Poprzednie częściUrodzona po to by zabijać. Prolog

Urodzona po to by zabijać. Część 4

Kolejny dzień zaczął się od nagłej pobudki przez Alexa:

-Wstawaj śpiochu masz nas uczyć-powiedział rzucając we mnie czarną poduszką

-Spadaj Alex- burknęłam zakrywając się kocem. Miałam nadzieje, że chłopak odejdzie, lecz tak się nie stało

-Wstawaj. No chyba, że wolisz bym zrzucił Cię z łóżka.

Popatrzyłam na niego gniewnie rzucając w niego poduszką:

-Daj mi kilka minut- chłopak na te słowa uśmiechnął się i wyszedł z mojego pokoju.

Wstałam chwiejnie z łóżka kierując się do szafy, z górnej półki zdjęłam czarną koszulkę na szelkach. Z dolnej, krótkie spodenki.

Ubrałam się szybko by nie tracić czasu. Z półki na buty wyjęłam jeszcze trampki koloru czarnego, i już gotowa zeszłam na dół.

Schodząc po schodach przyczepiła się mnie Irena:

-I jak dzisiaj mamy trening?- zapytała z uśmiechem

-Tak na to wychodzi. Idź się przygotuj, bo ja jeszcze idę bo kawę- odparłam. Blondynka zbiegła po schodach kierując się tym samym na salę treningową. W kuchni zastał mnie Alex:

-Znowu się widzimy. Jesteś głodna?

-Nie dzięki. Ja tylko przelotem po kawę, a Ty idziesz na trening?

- Jasne tylko zjem- odpowiedział z pełnymi ustami. Tak w sumie mogłam się spodziewać, bo Allow ma niesamowity apetyt.

Chwyciłam kubek z gorącą rozpuszczalną i pijąc udałam się na salę. Jeśli chodzi o to pomieszczenie to było, to chyba największe pomieszczenie w całym królestwie. Odkąd jestem przywódczynią naciskam na rozbudowanie sali, bo w końcu wojsko jest najważniejsze. Sala treningowa była (jak wspominałam) duża, przestronna, miała dużo wysokich okien przez, które świeciło słońce

W kącie sali znajdywały się łuki ,miecze, tarcze, oszczepy oraz topory. To tylko garstka broni z naszego składu. Sama obsługiwałam się łukiem i mieczem. Na sali znajdywało się trzydziestu moich żołnierzy, gdyż reszta znajdywała się w osobnym budynku. A mianowicie miejscowości która nie ma nazwy.

- Jesteście gotowi?- zapytałam

-Tak jest!- odkrzyknęli

- W takim razie zabieramy się do pracy- rzuciłam.

Każdy wziął swoją broń i naraz na manekinach zaczęli ćwiczyć. Nie potrzebują intensywnego treningu, gdyż moje Mroczne Anioły należą do najsilniejszego wojska w naszym świecie. W pewnym momencie na oknie znów usiadł czarny kruk o żółtych oczach:

-Kim Ty jesteś?- szepnęłam sama do siebie. Coś mi nie pasowało w tym ptaku, tak jakbym go już gdzieś widziała. Nagle zamyśleń wyrwał mnie krzyk... Krzyk Sama, zaczęłam biec po schodach na piętro, jego krzyk był przeraźliwy, w końcu dobiegłam do jego pokoju. To co zobaczyłam spowodowało, że moje serce prawie wyskoczyło z piersi.

Chłopak leżał zakrwawiony na białym dywanie, podbiegłam do niego jego puls był ledwo wyczuwalny :

-Szybko do mnie!-krzyknęłam na głos. Chłopak skrwawioną dłonią dotknął mojego policzka i szepnął:

-Cii Kath. Nie płacz to prawie wcale nie boli.

-Proszę walcz Sam. Walcz!

Chłopak uśmiechnął się lekko i ostatkami sił szepnął :

- Moja dzielna dziewczynka- jego czarne oczy powoli się zamykały. Do sali wpadł Adam i Irena chwycili go i zanieśli do sali dla rannych. Pełna nadziei pobiegłam za nimi, to mój najlepszy przyjaciel on nie może mnie zostawić! - krzyczałam w duchu. Za szklanymi drzwiami słyszałam głosy naszego królewskiego lekarza, Sam walczył czułam to. On zawsze walczył o to, czego pragnął najbardziej. Wierzę, że mu się uda. Jest silny.

 

Po kilku godzinach z sali wyszedł lekarz, był cały we krwi jego oczy były puste:

-Katherino...

-Słucham- szepnęłam

-Sam przeżył, ale stracił dużo krwi. Nie wiem czy jego organizm da radę. Zobaczymy jak będzie reagował jutro.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania