Legia Cudzoziemska. Rozdział 6 "Kanał Suelski"
Kompania opuściła Kair, wychodząc kanałami we wschodniej stronie miasta. Wśród nich panowała cisza, żal po stracie przyjaciół i nieciekawa sytuacja przerosła wszystkich. Dalej dowodził Szrama, który nie wiedział co robić. Postanowili wykonać misję i dotrzeć do Jemenu. Zatrzymali się przy napotkanej oazie, nikomu niezbierało się na rozmowę ani na żarty. Po długiej ciszy głos zabrał Diego.
- Musimy dostać się do Kanału Suelskiego, dalej do Arabii Saudyjskiej i Jemenu. Wykonamy misję, śmierć Sergieja i Iwana nie pójdzie na marne.
Spojrzeli po sobie, zajrzeli do kieszeni i toreb. Nie mieli jedzenia a amunicja kończyła się. Postanowili pozbyć się zbędnych ładunków. Zanim wyruszyli Szrama złapał Jokera za ramię.
- Zostało ci trochę trutki?
- Tak. Małe zawiniątko. A co?
- Wrzuć do wody. Oni znają położenie tych oaz, jeśli pójdą naszym śladem będzie po nas.
Mężczyzna usłuchał. Wrzucił resztę trucizny do wody. Bez amunicji mieli zerowe szanse w przypadku pogoni talibów. Ruszyli przed siebie, postoje robili tylko w ciągu dnia, gdy słońce górowało. Szli w milczeniu i całkiem zmieszani. Po drugim dniu marszu zobaczyli kilka, białych domów w cieniu palm. Nie wyglądało to obiecująco ale nie mieli wyboru. Gdy zbliżyli się do domostw Vaas i Joker wyjęli noże z pochew i schowali je za plecami, Diego podniósł muszkiet i modlił się żeby proch w środku był już suchy, Sokół prócz snajperki nie miał nic, więc wrazie niebezpieczeństwa postanowił blefować a Szrama podniósł kamień, który leżał pod nogami i wyjął nóż z cholewy buta. Podchodzili ostrożnie, gdy snajper zrównał się z Diego zagadnął.
- Zostały ci jeszcze kule do tej broni?
- Tylko jedna i niechce jej tracić. - na jego twarzy malował się wyraz zażenowania. W nabitym muszkiecie siedział jedyny pocisk jaki posiadali, jednak był bezużyteczny jeśli proch był mokry. Szrama rzucił kamieniem w drzwi, rozległ się głuchy dźwięk drewna. Po chwili otworzyły się i zza progu wyjrzał siwy, podstarzały mężczyzna z rusznicą w ręku. Wszyscy padli na ziemię jak popażeni jednak człowiek niestrzelał, stał w progu i czekał.
- Sallam malejkum - opuścił broń.
- Malejkum sallam - odpowiedział Joker - Niech Allach ci pobłogosławi.
- Kto wy?
- Żołnierze legii cudzoziemskiej, oddział zwiadowczy Skorpion. Szukamy pomocy.
- Gość w dom.
Chatka na pierwszy rzut oka wyglądała skromnie, jedno małe łóżko, szafa, stolik, dwa krzesła, radio i coś w rodzaju lodówki. Arab żył biednie ale widać po nim było, że dobrze mu się wiedzie. Powoli odchylił deski na podłodze i podniósł klapę piwnicy. Dał znać by weszli do środka. Dzwiwienie było ogromne, gdy zauważyli dobrze oświetlone pomieszczenie, pełne metalowych szaf i stojaków wypełnionych bronią. Niezabrakło także ładunków wybuchowych, stała tam skrzynia wypełniona sianem i granatami oraz beczka z ułożonymi C4. Mężczyzna zdjął kaptur.
- Mówią do mnie Żmija, zaopatruje legię w broń i amunicję.
- Szrama - podał mu ręke - A to moi ludzie, musimy się dostać do Jemenu i odnaleść Achmeda li Sada.
- Ciężko będzie, granice zamknięte. Jedyne co mogę wam zaoferować to zapasy.
- I tak dzięki.
Podał im ciepły posiłek i potrzebną im broń.
- A masz coś do tego? - Diego pokazał muszkiet.
- Oczywiście, bierz tą torbę obok mojej rusznicy, jest tam proch strzelniczy i pasujące kule.
Po spakowaniu grupa wyruszyła w drogę. Przed nimi dzień marszu.
Do kanału dotarli pełni optymizmu, całą drogę przeszli bez zbębnych postoji i niespodzianek. Dobry humor udzielił się Jokerowi, który wciągnął Szramę w starą, niemiecką zabawę. Każdy chwyta granat i ściska "klamkę" jak nazwał to Joker. Następnie wyciąga zawleczkę i trzyma klamkę jak najmocniej, by niedoprowadzić do zapłonu. Przegrywa ten, który straci siłę w palcach i dopóści do wybuchu. Niemiec był mistrzem w swoich stronach więc śmiał się gdy rosjanin stracił już trzy granaty, podczas gdy on dalej trzymał ten pierwszy. Żarty się skończyły, zbliżali się do celu więc wyrzucili ładunki i podbiegli do reszty. Przed nimi rozciągał się piękny widok sztucznego zbiornika z brzegami, na których stały patrole talibów i beduini na tratwach. Zaczęło się kombinowanie nad przeprawą.
Komentarze (4)
"Wszyscy padli na ziemię jak popażeni" padli na ziemię jak... pożenieni z popem?
"musimy się dostać do Jemenu i odnaleść Achmeda li Sada." - i to w kilku ludzi. Legia nam nie pomoże. To znaczy nie sprawdzaliśmy czy przypadkiem w Kairze nie przeżyło kilkunastu do pomocy, ale przyszło nam to do głowy jak już byliśmy daleko...
"całą drogę przeszli bez zbębnych postoji i niespodzianek" - oraz bez bulu ale za to pełni nadziejji.
"Dobry humor udzielił się Jokerowi, który wciągnął Szramę w starą, niemiecką zabawę. Każdy chwyta granat i ściska "klamkę" jak nazwał to Joker. Następnie wyciąga zawleczkę i trzyma klamkę jak najmocniej, by niedoprowadzić do zapłonu. Przegrywa ten, który straci siłę w palcach i dopóści do wybuchu." - Niemec zapomniał powieddzieć towarzyszom, że ten kto przegrywa zwykle traci rękę, a czasem i głowę, dlatego oddział przybył na miejsce uszczuplony o kilku graczy ze słabymi palcami...
"Niemiec był mistrzem w swoich stronach więc śmiał się gdy rosjanin stracił już trzy granaty, " Ach ci Rosjanie... Mają po kilka żyć.
"Przed nimi rozciągał się piękny widok sztucznego zbiornika z brzegami" - dla odróżnienia od takich bez brzegów.
Aha, i oczywiście "niezbierało się"; "niechce jej", "człowiek niestrzelał", " Niezabrakło także",
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania