Poprzednie częściMichalski cz. I

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Michalski cz. III

CZĘŚĆ III

Podinspektor otworzył wielkie drewniane drzwi i ujrzał stojącą za biurkiem młodą postać. Wojskowym, raźnym krokiem podszedł do niej i odchrząknął – hm, hm. Kobieta spojrzała na niego i jakby z małą odrazą, widząc stary płaszcz na Michalskim zapytała:

– Czego Pan sobie życzy?

– Policja! – odparł mężczyzna, dodając – Gdzie znajdę dyrektora?! W momencie ta wiadomość postawiła kobietę do pionu. Wybiegła jak najszybciej przed biurko i wskazała ręką drogę w kierunku schodów.

– I na lewo tam powinna wisieć tabliczka. Michalski popędził nawet nie mając czasu podziękować, a może przypuszczał, że jeszcze wróci, gubiąc się w tych korytarzach. Wiedział jedno musiał znaleźć jakiegoś znawcę sztuki. Skręcił w lewo i prawie wpadł na wychodzącą z toalety damskiej sprzątaczkę.

– Ooo!

– Nie to lewo! – wykrzyknęła z dala bileterka – Następny korytarz! Zdenerwowany całą sytuacją i na bileterkę podinspektor, spojrzał zmrużonymi oczyma w stronę drzwi, jakby chciał powiedzieć: – Policzymy się jeszcze. I odparł do sprzątaczki:

– Przepraszam najmocniej.

– Ależ się nie gniewam – odparła z uśmiechem na twarzy, kobieta w średnim wieku z gumowymi rękawiczkami na dłoniach. Chcąc dodać jeszcze dwa słowa, postawiła wiaderko z wodą i brudną ścierką, lecz, gdy się obróciła wpadła w zdziwienie. Michalskiego już nie było, a ona nawet nie słyszała ani jego kroków, ani żadnego słowa – do widzenia.

***

W tym samym czasie po Miejskim Ratuszu była oprowadzana wycieczka. Grupa Seniorów spod Olkusza postanowiło przybyć na jednodniową wycieczkę do Poznania. Pani przewodnik powoli, pokój, po pokoju pokazywała zbiory muzeum i tłumaczyła styl, datę powstania i kto jest autorem dzieła. Jak również miejsce, w jakim się znajdowali turyści. Dodawała też od siebie parę wzmianek historycznych na temat Poznania. Do jednej z sąsiadujących z wycieczką sal wbiegł Michalski. Cały poddenerwowany rozglądał się na wszystkie strony i robił ogromne zamieszanie.

– No gdzie jest do cholery ten pokój? Część wycieczki, widząc go, więcej uwagi zwracała na jego bieganie po sąsiednich pokojach, niż na to, co opowiada przewodniczka. W końcu i podinspektor wpadł do sali, gdzie znajdowała się wycieczka. Stanął zaraz przy drzwiach z pochyloną głową i zaczął się rozglądać dookoła.

– Przepraszam, kogo pan szuka! – zapytała głośno przewodniczka.

– Nie, nie, nie! Ja nie do Pani – odparł Michalski.

– Tak! A do kogo?! – zapytała dalej zbliżając się do niego. Zaś część seniorów się śmiała, druga usiłowała zatrzymać podinspektora w miejscu.

– Proszę dać mi spokój! – zdenerwował się Michalski – Jestem z Policji! Gdzie jest pani Dyrektor Muzeum? W jednej chwili wszyscy zrobili wielkie oczy, a wielkie macki, które przytrzymywały podinspektora, schowały się. Podeszła do niego pani Przewodniczki i na spokojnie zaczęła tłumaczyć:

– Przecież gabinet pani Dyrektor jest na dole, po lewej.

– Byłem – zagryzł zęby Michalski – To kibel damski. Złapała się za głowę przewodniczka.

– No dobrze. A w jakiej sprawie, jeśli mogę zapytać? – spojrzała na policjanta.

– To już sprawa służbowa – odparł Michalski – I tylko z panią Dyrektor.

– Aha – kiwnęła głową kobieta. Gdy nagle chórem zaczęli buczeć wszyscy w sali:

– No co Pan! Przecież to może być pani Dyrektor.

– No dobrze – kiwnął głową podinspektor – Ale zachowa to Pani wszystko w tajemnicy.

– O ile będę mogła pomóc – odparła przewodniczka.

– Zapraszam do drugiej sali – pokazał ręką Michalski komnatę obok i powoli zaczęli iść w tamtym kierunku. Zaś grupa załamana tym, że nie może wziąć udziału zaczęła buczeć niczym stado krów. Po chwili jedna z osób w grupie uzmysłowiła reszcie, że znajdują się w miejscu, gdzie wymagana jest cisza, a po drugie, może coś jeszcze zdołają podsłuchać.

***

W ogromnej sali, gdzie podłoga była wyłożona wspaniałymi kafelkami, ściany był wykonane z ozdobnego tynku. Na których przy każdym rogu widać było wyrzeźbione filary, a wnętrze zdobiły cudowne putna i meble, stali oni. On trzymał nieśmiało grubą teczkę, a ona zaś zastanawiała się, co w niej jest i gdzie ma ją mu pokazać. Rozejrzała się po wnętrzu. Spojrzała, który mebel będzie najbardziej przydatny, a zarazem najnowszy, gdy nagle usłyszała:

– O tu – Michalski skierował się do postawionego na samym środku stołu z krzesłami.

– Nie! Na Boga – wykrzyknęła pani Przewodniczka – to siedemnasty wiek.

– To gdzie? – zdziwił się podinspektor, odstawiając krzesło.

– No może na tej komodzie – skierowała wzrok na mebel stojący tuż przy lustrze.

Zaś za rogiem w sali obok wszyscy turyści nadstawiali ucha.

– No i co! No i co – krzyczała kobieta stojąca na końcu grupy.

– Nic! – odparł zdenerwowany kolega – Chcesz zobaczyć i posłuchać to podejdź.

– Jak mam podejść?! – wywiązywała się kutnia.

– Jak na razie, to oni się kłócą i my się kłócimy – wytłumaczył inny turysta.

– To cicho, cicho.

W sali obok, natomiast Michalski rozłożył teczkę, poukładał dokładnie dokumenty, a z każdą chwilą puls pani Przewodniczka robiła się coraz mocniejszy i mocniejszy. Oczy zaczynały się zaostrzać, widząc każde przewracane zdjęcie, lecz później okazywało się, że to jeszcze nie to. Nagle podinspektor zatrzymał się przy jednej z fotografii i krzyknął:

– Tak, to jest ta! – kiwając przy tym głową i podał ją Przewodniczce.

– Niech pani mi powie wszystko, co może o tej płycie. Ona wzięła do ręki zdjęcie i nagle nastała „cisza poburzy”. Jedyne, co było słychać, to przepychanie się i krzyki z sąsiedniej sali:

– No i co?

– Co on jej pokazał? Lecz Michalski czekał, obrócił się do komody i zaczął zbierać powoli dokumenty, gdy nagle Przewodniczka dotknęła jego ramienia i zapytał:

– Gdzie to wisiało?

– W kościele.

– No dobrze.

W kościele, ale gdzie? W sali obok już nie mogli wytrzymać jeden wskakiwał drugiemu na plecy.

– Co kościół?! – nie był pewien jeden z turystów co podsłuchał.

– Ślub! – wymyśliła inna starsza pani. Michalski, słysząc te krzyki dobiegające za drzwi podszedł do nich i trzasnął nimi, zamykając je na klamkę. Przewodniczka, rozumiejąc to wszystko wzięła teczkę w dłonie i zaczęła iść w drugim kierunku.

– Zaraz co Pani robi?! – wystraszył się podinspektor i zaczął biec w kierunku drugich drzwi – Kradnie Pani ważne dokumenty! Niczym posąg w momencie stanęła Przewodniczka i spojrzała wielkimi oczyma w stronę Michalskiego. – Co jak co, ale kradzieży pan mi nie wmówi – stwierdziła ze złością.

– To jak mam to nazwać? – zdziwił się policjant.

– Niech pan to trzyma – oddała mu teczkę, wpychając między dłonie – idzie za mną.

– A co z? – zaczął wskazywać palcem na zamknięte drzwi. – Pańska grupa? Więc niepański interes – odpowiedziała mu krótko i zaczęła prowadzić najkrótszą drogą do wyjścia. Rozglądając się po drodze za telefonem na ścianie.

– To dokąd w końcu idziemy? Czemu nic jeszcze się nie dowiedziałem? Za czym się tak pani rozgląda? – dopytywał się Michalski. W momencie przystanęła Przewodniczka.

– Nie za dużo tych pytań? – i obróciła się w stronę telefonu wiszącego za jej plecami – Halo, jest tam Aśka?! Potrzebuje ją na górę. Musi dokończyć przejście z grupą. Tak, tak! Ten policjant. Dzięki. No to teraz możemy pomyśleć w spokoju – odparła, podwijając rękawy i wyjmując spod pachy zdjęcie, na którym był wizerunek płyty. To, na czym to skończyliśmy? – zapytała, schodząc powoli po schodach na dół. – Że mamy spokój – odparł podinspektor.

– Wcześniej – uśmiechnęła się lekko pod nosem Przewodniczka.

– To nie pamiętam – udawał Michalski.

– A! Nie wie pan – zmarszczyła czoło kobieta – Czy nie chce mi pan powiedzieć? Bo jak tak, to koniec naszej współpracy.

– A kiedy, niby ją zaczęliśmy? – zaczął kręcić na boki głową policjant. – Jak tak, to proszę – zatrzymała się u końca schodów i wysunęła w jego stronę dłoń ze zdjęciem – może pan sobie to zabrać. Dodała.

– Ale niech pani mi powie, co te słowa znaczą? – odparł Michalski.

– A czy to nie jest współpraca? – przekomarzała się Przewodniczka.

– No przepraszam – spuścił głowę podinspektor.

– Ależ proszę – odpowiedziała mu.

– Dziękuję – uśmiechał się Michalski i zeszedł parę stopni, aby być na równi z Przewodniczką.

– No to masz pan swoje trzy słowa – odparła mu – i trzymaj tą fotografie.

– Jak to?! – z powrotem jego usta uformowały się w półksiężyc wiszący ramionami ku dołowi – jakie trzy słowa.

– Aleś ty tępy – burknęła pod nosem kobieta – Przepraszam, proszę, dziękuje. Masz trzy słowa z tablicy.

– Ale coś więcej? – spuścił głowę Michalski na fotografie i czół się teraz, jak dziecko z zerówki.

– Przecież zakończyliśmy współpracę – odparła z uśmiechem oddalająca się w stronę recepcji Przewodniczka.

Michalski już sam nie wiedział, co ma robić. Czy gonić ją? Czy pojechać na wieś, a to zadanie powierzyć Buchale, ale wyjdzie na jaw, że się ośmieszył. Czy też znaleźć inną osobę znającą się na historii? Z tego wszystkiego wyszedł przed Ratusz wyjął paczkę L&M-ów i nerwowo wyciągnął papierosa, włożył do ust i wsunął rękę do kieszeni, poszukując zapalniczki. Gdy nagle schodami, szybko niczym gepard zaczynała zbiegać ów znajoma kobieta. Michalski przyglądał się ze spokojem, stojąc nieruchomo przyglądając się. Wyciągał powoli z kieszeni prawą rękę. Zaś Przewodniczka zbiegła na Plac, zaczęła się rozglądać za czymś i szybko skierowała się w stronę wozu podinspektora. Ten zaś odpalał sobie cygarete i gdy podniósł głowę do góry i zaciągnął się wykrzyknął:

– Może Panią gdzieś podwieź? Ona zaś stanęła i odpowiedział z dygresem: – W końcu weźmie się Pan ze mną za tę sprawę, czy nie?

– Z Panią? – zdziwił się Michalski i zaczął powoli schodzić po schodach.

– A od kiedy to ja mam z Panią rozwiązywać sprawy? Zdziwił się policjant i znów zaciągnął papierosa.

– Niech Pan w końcu przestanie się kłócić! – odparła Przewodniczka i podeszła do samochodu podinspektora – Chce pan rozwiązać sprawę, czy nie? Michalski już sam nie wiedział, co ma zrobić. Tu obowiązywała go ścisła procedura i tajemnica zawodowa, tu zaś potrzebował porady fachowca, który sam mu się wpychał do auta. Zaciągnął się jeszcze kilka razy spojrzał w górę, aby to przemyśleć, gdy za pleców usłyszał poganiające:

– No nad, czym się tak Pan zastanawia?! – wykrzyknęła Przewodniczka – Ja tracę dla Pana swój czas.

– No dobrze – rzucił na ziemie Michalski niedopałek – Pomorze mi Pani, ale sprawę prowadzę ja. Zapamięta Pani. I zaczął otwierać samochód.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania