Chłopak, który pokazał mi, jak żyć - Rozdział Pierwszy

Zawsze ten sam ucisk w żołądku. Ten sam strach i te same ciarki przechodzą po moim ciele. Od czterech lat tak samo się boję, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy weszłam na scenę i dałam koncert.

 

Trema - cholerna krowa, towarzyszy mi przed każdym występem i sieje spustoszenie w moim ciele. Przez pierwsze dwie piosenki, moje dłonie robią się mokre, zostawiając ślad na mikrofonie.

 

Powinnam czuć się pewna. To moja miłość, pasja i życie.

 

Zazwyczaj większość musi być idealnie dopracowana, dlatego tak się denerwuje, czy wszystko pójdzie według harmonogramu. Moje obecne życie to jeden wielki kalendarz, w którym rozpisany mam każdy dzień. Tak czuję się bezpieczna, bo wiem, co się wydarzy. Nie ma w moim świecie miejsca na spontaniczne chwilę. Z reguły mam zaplanowane; koncerty, wywiady, próby, spotkania ze znajomymi, zajęcia w domu.

 

Ludzie, którymi się otaczam, nauczyli się żyć z moją fobią. Nie potrafię inaczej, nie umiem przełamać lęku przed nieznanym. Nigdy nie podejmuje decyzji pochopnie. Rozważam każde za i przeciw. W ten sposób mogę swobodnie żyć, nie bojąc się o jutro. Dlatego muzyka jest moją miłością. Uciekam w nią, bo pozwala mi zapomnieć o tamtym życiu. Jest lekiem na całe zło, którego doświadczyłam. Daje mi siłę i motywację, by żyć, choć nie chce się do tego przyznać przed innymi.

 

Oprócz niej mam jeszcze moje kochane przyjaciółki, Kimberly i Lucy, które wnoszą radość do mojego „dziwacznego" życia.

 

Jestem Anastasia Elizabeth Clark, wschodząca gwiazda muzyki pop&dance.

 

????????????

 

- Ana, wchodzisz za dwie minuty! - Krzyczy Sky, moja menadżer.

Pełna optymizmu kobieta, która zbliża się do pięćdziesiątki, patrzy na mnie za swoich okularów, które kupiłam jej w prezencie u znanego optyka w Londynie. Jej gęste ciemne loki opadają luźno na ramiona. Biała bluzka z krótkim rękawem, skomponowana z czarną ołówkową spódnicą, nadaje jej rasowy charakter, kobiety biznesu, która pomaga mi w mojej karierze i daje namiastkę matki. Jest jedyną osobą, na której mogę polegać w tej branży.

 

- Wszystko jest tak, jak przewiduje zapis? - rzucam pytanie w jej stronę.

Stoję za kulisami, przez kotarę lekko zerkam na scenę, na której jest mnóstwo ludzi. Wszyscy przyszli oglądać mój koncert, słuchać moich piosenek. Wszyscy są tutaj dla mnie.

 

Stąpam z nogi na nogę, denerwując się coraz bardziej. Rzucam okiem ostatni raz na mój strój; skórzane czarne legginsy leżą na moim tyłku idealnie. Sky twierdzi, że wyglądam w nich jak milion monet. Złota bluzka pokryta łuskami w tym samym kolorze, wesoło odbija światło lamp, nadając mi blasku. Moje jasne włosy w kolorze blond zostały lekko skręcone i opadają na plecy. Makijaż, jak zawsze jest mocniejszy od tego, który noszę normalnie. Z reguły się nie maluję, ponieważ wtedy nie przypominam siebie ze sceny i fanom trudniej jest mnie rozpoznać. Bransoletki na mojej lewej ręce pasują kolorem do bluzki i wesoło tańczą na niej, gdy wprawiam ją w ruch. Serce zaczyna mi galopować niczym koń na wyścigu. Biorę wdech i wydech. Jestem gotowa.

 

- Tak, Anastasia. Wszystko według planu. Trzy, dwa, jeden, wchodzisz!

 

Pewnym krokiem z uśmiechem na twarzy kieruje się na wyznaczone miejsce na scenie - jest ogromna, tak samo, jak widownia. Wszystkie sektory oświetlają reflektory sceniczne, których tutaj jest naprawdę wiele. Jej rozmiary zapierają dech w piersi.

 

Fani machają do mnie z telefonami w ręku gotowi, by zacząć filmować mój występ.

 

Witam się z nimi i obowiązkowo rzucam śmieszną anegdotę, a oni piszczą i wydają okrzyki radości.

 

Nagle wszelkie moje problemy znikają. Czuję się rześka i lekka. Wszystko inne przestaje się liczyć. Zapominam o mojej przeszłości, tęsknocie i bólu, który rozrywa moje serce. Tu jestem sobą na scenie, która daje mi wolność.

 

Podkład zaczyna grać, a ja zamykam oczy. Rozpoczynamy koncert od wolnego i popularnego kawałka „Never again".

Przy tej piosence nie towarzyszą mi tancerze. Śpiewam ten utwór z głębi swojego wnętrza, delikatnie kołyszę się w rytm muzyki i zatapiam się w niej cała. Ciarki przechodzą po moim ciele. Zaciskam palce na mikrofonowe tak, że moje knykcie bieleją.

Powolnym krokiem spaceruje po wydłużonej części sceny, która pozwala mi być bliżej fanów. Uginam kolana i wyciągam wolną dłoń, aby dotknąć dłoni osób, które znajdują się tuż przy scenie. Kiedy muskam ich skórę, daje im poczucie swojej bliskości.

 

Ich piski nabierają na sile, a moje serce rośnie.

 

Wyśpiewuje o utraconej nadziei na miłość, zagubionej błąkającej się duszy po mieście, która pragnie odnaleźć szczęście. Tak jak ja; potrzebuje radości i spokoju ducha, ale panicznie boję się otworzyć na świat. Wiele z moich tekstów wyraża moje uczucia i nie spełnione pragnienia, dlatego tak emocjonalnie jestem z nimi związania i słychać, że śpiewa moje serce.

To jest klucz do mojego sukcesu. Oddaje muzyce siebie - tworzymy jedną całość, którą kochają wszyscy moi fani.

 

Zaczynamy grać rytmiczne kawałki, a na scenie pojawiają się moi tancerzy. Na próżno walczyłam ze swoją menedżer i sponsorem moich koncertów chcąc w zespole tylko tancerki. Kategorycznie odmówili, twierdząc, że płeć męska podkręca atmosferę na scenie i spowoduje rozgłos wokół mojej osoby. Którego oczywiście nie chciałam.

Przez pierwszy rok, kiedy zaczęłam występować na żywo, nie potrafiłam zgrać się z głównym tancerzem, który miał mnie adorować tańcem podczas koncertów, czy kręcenia teledysków.

Przez wydarzenia z poprzedniego życia, boję się mężczyzn.

Ich dotyk mnie paraliżuje.

Przez lata powtarzałam sobie, że nie wolno mi pozwolić, aby jakikolwiek chłopak zawrócił mi w głowie. Wmówiłam sobie, że jeżeli nie dopuszczę do siebie mężczyzny, nie podzielę losu mojej matki, a tym samym nie narażę bliskich na utratę swojej osoby.

Zmusiłam swój umysł do tego, aby nienawidził płci przeciwnej.

 

Jednak pewnego dnia do zespołu dołączył Nate.

 

Mówiłam im, że zmiana tancerza niczego nie zmieni, bo nie toleruje dotyku i bliskości faceta. Nie miałam siły z nimi walczyć, więc zacisnęłam zęby i dałam Nate'owi szansę. Od tego zależała moja kariera, a w tamtym momencie, cały muzyczny świat, był dla mnie jak zbawienie.

 

Kiedy dotknął mojej skóry, poczułam dreszcz. Przyjemny dreszcz, który wywołał u mnie nieznane mi uczucia. Paląca iskra przeszyła moje ciało, wywołując szybsze bicie serca.

Odskoczyłam przerażona od tancerza, nie rozumiejąc, co się ze mną dzieje. Zapewne wyglądałam, jak idiotka z krzywą miną, ale nie przejmowałam się tym faktem. Nie spodobało mi się to, co poczułam. Już wtedy wiedziałam, że będę musiała trzymać się od niego z daleka.

 

Miałam wrażenie, że mur który budowałam tyle lat, jest dość silny, aby nikt nie mógł się przez niego przebić. Jednak jego dotyk zaczynał stopniowo burzyć fundamenty, które miały być solidne, a które okazały się przy nim, zbyt kruche.

 

Nate został głównym tancerzem, a ja nauczyłam się tłumić emocje, które wywołuje we mnie jego dotyk.

 

Koncert dobiega końca, kiedy z moich ust padają ostatnie słowa utworu „Something more".

Nate stoi za mną: obejmuje mnie w pasie, a jedna z dłoni sunie po moim ciele od szyi, aż po nadgarstki. Nie daje po sobie poznać, że sprawia mi to przyjemność. Kiedy kończę utwór, chłopak gwałtownie obraca mnie twarzą do siebie, nadal obejmując mnie w pasie. Przechyla się do przodu, a ja wyginam swoje ciało do tyłu i widzę tłum do góry nogami.

Widownia szaleje.

Krzyki, oklaski i mnóstwo fleszy bije nam po oczach.

Czuję radość, gdy nagle niespodziewanie usta Nate'a dotykają moich.

Zastygam, niezdolna wykonać jakikolwiek ruch.

Tłum szaleje, okrzyki wzrosły, a ja nadal tkwię w stanie osłupienia. Moje wewnętrzne ja, wyciągnęło tarczę obronną, która paraliżuje moje ciało.

Nate orientuje się, iż nie panuje nad sobą i stawia mnie do pionu. Wręcza mikrofon i szepcze do ucha, że mam pożegnać się z fanami.

 

Wykonuje jego polecenia.

Odzyskuje świadomość i ruszam przed siebie, schodząc ze sceny.

 

Znajdując się za kulisami, biorę zamach i uderzam Nate'a w policzek.

 

- Nigdy, ale to nigdy więcej tego nie rób. W przeciwnym razie wylecisz na zbity pysk, zrozumiano? - wrzeszczę.

Gotuję się we mnie krew. Dlaczego akurat on, musiał to zrobić, przecież wiedział, że nie znoszę męskiego dotyku, a tym bardziej całowania. Przy pierwszym spotkaniu poinformowałam go o tym. Wiedział że mu nie wolno, a jednak to zrobił. Cholera, naprawdę tak ciężko jest zrozumieć, że ktoś nie lubi i nie życzy sobie, żeby go dotykać?

Wzburzona kieruję się do garderoby, ale Nate łapie mnie za nadgarstek. Mało mu wrażeń do kurwy nędzy? Widząc mój pełen gniewu wzrok, puszcza moją rękę.

 

- Ana, przepraszam! Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Zachowałem się jak głupek. Nigdy więcej tego nie zrobię, jeśli mi nie pozwolisz. - Spuszcza wzrok, chwytając się za kark.

Słyszę poczucie winy w jego głosie.

 

- Nie pozwolę, nie waż się nigdy więcej mnie całować, rozumiesz? - rzucam i odchodzę w kierunku garderoby, zostawiając go z menadżer, która słyszała naszą kłótnie.

 

Wchodzę do środka, zamykam drzwi i przywieram do nich plecami osuwając się na podłogę, podciągam kolana do brody, zaciskając na nich ramiona.

Nucę piosenkę, którą śpiewała mi mama, gdy byłam małą dziewczynką. Często tak robiłam, kiedy kłócili się moi rodzice. Jakoś musiałam zagłuszyć wrzaski i płacz mamy, jak ojciec ją bił.

Z transu wyrywa mnie pukanie do drzwi.

 

- Ana, jesteś tam? Mogę wejść, to ja Sky

Niechętnie podnoszę się i otwieram.

 

- Jeśli musisz... - odpowiadam i wpusczam ją do środka.

Podchodzę do toaletki, siadam na krześle i zabieram się za zmywanie makijażu.

 

- Nate powiedział mi, co się stało. Kazał mi sprawdzić, czy u ciebie wszystko w porządku. Strasznie mu głupio i ma wyrzuty sumienia - patrzy na mnie oczami pełnymi troski i zmartwienia. Podchodzi do mnie i obejmuje. - Chcesz o tym pogadać? - pyta.

Próbuje zachować kamienną twarz, żeby nie okazać emocji, które mną targają.

 

Nikt z ekipy nie wie, czego doświadczyłam w życiu i dlaczego panicznie boję się dopuścić do siebie mężczyznę.

 

- Nie Sky, nie chce. Niech więcej tego nie robi, jeżeli chce zachować pracę. A teraz wybacz, jestem skonana. Marzę tylko o tym, by położyć się spać - odpowiadam zgodnie z tym, co myślę.

Uśmiecham się do niej, by zakryć moją wewnętrzną rozpacz.

 

- Już idę, chciałam ci tylko powiedzieć, że byłaś świetna jak zawsze. Będziemy w kontakcie. Następny koncert za miesiąc. Prześlę ci na maila całą rozpiskę. Odpoczywaj i wróć do nas pełna energii. - Ściska mnie mocno.

 

- Dziękuję Sky, jesteś panią menadżer na medal. Nie oddam cię nikomu - odpowiadam.

Mam szczęście, że trafiłam właśnie na nią. W tym zawodzie nie każdy jest tak wyrozumiały, jak ona. Dzielnie znosi moje humory i trzyma się moich wytycznych.

 

- Ja ciebie też nie oddam. Trzymaj się kochana. - rzuca, kiedy podchodzi do drzwi.

Macham jej na pożegnanie.

 

Kończę zmywać makijaż, a potem przebieram się w wygodne ciuchy. Zakładam to samo, w czym przyjechałam rano; szare spodnie dresowe, biały t-shirt, czarną bluzę z kapturem i czarne conversy. Wiąże włosy w niedbały kok. Pakuję swoje rzeczy, zarzucam kaptur na głowę, torebkę na ramię i wkładam do uszu słuchawki, które podłączam pod swojego iPoda. Wybieram moją ulubioną playliste i kieruje się do wind.

Sala koncertowa w której od czasu do czasu występuje - ale głównie służy nam do prób - mieści się tu, w Beetham Tower. Wieżowcu, gdzie znajduje się biuro mojej menadżer i miejsce pracy całej ekipy, zarządzającej moją karierą, a także studio taneczne, na czele z choreografem Chrisem. Całe piętro jest do naszej dyspozycji. Czasem śmiejemy się, że to serce Anglii, a dla nas drugi dom.

Dzisiejszy koncert został zaplanowany dla Królowej Elżbiety i książąt, który rozpoczął zbiórkę charytatywną dla ciężko chorych dzieci. Dla mnie nie liczy się powód dla którego mam wystąpić. Liczy się to, że mogę śpiewać, a jeśli przy okazji mogę komuś pomóc, sprawia mi to większą radość i satysfakcję.

 

Muzyka wypełnia moje zmysły, zatracam się w niej i zapominam o tym, co się wydarzyło niespełna godzinę temu. Mknę przez hol do wind, przywołuje jedną z nich i czekam. Kiedy drzwi się rozsuwają i robię krok w jej stronę, ktoś znowu łapie mnie za nadgarstek, jednak od razu puszcza.

Wyciągam słuchawki z uszu, kiedy zauważam, że to Nate. Czy on naprawdę nie odpuści, nie potrafi zrobić prostej rzeczy, zrozumieć?

 

- Hej, masz chwilę? Mogę pojechać z tobą, jedną windą? - przewracam oczami.

Czemu inni potrafią dać sobie spokój, ale on nie?

 

- Jeśli musisz. O co znowu chodzi? - pytam zniesmaczona.

 

- Wszystkim tak odpowiadasz na pytanie; Jeśli musisz? - rzuca sarkastycznie.

Wchodzimy do środka windy, która nie zdążyła uciec na moje szczęście.

 

- Przeważnie tak. O co chodzi Nate? Mało ci wrażeń na dzisiaj? Chcesz więcej? Czemu nie możesz zostawić mnie w spokoju? Nie wiesz, że łączenie pracy z życiem prywatnym kończy się źle? - mówię przez zaciśnięte zęby.

Nie mam siły znosić jego obecności i dociekliwości po tym, co zrobił. Chętnie bym go udusiła.

 

- Zawsze zadajesz milion pytań? - pyta z uśmiechem na twarzy.

Strasznie gra mi na nerwach.

 

- A ty zawsze na pytania odpowiadasz pytaniem?

Zaczyna mnie wkurzać. Jeśli przegnie, nie będę w stanie tworzyć z nim teamu na scenie. - Chyba kurwa zapominasz, z kim rozmawiasz! - podnoszę głos. - Jestem twoim pracodawcą, w każdej chwili mogę cię wywalić, za wkurzanie mnie i dociekliwość - krzyczę wściekła.

Czuję, jak skronie pulsują mi z nerwów. Jeszcze chwila, a dostanie ode mnie w nos.

 

- Dobra, już dobra - mówi ze skruchą.

Unosi ręce do góry w geście poddania, a ja w głębi siebie, triumfuje.

 

- Mów, o co chodzi. Zaraz wysiadam, więc masz mało czasu - informuję go i patrzę mu w oczy, ale nie mogę z nich niczego wyczytać.

 

- Odprowadzę cię do auta. Nie chcę słyszeć odmowy. - wyszczerza zęby w uśmiechu, cwaniak.

 

- Niech będzie, jeśli musisz - chichocze.

 

Nate spogląda na mnie, a kąciki jego ust lekko się unoszą - kiedy się uśmiecha, tworzą mu się małe dołeczki, które dodają mu uroku, a których wcześniej nie zauważyłam.

Nigdy nie miałam okazji mieć z nim kontaktów poza koncertami i próbami. Unikałam tego, jak ognia. Zwalczyłam i nauczyłam się ogarniać moje emocje, kiedy był blisko mnie. Czułam, że jeśli będziemy spędzać ze sobą więcej czasu, może skończyć się to źle, dla nas obu.

Nie chcę łączyć życia prywatnego z zawodowym, dlatego chronię swoją prywatność. Żyje jak normalny, przeciętny mieszkaniec Wielkiej Brytanii, starając się niczym nie wyróżniać.

Jestem rozpoznawalna, ale moja sława nie sięga skali Britney Spears czy Justina Biebera, dlatego żyje mi się łatwiej.

 

- Słuchaj Ana, bo nie daje mi to spokoju. Naprawdę przepraszam za to, co zrobiłem. Chcę zrozumieć, dlaczego tak bardzo nienawidzisz facetów. Pomóż mi, bym nigdy nie wyszedł już na dupka. - prosi.

Chcę wziąć moje dłonie w swoje, ale wycofuje je, zanim zdąży mnie dotknąć.

 

Nie on jeden chce mnie zrozumieć. Ale ja nie chcę, by ktoś mnie rozumiał, by ktoś się nade mną litował lub kochał mnie, bo tego potrzebuje. Stworzyłam sobie własną bańkę mydlaną, w której czuje się bezpieczna i nie chcę w niej nikogo, prócz siebie, przyjaciółek i muzyki.

 

- Nie dzisiaj Nate, nie wiem, czy kiedykolwiek zrozumiesz, czy kiedykolwiek zechce komuś o tym powiedzieć. Mam swój świat, w którym nie ma miejsca na niezaplanowane rzeczy. Żyje według schematu, którego nikt nie zrozumie - tak jak mnie. Proszę, odpuść sobie ten temat. To nie twoje zmartwienie. Jesteś moim tancerzem i niech tak zostanie. Nie chcę łączyć tych sfer mojego życia - odpowiadam na jednym wdechu.

 

Dochodzimy do auta.

Szukam kluczyków i dziwnym trafem, nie potrafię zlokalizować ich w mojej „zaplanowanej" torebce.

 

- Dam z tym spokój, jeżeli obiecasz mi, że pewnego dnia dowiem się, o co chodzi. Chcę ci tylko pomóc. Nic więcej.

Co ja mam mu powiedzieć - że nigdy się przed nim nie otworzę? Wtedy będzie dążył do prawdy, co spowoduje, że wyleci z zespołu, a ja będę zmuszona znosić dotyk jakiegoś obcego kolesia. Na samą myśl zbiera mi się na wymioty.

Nie chcę tego.

 

- Na to mogę się zgodzić. Obiecuję. A teraz wybacz, padam na twarz. Marzę, by znaleźć się już w domu. - rzucam przez ramię.

Otwieram drzwi samochodu i wsiadam, nie czekając na jego odpowiedź.

 

Zapalam silnik, macham mu na pożegnanie i odjeżdżam, zostawiając Nate'a stojącego w tym samym miejscu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Majerosia<3 07.07.2017
    Zapowiada się ciekawie :) Czekam na następny ;)
  • SamantaLouis 07.07.2017
    <3 dla Ciebie września, wrzucam już teraz rozdział Drugi :)
  • SamantaLouis 07.07.2017
    miało być właśnie - zamiast września :p
  • Oia 08.07.2017
    "patrzę mu w oczu" - Chyba oczy ;)
    Po za tym opko jest świetne, daję 5 i pozdrawiam
  • SamantaLouis 15.07.2017
    Tak wiem, zauważyłam to dopiero niedawno :p
    Dzięki
  • blaackangel 08.07.2017
    W całym tekście używasz dużo razy "moje, moja " szczególnie w jednym fragmencie. Pozatym pamiętaj o pisaniu "ę " zamiast "e" oczywiście większość jest dobrze, ale nie wszystko wiec zwracam na to uwagę. Mimo tego jest naprawdę świetnie, akcja powoli nabiera jakichś zarysów i wiemy więcej o bohaterce :)
    Ode mnie 5. Pozdrawiam ❤
  • SamantaLouis 15.07.2017
    Dzięki, nanosze poprawki w miarę możliwości. Cały czas pracuje nad tekstem :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania