Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Michalski cz. XV
Po wejściu do korytarza Biskup zsunął z pleców swój płaszcz i myślał, że go ktoś złapie, lecz on spad po ramieniu na podłogę. Michalski wtedy oprzytomniał podbiegł i podniósł, mówiąc wystraszony:
– Przepraszam.
– Nic nie szkodzi – odparł Biskup. Tam nie ma nic cennego. I podszedł do drzwi od pierwszego pokoju, gdzie właśnie kończyła ubierać się Iwona. Złapał za klamkę i popchną, gdy nagle rozległ się krzyk.
– O przepraszam! – odparł zdziwiony Biskup – Może lepiej przejdziemy dalej. Spojrzał zdziwionymi oczyma na Michalskiego. Z kolei Przewodniczka szybko podbiegła do drzwi i je popchnęła. Gdy Biskup podchodził do powalonych drzwi od kancelarii i chciał zajrzeć do środka inspektor go zatrzymał i nerwowym głosem odparł:
– Tam jest remont i lepiej nie wchodzić.
– Remont? – zdziwił się Biskup – Ksiądz Grzegorz mi o niczym nie mówił. Nagle z pokoju wyłoniła się postać proboszcza, który mając ciągle związane ręce nie mógł się ani umyć, ani zapiąć ubrań i poprawić.
– „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus Ojcze Biskupie”.
– O matko, jak Ty wyglądasz?! – przeraził się zwierzchnik episkopatu. – Może lepiej przejdźmy do kuchni – wskazał ręką Michalski na pokój naprzeciwko. Biskup powolnym krokiem obrócił się i rozglądając się szedł dalej mówiąc:
– To, co was tak w ogóle sprowadza w te strony? Michalski, zastanawiając się: – Czy to on ma odpowiadać na to pytanie, czy w sumie Buchała od dziś jest sprawującym odpowiednie stanowisko i do niego należy tłumaczenie się. Postanowił rozejrzeć się za kolegą, lecz z tyłu za plecami miał tylko księdza, który szyderczo uśmiechał mu się w twarz.
– Może ja odpowiem – odparł Proboszcz.
– Nie pytam się Ciebie Grzegorzu – odparł stojący na środku kuchni biskup – Z Tobą porozmawiam później. No więc odpowie mi Pan na pytanie. Michalski spoglądał to na twarz biskupa, to na okno drzwi kuchennych i modlił się, by zaraz pojawił się Buchała.
– No dobrze. Jesteśmy tu na wezwanie księdza Proboszcza – i wskazał ręką stojącego obok w brudnej sutannie ze związanymi rękoma i brudnego na twarzy człowieka. Biskup spojrzał jeszcze raz na księdza, zmrużył oczy, jakby miał coś do przekazania koledze.
– Ale ja ich wezwałem w sprawie kradzieży! – wykrzyknął załamany Proboszcz. Milcz! Proszę mówić dalej – odparł ze spokojem biskup. – Ksiądz mówi prawdę. Zostaliśmy wezwani do kradzieży płyty z kościoła – pokiwał głową Michalski.
– To jak tak – eminencja podeszła do proboszcza i złapała go za ręce – Co to ma znaczyć?! Wystraszony Michalski zaczął się trząść, a jego nogi w momencie stały się jak z waty. Czoło zaczęło się pocić.
– No bo my musieliśmy… – nie mógł z siebie wydusić dobrze słowa.
– Co musieliście? – dociekał dalej Biskup, gdy nagle do kuchni weszła Iwona.
– Proszę sobie nie przeszkadzać ja tylko nastawie czajnik na herbatę – odparła, podchodząc do kuchni.
– A to, kto znowu? – wskazał palcem na Przewodniczkę – Co ona tu robi? Michalski, czując się pewniej w towarzystwie Iwony odparł:
– Ona, nastawia wodę, a co do pierwszego pytania, Ksiądz stawiał opór. – Jaki opór?! – zdenerwował się Biskup.
– Jak eminencja usiądzie, wszystko wyjaśnimy – odparł Michalski i podstawił krzesło.
– Niech ich Biskup nie słucha. Oni ciągle kłamią i dają kary – bronił się Ksiądz. Nagle do korytarza wbiegł Buchała i poprawiając ubranie i fryzurę zatrzymał się w ościeżnicy drzwi, a zaraz za nim przybiegł młody kleryk. Zatrzymał się na plecach aspiranta i wychylając głowę przez ramię policjanta zapytał się: – Wszystko w porządku? Co zdumiało niektórych.
– A miałoby być inaczej – odparł Biskup. Wtedy obaj weszli spokojnie do środka izby. Buchała podszedł do Księdza i szturchnął go w ramię.
– To jak! Teraz nam wyśpiewasz wszystko – uśmiechnął się pogardliwie. A proboszcz opuścił głowę.
– Co to ma znaczyć? – zdziwił się Biskup.
– To właśnie miałem wyjaśnić – odparł Michalski – Ksiądz nie chce z nami współpracować. – To wy niszczycie nasze mienie! – krzyknął na cały głos Proboszcz.
– Zaraz, zaraz! Wszystko po kolei – odparł Biskup. A Tobie powiedziałem już, porozmawiamy później – odparł, patrząc w twarz Grzegorza. Iwona, nie wytrzymując dłużej tego tłoku i atmosfery podeszła do Biskupa i patrząc z uśmiechem rzekła:
– To, co ma być kawa, czy herbata? On zdziwiony, nie mogąc wypowiedzieć przez chwilę ani jednego słowa dopiero spostrzegł tak piękną kobietę w swoim otoczeniu. W mgnieniu oka zauważył to młody kapelan i podbiegł, wołając:
– Eminencja zawsze o tej porze pije kawę. Jeśli łaska.
– Rozumie – pokiwała głową Iwona i odeszła.
– A co tu robi ta kobieta? – odetchnął na reszcie Biskup.
– A to nasza pomoc – odparł Michalski – służy swoją wiedzą.
– Aha! – pokiwał głową jeszcze zapatrzony w Przewodniczkę Biskup. – Taka pomoc. – To, co wy tak naprawdę chcecie się dowiedzieć?
– Zostaliśmy wezwani do zaginionej płyty i już nawet wiemy, gdzie ona może być – odparł dumnie Buchała, a Michalski nadepnął go z całej siły w stopę.
– Tak! A gdzie niby? – odparł zaciekawiony Biskup, a Kleryk z Proboszczem nastawili ucha.
– To tajemnica służbowa – odparł Buchała – Ale może to potwierdzić tylko Ksiądz Grzegorz. – Oczywiście jak tylko zacznie współpracować. Biskup spojrzał na Proboszcza, a ten oburzony odparł – Nigdy! Po moim trupie.
– A zatem sam Pan widzi, dlaczego musieliśmy go aresztować – odparł Michalski. Po chwili do biskupa podeszła Iwona, trzymając szklankę z kawą.
– Proszę najmocniej i uwaga, bo jest gorące.
– Dziękuje. Biskup opuścił głowę, a kleryk zaczął mu coś szeptać do ucha. Michalski zaś odparł Buchale:
– Słuchaj, musisz iść do Hryniewiczów.
– Dlaczego? – zdziwił się aspirant.
– Musisz! Chyba że wolisz ze mną już nie współpracować – odparł stanowczo Michalski.
– Ale po co? – nie mógł zrozumieć Buchała. Iwona, obróciwszy się od Biskupa w stronę kuchni rzekła:
– Ja pójdę!
Proboszcz głośno roześmiał się i zdenerwował tym Przewodniczkę. Buchała też lekko zasłonił twarz, lecz Michalski wcale nic nie miał przeciw. Spojrzał na aspiranta zapytał go jeszcze raz:
– Idziecie, czy nie! Buchała raptem spoważniał i odparł znów : – Ale po co? Więc Michalski kiwnął głową Iwonie na drzwi i zaraz po niej wyszedł do korytarza. Podsłuchujący to wszystko proboszcz zaczął krzyczeć:
– Proszę Ojca Przełożonego! Oni już coś knują! Kleryk z Biskupem spojrzeli w kierunku futryny drzwi kuchennych zaś Buchała pięścią zadał cios w podbrzusze Proboszcza, który zajęczał i złożył się w pół, jak patyk.
– O matko!
– Co się stało – wstał Biskup z krzesła.
– Pewnie zjadł rano coś niestrawnego – odparł Buchała i spojrzał wielkimi oczami na na Proboszcza.
– Nie nic – wyjęczał Proboszcz.
Zaś w korytarzu Michalski tłumaczył Iwonie co musi wykonać.
– Słuchaj! Pójdziesz teraz do pierwszego domu za kościołem.
– Że co – zdziwiła się Iwona – Do tego mi chciano zaoferować nocleg?
– Nie wiem, w którym chciano Ci zaoferować nocleg. Wiem jedno tam jest związany chłop. Kościelny i trzeba go przesłuchać.
– Nie pójdę! – odparła wystraszona Iwona.
– Jak to? – zdziwił się Michalski – Dopiero co chciałaś.
– Nie do niego – zaczęła odmownie machać rękoma.
– Przecież on jest związany – dalej namawiał Michalski.
– Nie! – i wbiegła z powrotem do kuchni, a Michalski załamany spojrzał w sufit i rzekł sam do siebie:
– Boże daj mi siły.
Buchała, widząc wbiegającą Iwonę przeraził się, wszyscy w wokoło zamarli z wrażenia. Tylko Proboszcz po chwili znów zaczął wystękiwać: – A nie mówiłem. Oni knują, oni knują. Po chwili Iwona ze łzami w oczach podbiegła do blatu kuchni. Zaś Buchała podszedł. Spojrzał jej w oczy i zapytał:
– Co Ci zrobił?
– Nic – odparła szybko Przewodniczka.
– Nie bój się – zaczął ją pocieszać – Powiedź mi.
– No nic – otarła łzy, a Biskup z klerykiem podeszli do niej.
Biskup spojrzał na pochyloną kobietę, która była u kresu załamania i nie dowierzał. Kleryk zaś nie czekał i szybko pobiegł do korytarza, zaciskając po drodze pięści, jakby chciał się bić. Jego twarz w jednej chwili płonęła złością i chęcią pokazania, że tak naprawdę Michalski powinien się go bać. Wbiegł do korytarza, sapiąc, mając wyszczerzone zęby jak pies i śliniąc się.
– No kolego! Przesadziłeś! Wystraszony inspektor nie wiedział, co ma zrobić. Dobrze, że zaraz za klerykiem pobiegł Buchała i złapał go za ramiona, próbując go odciągnąć do tyłu.
– Co Pan robi? – zdziwił się kleryk.
– Załatwmy to w inny sposób – odparł aspirant.
– To znaczy?! – patrzył się ze zdziwieniem na Buchale młody ksiądz.
– Szefie, o co poszło? – zapytał się wprost aspirant – Czemu ona płacze? – Słuchaj, nie chciałeś wykonać roboty służbowej, a to robota nie dla baby.
– Rozumie. Czemu Szef nie mówił od razu – Buchała podszedł do Michalskiego.
– Panowie! Ale o co tu chodzi?! – rozłożył ręce kleryk.
– Jak co, to ksiądz też będzie potrzebny – odparł Michalski.
– A co takiego mamy do zrobienia? – zastanawiał się Buchała.
– Spokojnie – rzekł inspektor i pochylił się. Ty Buchała pójdziesz na podwórko do Hryniewiczów. Musisz przesłuchać kościelnego.
– Ale jak? – zdziwił się aspirat – on ciągle biega wokół kościoła.
– Wierz mi, teraz nie biega – spojrzał mu w twarz Michalski – Ksiądz pomoże mi z Biskupem.
– Ja! – wyprostował się kleryk i zrobił wielkie oczy – Ja się na to nie piszę. Michalski złapał go za koszule i przysunął do siebie.
– Stój! Musisz nam pomóż zdobyć kluczyk od biurka Proboszcza. On ma tam ukryty ważny dowód i nie chce nam pokazać.
– Pchi! – machnął ręką kleryk – Ale betka. I obrócił się w stronę kuchni. – To co? Każdy wie, co ma robić – zapytał się Michalski i spojrzał po twarzach. Buchała obrócił się w stronę drzwi wyjściowych, a kleryk wchodził już do kuchni, gdy wpadł w zaskoczenie. Zobaczył Iwonę, która obejmuje Biskupa, a on jął, zaś Proboszcz tylko się temu przyglądał. W jednej chwili zawołał:
– Eminencjo jak tak można! Biskup zaskoczony zaraz się odsunął i zaczął tłumaczyć:
– Ja tylko pocieszałem biedną dziewczynę – zaczął głaskać Przewodniczkę po głowie. Niech kleryk sobie zaraz czegoś nie wyobraża. Zaś za pleców młodego księdza wyłonił się Michalski i wszedł do kuchni, mówiąc stanowczym głosem:
– A co ja mam na to powiedzieć? Iwona natychmiast wybiegła z pomieszczenia, zaś Proboszcz znowu zaczął swoją śpiewkę:
– On znęca się nadludźmi, to jego wina. Trzeba się pilnować.
– Przymknij się! – wykrzyknął Michalski, spoglądając w oczy Proboszczowi. Biskup zaś usiadł z powrotem na swoim krześle i spojrzał w okno mówiąc:
– To w końcu dowiem się, gdzie jest ta płyta? Michalski spojrzał w stronę kleryka i odparł :
– Ależ owszem, tylko w swoim czasie.
– Co to ma znaczyć? – zdenerwował się Biskup. Podbiegł do niego młody ksiądz i zaczął uspakajać, łapiąc za dłonie i kładąc rękę na barku.
– Może jeszcze wszystkiego nie rozwiązali do końca.
– To jak długo mogą się tak guzdrać. Przecież tamten policjant – i zaczął się rozglądać po izbie Biskup – powiedział.
– Spokojnie wszystkiego się dowiemy – pokiwał głową kleryk. Wtedy zaśmiał się Michalski i podszedł do Proboszcza.
– No na pewno, jeśli główny świadek zataja prawdę. Wystraszony Proboszcz zaczął spoglądać to na Biskupa to na Michalskiego, a jego czoło zaczęło się powoli marszczyć jak fale Bałtyku.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania