Chłopak, który pokazał mi, jak żyć - Rozdział Siódmy

Anastasia

 

– Dobra Nate. A teraz na poważnie. Spadaj do swoich zajęć, bo ja mam swoje plany, których nie zmienię.

Modlę się w duchu, by dał sobie spokój i mnie zostawił.

 

– Mówisz poważnie? Kwitnę tu tyle czasu, a ty mi teraz tak po prostu każesz spadać do swoich zajęć? Serio, niezła z ciebie suka.

Komuś chyba nerwy puszczają, czasem mogłabym się ugryźć w język, ale o to chodzi. Faceci mają mnie nienawidzić.

 

– Cieszę się, że rozumiesz. Fajnie było cię widzieć, Nate. Do zobaczenia przed wyjazdem.

Posyłam mu całusa na pocieszenie i idę do swojego wozu.

W mojej torebce rozbrzmiewa „I know you” Skylar Grey, co oznacza, że dzwoni mój telefon.

 

– Hej, masz coś już dla mnie Sky? – pytam.

 

– Ana wiem, że nie lubisz zmian planu. Mam dla ciebie informację, ale musisz przyjechać do biura. To nie rozmowa na telefon. – jej głos drży, nie jest dobrze.

 

– Yh, nie cierpię, gdy coś zmieniają. Dobra, Sky będę za około godzinę, bo muszę po drodze jeszcze coś załatwić. – informuje ją.

 

– Czekam, jeśli jest z tobą Nate, to zabierz go ze sobą.

Rozłącza się. Nie rozumiem, skąd jej to przyszło do głowy, że może być ze mną? Pewnie, jak do niej dzwonił, wypytała mu się, po co chce mój adres. A on musiał powiedzieć, że dziś się u mnie zjawi.

Świetnie, już nawet moją menadżer ugłaskał.

 

Odwracam się, by go zawołać, ale nie dostrzegam, jego sylwetki na schodach. Wsiadam do auta i niemal nie dostaje zawału.

 

– Nate, ty popieprzony dupku! Kto ci pozwolił wsiąść do mojego wozu?

Jeszcze jeden taki numer, a zabije go własnymi rękoma.

 

– Nie odpuszczę ci. Powiedziałaś, że pewnego dnia mi powiesz. Jakoś musisz nabrać do mnie zaufania, prawda?

Psia mać, nie ominie tematu. Prędzej czy później będę musiała mu powiedzieć, bo mnie zamęczy.

 

– Masz rację, jakoś muszę.

Wkładam kluczyk do stacyjki. Odpalam silnik i ruszam w drogę do mamy, na cmentarz.

 

Jedziemy w milczeniu, słuchając mojej ulubionej playlisty, która leci z samochodowego radia. Kiedy wjeżdżam na teren cmentarza, kątem oka dostrzegam, że Nate jest zdziwiony. Parkuję wóz.

 

– Zostań tu, chce być teraz sama. – rzucam przez ramię.

Nie czekam na odpowiedź. Wysiadam z auta, kieruję się do bagażnika i wyciągam z niego znicz. Zmierzam w stronę alejki, gdzie pochowana jest mama. Gdy docieram na miejsce, klękam i odgarniam to, co zostało naniesione przez wiatr. Z kieszeni kurtki wyciągam zapałki, odpalam jedną z nich i zapalam znicz. Kładę go na marmurowej płycie grobu.

 

– Cześć mamo. Jak tam u ciebie? Pewnie leżysz gdzieś wśród chmur i popijasz swoje ulubione wino. U mnie się nic nie zmienia. Poza tym palantem, który siedzi teraz w moim wozie. Nie chcę dać mi spokoju, choć dobitnie każe mu spadać. Chcę poznać moją tajemnicę mamuś. Co mam robić? Nie chce mężczyzny w moim życiu, tak bardzo się tego boję, ale Nate – bo tak ma na imię mamo, ma w sobie coś, co mnie uspokaja. Próbuję grać twardą i zadziorną, jednak to na niego nie działa – łzy płyną po moich policzkach, jedna po drugiej. – Mamo, on mnie pocałował, a co gorsza – podobało mi się to, choć moje ciało weszło w stan, odrętwienia.

Szloch wstrząsa moim ciałem. Tak bardzo mi jej brakuje. Chciałabym, aby tu była, powiedziała co mam robić. Przytuliła i zaśpiewała.

 

– Daj mu szansę, kochanie. – Słyszę głos mamy jakby w oddali.

To niemożliwe.

Rozglądam się wokół siebie, ale oprócz mnie nie ma nikogo w pobliżu.

 

Wiatr ruszył z miejsca, owiewając mi twarz. Co się dzieje, że słyszę głos zmarłej matki? Umysł płata mi figla? Ciarki przechodzą po moim ciele i robi mi się zimno. To zbyt dziwne. Ocieram wierzchem dłoni łzy.

 

Składam pocałunek na nagrobku i chcę odejść, ale wiatr porywa moją czapkę. Gwałtownie rzucam się w jej kierunku, by ją dogonić, a kiedy mi się to udaje, podnoszę wzrok. Zauważam, że za jednym z drzew przygląda mi się tajemnicza postać, ta sama, która obserwowała mnie dwie godziny temu. Charakterystyczna bluza w kolorze czerwonym, zdradza, że to nie może być nikt inny.

 

Przecieram oczy ze zdumienia, bo nie dowierzam temu, co widzę. Ogarnia mnie strach. Żołądek wiąże się w supeł i boleśnie skręca.

 

– Tata? – rzucam w przestrzeń.

Gdy tylko te słowa padają z moich ust. Postać  spokojnie zaczyna odchodzić. Nie jestem w stanie jej gonić, czuję, jak całe moje ciało się spina. Chcę za nim krzyczeć, ale głos ugrzęzł mi w gardle. W piersi, z lęku i obawy, wypala się potwora dziura, pochłaniająca wszystkie nadzieję. Głęboko zakopane uczucia i odraza do tego człowieka, chcą wydostać się na zewnątrz.

Po chwili postać ojca znika gdzieś w głąb cmentarza. Dochodzę do siebie zdolna wykonać jakikolwiek ruch. Wracam do auta cała roztrzęsiona.

 

– Co się stało, Ana? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. – pyta zdenerwowany.

 

– Nie teraz Nate, chce stąd jak najszybciej odjechać. – odpowiadam.

Ręce mi się trzęsą, kiedy próbuję włożyć kluczyk  do stacyjki, a który zabiera mi Nate.

 

– Ja prowadzę bez żadnego ale. Spadaj na moje miejsce. – informuje mnie.

Nie odpowiadam nic, ale przechodzę na miejsce pasażera. Przyznaję mu rację, nie jestem w stanie prowadzić.

 

– Dokąd teraz jedziemy? – pyta.

 

– Do biura Sky. – mówię.

Odwracam głowę i zatapiam się w krajobraz za oknem. Myślę i cichutko płaczę, słuchając mojego ukojenia – muzyki.

 

Chciałabym wiedzieć, co się ze mną dzisiaj dzieje. A może nie ze mną, tylko z  tym popieprzonym światem?

Słyszę głos zmarłej mamy, potem mam wrażenie, że widzę swojego ojca, który powinien jeszcze siedzieć w pace. Nate przykleił się do mnie, jak rzep do psiego ogona, a w dodatku Sky ma mi coś do powiedzenia – co jak sądzę, nie będzie dobrymi wiadomościami.

 

To będzie długi i ciężki dzień.

 

Wjeżdżamy na podziemny parking do biurowca Beetham Tower, który mieści się w Manchesterze. Tu znajduje się biuro Sky, ale to już wiecie. Nate parkuję wóz na jednym z wyznaczonych dla nas miejsc. Chcę już wysiadać, ale on mnie zatrzymuje.

 

– Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada, twoje oczy są napuchnięte. Widziałem, jak płaczesz i się martwię. – nabiera powietrza. – Co się tam stało, mała?

Jego głos przesiąknięty jest troską, choć w oczach maluję się strach i dezorientacja.

 

To wszystko posunęło się za daleko. Nie wiem, co mam robić, co myśleć, po tym, czego doświadczyłam u mamy. I czy to naprawdę, mógł być mój ojciec?

 

Na samo wspomnienie taty, robi mi się niedobrze. Myślałam, że pozbyłam się tego człowieka z mojego życia, i już nigdy nie będę musiała na niego patrzeć. W duchu modlę się, by Sky powiedziała, że to ktoś inny, tylko nie on.

 

Czemu moje życie nagle musi stać na krawędzi? Było mi dobrze, do dnia – kiedy to Nate nie postanowił przekroczyć granicy i kruszyć mur, który budowałam tyle lat. Kiedy nikt za mną nie łaził, wprowadzając strach i niepokój do mojego zaplanowanego życia.

 

– Nie Nate, nie jest w porządku. Mam swoje problemy i chce, aby zostały moimi problemami. Poradzę sobie, jak zawsze. Jednakże dziękuję ci, że byłeś tam ze mną. – mówię szczerze.

Wysiadam z auta i kieruje się do wind. Wciskam guzik przywołujący i czekam. Nate dochodzi do mnie i mi się przygląda.

 

– Wiesz, że lepiej ci będzie, jak się komuś wygadasz i zrzucisz ten ciężar ze swoich ramion? Jak będziesz gotowa, wysłucham cię o każdej porze dnia i nocy. Pamiętaj.

Co on do cholerny wyprawia? Chcę zostać moim przyjacielem, a potem wskoczyć mi do łóżka?

 

Nie ma mowy.

 

– Dzięki Nate, jednak nie skorzystam. – odpowiadam i uśmiecham się, by dał mi już spokój.

Głowa zaczyna mi pękać od nadmiaru wrażeń.

 

Wsiadamy do windy. Wduszam przycisk na pięćdziesiąte ósme piętro. Wyciągam słuchawki. Potrzebuję muzyki, która ukoi moje nerwy. Pozwoli skupić się na czymś innym, abym mogła na chwilę zapomnieć o tym, jaki dzisiaj ten dzień jest dziwaczny i jak popieprzone są moje myśli. Zamykam oczy i nie wiedzieć czemu przywołuje ze wspomnień scenę z filmu – tak, tak – właśnie tego.

 

Otwieram oczy i spoglądam na Nate'a, stoi tuż obok mnie. Odwraca twarz w moja stronę. Skupiam się na jego ustach, które są chyba idealne. Gładkie, lśniące i na pewno smaczne. Próbuję walczyć z samą sobą, by tego nie robić, by go nie pocałować, ale samo myślenie o tym, odwraca moja uwagę od tego zaistniałego bagna. Serce zaczyna galopować mi niczym koń na wyścigu, nie mogę dłużej się powstrzymać i...

 

Całuję namiętnie i desperacko, pierwszy raz w życiu. Nate, odwzajemnia mój pocałunek, przez chyba trzy piętra, gdy drzwi windy dają sygnał i się otwierają. Gwałtownie od niego odskakuję, próbując złapać oddech.

 

Mam ochotę powiedzieć na głos – to było niesamowite – ale się powstrzymuje, śmiejąc się w duchu sama do siebie. Kiedy z niej wychodzimy, moje wewnętrzne ja, zaczyna myśleć za mnie.

 

Najgłubsza rzecz jaką mogłam, kurwa zrobić.

 

Dałam ponieść się emocjom, a teraz on, zrobi sobie nadzieję na cokolwiek i będzie chciał więcej. Wiedziałam, że to się tak skończy, jeżeli pozwolę mu przebywać ze sobą w życiu prywatnym.

 

Moja zaplanowana bańka mydlana, właśnie prysła.

Ten mężczyzną wkradł się w moje serce i wiem, że nie mogę pozwolić mu, zawładnąć także moją duszą.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania