Nierozumiana #XIII
Obudziły mnie krzyki mojej mamy, ledwo mogłam otworzyć oczy. Przy mnie siedział Tom, a kobieta ze łzami w oczach, praktycznie wrzeszczała na doktora. Jednak skupiłam wzrok na chłopaku, pamiętałam każde jego słowo. Nienawidziłam go! W jednej chwili stał się kimś zupełnie obcym, niegodnym mojej uwagi.
- Żyje - zaczęłam swoją wypowiedź, choć nie miałam pojęcia co powiedzieć. - Co mi jest?
Próbowałam ignorować wzrok Thomasa, jak się pewnie domyślacie - bez skutecznie.
- Jest Pani chora - powiedział doktor, a ja zatraciłam się w jego słowach. - To rak
Do oczu napłynęły mi łzy, których nie zdołałam powstrzymać. To sen! To do cholery musi być sen! Ja nie mogę być chora, nie mogę! Wszystko jeszcze przede mną, całe życie. Skuliłam się w kłębek, głośno szlochając. W tle słyszałam głosy, doktora i mojej mamy.
- Pamiętaj, rak to nie wyrok - powiedział mężczyzna, choć sam w to nie wierzył.
- Wyjdźcie! Niech zostanie Tom.
Musiałam z nim pogadać, nie będę go unikać, bo to dziecinne. Doktor wraz z moją rodzicielką wyszli z sali, a ja wpatrywałam się w okno.
- Ever, dasz radę. Przejdziemy przez to - powiedział, po czym szybko wyprostował swoją wypowiedź. - Przejdziesz, bo domyślam się, że nie chcesz mnie znać.
Spojrzałam na niego, sama nie wiem jakim wzrokiem. Nie chciałam współczucia, a może i chciałam.
- Nie chce się leczyć, nie mam na to siły. Nie mam dla kogo, no może dla mamy. Tak, to prawda nie chce Cię znać - przerwałam na chwilę, ponieważ kaszel owładnął moim gardłem. - Zakochałam się w tobie, ty to zbezcześciłeś, potraktowałeś mnie jak śmiecia. Nie ważne. Chce, żebyś był oparciem dla mojej mamy
Zrobił zdziwioną minę, jakby był pewny, że rzucę mu się na szyję z płaczem. Co to, to nie! Jeżeli Bóg chce mnie zabrać teraz, to zrobi to.
- Słońce, popełniłem wiele błędów w młodości. Moja matka, również ma raka, dlatego wyjechała. Nie mogę was stracić, nie zniosę tego! Gdy Cię pierwszy raz ujrzałem, od razu się w tobie zakochałem. Ukradłaś moje serce, chce tylko Ciebie, nikogo więcej. Wiem, że trudno Ci to wszystko zrozumieć, ale ja będę przy tobie. Zawsze!
Skończył mówić, a ja spostrzegłam w jego czarnych oczach łzy. To mi złamało serce, które niedawno było kamieniem. Czułam się osłabiona, szczęśliwa i zrozpaczona. Załapałam go za dłoń, odruchowo. Po czym zasnęłam w głęboki sen, może już odchodzę?
********************
OD AUTORA: Przepraszam, jeżeli rozdział jest za krótki. Jutro postaram się, dodać dłuższy. Dziękuję wszystkim, którzy są ze mną na bieżąco.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania