Poprzednie częściUrodzona po to by zabijać. Prolog

Urodzona po to by zabijać. Część 12

Obudziłam się koło 11:30. Byłam niesamowicie zmęczona, lecz musiałam wstać, bo jeszcze czekała mnie długa droga do świata Wściekłych.Ubrałam czarne rurki, bluzę i płaszcz. Włosy zaczesałam w wysoki kucyk, po czym spięłam je czarną wstążką.

Chwyciłam torbę z rzeczami i wyszłam z pokoju zamykając drzwi na klucz. Nie miałam ochoty dłużej przebywać w tej spelunie. Zeszłam na dół gdzie znajdywała się recepcja. Podeszłam do okienka, lecz nikogo nie było. Nacisnęłam mały dzwonek który był przy okienku, by ktoś odebrał wreszcie ten klucz. Po chwili tuż przy mnie zjawił się znów cień, usłyszałam szepczącego Noah:

-Uciekaj.

Nie zdążyłam zareagować, bo do sali wpadło wojsko elfów a przy nich kobieta z recepcji. Mogłam się tego spodziewać.

-Panna Katherina Wood- powiedział mężczyzna wychodząc z szeregu. Był to wysoki, umięśniony blondyn z długimi szpiczastymi uszami na których były kolczyki. Był ubrany w czarny mundur i wysokie buty. Prz pasie miał miecz oraz topór. A na piersi po lewej stronie widniała złota gwiazda, prawdopodobnie za obronie swoich ludzi na wojnie. Jego żołnierze również byli ubrani tak jak on, prócz tej gwiazdy. Wszyscy byli wysocy, ze szpiczastymi uszami i kolczykami w nich. Jednak jeden z nich się wyróżniał. Miał czarne włosy ułożone do góry z czerwonymi końcówkami na czubku głowy. I jako jedynemu widniał lekki uśmiech na twarzy.

-W czym mogę pomóc?-zapytałam przyjaźnie.

-Jesteśmy zmuszeni Panią zaprowadzić do króla.

-W jakim celu?

-Rozmowy-skomentował krótka. Podeszło do mnie dwóch jego ludzi w tym ten wyróżniający się. Chwycili mnie i zaczęli prowadzić w stronę wyjścia. Postanowiłam użyć swoich mocy. Idąc z nimi zaczęłam czytać w myślach generałowi. Po chwili natrafiłam tam na wzmiankę o sobie.

- Nie długo pożyjesz księżniczko. Król na pewno skarze Cię na śmierć. Mroczni nigdy nie będą tu mile widziani.- usłyszałam. Wyjęłam ostrożnie nóż z tylnej kieszeni. Przecięłam sznur, którym mnie skrępowali. Mężczyźni, którzy mnie pilnowali popatrzyli na siebie i mrugnęli.Chwycili mnie nagle za ręce w mocnym uścisku wykręcając dłonie w bardzo bolesny sposób. Otworzyłam usta i kłami ugryzłam jednego z nich aż polała się krew. Generał próbował mnie uderzyć, lecz zdążyłam się uchylić. Na ulicach zapanował chaos, wszyscy zaczęli uciekać potrącając mnie i żołnierzy co chwila. Bez zastanowienia zaczęłam biec w stronę obory gdzie był mój koń. Biegnąc do obory odwróciłam się do tyłu, wszyscy biegli w moją stronę z łukami w ręku. Chwila i naraz wypuścili strzały. Ku mojemu zadowoleniu żadna z nich mnie nie trafiła. Dobiegłam do miejsca gdzie znajdywał się mój koń. Siadłam na niego pędem, i ruszyłam. Koń ruszył na elfy, które pracowały w oborze. Powodując, że się zaczęły przewracać pod wpływem siły galopującego konia. Przebiłam się przez drewniane drzwi. Nagle prze de mną znaleźli się kolejni żołnierze króla Ibrahima. Zaczęli wypuszczać strzały w moim kierunku, próbując zabić mojego konia. Zwierze gwałtownie stanęło dęba powodując, że spadłam z siodła. Uciekł pod wpływem strachu w stronę lasu gdzie znajdywał się portal. Wstałam chwiejnie. Zostałam otoczona, każdy z nich mierzył we mnie mieczem. Mimo to zachowałam zimną krew. Podniosłam dłonie ku górze, pobliskie kamienie, widły i inne rzeczy uniosły się do góry. Opuściłam dłonie w dół a rzeczy, które wcześniej znajdywały się w powietrzu gwałtownie spadły na żołnierzy. Widząc, że mężczyźni leżą na ziemi przygnieceni postanowiłam wykorzystać okazję i rozłożyłam skrzydła. Wzbiłam się szybko na wysokość pięciu metrów w górę. Zaczęłam lecieć, gdy poczułam ogromny ból. Moje ramie zaczęło krwawić. Dostałam strzałą. Popatrzyłam w dół, ten wyróżniający się patrzył na mnie i trzymał łuk w dłoni.Przygryzłam wargę z bólu, mimo to skierowałam się w stronę lasu.

 

W zamku Wściekłych panował istny chaos, Artur był wściekły z powodu ucieczki wroga. Zaczęli wszystko przeszukiwać. Jako Mroczny Anioł posiadam skrzydła więc łatwo mogłem się wydostać z zamku. Obecnie siedzę na koronie drzewa i patrzę jak Artur zaciska pięści w oknie patrząc w las. Mam nadzieję, że Kath nie jest w pobliżu, bo to tylko pogorszyło by sprawę i sama znalazła by się w niewoli.

 

Usiadłam zmęczona i obolała na dużym głazie. Wyciągnęłam strzałę z ramienia, które mocno krwawiło. Z torby wyciągnęłam wodę utlenioną i bandaż.

-Czekaj pomogę Ci-usłyszałam głos chłopaka.Tuż koło mnie pojawił się Key.

-Co Ty tu robisz?!

-Nic. Nieważne.

Chłopak rozdarł mi rękaw u bluzy, chwycił wodę i polał nią ranę na moim ramieniu. Patrzyłam w jego jasno żółte oczy. Był w nich smutek i ogromna pewność siebie.

-Kto Ci to zrobił?-zapytał zakładając bandaż.

-Jeden z żołnierzy Ibrahima- powiedziałam. Syknęłam z bólu, rana ogromnie mnie piekła i bolała. Po chwili Key usiadł koło mnie mówiąc.

-Na jaką cholerę polazłaś do świata Elfów.

-Muszę uratować Alexa, został porwany przez Wściekłych.

Chłopak popatrzył na mnie krzywiąc lekko głowę w lewą stronę.

-I to sprawiło, że jesteś w stanie zaryzykować życie za jednego Mrocznego?-zapytał rozbawiony.

-Potrafię oddać życie za każdego przyjaciela i za każdą osobę z mojej rodziny. Nie boją się śmierci.

Key popatrzył na mnie uważnie, lecz nic nie powiedział.

-Możesz już iść- rzuciłam

-Dlaczego?

-Bo mam się Ciebie wystrzegać.'

Chłopak roześmiał się głośno nachylając się do tyłu i prawie spadając.

-Kto Ci takich głupot naopowiadał?- zapytał po chwili

-Noah.

Chłopak gwałtownie przestał się śmiać, wyprostował się i patrząc na mnie wrogimi oczami syknął:

-Nie wierz mu. To ON Cię okłamuję a NIE ja.

-Żadnemu z was nie ufam.-skomentowałam krótko.

-Jest jednym z Cieni. Im nie należy ufać pod żadnym pozorem.

-Dlaczego?

- Zbyt długa historia- odpowiedział.

-A niby czemu mam akurat Tobie ufać a nie jemu?

-Bo ja Cię ratuję i pomagam a on zjawia się wtedy gdy śpisz.

Popatrzyłam na niego nie dowierzając:

-Skąd to wiesz?!

-Mówiłem Ci już, że Cię bronię.

-Przed kim?

-Przed nim -rzucił.

Pokręciłam głową i powiedziałam:

-Dzięki, Ale teraz muszę iść do Wściekłych by uratować Alexa.

-Sama? Na tysiące wrogów? Jesteś naprawdę lekko myślna. Zaczekaj chociaż na swoich.

-Nie.

-Zaczekaj. Są niedaleko. Właśnie wędrują do świata Elfów. Razem zdziałacie więcej.

-Skąd to wszytko wiesz?-zapytałam zdziwiona.

-Nieważne. Idź się prześpij.

-Gdzie? Widzisz tu jakieś domostwo?

-Chodź-skomentował krótko.

Ruszyliśmy razem przez las idąc wydeptaną przez kogoś ścieżką. Minęło może kilka minut gdy znaleźliśmy się koło małego domu, Key otworzył drzwi i powiedział:

-Witaj w moich skromnych progach....

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania