Poprzednie częściUrodzona po to by zabijać. Prolog

Urodzona po to by zabijać. Część 11

Zatrzymałam się przy jednym z "hoteli". Dwupietrowy szary budynek z brązowymi oknami i dachem który dawno stracił kolor. Zaprowadziłam konia do najbliższej obory, po czym wróciłam na poprzednie miejsce. Uchyliłam drzwi do hotelu wchodząc nie pewnie do środka. Cóż wystrój powodował niezwykłe obrzydzenie do tego miejsca. Zgnito różowy kolor na ścianach, na suficie namalowany herb waojska elfów. Długi prosąkąt z białowłosym elfem o czerwonych oczach. Przy ścianie po lewej stronie zauważyłam recepcje. Podeszłam powoli do punktu by zapisać się na nocleg.

-Witam, w czym mogę pomóc?-zapytała się niska czarnowłosa kobieta.

-Chciałam się zapisać na tę jedną noc.

-Pani dane.-zapytałą mechanicznie. Z niechęcią powiedziałam:

-Katherina Wood. - kobieta popatrzyłą na mnie mrużąc oczy. Nikt nie przepadał za Mrocznymi w tym świecie, więc tylko czekałam na wybuch ze strony recepcjonistki. Lecz ku mojemu zdziwieniu posłała mi uśmiech mówiąc:

-Pokój 3b na górnym piętrze. Życzę miłej nocy.

Chwyciłam kluczyk i zaskoczona ruszyłam ku schodom. Jedna noc i znów wyczerpująca jazda ku wolności mojego przyjaciela.

 

Siedziałem na ziemi oparty o ścianę gdy do celi wszedł ten rudzielec. Rzucił mi butelkę wody i suchą bułkę, złapałem rzeczy, po czym wścieknięty krzyknąłem:

-Rzucasz jak świni! Jestem człowiekiem!

-Widzisz jednak gdzieś w głębi mi przypominasz prosiaka-parsknął zadowolony. Podbiegłem szybko do niego i zacząłem go dusić łańcuchem przy moich dłoniach. Rudy upadł na kolana blady, próbował się wyzwolić. Na marne. Padł nieżywy, aż sam byłem zaskoczony tym, że udało mi się go pokonać. Ułożyłem go na łóżku, by wyglądało, że to ja. Wyciągłem kluczyk od celi z jego kieszeni u bluzy i wychodząc z pomieszczenia zamknąłem go na klucz. Zacząłem powoli iść korytarzem majac nadzieję, że nienatknę się na żadnego z ludzi Artura.

 

Ułożyłam się wygodnie na małym łóżku, zakryłam się kocem już zamykałąm oczy gdy poczułam znajomy mi chłód. Zignorowałam to, lecz coś nie dawało mi spokoju. Usiadłam zdenerwowana na łózku:

-Pokarz się knypku. Przez Ciebie nie mogę spać!

Jak na zawołanie na krześle prze de mną uformował się cień chłopaka. Przyglądałam mu się uważnie by rozpoznać w nim Keya.

-Kim jesteś?

Chłopak przekrzywił głowę uśmiechając się uwodzicielsko:

-Dowiem się?-zapytałam zniecierpliwiona

-Noah.

-I kim jesteś?- znów zapytałam.

-Cieniem.

-A dokładniej?

- Chłopakiem który od jakiegoś czasu Ci się uwarznie przygląda i próbuje Cie ostrzec.

-Przed kim?

-Przed chłopakiem z alejek.

Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia, nic mi się nie układało w głowie. Po chwili zareagowałam:

-Key? A co ona ma z Tobą wspólnego?

-Więcej niż mogło by się to wydawać.

-Dlaczego nie mogę zobaczyć Twojej twarzy? Ukrywasz się?

-Nie. Po prostu nie widzę potrzeby byś musiała mnie oglądać.

-Ale ja widzę- rzuciłam zakładając nogę na nogę.

Chłopak odetchnął głęboko, po czym wstał z krzesła. Machnął rękę zamieniając się w człowieka.

Wysoki, umięśniony czerwonowłosy chłopak z żółtymi oczami i z znamieniem półksiężyca które było na jego skroni. Od skroni aż po podbrudek.

-Wow-szepnęłam zaskoczona. Muszę przyznać, że jest przystojny.

-Kim jesteś?

-Cieniem-odrzekł siadając obok mnie.

-Skąd pochodzisz?

-Z ciemności.

-Jak to?

- Jestem jednym z Cieni. Mój klan zwie się Cieniami. Jesteśmy stworzeni z ciemności. Cień to nasz brat. A wręcz ojciec. Gdymy nie to nie było by nas tu.

Wow niesamowite- rzuciłam w duchu.Chłopak wyciągnął do mnie rękę i powiedział:

-Dotknij mnie.

-Po co?

-Proszę- szepnął. Wyciągnęłam do niego dłoń, położyłam na jego, lecz nic nie czułam. Moja dłoń przeszła przez jego dłoń:

-Jak to możliwe? NIc nie czujesz?

-Nie, nie czuję nic. Nie czuję tego jak mnie dotykasz, jestem cieniem.

Popatrzyłam na niego i zapytałam bez zastanowienia:

-To jak wy się rozmnażacie?-zapytaąłm, po czym ugryzłam się w jężyk ze swojej głupoty. Brunet popatrzył na mnie rozbawiony:

-Tak jak wy.

-Ale wy nic nie czujecie. WIęc jak?

-Mężczyźni jak i kobiety z cieni rozmnażają sie tak jak wy. Natomiast jeśli chłopak lub dziewczyna pochodząca od nas zakocha się w człowieku. To jego lub jej wybranek zaczyna czuć nasz dotyk.

-Więc Ty...-zaczęłam po chwili milknąc

-Nie, ja nie mam wybranki i nic nie wskazuje na to bym miał-powiedział z lekkim uśmiechem. Wstał powoli i powiedział:

-Dobranoc mała- znikł. Znikł jak cień w nocy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania