Chłopak, który pokazał mi, jak żyć - Rozdział Jedenasty

Anastasia

 

Dawno nie byłam tak emocjonalnie rozchwiana.

Nie płakałam od długiego czasu, a teraz mam wrażenie, że wszystkie emocje skrywane przez te dwanaście lat, nabrały na sile, tylko po to, by mnie dobić w jednej chwili.

To prawda, kiedy mówią, że jak się wali, to wali się wszystko. Mogłabym tak tu siedzieć i użalać się nad sobą, ale dawałam radę tyle lat, więc i teraz się pozbieram.

Nie wiem, co ojciec wyczynia tym, że mnie śledzi. Jeśli myśli, że po tym, co zrobił, mu wybaczę i dalej będziemy bawić się w rodzinę, jest w błędzie.

Nie chcę go znać i chce, by na zawsze zniknął z mojego życia.

 

– Hej mała, co się dzieje?

Świetnie, nie dość, że mój ojciec mnie prześladuje, to jeszcze głos Nate'a. Podnoszę głowę do góry za dźwiękiem i nie wiem, skąd on się tu wziął, ale jest prawdziwy. Odetchnęłam z ulgą, że to nie mój wymysł.

 

Pomimo że jakaś część mnie wpadłaby teraz w jego ramiona, każe mu spadać. Nadal uważam, że to nie wróży niczego dobrego, i nie chodzi już tylko o strach. Moje życie stanęło na krawędzi i muszę zebrać się w sobie, by stawić temu czoła. A to, co ciągnie mnie do Nate'a przeszkadza mi w racjonalnym myśleniu i patrzeniu twardo przed siebie, nie obracając się za siebie.

 

Nie mam pojęcia, czego teraz chcę. Zawsze byłam sama i nie miałam powodu do tak histerycznego ryku. Zablokowałam wspomnienia i uczucia, jakie we mnie wywołują. Jednak w tej chwili jest ich tyle, że sobie nie radzę. Przełykam gólę w gardle, zaciskam powieki i wsłuchuję się w swoje serce.

Ono mówi mi, że mam przestać się sobie przeciwstawiać. Inaczej zapłaczę się na śmierć.

Gdyby tylko była tu Kim, ona szybko podniosłaby mnie na duchu i dała wiarę w lepsze jutro.

Zatopiona w swoich smutkach, nie spostrzegłam, kiedy Nate znalazł się obok, obejmując mnie ramieniem – ciupkę mi lepiej. Nie mam siły dłużej walczyć z nim i ze sobą. Jestem spragniona bliskości, od której tak chciałam uciec. Potrzebuję, by pomógł mi przejść przez to bagno jeszcze raz. Zamknąć rozdział tamtego życia i zostawić go, daleko za sobą.

 

Straciłam poczucie czasu i nie wiem, ile spędziłam w jego objęciach, ale w końcu zdołałam się uspokoić.

Wysuwam się z uścisku i spoglądam mu w oczy. Myślałam, że Nate tylko ze mną pogrywa, myśli jak każdy facet. Jednak w jego oczach jest coś znajomego, co mówi mi, że jego uczucia są głębsze. Teraz przypominam sobie, jak powiedział – nic nie mogę za swoje uczucia – to tłumaczy, dlaczego mnie pocałował i tak nagle wtargnął do mojego życia. Przestał panować nad tym, co czuję. Tak, jak ja zrobiłam to w windzie. Jestem w stanie go zrozumieć. Zrobił to, co zrobiłby, każdy facet na jego miejscu, ale nie każdy walczyłby tak silnie, jak on.

Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek będzie łączyć nas więcej, ale chcę, by był przy mnie.

 

– Jak mnie tu znalazłeś? Myślałam, że dawno już cię nie ma w budynku. – pytam szczerze zaciekawiona.

 

– Musiałem iść do księgowości po moje honorarium. W końcu taniec to moja praca, a z czegoś muszę żyć, dopóki nie znajdę sobie nowego miejsca. Widziałem, jak biegniesz, a potem Sky powiedziała mi, co się stało u niej w gabinecie. – mówi, ciężko wzdychając.

 

– Nie odchodź, bez ciebie scena już nie będzie taka sama. Wiesz, że z nikim nie stworzę tego, co z tobą. Przepraszam, że byłam taką suką, ale jest wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz.

Łzy ponownie nabiegają mi do oczu.

 

– Ciii... Już dobrze mała, nie odejdę bądź spokojna.

Ściera je wierzchem dłoni.

 

– Ale to nie znaczy, że między nami się coś zmieni, nie myśl sobie, że... – przykłada palec wskazujący do moich ust.

 

– Wiem, zaczekam, aż będziesz gotowa na cokolwiek, ale widząc, w jakim jesteś stanie, chcę, byś mi już powiedziała, co się dzieje.

Gładzi mój policzek, a ja czuję się znowu małą dziewczynką.

– O tym, co było na cmentarzu, też.

 

– Dobrze, ale nie dziś. Nie chcę już do tego wracać, a poza tym, mam plany i chce jechać już do domu.

Przewraca oczami.

 

– Niech będzie, i tak muszę jechać z tobą, bo auto zostawiłem u ciebie. – uśmiecha się.

 

– Zapomniałam, to i tak nie miałbyś, jak wrócić do siebie.

 

– Miałbym, autobusem przecież. Zbierajmy się, ja prowadzę.

 

Nate pomaga mi zejść z sedesu i wychodzimy z łazienki. Idziemy w stronę wind, gdzie po drodze mijamy biuro Sky. Należą jej się wyjaśnienia, ale nie dzisiaj. Później wykonam do niej telefon z przeprosinami, przy okazji informując, że Nate zostaje.

 

***

 

Droga do mojego domu upływa dość szybko i w milczeniu. Po tym, jak weszłam do auta, włożyłam słuchawki do uszu, podłączyłam pod swojego iPoda i oddałam się dźwiękom, które pozwoliły mi zapomnieć, o tym całym szaleństwie. Moja dusza wraz z sercem, czują się nieco lżej. Płacz dobrze mi zrobił. Ściągnął ze mnie jedną część żalu i smutku.

Nate parkuje wóz i klepię mnie w ramię, że już jesteśmy.

 

– Dojechaliśmy, ale na twoich schodach siedzi jakaś łaska.

Oglądam się za siebie i widzę, że to Kimberly. Całkowicie o niej zapomniałam tak jak o włączeniu głosu w telefonie. Miałam do niej jechać na babski wieczór razem z Lucy. Zabije mnie, nigdy się nie spóźniam, a fakt, że się tu pojawiła, sprawia, że musi być nieźle wkurzona.

Wysiadamy z auta, a w naszą stronę, szybkim chodem, zmierza moja przyjaciółka z miną, która mogłaby zabić.

 

– Jedź już Nate, ona jest nieobliczalna. Sądząc po jej minie, dzisiaj nienawidzi facetów –  chichocze, obracając się do niego twarzą.

 

– Masz rację, dwie na jednego to, już przesada. Trzymaj się, ale pamiętaj, dzwoń, jak będziesz, czegoś potrzebować – wyjmuje z kieszeni spodni, kartkę papieru ze swoim numerem telefonu; nie wiem, kiedy zdążył go spisać, ale czyta mi w myślach.

 

– Dzięki Nate, naprawdę.

Nie odpowiada nic, tylko się uśmiecha i odchodzi do swojego auta.

 

– Hola, hola! Anastasio, nie przedstawisz mnie temu przystojniakowi? Teraz rozumiem twoje spóźnienie, ale przecież ty nie wozisz się z facetami! Musiałaś solidnie uderzyć się w głowę, chyba że zmieniłaś zdanie,  spotykając takie ciacho. – przewracam oczami.

Cała Kimberly, plecie,  co jej ślina na język przyniesie.

 

– Zamknij się Kim, co ty odwalasz? Idziemy do domu, tam wszystko ci powiem i jak zawsze ponarzekasz na męską społeczność tej planety.

Na szczęście nie mówi nic więcej, tylko wymownie się uśmiecha.

Wkładam klucz w zamek, popycham drewnianą powłokę i wypuszczam przyjaciółkę do środka. Zanim wejdę, oglądam się przez ramię. Obserwuje, jak Nate spokojnie odjeżdża.

Uśmiecham się do siebie.

Jego obecność dobrze na mnie działa, przy nim problemy nie wydają się tak trudne i skomplikowane.

 

Gdy tylko zamykam za nami drzwi, Kim nie daje mi spokoju i szczebiota, zasypując mnie pytaniami, chodząc za mną krok w krok. Wchodzę do swojej sypialni i opadam na łóżko, wspominając ciepłe ciało Nate'a, gładkość jego skóry na dłoniach i zapach świeżości. Oczy pełne przerażenia, które niczego nie mogą zrozumieć, a które są lazurowe i piękne.

 

– Ana! Słuchasz mnie?

Szturcha mnie Kim, a ja wybucham śmiechem.

 

– Wybacz! Nie słuchałam, błądziłam myślami, gdzie indziej.

 

– Właśnie widzę. Gadaj, co się dzieje, kim jest ten przystojniak, co z nim robiłaś, dlaczego w ogóle z nim byłaś, czemu on prowadził twoje auto, gadaj!

Chwyta mnie za ramiona i szarpie, jest nieźle głodna informacji.

 

– Dobra powiem ci, ale chodź do kuchni, zrobisz mi kanapkę co?

Lubię wykorzystywać Kim, kiedy jest u mnie. Lepiej smakuje mi jedzenie, gdy ktoś robi je dla mnie

– Nie jadłam nic od wczoraj.

To prawda, rano nie miałam do tego głowy, a teraz poczułam, jak żołądek skręca mi się z głodu.

 

– Niech będzie, sobie też zrobię przy okazji, chodźmy, nie mogę się już doczekać tych rewelacji. – klaszcze w dłonie.

Uśmiecham się smutno, będę musiała wrócić do tematu ojca, a na chwilę udało mi się o nim zapomnieć.

 

Kimberly przygotowuje dla nas jedzenie, a ja siedzę przy kuchennej wyspie i opowiadam jej o wszystkim, co zdarzyło się od rana, do momentu, kiedy Nate zajechał ze mną pod dom. Nie przerywała mi, słuchała uważnie i co chwila otwierała usta w niedowierzaniu.

 

– Nieźle twoje życie w jeden dzień się skomplikowało, chyba tak można to najlepiej określić. Co teraz będzie Ana, co z twoim ojcem i Nate'em? – unosi jedna brew do góry, a ja wzruszam ramionami.

 

– Nie mam pojęcia, wpierw muszę się dowiedzieć, czego chce ode mnie, i dlaczego mnie obserwuje. A z tym drugim to czas pokaże. Niemniej jednak lubię jego towarzystwo – kąciki moi ust unoszą się, na wspomnienie chłopaka.

Może to właśnie on, został postawiony na mojej drodze, żeby pomóc mi się wyleczyć? Jeżeli Bóg, ma wobec mnie plany, to dlaczego włączył w nie także mojego ojca?

 

– Wiesz, fajny z niego facet. Czemu ja nie mogę znaleźć takiego szczerego i oddanego? Zawsze trafiam na dupków. – wydyma usta, a ja chichocze.

 

– Szukasz na siłę i nie dostrzegasz porządnego faceta.

 

– Patrzcie, znawczyni się znalazła, ta co nienawidziła mężczyzn do wczoraj.

 

– Nadal ich nienawidzę, Nate to wyjątek, bo jest w moim zespole. Poza pracą i może przyjaźnią, nie będzie nas nic łączyć.

 

– Akurat, wmawiaj sobie tak, wmawiaj.

Rzucam ją ręcznikiem kuchennym i wybuchamy śmiechem.

 

– Koniec tych plotek, zbierajmy się po Lucy. Po drodze kupimy dobre wino, mam ochotę się upić. – cmoka i kręci głową Kim.

– Jakie tam wino, jak chcesz się urąbać, to trzeba nam mocniejszego trunku. – piszczy z podniecenia, a ja już wiem, że dzisiaj nie wrócę do domu.

Nie będę w stanie.

 

Oderwanie od rzeczywistości w towarzystwie Kimberly dobrze mi zrobi. Każdy potrzebuje rozrywki, nawet ja. Piosenkarka z fobią.

 

Wpadam do łazienki. Maluje delikatnie oczy, myje zęby, rozpuszczam włosy i przeczesuje, by nadać im kształt. Lecę do garderoby, która znajduje się w mojej sypialni. Wrzucam na siebie czarną bluzkę z krótkim rękawem i wkładam białe dżinsy. Dobieram do tego słomkowy kapelusz – w razie potrzeby – żeby móc się nim zakryć. Biorę torebkę, odciągam Kim od lodówki, która zawsze wyjada mi nutelle i wychodzimy.

 

***

 

Po drodze do Kimberly odebrałyśmy Lucy. Wskoczyłyśmy do sklepu po coś mocniejszego niż wino i obowiązkowo chipsy. Dziewczyny ciągle męczyły mnie pytaniami o Nate'a, radując się przy tym, że może dożyją dnia, w którym zobaczą mnie w objęciach facetach.

 

– Możecie zapomnieć, o tym kochane. Dobrze mi jest być singielką, nie potrzebuję kutasa między nogami, jak wy. – rzucam im oskarżycielskie spojrzenie.

 

– Oj Ana, my potrzebujemy, znamy smak seksu – odpowiada Lucy.

 

– A ja go nie potrzebuję! Tak samo, jak faceta i skończcie już z tym dzisiaj, bo zwinę się do domu. – mówię z naburmuszoną miną.

Jesteśmy ze sobą dopiero od godziny, a Lucy już mnie wkurza. To bycie matką zrobiło z niej sztywną kurę domową, która tydzień temu żaliła się, że Zed już nie patrzy na nią tak, jak przed ciążą. Dziewczyna znacznie różni się ode mnie. Wychowała się w pełnej rodzinie, otoczona miłością i bezpieczeństwem. Jej życie płynie jak zloty strumyk. O nic nie musiała się starać ani się martwić.

 

A ja, no cóż, walczę przez cały czas.

Kiedyś zazdrościłam jej życia, ale potem doszłam do wniosku, że musi być ono cholernie nudne.

 

– Zmieńmy temat i napijmy się wreszcie. – wtrąca się Kim, a ja uśmiechem jej dziękuję.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania