Poprzednie częściUrodzona po to by zabijać. Prolog

Urodzona po to by zabijać. Część 13

Weszłam powoli do małego drewnianego domu. W środku znajdywały się dwa fotele, Tv, dywan i malutkie okienko. Również była mała przestronna łazienka jak i kuchnia:

-Mieszkasz tu?-zapytałam siadając na fotelu

-Tymczasowo.

-Właściwie to...skąd jesteś?

Chłopak usiadł koło mnie i chwilę się zastanowił gdy nagle odparł:

-Nieważne. Nie zrozumiesz.

-Powiedz mi, jak mam CI ufać? Skąd mogę wiedzieć, że jak zasnę to mnie nie zabijesz?

-Dobrze wiesz, że tego nie uczynię.

-Skąd mogę mieć pewność?-zapytałam. Chłopak wstał i podszedł do okna mówiąc cicho:

- Pochodzę od Wściekłych.

Na te słowa gwałtownie wstałam kierując się do drzwi. Lecz Key pod wpływem mocy zamknął je tak, że nie mogłam ich otworzyć:

-Zabijesz mnie. Na to czekałeś?-zapytałam gniewnie. Chłopak popatrzył na mnie żółtymi oczami i powiedział:

-Usiądź a się wszystkiego dowiesz.- Jak powiedział tak też uczyniłam. Usiadłam na fotelu obolała i zaciśniętymi dłońmi słuchałam dalej:

-Jestem wygnańcem.

-Dlaczego?-przerwałam

-Zabiłem przyjaciela Artura. Kaspin, bo tak nazywał się ten sukinsyn zamordował z zimną krwią mojego przyjaciela. Uznaję zasadę oko za oko, więc postanowiłem wymierzyć mu karę. Pewnego dnia zakradłem się pod bar gdzie zawsze pił swoje wino. Gdy o północy wychodził, przebiłem mu serce mieczem. Nawet nie zapłakał, uśmiechnął się tylko i upadł martwy. Niedługo potem Artur się o tym dowiedział. Skazał mnie na śmierć, lecz gdy uciekłem z naszego świata, zostałem wygnańcem, wolałem to niż śmierć.

-I dlaczego niby mnie śledzisz?-zapytałam zniecierpliwiona

-Ciężko mi to określić. Po ucieczce nie miałem się gdzie podziać, więc udałem się do Miasta Cieni z tego miasta pochodzi Noah.

-Wiem-odparłam, dodając- dlaczego mnie chronisz przed Noah? I dlaczego Noah chroni mnie przed Tobą?

-O to już zapytaj się jego, jesteś ranna dlatego idź spać.

-Ale-zaczęłam, lecz mi przerwał i zaprowadził mnie do pokoju gdzie było łózko. Ułożyłam się obolała na łóżku, zakryłam się kocem i mimo przeczucia, ze coś jest nie tak zasnęłam.

 

Od dwóch dni po mieście Nikczemnych krążą Wściekli. Został nawet wywieszony list gończy za moją skromną osobą. Fundują za mnie aż dwadzieścia tysięcy złotych koron. Muszę przyznać, że wysoko mnie wycenili. Gdy zapadł już zmrok, mogłem spokojnie wyjść na miasto coś zjeść. Udałem się do pierwszego lepszego baru z jakimiś przekąskami. Usiadłem przy stoliku zamawiając piwo i talerz zupy z indyka. Świństwo, ale jestem głodny więc nie będę wybrzydzał. Wysoka, szczuplutka blondynka o niebieskich oczach i wilczych uszach podała mi talerz. Puściła do mnie oczko. No cóż, muszę przyznać, że nasz Lud słynie z bardzo pięknych kobiet jak i przystojnych mężczyzn. Chwyciłem leciwą łyżkę i zacząłem jeść zupę koloru czerwonego. Po zjedzonym posiłku, udałem się z talerzem do baru. Nagle zaczepił mnie jakiś wysoki szatyn o jednym oku.

-Ty jak leziesz-rzucił do mnie plując jedzeniem.

-Normalnie. I nie mówi się z pełnymi ustami-odparłem. Zrobił się koło nas tłum, mężczyźni zaczęli wołać "Walka!", wiedziałem, że to oznacza tylko kłopoty.

-Coś Ty powiedział?!-zapytał

-Głuchy jesteś?

-Nie zadzieraj ze mną chłopczyku, nie masz najmniejszych szans-powiedział, po czym napił się piwa z kufla

-Przekonamy się?-zapytałem klepiąc go po, dość dużym brzuchu od piwa.

Złapał moją dłoń i wymierzył we mnie cios. Nie trafił.

Chwyciłem go za kark i powiedziałem:

-Pierwsza zasada idioto, to nie zaczyna się do silniejszych-rzuciłem kopiąc go w krocze.

Skrzywił się, lecz nie upadł na co miałem nadzieję. Pod wpływem ludzi znajdujących się w barze jeszcze bardziej się wściekł. Nagle jego twarz zaczęła się zmieniać. Miał wilcze uszy, jasne białe oko i kły.

-Tak się bawisz?-zapytałem, postanowiłem, że i ja wykorzystam to skąd pochodzę.

Moje zęby zamieniły się w kły, a do mięśni dotarła jeszcze większa siła niż miałem zazwyczaj. Zacząłem się powoli zmieniać gdy usłyszałem spanikowaną kobietę:

-To Mroczny Anioł!

Uśmiechnąłem się pod nosem psychopatycznym uśmiechem, chwyciłem napastnika za ramiona i z ogromną siłą wyrzuciłem go z budynku powodując, że drewniane drzwi roztrzaskały się.

Podbiegłem do leżącego i znów go podniosłem rzucając nim po raz kolejny o budynek. Jęknął, lecz wstał z ziemi. Otrzepał się zamieniając się tym samym w białego wilka

-Nie szczepili Cię?-zapytałem drwiąco. Zaczął we mnie biec. Chwyciłem kołek i z całej siły mu przywaliłem, sprawiając, że odpadł na kilka metrów. Ludzie rozbiegli się. Napastnik już nie wstał. Nie miał sił. Zadowolony z siebie rozłożyłem ogromne czarne skrzydła i skierowałem się do portalu, do świata Elfów.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 25.11.2014
    i jak zawsze ciekawie ; 4:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania