Legia Cudzoziemska. Rozdział 3 "Czapla"

Aby nieryzykować drugi postój zrobili już w obozie. Nie była to, jak myśleli mała wioska otoczona prowizoryczną barykadą, lecz sporej wielkości forteca o grubych murach. Posiadała cztery posterunki dla artylerii oraz wysoką wieżę snajperską. Mężczyźni powoli weszli do środka przez małą bramę, za którą stały pierwsze umocnienia. Od razu w oczy rzuciły się białe namioty ustawione pod linią murów należące do wojska oraz pomniejszy, ceglany budynek pełniący rolę zbrojowni. W środku zbiorowiska stał słup z zatkniętą flagą Francji. Stał przy nim średniego wzrostu, czarny i łysy mężczyzna ubrany w biały lekarski kitel i brązowe spodnie. Powoli zbliżył się do grupy nowoprzybyłych.

- W czym mogę pomóc?

- Przybywamy z Kairu, po drodze napadli nas talibowie, mamy wam pomóc przy obronie - Szrama wystąpił przed szereg.

- A posiłki z miasta ?

- Przybędą jak tylko dostaną więcej zapasów z Europy.

- Dobrze więc. Rozgoście się.

Sokół od razu zabrał swoje rzeczy i poszedł na wieżę. Reszta została, postanowili rozbić namiot pod flagą. Wieczorem wszyscy usiedli przy ognisku, mieli dobry humor, zapraszali każdego chętnego do kręgu. Właśnie kończyli jeść ryby, które udało się złowić podczas nieudanego postoju. Szrama wziął muszkiet Diega i dokładnie go obejrzał.

- Ładna broń, wygląda jak zabrana z muzeum - podał go Iwanowi i zapalił cygaro.

- Skąd to masz? - zapytał Sergiej - Ukradłeś ?

- Nie, to pamiątka rodzinna. Pamięta jeszcze wyprawę Napoleona na Moskwę i bitwę pod Waterlo. Dobrze o nią dbano więc niedziwię się, że ciągle działa.

Broń powędrowała przez ręce Jokera, Sergieja do Sokoła. Obejrzał on w skupieniu muszkę i kolbę, dla snajpera najważniejszy jest dobry celownik i mocna kolba, w razie odrzutu.

- Jaki kaliber tu wchodzi?

- Tu nie wsadzisz naboi - właściciel wyjął z torby prochownicę i ołowiane kule.

- I co dalej ?

Diego wstał i odebrał muszkiet koledze. Oparł go i wsypał nieco prochu, nastepnie przez lufe wrzucił kulę i dopchał ją patykiem. Zrobił krok do tyłu i podniósł broń do ramienia. Szukał celu w który może trafić. Lampa naftowa pare metrów dalej była idealna. Pociągnął za spust. Przedmiot rozleciał się na strzępy a nafta wyciekła na piach. Pokaz nagrodzono brawami. Po godzinie towarzystwo rozeszło się i wszyscy zasnęli.

 

Rano obudził ich dźwięk bębna. Żołnierze krzątali się po obozie, jedni biegli do zbrojowni, inni już byli na murach. Sokół dawno już stał na wieży wcelowany w jeźdźca na wzgórzu. Wiedział, że to nie poseł ani cywil. Niestrzelał by niesiać paniki. Grupa Skorpion była już gotowa. Czekali na sygnał do otwarcia ognia. Nagle zza jeźdźca wyłonęli się kolejni wojownicy. Każdy konno, ubrany w szaty owinięte pasami i z bronią w ręku. Ruszyli na fortecę pełnym galopem. Pierwszy strzał padł z wieży, kolejne huknęły niewielkie działa, za nimi reszta ludzi otworzyła ogień. Rozpoczęła się wymiana kul. Talibowie starali się otoczyć obrońców lecz Joker nieułatwiał im tego, biegał od posterunku do posterunku, rzucając granatami gdzie popadnie. Siergiej i Iwan szyli do konnych z karabinów a Vaas cieszył się jak dziecko obsługując CKM. Diego przykucnął przy nim i osłaniał go. Talibowie padali jeden za drugim, ranni byli tratowani przez spłoszone zwierzęta. Jeźdźcy nie dawali za wygraną, zeszli z koni i użyli ich jako tarcz. Kule sięgały także obrońców. Obóz Czapla bez wsparcia długo niemógł wytrzymać. Wróg sprowadził ciężki sprzęt. Na wzgórzu pojawili się żołnierze z RPG. Rakiety uderzyły w bramę i posterunki. Zarządzono zejście z murów. Postanowiono bronić się pomiędzy barykadami za wejściem. Napastnicy wycofali się za wgórze. Odjechali zostawiając rannych i poległych by ich ciała zgniły i przywlokły zaraze.

 

Liczono straty. Zasoby ludzkie w dużej mierze nieucierpiały, czego nie można powiedzieć o amunicjii. Zaczęto się zastanawiać co dalej. Głos zabrał Joker.

- Sprawa jest prosta, bierzemy worki i wysypujemy piasek. Wsypujemy trotyl i związujemy, łącze je przewodami i montuje zapalniki. Worki zakopujemy przed fortecą i czekamy.

- Skąd weźmiesz tyle trotylu ?

Wszyscy spojrzeli na Szramę, jako handlarz bronią mógł się dogadać.

- Nic z tego, w tak krótkim czasie niezałatwie ci tyle trotylu ile byś chciał.

- To sprzątnijmy ich dowódcę - zaproponował Sokół

- A wiesz, który to ?

Mężczyzna zamilkł i usiadł na miejsce. Musieli coś wymyśleć, czasu było mało a z nikąd pomocy.

- Iwan! Dawaj pomysł jeśli masz coś dobrego.

- A no mam. Joker zna się na medycynie a Siergiej ma w torbie trutke na szczury. Niech się przebierze i wykończy tamtych.

Pomysł był dobry. Bez zastanowienia przystąpili do realizacji planu. Znaleźli czyste ubrania jakie noszą przeciwnicy. Diego i Sergiej zapakowali trutkę. Joker był gotowy na misję.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • zaciekawiony 03.08.2015
    "Aby nieryzykować drugi postój" - nie ryzykować (kogo, czego?) drugiego postoju

    "W środku zbiorowiska" - zbiorowiska czego?

    "Aby nieryzykować" "więc niedziwię się" "Niestrzelał by niesiać " "nieułatwiał im " "długo niemógł " - ja też już nie mogę

    "Odjechali zostawiając rannych i poległych by ich ciała zgniły i przywlokły zaraze." - opowiadanie dzieje się w XVIII wieku czy coś mi umknęło?

    Końcówka mnie rozbawiła. Są oblężeni, nie mają znikąd pomocy. Burza mózgów - zrobimy minę przed bramą. Skąd trotyl? Handlarz bronią załatwi? Pewnie kupi od tych Talibów, bo przecież jesteśmy oblężeni i znikąd pomocy i nie ma nikogo od kogo można trotyl kupić, pewnie sprzedadzą. Nie dadzą. No to zabijmy dowódcę. Musimy tylko wiedzieć który to, to pójdziemy do nich, zabijemy głowny turban a oni odstąpią. Albo nie. Pójdziemy tam i nasypiemy im trutki do jedzenia... Doskonały pomysł!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania