłem się tego spodziewać. Każdy mój pomysł jest przez niego dyskryminowany.

– Już tego nie robię. Czy to złe, że chcę wozić swoją dziewczynę? – pytam nieco za bardzo ostro. – Kupiłem te auto za własną kasę, nie prosiłem cię o nic. Dlaczego musisz mi to wypominać? – Staram się, chcę by był ze mnie dumny.

– Chcę tylko, abyś był odpowiedzialny. Nie jest złe, że masz dziewczynę, pokazując jej to, że cię na nią stać. – On tak, serio? Myśli, że staram się jej zaimponować kasą?

– Tu nie chodzi o kasę, jej rodzice też mają szmal. Nie leci na to… – jestem wściekły.

– Słuchaj nie to chciałem powiedzieć – do ojca coś dociera. Jednak jest już za późno, mam dość.

– Wiesz co, nieważne wracam do Sam – zostawiam ich samych.

– Matt! – woła mnie tata.

– Tato zostaw go. Teraz przegiąłeś, musisz mu dać ochłonąć - słyszę Gavina.

 

 

– Co się stało? – Sam od razu zauważa moją zmianę.

– Nic, wymieniłem tylko kilka zdań z ojcem. Nie zgodziliśmy się w paru kwestiach.

– Czy to może przeze mnie? – pyta.

– Oczywiście, że nie. Powiedziałem mu tylko jak zdobyłem kasę na samochód i tak od słowa do słowa… – przerywa mi.

– Jak zdobyłeś tą kasę? – pyta. Co mam jej powiedzieć? Nie jestem z tego dumny, ale podobało mi się to co robiłem.

– Biłem się za kasę z kolesiami – odpowiadam.

– Co robiłeś? – widzę szok w jej oczach. – Czy ty jesteś poważny?

– Sam, to było wcześniej. Już tego nie robię – zapewniam ją.

– Mam taką nadzieję – nadzieja matką głupich.

– Jak ci się spało? – Staram się szybko zmienić temat, nie chcę się z nią kłócić. Wystarczy, że jestem wściekły na ojca, za te głupoty co insynuował, boję się, że powiem za dużo.

– Nie narzekam – uśmiecha się. – Tylko ktoś mi przeszkodził w środku noc, chcąc się zabawić. Gdyby nie to, byłabym wyspana. – Łaskoczę ją, dziewczyny zostawiają nas samych w salonie

– Komu mam skopać dupę za tą straszną pobudkę? – pytam zadziornie.

– Hmmm, niech sie zastanowię. Sobie? – droczy się ze mną.

– Kochanie, siebie nie mogę ukarać – nachylam się kradnąc jej całusa. Nasze harce przerywa chrząknięcie, podnoszę głowę do góry i widzę tatę.

– Mama zaprasza na śniadanie. – Wstaję pierwszy, ciągnąc za sobą Sam.

– Matt, możemy pogadać? – Sam puszcza moją rękę, popychając w stronę ojca. Zostawia nas na osobności.

– Co się stało tato? – chcę jak najszybciej do niej dołączyć. Nie mam ochoty już na rozmowę z ojcem.

– Nie chciałem, aby to co powiedziałem wcześniej, tak zabrzmiało synu. Cieszę się, że chcesz w końcu z kimś być. To bardzo miła dziewczyna, piękna i mądra. Mama mi o niej już coś wspominała wcześniej. Podobno ostatnio zastała was razem samych w domu. – Cieszę się, że ojciec coś zrozumiał. To co teraz mówi, podoba mi się o wiele bardziej od tego co usłyszałem kilka minut wcześniej.

– Taa, wiedziałem, że będzie to każdemu rozpowiadać. – Nawet i lepiej, będę się sam teraz nią chwalił.

– Wiesz jaka jest mama, chce dla was wszystkich jak najlepiej. Chcę, żebyś wiedział, że jestem z ciebie dumny synu. Przepraszam za to co powiedziałem wcześniej. Palnąłem głupotę zanim to przemyślałem. – Widzę, że czuje się z tym źle.

– Spoko, tato. Jest dobrze. Chodźmy, bo zaczną bez nas. – Klepię tatę w plecy, po czym razem wchodzimy do kuchni.

 

 

– Z kim tak zawzięcie piszesz? - zerkam na Sam. Odkąd wsiedliśmy do samochodu, co chwilę dostaje jakąś wiadomość.

– Piszę z Karen – odpowiada.

– Już się stęskniła? – żartuję.

– Pisze, że Josh w końcu dorósł i zaprosił ją do kina – nie jestem wcale zdziwiony. To co widziałem ostatnio, do tego prowadziło. Jednak mam mieszane uczucia, Camowi się to wcale nie spodoba.

– Twój brat i ona? – zastanawiam się.

– Tak. Co cie tak dziwi? – pyta.

– Nic, tylko ostatnio, jak ich widziałem nie dogadywali się. – mówię. – Ciekawe co powie Cam, gdy się o tym dowie.

– Nie dowie się – szarpię głową w jej stronę. Patrzę na nią zszokowany.

– Jak to? – pytam.

– Po co mu o tym mówić? Zaraz zabroni Karen spotykać się z moim bratem. Niech najpierw zobaczą czy im wyjdzie, dopiero później jak będzie chciała sama mu powie. – Nieźle pomyślane, ale jestem dość sceptycznie co do tego nastawiony.

– Cam jest moim przyjacielem. – Przypominam jej, jak mam ukrywać coś takiego przed nim? Sam bym nie chciał być przez niego okłamywany.

– Powiedziałeś mu o nas? – zaskakuje mnie swoim pytaniem. – Jeszcze nie, ale on wie, że... – mówię.

– No widzisz. Koniec tematu. Skup sie na drodze. – Przez jazdę resztę drogi milczymy. To co pisała Karen, było bardziej interesujące dla Sam, niż rozmowa ze mną.

– Jesteśmy na miejscu – informuję ją, w końcu odrywa oczy od wyświetlacza telefonu.

– Twój dziadek ma dom nad morzem, wow. Podziwia widok wysiadając z auta.

– Tak, jak tylko tata przejął firmę, kupił ten dom dla babci. – Moi dziadkowie są bardzo miłymi staruszkami.

– Chodźmy się przywitać. Jesteśmy ostatni, babcia nie może doczekać się, aż zobaczy się ze swoimi wnukami. – kierujemy się do domu dziadków. W domu pachnie wypiekami, które babcia piecze.

– A kogo my tu mamy? Matt, nie chowaj tej młodej damy za sobą. – Pierwszy zauważa nas dziadek.

– Nie chowam dziadku, tylko przedłużam mój czas z nią, zapewne zaraz mi ją porwiesz. – biorę Sam za rękę, podchodząc do dziadka.

– Dzień dobry panie Davids – wita się z nim zawstydzona.

– Pan Davids, to mój ojciec. Mów mi dziadek, Ted. – Dokładnie to samo przechodziły z nim narzeczone moich braci.

– Dobrze, dziadku Ted – Sam uśmiecha się do niego promiennie, czym już go ma.

– Jakim cudem takiemu chuliganowi, udało się zdobyć taką śliczną dziewczynę? - pyta dziadek, wiem, że ją bajeruje.

– Zlitowałam sie nad nim, kto by go inny zechciał – puściła mu oczko. Zuch, dziewczyna.

– Ha! Inteligentna, dowcipna i piękna. Matt gdyby nie twoja babcia, to zabrałbym ci twoją dziewczynę. – Żartuje dziadek, kocha babcię nad życie.

– Kogo tam tak zaczepiasz, ty stary łobuzie – babcia całuje dziadka w policzek, potem wita się z Sam.

Siedzimy wszyscy na patio, śmiejemy się, rozmawiamy, moja rodzina szybko zaakceptowała Sam. Nie miałem dziś jeszcze okazji pobyć z nią sam na sam, podczas jazdy cały czas pisała z Karen. Przesiedziała w kuchni z dziewczynami plotkując o czymś. Z kolei ja, pogadałem z chłopakami, powygłupiałem się trochę z małymi urwisami mojej siostry. Teraz jednak jestem spragniony swojej dziewczyny. Pochodzę do Sam i wyciągam rękę.

– Chodź kochanie, pójdziemy się przejść wzdłuż plaży – muszę mieć ją tylko dla siebie.

– My ties Siam. Prada mama, mosemy ić? – Uhg. Dlaczego teraz?

– Trey, Kate, Luka, później pójdziemy z tatą – interweniuje moja siostra.

– Siam, mosemy z tobą póść? – Nie patrzcie tak na nią, bo się zgodzi, będę mógł zapomnieć o pocałunkach lub pieszczotach. Trzeba będzie pilnować dzieci, nie można z tych urwisów spuścić oka. Debile już się cieszą, dobrze wiedzą co chciałem robić ze swoją dziewczyną. Cole będzie miał wolne od dzieciaków, a Hunter z Gavinem są rozbawieni, bo teraz te łobuzy będą przyczepione do mnie i Sam.

– Oczywiście, że możecie z nami iść – wznoszę oczy do góry, głośno wzdychając. Sam uśmiecha się do tych diabłów tasmańskich, bierze Kate na ręce. – Matt zabierz jakieś picie i jedzenie dla maluchów, potem możemy iść na ten spacer.

– Świetnie – mruczę do siebie.

– Matt, przepraszam cię za dzieciaki – podchodzi do mnie Ginna z zapakowaną torbą dla dzieci. No jasne, pozbądź się ich, wpychając je mi. – Wiem, że chcesz pobyć na osobności z Sam, ale…

– Spoko, Sam i tak jakoś dużo ze mną dziś nie rozmawia. A wy chcecie odpocząć od nich. Rozumiem. – Biorę od niej torbę z kwaśną miną.

– Co się stało? – pyta przejęta.

– Nic. Nie wiem. W drodze do dziadka cały czas pisała z Karen. Podchodzę do niej, chce ją dotknąć, pocałować, ucieka ode mnie. Wczoraj wieczorem było świetnie, a dzisiaj… – wzruszam ramionami.

– Wieczorem mówisz? – posyła mi uśmiech.

– Taa, spaliśmy razem – nie będę jej okłamywał. Nic złego nie robiliśmy.

– Może to dla niej za wcześnie, albo wstydzi się okazywania tych wszystkich uczuć przy nas. Jak przyjdziecie pogadam z nią, wypytam się co i jak. Dobra? – chce pomóc. Pytanie tylko, czy jest sens…

– Dzięki siostra. Dobra lecę do mojej dziewczyny, zaraz te twoje małe potwory ją wykończą – żartuję.

– Nie mów tak na moje dzieci. Są kochane – beszta mnie.

– Ale straszne – śmieje się, wiem, że cicho przyznaje mi racje.

 

Sam

 

Widok jest niesamowity, przeszliśmy tylko kilka kroków, teraz jesteśmy na prywatnej plaży dziadka Matta. Kate jest cały czas na mnie uwieszona, bawiąc się moimi włosami. Bliźniaki biegają za piłką, odwracając się co jakiś czas do nas sprawdzając czy za daleko nie odeszliśmy.

– Siadamy przy tamtym mostu? Luka, Trey nie tak blisko wody! – Patrzę na profil Matta, jeszcze do mnie nie dotarło, że ten wspaniały facet jest moim chłopakiem. Ostatnio potraktowałam go okropnie, nie gadaliśmy, ani nie spędziliśmy czasu sam na sam ze sobą od naszego przyjazdu tutaj. Wszystko dzieje się bardzo szybko, nie miałam nawet czasu tego przemyśleć. Teraz jest super, pomaga mi odkrywać moje ciało, pokazuje mi jak może reagować moje ciało na pieszczoty. Ale czy to mu się prędzej czy później nie znudzi? Z chwilą, gdy się mu oddam, nie zostawi mnie? Jestem słaba, ale wiem jedno, że chcę kochać się z Mattem. Więc pytanie brzmi, co będzie dalej? Czy usłyszę te słowa, których tak cholernie się boje: „Było miło, zabawiłem się, ale dzięki”? Otrząsam się ze swoich rozmyśleń, kiedy Matt chce zabrać ode mnie śpiącą Kate.

– Popilnuj chłopców, ja rozłożę dla nas koc i przyszykuję im coś do jedzenia. – Matt odkłada delikatnie pod parasol śpiącą Kate, po czym idzie pomóc bliźniakom dokończyć budować zamek z piasku.

– Luka i Trey są wysmarowani i mają czapki, a ty? – podchodzę do nich z napojami.

– Jest dobrze – mówi Matt, nie odrywając oczu z budowli z piasku.

– Matt, co jest? – pytam zaniepokojona.

– Nic – odpowiada.

–Przecież widzę – nie daję za wygraną. Widzę, że coś jest nie tak.

– Wydaje ci się – próbuje mnie przekonać.

– Dobrze, pogadamy w domu, jeśli teraz nie chcesz. – Kiwa głową i wraca do zabawy z chłopcami.

 

 

– Hej, możemy pogadać? – zaskakuje mnie siostra Matta.

– Jasne Ginna. Co tam? – pytam zdezorientowana.

– Z Mattem jesteś dopiero od niedawna, ale widzę jaki jest dzięki tobie szczęśliwy, a raczej był zanim tu przyjechaliśmy. Coś między wami zaszło? Oczywiście przepraszam za wtrącanie się, ale to mój młodszy brat, zawsze będę się o niego martwiła. – Matt powinien być wdzięczny za tak kochaną siostrę, która martwi się o niego.

– Ja tylko… – Zawieszam głowę, słowa same wychodzą z moich ust – boję się, że Matt tylko się ze mną bawi, zaraz wyskoczy z tym, że było fajnie, ale z nami koniec. Mam brata, widziałam jaki potrafi być okropny. Nie ma skrupułów. Dokładnie tak postąpił z moją przyjaciółką. Karen ciągle mnie przed nim ostrzegała. Mówi, że Matt z Camem też tak robią. Nie chcę być jedną z tych dziewczyn. Próbowałam trzymać się od niego z daleka tak długo jak mogłam, ale codzienne spotkania z nimi oraz ten jego sam urok… Wiesz… – w końcu to z siebie wyrzuciłam.

– Tak Sam, wiem. Cole zanim się poznaliśmy też nie mógł oderwać się od dziewczyn, korzystał z tego, że same wchodziły mu do łóżka. Podobał mi się bardzo, ale gardziłam nim, bo potraktował moją przyjaciółką właśnie tak jak mówisz. Zabawił się, zostawił, po czym zabrał za kolejną. Szykowałyśmy na niego zemstę, ja miałam go wyrolować jak on ją, tylko… – Czyli wie jak się czuję.

– Zakochałaś się w nim… – kończę za nią.

– Tak – uśmiecha się na samo wspomnienie o tym. – Zemściłam się za nią, ale przy okazji zraniłam siebie i jego. Jednak był na tyle uparty, a tym bardziej zawzięty, że postanowił walczyć o mnie, a raczej nas. Nawet jak Hunter z Gavinem go pobili, do tego stopnia, że trafił do szpitala, nie poddał się. Czułam się winna, odwiedziłam go, porozmawialiśmy i teraz po kilku latach mamy trójkę kochanych urwisów.

– Tylko ja, ja… - jąkam się.

– To krótka znajomość, trudno mówić tu o miłości, ale chcesz z nim być? – pyta.

– Chcę – mówię bez zastanowienia.

– Kochanie, to idź do niego, pokaż mu to, bo chyba nasz chłopiec ma dziś kiepski humor. Coś mi się wydaje, że tylko ty jesteś w stanie mu go poprawić – mruga do mnie.

Szykujemy się na kolację z okazji 70-tych urodzin dziadka Matta. Jestem pod prysznicem kiedy słyszę pukanie do drzwi.

– Sam, mogę na chwilę wejść, chciałem się ogolić. – Dopiero co się namydliłam, szyba prysznica jest chropowata, więc nie będzie mnie widział. Dobra, muszę się przełamać. Zaciskam oczy, odwracam się plecami do drzwi kabiny.

– Jasne, tylko nie podglądaj – wchodzi, zamykając za sobą drzwi.

– Spokojnie dzwoneczku. – Czuję skrępowanie przy nim, ale po chwili odprężam się zapominając o jego towarzystwie. – Już wychodzę – słyszę jak zamyka drzwi, zostaję sama. Robię lekki makijaż, włosy spinam w kok, po czym w samym szlafroku wracam do sypialni, którą dzielę z Mattem. Okazało się, że wszystkie pokoje są pozajmowane, tym sposobem wylądowałam razem z Mattem w jednym pokoju. Podchodzę do szafy, wyjmuję swoją sukienkę. Odwracam się, a Matt stoi za mną, jak zwykle wygląda seksowanie. Ciemne spodnie opinają jego świetny tyłek, a biała koszula ukazuje jego szerokie, umięśnione barki. Włosy jak zwykle wyglądają, tak jakby dopiero co wstał. Patrzymy siebie prosto w oczy, po czym Matt odchrząkuje, odwraca się do wyjścia.

– Matt – zatrzymuje go. – Nie wychodź jeszcze, potrzebna mi będzie pomoc przy zapięciu sukienki. – Odwracam się do niego plecami, ściągam szlafrok i zostaje w samych stringach. Zakładam bordową sukienkę bez ramiączek przed kolano, ruchy w niej krępują mnie. Jest strasznie opięta, więc nie potrzebuje do niej biustonosza. Zapięcie ciągnie się od samego biodra do piersi. Matt od tyłu podchodzi do mnie, po chwili czuję jego dłonie na sobie.

– Ślicznie wyglądasz. – Szepcze mi do ucha, całując mnie po szyi, schodząc do moich odkrytych ramion.

– Ty, też nieźle wyglądasz – odwracam się, muszę go pocałować. Robię to, ponieważ tego potrzebuję. Przygryzam jego dolną wargę, jak zwykle wplątuje palce w jego włosy. Matt podnosi mnie, a ja automatycznie oplatam go nogami w pasie. Przenosi mnie i kładzie na łóżko, nasze ręce badają nawzajem nasze ciała. Jego dłoń podnosi moją sukienkę, kierując się w górę.

– Matt – sapię. – Nie możemy teraz, zaraz idziemy na kolację.

– Kurwa – oddycha ciężko, nasze czoła stykają się. Oddechy mieszają się, powoli uwalniam go z mojego uścisku, a on pomaga mi wstać z łóżka.

– Jak zwykle masz szminkę na ustach. Nawet ci ona pasuje – dokuczam mu, ścierając palcem pozostałości po naszym namiętnym pocałunku. Matt przygryza mój palec i ssie go, a ja przez to roztapiam się. Magiczną chwilę przerywa nam pukanie do drzwi, to jego mama.

– Kochani za pięć minut zbieramy się do wyjścia, czekamy już tylko na was – Robi mi się głupio, że czekają tylko na nas.

– Idziemy mamo – odpowiada jej. – Chodź kochanie, czas pochwalić się światu jaką mam śliczną dziewczynę.

– Muszę to samo powiedzieć. Każda dziewczyna będzie mi dziś cię zazdrościć – posyła mi psotny uśmieszek.

– Liczysz się tylko ty. Złapałaś, mnie kochanie – daje mi szybkiego buziaka, poprawia spodnie i razem trzymając się za ręce schodzimy na dół.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Monika 02.04.2016
    Super:) fajnie że dodajesz takie długie rozdziały:)
  • nicoleta12 02.04.2016
    Jestem zadowolona, że się podoba:) Dopiero stawiam pierwsze kroki w pisaniu, a miłe słowa motywują:) Dzięki M

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania