Poprzednie częściUrodzona po to by zabijać. Prolog

Urodzona po to by zabijać. Część 10

Miasto Tajemnicy.. Cóż mogę powiedzieć o nim więcej jak, jeste tajemniczym miastem. Budynków jest tu naprawdę mało, mogę spokojnie powiedzieć, że to raczej ruiny a nie jakieś miasto które tętni życiem. Mimo jego specyficznego wyglądu, małej populacji lubiłam tu przyjeżdżać co jakiś czas. Ostatni raz tu byłam może trzy, cztery miesiące temu.

-Katherina!-usłyszałam staruszka

-Albert, witaj-rzuciłam zsiadając ze swojego konia.

-Co Cie tu przywołało?-zapytał mężczyzna, miał około siedemdziesięciu lat, był lekko przysiwiałym brunetem o wyrazisto zielonych oczach. Był ubrany w długi podarty płaszcz, czarne spodnie i jakieś buty. Mój znajomy był okrzykniętym mianem Jasnowidza.

-Nie wiesz?- zapytałam rozbawiona

-Och wiem, wiem droczę się-odparł z uśmiechem, dodając- usiądziemy?

-WIesz Albercie śpieszę się.

-Kilka minut Cie nie zbawi.

Przewróciłąm oczami i wraz z nim udałam się do baru. Aż dziwne, że ten lokal jeszcze funkcjonuje. Weszliśmy do budynku obitego dechami. Tylko mały szyld z napisem " Bar u Lucka" mógł doprowadzić do tego miejsca.

-Muszę z Toba porozmawiać- powiedział mężczyzna, po czym zamuwił dwa czarne wina

-Słucham.

-Od pewnego czasu odbieram dziwne sygnały. Coś w rodzaju ostrzeżenia.

-Jakiego?-zapytałam zaciekawiona, znam go od dwóch lat, lecz mimo to ufam mu.

- Kiedyś jak byłem po wodę do studni w odbiciu zobaczyłem Ciebie i jakiegoś chłopaka. Miał żółte oczy, był cały na czarno. Pomógł Ci w walce.

Rozszerzyłam oczy i szybko zapytałam:

-Jak miał na imię?

-Nie wiem. Chce Cie ostrzec. Jakieś nieznane siły Cie śledzą. Ktoś. Jakis chłopak. Silny, naprawdę silny. Prawie tak silny jak Ty.- mówił, jego ręce drżały, naprawdę się przejął tą wizją. Wybiłam szybko cały kufel wina i wstałam.

-Muszę iść, czas mnie goni. Ale dziękuję Albercie za ostrzeżenie.

-Bądź ostrożna. Coś poluje na Ciebie.

-Nie pierwszy i nie ostatni raz- rzuciłam ironicznie. Wyszłam z budynku i biegiem dosiadłam konia. Ruszyłam dzikim pędem. Jeśli starzec miał racje, to mam mało czasu na ocalenie Alexa. Najwyraźniej nie tylko Wściekli mnie chcą uciszyć. Nie chwaląc się, jestem najpotężniejszym Mrocznym Aniołem. W końcu tkwie w tym prawie piętnaście lat.

Minęło może półgodziny nim wyjechałam z miasta. Teraz czeka mnie długa droga do lasu, do tego cholernego portalu.

 

**

-Ał!- krzyknąłem. Znów Artur mi przywalił.

-Gdzie jest Katherina! Gadaj śmieciu!- krzyknął szatyn o piwnych oczach.

-Mówię, że w zamku!

Zamachnął się. Nie uderzył. Odetchnąłem. Mężczyzna około dwudziestu pięciu lat był ubrany w koszulę koloru czarnego, granatowe jeansy i czarne buty. Miał długie włosy spięte w kucyk. Przyznam, że ile razy na niego patrzyłem nachodziła mnie chęc zaśmiania się z jego końskiego wyglądu:

-Co Cię bawi?-zapytał wściekły

-Nic mnie nie bawi, jestem w obliczu śmierci, więc jak mogę mieć dobry chumor?

-Z wami Mrocznymi jest wiele kłopotu, muszę was wszystkich wytępić. A zwłaszcza, Katherine

-Co Ci zrobiła?-zapytałem patrząc na niego

-Zabiła moją Oliwię. Moją ukochaną. Dlatego i ja porwałem jej kogoś kogo kocha.

Popatrzyłem na niego, po cyzm się głośno roześmiałem. Artur obrócił się w moją stronę i podchodząc zapytał:

-Co Cie rozbawiło?

-Ty. Ja? Jej ukochanym? Widzę, że dużo sie romansów naogladałeś-zadrwiłem, czego pożałowałem bo znów uderzył mnie pięścią w twarz. Rozwalił mi brew przez co krew zalała mi lewe oko utrudniając lokalizację napastnika.

-Więc jak Cie zabiję nikt nie będzie płakał.

-Ej powoli! Moze jednak ktoś zapłacze. Ktokolwiek

Szatyn burknął coś pod nosem do swojego człowieka, po czym wyszedł z sali. Podszedł do mnie niski, napakowany rudowłosy facet. Podniósł mnie związanego z ziemi i zaprowadził do celi wrzucajac, mnie jak śmiecia do kosza.

-Siedż tu spokojnie- rzucił. Był niski, ale silny. Cholernie silny. Popatrzyłem w okno. Tu już zaczął padać śnieg. Kilka dni i zacznie u nas. Martwiła mnie myśl, że Katherina była by na tyle głupia by wyruszyć na pomoc. Mam nadzieję, że tego nie zrobiła, ale nawet jeśli to ma kogoś ze sobą. Sama nie pokona tysiecy Wściekłych.

Wściekli? To ludzie którzy mają moce, potrafią przemieniać się w każde groźne zwierze. Przeważnie zamieniaja sie wilki, ale równie często w lwy.

Właściwie mówiąć, ze Katherina jest mi obojetna skłąmałbym. Odałbym za nią życie, nie dlatego że jest naszą przywódczynią, ale dlatego, że gdzieś tam w głębi mojego serca mi się podoba. Twarda, ale kochana dziewczyna.

 

**

Minęło dobre pięć godzin. Miałam ochotę zejść z konia i odpocząć. Ale muszę dotrzeć do portalu. Dziś. Popatrzyłam na niebo, na de mna leciał kruk. Zła, wyjęłam łuk naciagnęłam linkę i wypuściłam strzałę w stronę lecącego ptaka. Kruk zrobił odwrót i minął strzałę:

-Nie trafiłam Cię. Ale miej sie na baczności- syknełam do niego. Kruk popatrzył na mnie i wten usłyszałam głos, głos chłopaka cienia " dobrze księżniczko". Znów popatrzyłam za ptakiem, lecz tego już nie było. Pośpieszyłam konia, by jak najszyciej znaleźć się przy portalu.

 

Godzina i dotarłam na miejsce, w lesie panował całkowity mrok. Chuczały sowy, a między drzewami stały cienie.

- Nawiedzeni...-szepnęłam sama do siebie.

Last był zawsze ciemny, było tu naprawdę horrorystycznie. Przejechałam około dwustu metrów gdy na drodzę do portalu staneło małe dziecko. Chłopczyk. Mały chłopczyk około czterech lat:

-Pobawisz się ze mną?-zapytał pokazujac misia

-Przepraszam, ale śpieszę się. Moze jak będę wracać?-zapytałąm z małym, leciytkim usmiechem

-Dobrze. Będę czekał-szepnął i znikł.

Nawiedzeni to umarli ludzie którzy zgineli wczasie wojen Mrocznych, Wściekłych i Ludzi z świata rzeczywistego. Najbardziej żałowałam, ze zgineli również Ci najmniejsi. Dzieci. Oni nie byli niczemu winni.

Między dwoma dębami, stały przeźroczyste drzwi. Tylko Mrocnzi mogli je znaleźć bez problemu, w końcu samie je tu wstawili.

Wraz z koniem przeszłam przez przez drzwi, bez problemu znalazłam się w świecie Elfów. Ich kraina szczyciła się wulkanami, a Elfy? Cóż one tym, ze były naprawdę wybuchowe. Krzywe spojrzenie i jesteś s kładany w ofierze jednemu z wulkanów. Eh.. chore. Ale czego nie robi się dla przyjaciół?

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania