Poprzednie częściOdnalezione szczęście. Prolog

Odnalezione szczęście. Rozdział 16

EVAN

 

Minęły dwa miesiące, odkąd Hope miała wypadek. Codziennie odwiedzałem ją w szpitalu, ciągle miałem nadzieje… że się obudzi. Przez wszystkie te dni modliłem się, aby w końcu obudziła się, jednak nic takiego się nie stało. Nie chodziłem do szkoły, mało jadłem, prawie nie spałem. Zawsze byłem przy niej. Lekarze nie dają jej szans, ale ja ciągle wierzę, że ona wstanie i będzie jak dawniej. Wiem, że to moja wina, mogłem z nią pójść… Kilka razy byli tu rodzice dziewczyny i jej siostra, ale zachowywali się, jakby mało ich to obchodziło. Izzie i Simon często przychodzili.

Właśnie szedłem do szpitala i nagle zadzwonił mój telefon. Lekarz.

- Słucham?

- Proszę przyjść do szpitala, wydarzyło się coś niezwykłego! - nie mógł ukryć radości.

Szybko się rozłączyłem i pobiegłem tam. Gdy wszedłem do sali, nie mogłem powstrzymać łez. Lekarz stał przy łóżku księżniczki, a ona odpowiadała na jego pytania. Podszedłem do niej i delikatnie przytuliłem.

 

HOPE

 

Obudziłam się w sali szpitalnej. Białe światło było na tyle jasne, że z trudnością otworzyłam oczy. W pomieszczeniu nie było nikogo. Duże okno znajdowało się naprzeciwko łóżka, na którym leżałam, na szafce stał wazon z kwiatami. Od razu w mojej głowie pojawiły się pytania. Jak długo tu jestem? Dlaczego nie pamiętam, jak się tu znalazłam?

Byłam bardzo głodna. Do sali wszedł lekarz. Zdziwił się na mój widok i zaraz uśmiechnął się od ucha do ucha. Wyszedł, lecz po chwili wrócił i zaczął zadawać mi mnóstwo pytań, takich jak: “Czy pamięta pani, co się wydarzyło?”, “Jak się pani czuje?”.

Po kilku minutach zauważyłam postać, która była jeszcze bardziej zdziwiona niż lekarz. To był Evan. Podszedł do mnie i przytulił. Zabolało, więc syknęłam. Szybko odsunął się, a ja posłałam mu delikatny uśmiech. Chwilę później w sali zostałam tylko ja i chłopak.

- Evan… Co się stało? - spytałam słabo.

- Opowiem ci później. Teraz musisz odpoczywać - złapał moją rękę.

Przytaknęłam. Minęło pięć minut zanim zasnęłam.

Dzień później dowiedziałam się, że za dwa dni mogę wracać do domu. Lekarz musi tylko sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku.

- Bardzo mi przykro, ale miała pani uraz kręgosłupa i przez kilka tygodni nie będzie pani w stanie chodzić.

I po tym zdaniu rozpłakałam się.

Dwa dni później byłam gotowa do powrotu. Pielęgniarka przywiozła wózek do sali i na sam jego widok chciało mi się wymiotować. Nie chcę być kaleką. Nie wyobrażam sobie, jak będę jeździć po domu, jak wejdę do swojego pokoju. Przecież muszę wejść po schodach, a wózkiem raczej nie wjadę. Oczywiście Evan zaoferował pomoc. Gdy byliśmy już w domu, chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju.

- Nie musisz tego robić - powiedziałam.

- Ale chcę.

Gdy już byliśmy na miejscu, brunet położył mnie na łóżko.

- Chcesz coś jeść lub pić? - zaproponował.

- Nie, dziękuję.

Kiedy wyszedł, po raz kolejny rozpłakałam się. To było dla mnie bardzo trudne. Nie chcę, żeby wszyscy się nade mną litowali, a wiem, że to robią.

Kilka dni później, po rehabilitacji, nie wytrzymałam.

Gdy Evan zabrał mnie do parku, poczułam, że muszę mu powiedzieć.

- Nie chcę litości.

Spojrzał na mnie.

- Co?- spytał.

- Nie chcę litości - powtórzyłam.

Pokręcił głową.

- Ty myślisz, że ja się nad tobą lituję? - spytał - Nie, nie lituję się. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i naprawdę nie chcę zostawić cię z tym samą.

Wyciągnęłam telefon i napisałam do Isabeli, żeby po mnie przyszła.

- Evan, ja nie mogę patrzyć na ciebie, jak wszystko za mnie robisz. I nie próbuj zaprzeczać, że jest dobrze. Proszę, nie pomagaj mi. Nie potrzebuję kogoś, kto będzie mnie wyręczał we wszystkim! To prawda, jest mi trudno, ale muszę nauczyć się samodzielności, a przy tobie to niemożliwe - zaczęłam płakać - Chcę, żebyś mnie zostawił. Rób to, co lubisz robić, ale beze mnie. Nie możesz za mną ciągle chodzić. Masz własne życie, a ja sobie poradzę. Teraz jestem tylko ciężarem…

Popatrzył na mnie smutno.

- Jeśli chcesz, to odejdę. Zrobię co tylko chcesz, ale musisz wiedzieć, że cię kocham. - odwrócił wzrok, po czym znów spojrzał na mnie - Szaleńczo cię kocham i wcale nie chcę cię zostawiać, ale chyba nie mam wyboru. Tak więc… żegnaj, księżniczko.

I poszedł. Dopiero wtedy zrozumiałam, że go zraniłam.

 

* * * * * * * * * *

Od autorki: Chciałam tylko dodać, że mamy najdłuższy rozdział w całym opowiadaniu. (CHYBA) Przy okazji: Dziękuję wam i przepraszam za błędy i powtórzenia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • lea07 12.08.2016
    O Boże tak się ucieszyłam, ze się obudziła :D. Ale potem ten wózek... Rozumiem ją co do tego, ze nie chce być wyręczana we wszystkim. Mam nadzieję, że jak najszybciej wróci do normy. Opowiadani jest bardzo ciekawe cudowne i świetne <333. Oczywiście zostawiam 5 :D
  • ObcaPlaneta 12.08.2016
    Dziękuję ^^
  • Alicja 12.08.2016
    Przykro mi, że tak wszystko się potoczyło. Hope potrzebuje czasu. Kolejna część jest niezwykła. 5 ;)
  • ObcaPlaneta 13.08.2016
    Jaka niezwykła? Zwykła ;) dziękuję
  • Szalokapel 23.08.2016
    Dobrze, że się obudziła... Troszkę chamsko potraktowała Evana, biedny chłopak. Zostawiam piątkę i idę dalej.
  • ObcaPlaneta 23.08.2016
    Dziękuję :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania